Znaleziono 0 artykułów
30.05.2023

Agata Tuszyńska: Pomnikowa gigantomania po polsku

30.05.2023
Pomnik A.Fredry (Fot. Getty Images)

Pochodzę z kraju poetów i „bohaterów”. Tak się przedstawiam niekiedy w stolicach zachodniego świata. Z państwa, które ma solidne korzenie w przeszłości i które zostało głęboko doświadczone przez historię. Lubimy rozliczenia, obrachunki i narodowe pranie duszy. Czy należy się dziwić, że młodzi tego nie trawią? 

Historia doświadczyła Polskę nie tylko w XX w., kiedy to na naszym terenie Niemcy dokonali największej zbrodni tego stulecia, zagłady Żydów. Nie sprzyjała nam i wcześniej. Przetrwaliśmy 123 lata niewoli, kilka powstań i lata walki o niepodległość. To wszystko naznaczyło los wielu pokoleń. W najbardziej znanym dramacie poety Adama Mickiewicza romantyczny kochanek Gustaw zamienia się w Konrada, bojownika o wolność zniewolonej Polski. Miłość do kobiety zastępuje miłością do ojczyzny. Ten wątek powtarza się uparcie w naszej literaturze.

Pierwszy polski laureat literackiego Nobla Henryk Sienkiewicz w swoim przemówieniu w 1905 r. powiedział, że ta nagroda to dowód na to, że Polska żyje (a „głoszono ją umarłą”). Czesław Miłosz, emigracyjny poeta odbierający swoją nagrodę w roku 1980, otrzymał ją za „bezkompromisową wnikliwość w ujawnianiu zagrożenia człowieka w świecie pełnym gwałtownych konfliktów”. W roku 2018 drugą, po Wisławie Szymborskiej, polską noblistką w dziedzinie literatury została Olga Tokarczuk. W mowie wygłoszonej z tej okazji pochyliła się z troską nad „światem pogrążonym w chaosie różnych narracji, tracącym z oczu to, co najważniejsze”. Był to hymn na cześć „czułości”, która jest „trybem patrzenia”.

Chciałam być pisarką, wcześnie sobie to uświadomiłam. Wtedy, kiedy zobaczyłam po raz pierwszy Marię Kuncewiczową za płotem jej domu. A potem chodziłam po autografy na kiermasze i targi książki. Twórcy literatury byli moimi idolami, jak dla innych były nimi gwiazdy ekranu lub sportu. Czytałam ich wiersze i prozę, oglądałam zdjęcia, wyszukiwałam książki. Po Tuwimie i Broniewskim przyszedł czas na Różewicza i Nałkowską, na Norwida i Słowackiego, na Leśmiana. Kochałam też aktorów, także tych, którzy recytowali ulubione wiersze. Wszyscy oni sprawiali, że we wspólnym obcowaniu rosły mi skrzydła.

Autorytety? Najpierw rodzice pokazujący mi świat, a potem panie od polskiego, pod których dyktando pisałam pierwsze wypracowania. Później miałam mistrzów, prof. Zbigniewa Raszewskiego, Ryszarda Kapuścińskiego, Hannę Krall. Czy chciałam być taka, jak oni? Nie, ale droga, którą wyznaczali, wydawała mi się szczytem marzeń. Od nich zdobywałam wiedzę o świecie, ich podziwiałam. Otwierali horyzonty nowych myśli i uczyli sztuki dialogu. Byli świetnymi fachowcami, a także – co ważne – przewodnikami w innym wymiarze. Uczyłam się od nich szacunku do drugiego człowieka i jego historii. Stawali się autorytetami moralnymi.

Nie myślałam tak o nich wtedy, choć czułam, że otaczają mnie postaci niezwykłe. Obecne umysłowe skarlenie przypomina mi, jak inny był okres mojej młodości i wczesnej dorosłości. Jak twórcza energia dorosłych – profesorów, artystów, polityków – wpływała na moje zainteresowania, codzienne i zawodowe, jakich dostarczali intelektualnych bodźców. Mazowiecki, Geremek, Bartoszewski, Kuroń, Drawicz, Ficowski, Juszczak. Miałam szczęście obcować z ludźmi, którzy zmieniali oblicze naszego świata, których kompetencje i zasady ceniłam. Dzięki nim przestałam czuć się w Europie mieszkanką zaścianka. Dokonali transformacji wewnętrznej i wizerunkowej. Brak mi ich, a legenda, jaka po nich została, staje się źródłem politycznej manipulacji.   

Mam poczucie trwania w czasie pogardy, który syci się wyzwalaniem najgorszych ludzkich instynktów. Tym bardziej to dojmujące, bo pamiętam czas inny – wspólnego triumfu demokracji. I nadziei. Patrzę przez okno i widzę Polskę z płócien Edwarda Dwurnika – cwaniacką, nienawistną, pijaną. Królują tu bigoteria, seksizm i wzajemne szczucie. Miejsce lojalności zastąpiły zdrada i agresja, pomoc przemienia się w przemoc. Każdy ideał musi w tej rozgrywce sięgnąć bruku. Tylko wtedy możliwe będą bezwzględne rządy pod skradzioną nam flagą.

Kraj poetów jest też krajem przesadnie praktykującym, nie tylko religianctwo, ale też oddawanie czci. Rosną pomniki nowej generacji. Jedne ściągane z cokołów, zastępowane są przez kolejne, z odpowiednio zmienionym obliczem. Pomnikowa gigantomania mnie przeraża. Granity, marmury i brązy czynią rzeczywistych i rzekomych herosów jeszcze bardziej niedostępnymi, a ich nadmierna obecność w pejzażu polskich miast zamiast dumy i poczucia przynależności budzi zniecierpliwienie. Albo wręcz zawstydzenie. Po co nam setny, dwusetny, dziewięćsetny pomnik Jana Pawła II, nawet gdyby przyznać mu „rząd dusz”. Nie naprawią skażonej wiary. Mimo narastających kontrowersji wobec postaci polskiego papieża jest on nadal rekordzistą wśród pomników, prześcignął już bowiem wielkich wodzów Józefa Piłsudskiego i Tadeusza Kościuszkę. Pisarzom, malarzom, kompozytorom na postumentach jeszcze mniej do twarzy.

Pomnik jest od pamiętania. Łacińskie monumentum pochodzi od monere. Pamiętanie powinno być naszą powinnością. Ale nie polega na stawianiu monumentów, posągów, obelisków, płyt i tablic. Jego istotą jest wspominanie.

Czasem rozmawiam z młodzieżą o przeszłości. Staram się zachęcić do jej studiowania, do wnikania w głąb czasu i odczytywania jego wzorów. Do budowania siebie i własnej tożsamości, posługując się fragmentami historii rodzinnych. Trudne są to rozmowy, trudne dla mnie, dla której przeszłość jest lekcją i kierunkowskazem. Młodsi są zwykle odwróceni plecami od pokoleń rodziców i dziadków, obojętni lub zbuntowani, z błyskiem w oku skierowani są w roztańczoną przyszłość w stale przyspieszającym tempie. Lokatorzy XXI w. – jak o nich pisałam w wierszu – „konsumenci rzeźni netu / mają wielkie dusze / wszystkożernych ekranów…”. Nie przeglądają się w nich bohaterowie i patrioci, zwycięzcy, powstańcy i biało-czerwona martyrologia. Daleko im do Konradów, do Gustawów niekiedy również, pochłonięci i rozproszeni walką o siebie w rozpędzonym świecie.

Jak się z nimi porozumieć? Kto bywa dla nich wzorem? Jakie są ich ideały? Czy mają autorytety? Co czytają? Czego słuchają? I czy wolno lekceważyć ich potrzeby? Chciałabym być bliżej pokolenia, które tworzy wedle własnych wzorów XXI stulecie. Na TikToku, w stroju youtubera, z elektroniczną klawiaturą, której dźwięki powtarza i przetwarza puls sztucznej inteligencji?


Agata Tuszyńska (Fot. Kajus Pyrz/KLK)

Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020), przeniesioną na scenę Muzeum POLIN, oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W 2022 roku miały premierę jej „Żongler. Romain Gary” oraz tomik wierszy „Niesny”. W kwietniu 2023 roku, przy okazji 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, nakładem wydawnictwa Osnova ukazała się „Czarna torebka”. – Bohaterką wszystkich moich książek jest PAMIĘĆ. Znikające światy i odchodzący ludzie. Zapisuję, żeby nie przestały istnieć. Wierzę w ocalającą moc słowa – mówi Agata Tuszyńska. Laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” i francuskim Orderem Literatury i Sztuki. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Od marca 2022 roku jest felietonistką Vogue.pl.

Agata Tuszyńska
Proszę czekać..
Zamknij