Znaleziono 0 artykułów
01.05.2020

Człowiek z blizną

01.05.2020
Audur Ava Olafsdottir (Fot. materiały prasowe)

„Czy świat za mną zatęskni? Nie. Czy świat beze mnie będzie uboższy? Nie. Czy świat da sobie radę beze mnie? Tak. Czy świat jest lepszy teraz, kiedy się na nim zjawiłem? Nie. Co zrobiłem, aby go poprawić? Nic” – to rachunek sumienia Jonasa, bohatera powieści islandzkiej pisarki Auður Avy Ólafsdóttir „Blizna”. A co, jeśli Jonas się myli?

Jonas Ebeneser wybrał się do salonu tatuażu, bo postanowił wydziergać sobie lilię wodną na sercu. Jego serce było niczym otwarta rana, tatuaż miał przykryć powstającą w tym miejscu bliznę.

Pół roku wcześniej Jonasa zostawiła żona. Od ośmiu lat już ze sobą nie spali, zdążył zapomnieć, czym jest ciało przy ciele. Zostawiła go, bo nie mówił, jedynie powtarzał po niej zdania, a ona uważała, że to nie w porządku. Na przykład, kiedy powiedziała: „Dzwoniła Lilia Wodna”, to on odpowiadał: „Tak? Dzwoniła Lilia Wodna?”. Ich 27-letnia córka miała tak na imię. Choć na odchodne żona mu oznajmiła, że Lilia Wodna tak naprawdę nie była jego córką.

Jonas w wieku 49 lat ostatecznie stracił poczucie sensu. Nigdy nie potrafił ułożyć sobie życia. Studia filozoficzne rzucił po pierwszym roku, gdy zmarł jego ojciec. Przejął po nim firmę Stalowe Nogi, produkującą protezy. W chórze, w którym śpiewał, poznał Gudrun, przyszłą żonę. Miał smykałkę do naprawiania, był samoukiem – złotą rączką. Robił to, co mu kazały bliskie kobiety: żona, matka, córka. Kładł kafelki, wstawiał szyby, naprawiał sprzęty domowe, meble. Teraz został sam, córka dawno się wyprowadziła, był rozwiedziony, a matka chora na alzheimera przebywała w ośrodku opiekuńczym. Skoro nie umiał ułożyć sobie życia, postanowił doskonale ułożyć sobie śmierć. Do zranionego serca wziął sobie słowa blacharza Swana, sąsiada i jedynego przyjaciela: „Czy człowiek kiedykolwiek dojdzie do siebie po narodzinach? Gdyby go pytano o opinię, to może podjąłby decyzję, żeby się nie rodzić”.

"Blizna" (Fot. materiały prasowe)

Sąsiad w przeciwieństwie do niego dużo mówił. A on lubił go słuchać. To od niego Jonas dowiedział się, że kobiety wykonują 90 procent pracy na ziemi, a posiadają zaledwie jeden procent własności. „A co w tym czasie robią faceci? – pytał Swan i zaraz sam odpowiadał: – Obijają się, chleją albo są na wojnie. (…) Wiesz, ile kobiet [na świecie] jest gwałconych w ciągu godziny? Siedemnaście tysięcy pięćset. (…) A wiesz, ile kobiet umrze jutro, we wtorek 6 maja, przy porodzie? Mniej więcej dwa tysiące. (…) Jakby nie było dość, że umierają przy porodzie, do tego dochodzą jeszcze małżeństwa z przymusu. (…) My, którzy wiemy i nic nie robimy, jesteśmy temu winni”.

Jonas, by dobrze przygotować się do śmierci, przekopał internet, wpisując w wyszukiwarkę frazy: słynni pisarze, którzy się zabili, artyści, kobiety, mężczyźni. Statystycznie kobiety wybierały inne samobójcze metody, mniej spektakularne niż mężczyźni, one też częściej zostawiały listy pożegnalne. W końcu Jonas decyduje się wyjechać i zakończyć życie w podróży. Dochodzi do wniosku, że najmniej kłopotów własną śmiercią przysporzy w miejscu ogarniętym chaosem, w którym właśnie skończyła się wojna. Rezerwuje pokój w hotelu Silence, na tydzień – tyle mu wystarczy – kupuje bilet lotniczy w jedną stronę. Zabiera jedną koszulę na zmianę, bieliznę, dzienniki, które powadził, mając 20 lat. Pakuje też najpotrzebniejsze narzędzia. Nie wie przecież, czy na przykład nie będzie musiał wywiercić dziury na hak.

Gdy Jonas dotrze do zburzonego miasteczka, które właśnie stara się wrócić do życia, los z niego zakpi. Okaże się być tam jedynym mężczyzną, który nikogo nie zabił; każda kobieta, którą pozna, została w czasie wojny zgwałcona, straciła męża, ojca, brata, syna. Jonas – dziwny typ, który opowiada, że przyjechał na wakacje – stanie się przeciwwagą dla powszechnego cierpienia, świeżych blizn, bezsensu życia. Okaże się potrzebny, niezbędny.

„Blizna” islandzkiej pisarki Auður Avy Ólafsdóttir to piękna i przewrotna przypowieść, próbująca odpowiedzieć na prastare i podstawowe pytanie: po co to wszystko? Na bohatera autorka wybrała mężczyznę w sile wieku, którego dopadł kryzys. Stracił cel. Pisarka posługuje się metaforami, poezją. Niemal każde zdanie mogłoby być mottem, tzw. złotą myślą. Nieprzypadkowo w magazynie hotelu Silence umieszcza karton z książkami zostawionymi przed wojną przez gości. Wybór dość tematycznie ograniczony i wyrafinowany jak na turystów na beztroskich wakacjach: „Czarodziejska góra” i „Doktor Faustus” Thomasa Manna, wiersze Emily Dickinson, Walta Whitmana, Elizabeth Bishop czy „Własny pokój” Virginii Woolf. Tomy jakby czekały na Jonasa. Mężczyzna otwiera jeden z nich i jego wzrok zatrzymuje się na wersach: „Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy | stracone szanse, upływ chwil, zgubione klucze”* – czy to nie do niego zwracała się Bishop?

„Auður Ava Ólafsdóttir, mistrzyni opowiadania o zwykłości, zostawia w nas głęboką, ale jednocześnie przepiękną bliznę, którą będziemy z dumą nosić już zawsze” – napisała na okładkę polskiego wydania książki inna pisarka, Ilona Wiśniewska. I myślę, że jest to najlepsza rekomendacja tej cudnej powieści.

*E. Bishop, „Ta jedna sztuka”, przeł. S. Barańczak

Auður Ava Ólafsdóttir, „Blizna”, z islandzkiego przełożył Jacek Godek, Wydawnictwo Poznańskie

 

Maria Fredro-Boniecka
Proszę czekać..
Zamknij