![Fot. Getty Images](/uploads/repository/versace_f23/gettyimages-1472435607.jpg)
Średnia liczba dni deszczowych w Los Angeles w marcu to zaledwie dwa. Pech chciał, że według synoptyków w tym roku opady miały nawiedzić Kalifornię 10 marca – w dniu, w którym najnowszą kolekcję zdecydowała się zaprezentować Donatella Versace. Projektantka bez wahania przesunęła więc datę pokazu o jeden dzień. W końcu nie przyleciała do Miasta Aniołów po to, by moknąć. Jej projekty najlepiej błyszczą w świetle zachodzącego słońca.
Trzeba by dobrze znać Donatellę Versace, by móc nazwać ją „control freakiem”. Na pewno jest jednak perfekcjonistką. Uwielbia planować i czuwać nad precyzyjnym realizowaniem swoich celów. Dlatego, gdy na jej drodze pojawia się choć minimalna przeszkoda, uruchamia plan B. Tak było i tym razem.
W odpowiedzi na prognozy, które na dzień pokazu zapowiadały deszcz, marka Versace zmieniła datę prezentacji. Choć opady w połączeniu ze wzniosłą ścieżką dźwiękową z utworów Prince’a i widokiem na panoramę Los Angeles mogłyby dać spektakularny efekt, nie były tym, czego od wyjątkowego, bo odbywającego się poza Mediolanem, wydarzenia oczekiwała projektantka. Swoje najnowsze propozycje chciała zaprezentować w świetle zachodzącego słońca, na tle przygaszonych kolorow krajobrazu i migoczących świateł. Poza tym, nie po to ściągała do Kalifornii tyle gwiazd, by pozwolić im moknąć. Sama pewnie także wolałaby pozostawić swoją fryzurę w nienaruszonym stanie.
![Fot. Getty Images](/uploads/repository/versace_f23/gettyimages-1472446653.jpg)
Celebryci, nie bacząc na zmianę terminu i napięty przed oscarowy grafik, na pokazie Versace zjawili się tłumnie. Była Dua Lipa i Elton John, którzy żartowali z jednej z ostatnich scen z drugiego sezonu „Białego Lotosu”. Była Cher, która czas spędzała na pogawędkach z Miley Cyrus i pocałunkach z narzeczonym. Pojawiła się także Paris Hilton z mamą Kathy i siostrą Nicki, Demi Moore z córką Rumer Willis, a także Anne Hathaway i Channing Tatum. Na wybiegu także było gwiazdorsko. Kolekcję Donatelli prezentowały m.in. Gigi Hadid, Naomi Campbell, Emily Ratajkowski i Kendall Jenner, która zamknęła pokaz.
![Fot. Getty Images](/uploads/repository/versace_f23/gettyimages-1472434396.jpg)
Choć domem Donatelli jest Mediolan, w Los Angeles bywa często, szczególnie w okresie od stycznia do marca, gdy szykuje kreacje dla gwiazd na największe ceremonie wręczania filmowych nagród. W Mieście Aniołów fascynuje ją jednak nie tylko splendor, ale i jego niepowtarzalna, nonszalancka i pełna swobody atmosfera. Przymiarki i pokaz to jednak zupełnie inne przedsięwzięcia. O tym drugim Versace mówiła za kulisami jako o wyzwaniu i, choćby chwilowym, wyjściu ze strefy komfortu.
![Fot. Getty Images](/uploads/repository/versace_f23/gettyimages-1472434391.jpg)
Pracując nad kolekcją sięgnęła po znajome elementy, ale skupiła się na tym, by zamiast kojarzyć się ze stylem retro, odnosiły się do nowoczesnej mody – różnorodnej i wyrazistej, celebrującej bogactwo osobowości i charakterów, odważnej i jednocześnie pełnej klasy, czasami krzykliwej, a kiedy indziej uosabiającej ideę dyskretnej elegancji.
![Fot. Getty Images](/uploads/repository/versace_f23/gettyimages-1472426385.jpg)
Oczywiście, niektóre z odniesień bywały bardziej dosłowne, jak chociażby pastelowa garsonka z ołówkową spódnicą, która nawiązywała do archiwalnego modelu z 1995 r., jaki w kampanii autorstwa Richarda Avedona prezentowała Kirsten McMenamy. I ona jednak przeszła metamorfozę – matowe, powlekane guziki wymieniono na metaliczne, a fason marynarki zmodyfikowano tak, by bardziej przypominała kurtkę typu bomber. Wariacji na temat garniturów było zresztą znacznie więcej. Wszystkie stanowiły rezultat poszukiwania idealnego kroju – dopasowanego do sylwetki, ale nieprzesadnie ciasnego, akcentującego talię i podkreślającego ramiona.
![Fot. Getty Images](/uploads/repository/versace_f23/gettyimages-1472426383.jpg)
Zarówno wieczorowe kroje, jak i te bardziej kojarzące się z codziennym ready-to-wear Versace odszyła z precyzją godną chirurga. Wydłużające sylwetkę fasony mocno przylegały do ciała, a te o pełnej objętości nie sięgały dalej niż do połowy uda. Bywały bardziej zabudowane albo śmiało odsłaniały skórę, otulały ją lejącymi marszczeniami, oplatały misternymi kamyczkami, chowały pod warstwami drapowanego atłasu i krepy. Były, jak to u Versace, najlepszą definicją maksymalizmu. Tym razem jednak nie tylko włoskiego.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.