Przedstawiają swoje życie tak, jak chcieliby, żeby wyglądało. I robią to w taki sposób, że trudno się zorientować, że kłamią, a konfabulują prawie non stop. Dlaczego osoby z zespołem Delbrücka i mitomanią wybierają fikcję zamiast rzeczywistości – opowiada psychoterapeutka Natalia Kocur.
Pierwsze, trzecie, dziesiąte? Po którym kłamstwie, które serwuje nam ta sama osoba, orientujemy się, że coś się nie zgadza? Może jeszcze później? Możliwe. Historie, które opowiadają patologiczni kłamcy, jak tłumaczy psychoterapeutka Natalia Kocur, nie są całkowicie nieprawdopodobne ani absurdalne. Wręcz przeciwnie, bywają zaskakująco realne, a osoba, która je przedstawia, jest w tym bardzo przekonująca. – Zespół Delbrücka polega na tym, że człowiek nim dotknięty kłamie na co dzień. Cały czas ubarwia rzeczywistość i zachowuje się tak, jakby nie mogło być inaczej – mówi Natalia Kocur i dodaje, że kiedy kłamca opowiada historie dotyczące swojego życia, to są zarówno wiarygodne, jak i ciekawe na tyle, żeby zrobiły wrażenie na otoczeniu. – Taka osoba ma cel: albo chce przedstawić siebie w lepszym świetle, żeby wyglądać bardziej interesująco, albo chce coś dzięki tej historii uzyskać – wyjaśnia psycholożka.
Zespół Delbrücka: Gdzie kończy się prawda, a gdzie zaczyna kłamstwo?
Osoba z zespołem Delbrücka kłamie, wprowadza w błąd, zmyśla, zataja prawdę notorycznie – w taki sposób nauczyła się funkcjonować, inaczej nie potrafi. – Przedstawienie sytuacji zgodnie z rzeczywistością nie wchodzi w grę – wyjaśnia Natalia Kocur. – Na temat tego, czy osoba dotknięta zespołem Delbrücka jest świadoma swoich zachowań, są różne teorie. Według niektórych jest to zaburzenie ośrodkowego układu nerwowego, uszkodzenie mózgu. Wówczas trudno mówić o tym, że osoba ma jasne rozpoznanie, gdzie się kończy prawda, a zaczyna kłamstwo – tłumaczy, dodając, że co do zasady sądzi się, że te osoby w wielu przypadkach mają świadomość tego, że kłamią, trudno jest im natomiast wskazać moment, w którym zaczynają konfabulować. – Kiedy mówimy o patologicznym kłamaniu, to mówimy o sposobie funkcjonowania jakiejś osoby. To staje się jej sposobem na przetrwanie. Zespół Delbrücka bierze się z wczesnodziecięcych doświadczeń tej osoby i jest strategią przetrwania: kłamię, konfabuluję, zmyślam, bo to sprawdzało się w moim dzieciństwie, dlatego to utrzymuję – wyjaśnia psychoterapeutka. Taki sposób funkcjonowania dotyczy wszystkich obszarów życia. Patologiczni kłamcy wyolbrzymiają więc swoje role na płaszczyźnie zawodowej, społecznej, koleżeńskiej. Chcą być odbierani jako najlepsi. Sytuacje, które nawet mogły się wydarzyć, przedstawiają w superlatywach, żeby skupić na sobie uwagę innych. Bywa i tak, że nie przyjmują polemiki i umniejszają znaczenie innych osób.
Mitomania: Wymyślić siebie na nowo
Zespół Delbrücka dotyczy jednak tylko około 1 proc. populacji, należy go więc różnicować z różnymi zaburzeniami urojeniowymi, co jak wyjaśnia Natalia Kocur, nie jest proste. – Trudne jest rozpoznanie, w którym momencie osoba ma urojenia, a od którego momentu sama wytwarza rzeczywistość – tłumaczy psychoterapeutka. Czym innym, jak mówi, jest mitomania, a więc tendencja do wymyślania siebie i sytuacji na nowo. – Mitomania bywa składową zaburzeń, które występują znacznie częściej w populacji, więc na przykład zaburzeń osobowości. Z tym spotykam się w swojej pracy dosyć często. To nie jest zespół Delbrücka, lecz mniej nasilona forma patologicznego kłamania – mówi psychoterapeutka.
Dlaczego ludzie patologicznie kłamią? Staje się to ich sposobem na przetrwanie. Po takie strategie radzenia sobie sięgają osoby, które taki schemat zachowań często wypracowały już w dzieciństwie. Kiedy chciały uniknąć odpowiedzialności, wymyślały historię, która ich przed nią chroniła. Albo gdy opowiedziały barwną historię, zyskiwały aprobatę rówieśników. W przypadku najmłodszych mitomania bywa jednak zjawiskiem przejściowym. Zainspirowane bajkowymi postaciami dzieci wymyślają niestworzone historie, których rzekomo są uczestnikami. W sytuacji, w której etap opowiadania mitów nie mija wraz z dorastaniem, warto udać się na konsultację do psychoterapeuty. – Wtedy, kiedy te schematy dana osoba przekłada na dorosłe życie. To służy zabezpieczeniu przed różnymi wyobrażonymi i spodziewanymi przez nią wydarzeniami i sytuacjami, które mogą ją spotkać ze strony otoczenia – opowiada psychoterapeutka. – Osoby z osobowością narcystyczną będą potrzebowały konfabulacji, żeby otrzymywać podziw od innych ludzi, bo tylko dzięki temu czują się istotne na tym świecie. Osoby z osobowością borderline będę używały kłamstwa, żeby przytrzymać partnerów, żeby nie zostać odrzuconymi. Patologiczne kłamanie jest dla nich mechanizmem radzenia sobie ze stresem bieżących sytuacji – wyjaśnia Natalia Kocur.
Czy z patologicznym kłamaniem można sobie poradzić?
I chociaż praca nad powrotem do rzeczywistości osób dotkniętych zespołem Delbrücka i mitomanią jest trudna i wymaga czasu, psychoterapeutka Natalia Kocur zapewnia, że może być skuteczna. – Wstępną trudnością podczas psychoterapii jest jednak to, że osoby te muszą na początku zauważyć, że patologiczne kłamanie ma dla nich więcej skutków ubocznych niż korzyści. Kłamanie jest dla nich strategią, bo dawało im pozytywne efekty, może awansowały, może były doceniane. Tymczasem psychoterapeuta mówi im, że to źle, że kłamią – tłumaczy Natalia Kocur i dodaje, że dlatego naturalnie na początku pojawiają się u nich wyparcie i niechęć do zmiany. – Z tego powodu tak kluczowe jest zrozumienie tego, że patologiczne kłamanie im nie służy i ma więcej negatywnych skutków, niż są w stanie zauważyć. Dopiero wtedy zaczyna się trudniejszy proces, a więc zmiana. Ćwiczenie tego, żeby nie kłamać, żeby co do joty trzymać się rzeczywistości i sprawdzać, jak na to reaguje otoczenie. Bo bycie autentycznym wobec innych i siebie przynosi więcej korzyści niż strat.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.