Znaleziono 0 artykułów
04.03.2022

Anonymous: Wojownicy w słusznej sprawie

04.03.2022
(Fot. Getty Images)

Luksusowy jacht Władimira Putina namierzyli w kilka godzin. Przejęcie rosyjskich satelitów szpiegowskich zajęło im kilka dni, a strony rządowe zablokowali szybciej, niż państwa Unii Europejskiej porozumiały się w sprawie sankcji. Kim są haktywiści z Anonymous, którzy wypowiedzieli w sieci wojnę prezydentowi Rosji? 

Amerykańskiej policji pomogli złapać kanadyjskiego pedofila. Walczą z meksykańskimi kartelami narkotykowymi, neonazistami i stronami z pornografią dziecięcą. Zhakowali na Twitterze tysiące kont wspierających terrorystów z ISIS. Teraz ich celem jest Rosja, a konkretnie Władimir Putin. „To tylko kwestia czasu, aż odkryjemy brudy, które ukrywałeś przed całym społeczeństwem, a jakie pozwoliły Ci dojść do władzy. Oczekujemy Twojej rezygnacji ze stanowiska. Nigdy nie zapomnimy o zbrodniach, do których doprowadził Twój reżim. To dopiero początek. Cały świat przejrzał Twoją propagandę. Wkrótce doświadczysz tego, do czego zdolna jest światowa społeczność hakerów” – zapowiedziała na Twitterze grupa Anonymous.

Anonymous wspiera Ukrainę

Zaczęli działać w dniu, w którym rosyjskie wojsko zaatakowało Ukrainę. W ciągu zaledwie kilku godzin zhakowali strony internetowe Kremla, Dumy i najważniejszych rosyjskich ministerstw. Upublicznili adresy mailowe i numery telefonów czołowych urzędników rządu Putina, wyłączyli strony kilku banków i Gazpromu, potentata w handlu gazem ziemnym. Włamali się do rosyjskich kanałów telewizyjnych. Zdjęli propagandowe filmy i zaczęli puszczać ukraińskie pieśni oraz prawdziwe obrazy z ostrzeliwanego właśnie Kijowa. W końcu „ukradli” Rosji jej satelity szpiegowskie. W międzyczasie podrzucili internautom wskazówkę, jak informować zwykłych Rosjan, co tak naprawdę robi ich prezydent (wystarczy napisać prawdę o sytuacji na Ukrainie w Google Maps jako recenzję dowolnej restauracji w Rosji). Pogrozili też palcem Białorusi, blokując strony internetowe najważniejszych białoruskich ministerstw, państwowego urzędu przemysłu wojskowego oraz sił zbrojnych. Na Twitterze, jednym z dwóch portali, przez który Anonymous komunikują się ze światem (drugim jest Reddit), zamieścili wiadomość dla prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki, największego sojusznika Rosji: „Panie Łukaszenka! Ostrzegamy pana, jeden jedyny raz. Wzywamy pana, by zaprzestał pan wspierania pana Putina! Dajemy panu tę szansę, jedyną szansę”. 

Anonymous: kim są i jak działają

Jedni porównują ich do cyberpartyzantów, inni do internetowych Robin Hoodów. W mediach społecznościowych pełno jest wpisów ludzi, którym imponuje ich skuteczność. „W przyszłym życiu chcę być hakerem” – deklarują internauci. Tak naprawdę nie wiadomo, ilu ich jest, kim są, jak wyglądają ani jakiej są narodowości. Twarze ukrywają za białą maską symbolizującą walkę z systemem i tyranią. Nie można też usłyszeć ich głosu, bo komunikaty, które zamieszczają w sieci, odczytuje syntezator mowy. Nie wiadomo nawet, czy za każdym razem przed kamerą pojawia się ta sama osoba. Nie mają lidera ani grupy przywódców, struktura Anonymous, ruchu powstałego z połączenia klasycznych działań hakerów oraz aktywistów społecznych, jest pod tym względem podobna do siatki terrorystycznej. Działają niezależnie od siebie, więc złapanie jednego nie miałoby wpływu na innych. Na ten moment pozostają nieuchwytni. Nadal nie wiadomo, czy to zdolni nastolatkowie, którzy grają na nosie wielkim tego świata, czy wybitni eksperci od bezpieczeństwa w sieci.

W poszukiwaniu lepszej przyszłości

W żadnym z konfliktów nie są stroną, a jedyną bronią, jakiej używają, jest internet. Pojawiają się wszędzie tam, gdzie wybuchają konflikty, szczególnie gdy łamane są prawa człowieka i wolności obywatelskie. Sprzeciwiają się konsumpcjonizmowi, korupcji oraz wpływowi Kościoła katolickiego na życie publiczne. Na ich Twitterze można przeczytać, że są „ludźmi z klasy pracującej, szukającymi lepszej przyszłości dla ludzkości i którzy zgadzają się co do kilku podstawowych pryncypiów: wolnego dostępu do informacji, wolności wypowiedzi, brania przez firmy i rządy odpowiedzialności za ich działania, prawa do prywatności oraz anonimowości dla prywatnych obywateli”. „Grupa Anonymous to tak naprawdę wcale nie jest grupa. To wszyscy i nikt, ponieważ każdy może przypisać sobie bycie jej częścią” – mówi Eric Schmitlin, konsultant cyberbezpieczeństwa w Cendium Cyberdefense w Paryżu. W „Podręczniku Nowicjusza”, który opublikowali na YouTubie, Anonymous porównali bycie członkiem ich grupy do podróży pociągiem – nie musisz znać innych pasażerów, by jechać z nimi w jednym kierunku. „Nikt nie może dołączyć do Anonymous. Anonymous nie jest organizacją. To nie klub czy grupa. Nie mamy statutu, dokumentacji, nie ma opłat społecznych. W gruncie rzeczy nie ma nawet ustalonej ideologii. Nadal chcesz dołączyć do Anonymous? W sumie jesteś przyjęty, jeśli chcesz” – informują. Skąd więc bierze się ich skuteczność? „Aby bronić instytucji lub rządu, potrzebujesz wielu zasobów. Ale żeby zaatakować system, potrzebujesz tylko jednej lub dwóch wykwalifikowanych osób. Nawet kilkanaście osób może mieć na coś duży wpływ” – dodaje Schmitlin.

Po pierwsze – czynić dobro

Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstali, ale głośno zaczęło o nich być w 2008 roku, gdy do internetu wyciekło nagranie, na którym Tom Cruise, zagorzały wyznawca scjentologii, opowiada o swojej wierze. Kościół Scjentologów zażądał usunięcia filmiku z sieci, więc hakerzy z Anonymous, sprzeciwiając się cenzurowaniu internetu, zagrozili im zorganizowaniem na całym świecie protestów. – Na początku traktowaliśmy to jako żart, mówiliśmy sobie: „Będziemy protestować przeciwko Scjentologom”. Potem pojawili się ludzie, którzy mieli naprawdę dobre powody, by faktycznie to zrobić. Zaczęli nas edukować w temacie, my sami też szukaliśmy źródeł. Odkryliśmy, że możemy zrobić coś dobrego” – mówił niedługo potem jeden z ówczesnych członków Anonymous. Skończyli z robieniem w sieci żartów, zajęli się zmienianiem świata na lepsze. Za cel wzięli tych, którzy łamią lub ograniczają prawa człowieka, m.in. NATO, agencje rządowe, m.in. Stanów ZjednoczonychIzraela i Ugandy, amerykańskie korporacje takie jak PayPalMasterCardVisa i Sony, ale też lidera heavy metalowej grupy Kiss Genea Simmonsa, który groził pozwami dla wszystkich fanów, którzy dzielą się w sieci jego muzyką. Dostało się także polskiemu rządowi. Kiedy chciał podpisać umowę ACTA, Anonymous zhakowali strony rządowe.

Ich działania nie pozostały niezauważone. W 2012 roku magazyn TIME umieścił cały ruch na liście stu najbardziej wpływowych osób świata. „Zjednoczony, jeśli w ogóle, poprzez swoje szokujące poczucie humoru i pogardę dla autorytetów, ten pozbawiony przywództwa internetowy ul plądruje i bawi się elektronicznymi sieciami swoich wrogów: arabskich dyktatorów, Watykanu, firm z sektora bankowego i tych z branży rozrywki, FBI, CIA…” – napisała redakcja w uzasadnieniu.

Scenariusz dla dyktatora

Jeśli wierzyć zachodnim mediom, Władimir Putin boi się ich bardziej niż NATO. Odsunięcie go od władzy jest dziś jednym z najważniejszych celów grupy. Na razie traktują go łagodnie. Namierzyli luksusowy, wart 94 miliony dolarów jacht, który prezydent Rosji skrzętnie ukrywał przed światem, zmienili mu w internecie nazwę z „Graceful” na „FCKPTN” (skrót od „Fuck Putin”) i zmanipulowali dane tak, by sugerowały, że jacht rozbił się o Wyspę Węży na Morzu Czarnym, której bohatersko bronili ukraińscy pogranicznicy. Wpisali też jego końcową destynację: piekło. Ale to fikcyjne porwanie to jedynie zapowiedź tego, co szykują dla rosyjskiego przywódcy. Grupa zapowiedziała, że ujawni jego poufne dane, a każdy kolejny krok będzie dla Putina jeszcze bardziej dotkliwy. Wszystko po to, by bronić niepodległości Ukrainy. „Żaden naród nie zasługuje na najazd pod wpływem złudzeń szaleńca. Żadna osoba nie zasługuje na życie pod cenzurą, w której nie może mówić prawdy władzy. Jako aktywiści zawsze będziemy walczyć dla uciskanych!” – napisali Anonymous. W poniedziałek wieczorem opublikowali kolejną wiadomość dla Władimira Putina. Tym razem brzmi ona jak groźba: „Niedługo poczujesz gniew wielu hakerów na całym świecie. Putler [połączenie nazwisk Putina i Hitlera – przyp.], nadszedł twój czas. Światła, kamera, akcja!”. Wkrótce przekonamy się, jaki scenariusz dla niego napisali.

Alicja Szewczyk
Komentarze (1)

Gość04.03.2022, 20:37
Dobrze, że nie podobna do mamci
Proszę czekać..
Zamknij