Znaleziono 0 artykułów
29.01.2020

„Boże Ciało”: jak wygląda oscarowa kampania promocyjna polskiego filmu?

29.01.2020
Kadr z filmu Boże Ciało (Fot. East News)

Nominacja do Oscara dla „Bożego Ciała” jest ogromnym wyróżnieniem dla reżysera Jana Komasy. Ale mało kto wie, że za jego sukcesem stoi również sztab ludzi od promocji, bez której żaden film nie ma dziś szans na Oscara. Opowiadają nam, jak wyglądała droga „Bożego Ciała” do nominacji.

Ostatnie cztery miesiące w życiu Ani Kot to jazda bez trzymanki. Ania jest menedżerką PR w firmie Aurum Film, producenta „Bożego Ciała”, i koordynatorką kampanii oscarowej. W dniu, gdy dowiedziała się, że film Jana Komasy jest polskim kandydatem do Oscara, szybko zrozumiała, że czeka ją bardzo dużo pracy. Ale nie spodziewała się, że aż tyle. – Jestem szczęśliwa, jeśli uda mi się przespać pięć godzin w ciągu doby – śmieje się.

Musi być w gotowości do pracy w dwóch różnych strefach czasowych w Warszawie i Los Angeles. Od kilku miesięcy nie miała wolnego dnia, trochę odetchnęła tylko w święta.

Mimo chronicznego braku snu i odpoczynku, niczego nie żałuje. Kto wie, kiedy następnym razem będzie mogła zajmować się promocją filmu nominowanego do Oscara?

Nominacja do Oscara? Pobożne życzenie!

(Fot. East News)

Twórcy i producenci zgodnie przyznają, że byli zaskoczeni, gdy zobaczyli „Boże Ciało” na liście nominowanych do Oscara. Konkurencja w kategorii „film zagraniczny” od lat jest bardzo mocna. Komasie nie pomagało to, że przed ogłoszeniem nominacji film nie miał dystrybucji w USA. – Budowanie strategii promocji zaczęliśmy od uświadomienia sobie, że twórcy „Bożego Ciała” są nieznani w Stanach Zjednoczonych. Film wcześniej był pokazywany tylko na Festiwalu w Toronto. Musieliśmy zaczynać od zera – przyznaje Ania Kot. Najtrudniejszym zadaniem było wybranie właściwej agencji PR, która pomoże zaprezentować ten tytuł Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, liczącej obecnie rekordową liczbę 9537 członków (z tej grupy 8469 ma prawo głosu). Polscy twórcy zdecydowali się na współpracę z agencją Accolade Publicity & Consulting, mającej na koncie kampanie reklamowe filmów biorących udział w walce o Oscara, nagrodę BAFTA i Złote Globy m.in. „Zimnej wojny” i „Czasu mroku”.

Kadr z filmu Boże Ciało  (Fot. East News)

Misja: Zróbmy szum

Najpoważniejsze wyzwanie każdej oscarowej promocji jest zasadnicze – trzeba zrobić wszystko, aby film obejrzało jak najwięcej członków Akademii. To było utrudnione, ponieważ w tym roku po raz pierwszy w kategorii „film zagraniczny” mogli głosować wszyscy członkowie pod warunkiem, że obejrzeli tytuły, które znalazły się na shortliście.

– W pierwszej fazie zorganizowaliśmy 12 pokazów filmu w Los Angeles i Nowym Jorku. Połowa z nich była połączona ze spotkaniami i dyskusjami z twórcami. W drugiej turze odbyły się pokazy w Londynie, Paryżu, Nowym Jorku, Los Angeles i na festiwalu w Palm Springs – wylicza Ania Kot.

Poza pokazami, akademicy mogą oglądać filmy na specjalnej platformie streamingowej lub na płytach DVD. – Na potrzeby promocji wytłoczyliśmy 10 tys. płyt. W USA działają firmy, które mają wyłączne prawo do wysyłki płyt na prywatne adresy członków Akademii. Projekt okładki musiał być wcześniej zaakceptowany przez Akademię. Nie może ona zawierać żadnych krzykliwych reklam ani rekomendacji – dodaje.

Uniwersalna historia

Kadr z filmu Boże Ciało  (Fot. East News)

Odbiór filmu od początku kampanii był wyjątkowo pozytywny. – Na pewno pomaga nam to, że „Boże Ciało” opowiada uniwersalną historię. Nikomu nie przeszkadzało, że akcja rozgrywa się na polskiej prowincji, ponieważ widzowie utożsamiają się z dylematami bohaterów. Na wszystkich ogromne wrażenie robiła gra Bartosza Bieleni i aktorów drugoplanowych. Czuliśmy entuzjazm członków Akademii na spotkaniach z twórcami. To im zawdzięczamy ten pozytywny szum, który zainteresował filmem innych Akademików – mówi Ania Kot.

– Wielu członków i członkiń Akademii oraz innych osób z przemysłu filmowego pytało mnie o inspiracje, niektórzy przyznawali, że widzieli „Boże Ciało” wielokrotnie. Było to bardzo miłe, choć miejscami nieco surrealistyczne doświadczenie – opowiada scenarzysta Mateusz Pacewicz. – O nominację do Oscara walczy się przez całe życie, a mnie spotkało to przy pierwszej historii, którą skończyłem pisać w wieku 24 lat – dodaje.

W drodze po nominację oscarową pomogły recenzje w prasie zagranicznej. Pozytywnie o „Bożym Ciele” napisali m.in. „Hollywood Reporter”, „Variety”, „The Times” czy „The Guardian”. Krytycy zwracali uwagę, że inspirowany prawdziwymi wydarzeniami film metaforycznie przedstawia podzielone społeczeństwo i próbę przełamania komunikacyjnego impasu między zwalczającymi się plemionami. To ważny temat w Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach.

Oscarowe zamieszanie przełożyło się na zwiększone zainteresowanie kupnem praw do filmu w innych krajach. – Sprzedaliśmy film do dystrybutorów w ponad 45 terytoriach, do wszystkich przed ogłoszeniem nominacji. Jesteśmy w trakcie negocjacji kolejnych umów. „Boże Ciało” było pokazane na ponad 50 zagranicznych festiwalach i cały czas potwierdzamy kolejne pokazy – mówi Ewa Bojanowska z New Europe Film Sales, zaangażowana również w oscarową kampanię.

Jan Komasa  (Fot. East News)

Jakie inne działania podjęto, aby dotrzeć do Akademików? Ważne były wysyłki newsletterów do członków Akademii. Podobnie jak w przypadku płyt DVD, bazą adresów dysponują specjalne firmy. Regulamin promocji tytułów biorących udział w staraniach o nominację jest rygorystyczny. Nie od dziś wiadomo, że najlepiej jest jest, gdy twórcy filmu mogą się zaprezentować członkom Akademii bezpośrednio, ale trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć w kontaktach, aby nie zaszło podejrzenie o korupcję. Znana jest sprawa Grega P. Russella, któremu odebrano nominację do nagrody za dźwięk do filmu „13 godzin: Tajna misja w Benghazi” za złamanie regulaminu. Dźwiękowiec zadzwonił do kilku znajomych członków Akademii, aby opowiedzieć im o swojej nominacji i zachęcić ich do głosowania na film. 

Kontakty osobiste twórców z Akademikami są dozwolone, ale w ramach zasad regulaminu. Można organizować bankiety i koktajle, podczas których członkowie Akademii mają okazję poznać twórców. – Podczas takich spotkań ważne jest nie tylko, aby reżyser umiał zaprezentować film, lecz także siebie i swoją drogę do reżyserii. Janek Komasa spisał się na medal. Spędził kilka miesięcy w Los Angeles. Wykonał tytaniczną pracę – mówi Leszek Bodzak, producent filmu. 

Bartosz Bielenia  (Fot. East News)

Ważną rolę odegrał również Bartosz Bielenia, który wraz z reżyserem pokazał fragment filmu i opowiedział o najmocniejszych atutach produkcji podczas „The Condenteders” (z ang. „Pretendenci”), prestiżowego wydarzenia organizowanego przez magazyn „Deadline”. Jego wyjazd do USA był możliwy dzięki wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Szef instytucji osobiście zaangażował się w kampanię oscarową: – Uważam, że taka jest rola PISF i jego dyrektora, aby aktywnie zabiegać o obecność polskich filmów w konkursach i festiwalach międzynarodowych. Dla mnie to coś zupełnie naturalnego. Dlatego w tym roku, jak i w latach następnych, będę wykorzystywał moje kontakty celem zwiększenia obecności polskiej kultury na arenie międzynarodowej – zapewnia Radosław Śmigulski, szef PISF.

Pawlikowski przetarł ścieżki

Kampanii promocyjnej „Bożego Ciała” sprzyja zainteresowanie kinem polskim. Filmy znad Wisły i w ogóle polska kultura są teraz na topie. Kluczowe są sukcesy Pawła Pawlikowskiego, Agnieszki Holland, Małgorzaty Szumowskiej czy Olgi Tokarczuk. – Z całą pewnością naszą kartą przetargową jest dobra passa polskiego kina – potwierdza Ania Kot.

Ale nawet szum wokół polskiego kina nie zagwarantowałby „Bożemu Ciału” nominacji do Oscara, gdyby nie pieniądze, które trzeba wydać na promocję filmu. Producenci zwykle wydają na ten cel od kilku do kilkunastu milionów dolarów. Szacuje się, że Netflix wyłożył grubo ponad 20 mln dolarów na promocję „Romy”. Takie kwoty są poza zasięgiem polskich producentów. W przypadku „Bożego Ciała” można mówić o budżecie wynoszącym setki tysięcy dolarów. Nie ma wątpliwości, że „Parasite”, największy konkurent polskiego filmu, dysponuje znacznie większym budżetem na podobne działania.

Pieniądze pomagają, ale nie przesądzają o zwycięstwie. Historia uczy, że członkowie Akademii bywają nieprzewidywalni. – Nie wierzyłam, że możemy dostać nominację, dziś uważam, że wszystko może się zdarzyć – mówi Ania Kot. Wtóruje jej Leszek Bodzak: – Jeszcze kilka miesięcy temu w Stanach Zjednoczonych mało kto wiedział o istnieniu „Bożego Ciała”, dziś ten film walczy o najbardziej znaną nagrodę na świecie. Dla nas to już spełnienie marzeń.

Łukasz Knap
Proszę czekać..
Zamknij