Znaleziono 0 artykułów
17.05.2022

Agata Tuszyńska: Ratunek w śmiechu

17.05.2022
Stefania Grodzieńska (Fot. Andrzej Szypowski/East News)

Skończyłam książkę. „Żongler. Romain Gary” w trzech odsłonach rozpocznie już za chwilę swoje niezależne życie. To wielka radość – i wielka ulga. 

Po latach wnikliwej znajomości z postacią autora „Korzeni nieba” uwalniam się od niego, pełna wątpliwości na temat definicji prawdy. Z poczuciem, że żonglerka jest istotą każdej sztuki, podobnie jak dążenie do doskonałości. I z przekonaniem, że ratunek można odnaleźć w śmiechu. Uśmiechu może, albo ironii. Także wobec siebie samego.Mistrzynią w jego stosowaniu była moja ulubiona Stefania Grodzieńska. Nie przypadkiem zapytana o „osobisty kultowy przedmiot” wskazała „Obietnicę poranka” Romaina Gary’ego, brawurową opowieść o dzieciństwie i młodości pisarza, wykreowanego przez wszechmocną Matkę.

Romain Gary (Fot. Materiały prasowe)

Grodzieńska uważała, że to tekst „napisany satyrycznie”. Upierała się, że satyryk widzi świat inaczej. I że to wrodzona cecha, jak posługiwanie się lewą ręką. Nie była pewna, czy Garyego można uważać za satyryka, ale czuła, że „ma tego zeza”. Najbardziej ceniła jego autoironię, a co jeszcze trudniejsze – umiejętność spojrzenia z nutą drwiny, sarkazmu i łagodnej kpiny na uwielbianą matkę. Porównywała ją z własną, tak inną od tamtej, stwórczej i zarazem pożerającej jedynaka. Eleonora Ney, pełna czaru, inteligencji i łagodności, podobnie jak Mina Owczyńska starała się utrzymać samodzielnie jako krawcowa, modystka, tłumaczka i przewodniczka w Luwrze. Jak Mina znała kilka języków i traktowała Francję jak swoją ojczyznę. Różnił je znacznie stosunek do dziecka, lekkomyślna Eleonora podrzuciła małą Stefę dziadkom, Mina nigdy nie przecięła pępowiny łączącej ją z synem. A ten do końca próbował sprostać jej marzeniom o własnej karierze i sławie „Wiktora Hugo, ambasadora Francji, pogromcy kobiet”.

Stefania z zachwytem czytała jego kolorowe wspomnienia z Wilna i Warszawy, do której przeniosła się w 1933 r. Wkrótce potem Roman Kacew, później znany jako Romain Gary, rozpoczął studia prawnicze na południu Francji i przyjął francuskie obywatelstwo. Stefania, baletnica i aktorka, zaczynała wtedy karierę jako autorka tekstów satyrycznych w warszawskich kabaretach. Istniała możliwość, że widział ją na scenie. Przyjeżdżał wówczas kilkakrotnie do Warszawy, latem, odwiedzić ojca. Wysoko cenił sobie nadwiślańskie kabarety, ich skecze i szlagiery zaprawione sarkazmem. Zapamiętał Fryderyka Járosy’ego, Qui pro Quo i jedną z piosenek w wykonaniu Lopka Krukowskiego. „Zanosi się ku Wiośnie/ I wszystko we mnie rośnie/ Ja palę się i chwalę się/ Że mogę”. Fraza „na Wiosnę jestem kozak z dużą piką” stała się jego młodzieńczym mottem. Podkreślał, że owego szczególnego poczucia humoru, które wielokrotnie ratowało go przed upadkiem, nauczył się właśnie tam. 

Wiera Gran / (Fot. Materiały prasowe)

Znała je także Wiera Gran, śpiewająca wspaniałym kontraltem w nieco innym repertuarze w przedwojennej i wojennej stolicy. Jej piosenki o miłości z pewnością przypadłyby do gustu matce Romana, której pierwszym językiem, podobnie jak Wiery, był rosyjski. Cygańskie romanse śpiewały obie, Mina także na moskiewskiej scenie, gdzie w młodości kwitła. „Gari, gari, maja zwiezda” – bisowała dla zachwyconej publiczności. Syn wykorzystał po latach ów płomień w swoim literackim pseudonimie.

Nie wiem, czy Roman Kacew słuchał kiedykolwiek Wiery Gran, a powinien, bo mogła przypominać mu dawne lata. Czy bywał w paryskich lokalach, gdzie występowała także po rosyjsku? Ona znała jego książki. Wybierała z nich inne wątki niż Stefania, przejęta historią matki i losami nieżyjących lotników, których imiona przywoływał, jak w pożegnalnej modlitwie. Wiera powtarzała często powiedzenie Gary’ego o tym, że człowiek, by popełnić świństwo, nie zdejmuje spodni, ale je zakłada. Ubiera się, nie rozbiera. Wielokrotnie o tym rozmawiałyśmy. Ona sama nie lubiła tej, jak ją nazywała, „gimnastyki”.

Laureat Nagrody Goncourtów tak pisał w „Latawcach”: „Grzechy tyłka to w czasach, jakie nastały, wielkie nic. Zresztą, w każdych innych czasach to też błahostka. Grzeszyć tyłkiem to – w porównaniu z całą resztą – niemal zachować świętość”. Uważał, że to „banał i łatwizna” w porównaniu z prawdziwą podłością, do jakiej zdolny jest człowiek. Wiera dzieliła to przekonanie. Także powracające próby zrozumienia nazizmu. A może wszelkiego zła? „To nieludzkie oblicze stanowi nieodłączną cząstkę tego, co ludzkie. Dopóki nie przyznamy, że być nieludzkim jest rzeczą ludzką, będziemy trwać w złudnym zakłamaniu”. Gary przeciwko temu protestował. 

(Fot. Materiały prasowe)

W jego świecie zwierzęta są bardziej człowiecze niż ludzie. Utożsamiał się z nimi, z bykiem na korridzie, słoniem, mrówką. Podobnie jak jeden z jego bohaterów uważał, że teoria Darwina jest obelżywa dla małp. Wiera kochała psy, którym obce było okrucieństwo i bezinteresowna zawiść. Zaszczuta i upokorzona, w cieniu wojennych oskarżeń o kolaborację, straciła wiarę w człowieka. Romain Gary do końca zuchwale pielęgnował nadzieję.

Romain Gary uzależniony był od pisania i kobiet. Ani Stefania, ani Wiera nie zagrały pierwszoplanowych ról w jego życiu. I lepiej dla nich. Można sobie jedynie wyobrażać, jak sportretowałby je w swojej prozie. A obie miały niezwykły literacki potencjał.


Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020) oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W maju premierę będzie miała jej najnowsza książka „Żongler. Romain Gary”. Laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 r. została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków.

Agata Tuszyńska
Proszę czekać..
Zamknij