Znaleziono 0 artykułów
14.12.2020

Bottega Veneta Salon 01: Ukojenie

Pola Dąbrowska

To nie antidotum. To nie eskapizm. Daniel Lee, dyrektor kreatywny Bottega Veneta, powraca do końcówki ubiegłego wieku, gdy pokazy były emocjonującymi performansami.

Obecny, znany nam świat, drży w posadach. Zmienia się z minuty na minutę, a my coraz głębiej wpadamy w otchłań cyfryzacji. Niebawem sfera online będzie dla nas nowym kosmosem. Nie godzi się na to Daniel Lee. Jego kolekcje koncentrują się na pojęciu dotyku, fizyczności, która wytwarza się między tkaniną a ciałem. Nawet patrząc przez ekran, towarzyszy nam nieodparte wrażenie, że czujemy ciężar i fakturę danego materiału. To mu nie wystarcza. A skoro nie można pokazać projektów na żywo, należy wywołać żywe emocje.

Myślę, że moda zmierza w kierunku wirtualnym, a to niekoniecznie moja bajka” – mówił brytyjskiemu wydaniu „Vogue”. „Szukałem innej formuły, która oddałaby intymność, dostarczyłaby wrażenia kontaktu”. Tak powrócił do idei pokazów salonowych. Choć w tym wypadku strefa, którą można byłoby określić tym mianem, znacząco odbiega od skojarzeń. Prezentację kolekcji zamknął w sterylnym studiu, przywodzącym na myśl szklaną klatkę stworzoną przez Alexandra McQueena na potrzeby „VOSS”. Wówczas została zatarta granica między uwięzionymi, a wolnymi, obserwującymi, a obserwowanymi – modelki, czy zgromadzona po drugiej stronie szyby publika? U Bottegi Venety pojawia się podobna dwoistość. Do pomieszczenia wlewa się zielone, potem niebieskie i czerwone światło – to ono gra i wywołuje pożądane wrażenia. Czujemy niepokój, aby zaraz otulało nas ciepło i ukojenie. Jednocześnie nie daje o sobie zapomnieć pustka wypełniająca odstępy między nielicznymi, zamaskowanymi widzami. I ostatecznie rodzi się pytanie, kto kogo mierzy wzrokiem. Okiem kamery śledzimy modeli, podążamy za nimi, niekiedy ich śledząc, by później to oni szli nam naprzeciw. Zamrożeni. Daniel Lee poprzez ten spektakl obrazuje izolację, obcość, pragnienie fizyczność wyrażone za pomocą tkanin.

Cytrynowe sukienki plecione niczym wiklinowe kosze, chłodny błękit lateksu, oversize i dopasowane sylwetki – jednością jest utulenie. Przebrzmiewa przez mistrzowsko skrojone koszule i płaszcze w odcieniach beży i trawiastej zieleni, przez garnitury boucle, które przypominają leśne porosty, ale takie magiczne. Kontrast kolorów sprawia nieomal wrażenie, że tkanina jest fluorescencyjna. Lee skłania się także ku robótkom ręcznym tworząc wydziergany na drutach mundurek złożony z mięsistej, łososiowej polówki oraz fartuszka w odcieniu lapis lazuli. Także szydełko znalazło swoje zastosowanie – drobne, ażurowe kwiatki formują sukienki w kolorach łąki, przypominając zarazem serwety z lat 60. Jednocześnie dyrektor artystyczny nawiązuje do epoki Tudorów, szyjąc spódnicę z wałeczkami i zakładkami w okolicy bioder. Nieodłączne mule, torby z pasm skóry, oraz z włóczki, które tym razem zastąpiły „puffer bags”.

Daniel Lee rozwibrował emocje, żeby chwilę później je ukoić, jak na mistrza krawiectwa (a przede wszystkim tkanin) przystało.

Pokaz można obejrzeć na stronie marki.

32/51Najnowsza kolekcja Bottega Veneta, ulubionej marki gwiazd

Proszę czekać..
Zamknij