Znaleziono 0 artykułów
31.10.2021

Czy zły gust jeszcze istnieje?

31.10.2021
Fot. Ed Bourmier

Wydawało się, że szczęśliwie mamy je za sobą i nie będziemy już musieli się z nimi użerać. Ale nie. Upiory przełomu milenium wracają.

Dżinsy z możliwie najniższym stanem, nierzadko oklejone kryształkami. Bojówki ledwo zawieszone na krańcach bioder. Zdobne bejsbolówki, dresy z różowego weluru. Biustonosze w roli topów. Uggsy i doczepy sztucznych włosów w dowolnych kolorach, z turkusowym włącznie. Ogólna krzykliwość urody i skąpego zwykle stroju. Wszystko to, eksploatowane od Toma Forda po Pumę, znów jest nowe, świeże i pożądane. Pokolenie Z „pokochało ten look”, donoszą media. A skoro pokochało, to nie ma dyskusji.

Wizerunkową rehabilitację przechodzi Paris Hilton, jedna z nieformalnych patronek epoki, można powiedzieć – Marianna tej wyzwalającej z dobrego gustu rewolucji. Nie tylko modowego, bo Y2K, czyli rok 2000, to także chwila narodzin kultu celebrytów. W poprzednim stuleciu nie znaliśmy nawet tego słowa: ludzie stawali się sławni, względnie popularni, lecz zawsze było wiadomo z jakiego powodu. „Znanych z tego, że są znani”, przyniósł nam nowy wiek.

Młodzi jednak wzruszają ramionami. Dla nich to norma. Nie dziwi więc, że renesansowi Y2K pomogli tiktokerzy. Hashtagi typu #y2kfashion mają koło pół miliarda odsłon. Ikoną znów jest Britney Spears, tym bardziej na czasie, że walcząca z despotycznym ojcem, a kto z młodych go nie ma. Ale i Jessica Simpson, również blondwłosa, archetypiczna Amerykanka, wówczas o rozmiarze 4 – czyli dość „gruba” jak na tamte czasy, bo przymus odsłaniania brzucha sprawiał, że już rozmiar 2 kwalifikował jego właścicielkę do miana „puszystych”.

Na nic jednak utyskiwania, że Y2K lansował anorektyczny typ sylwetki, „chodzące billboardy ekstremalnej chudości” – jak pisał „New Yorker”. Generacja Z, z natury inkluzywna i wrażliwa w tych kwestiach, wzięła to w nawias. Może nosić się, jak chce, bez względu na figurę.

Podobnie jak przymyka oko na fakt, że okolice 2000 roku to początek ery niepohamowanej konsumpcji. Z jednej strony czas zmasowanego ataku sieciówek na centra miast całego globu. Z drugiej zaś – rozbudzonego apetytu na luksus, także ten aspiracyjny. Kult dizajnerskich nazwisk uwiecznił w tamtym czasie choćby „Seks w wielkim mieście”, powracający zresztą wkrótce na mały ekran. Pokoleniu Z – co nie znaczy, że samo dotknięte jest konsumeryzmem – kojarzy się to z dawną beztroską, gdy świat może nie był lepszy, za to mniej skomplikowany.

Może to dziaderskie wybrzydzanie na powrót Y2K jest koszmarne?

 

Cały tekst Michała Zaczyńskiego przeczytacie w listopadowym wydaniu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych i na Vogue.pl.

(Fot. Erdem Moralıoğlu)

 

Michał Zaczyński
Proszę czekać..
Zamknij