Znaleziono 0 artykułów
14.08.2018

Daphne Guinness: Jestem istotą kreatywną

14.08.2018
Daphne Guinness (Fot. Jacques Burga)

Projektantka, modelka, kolekcjonerka sztuki, aktorka, producentka i wreszcie piosenkarka. Lista osiągnięć Daphne Guinness jest imponująca. W ekskluzywnym wywiadzie dla Vogue.pl ekscentryczna ikona stylu mówi, że jej największą miłością jest ostatnio nie moda, a muzyka. Przyjaciółka Alexandra McQueena i Isabelli Blow dopiero co wydała drugą płytę „Daphne & The Golden Chord”, a już pracuje nad kolejną. Każdą piosenką przekazuje cząstkę swojej duszy.

Gdy podczas wywiadu dla „New Yorkera” zaoferowano jej lunch, bez zastanowienia odpowiedziała, że naje się po śmierci. Podobno sama Lady Gaga inspiruje się jej stylem. Nic dziwnego, bo gdy 51-letnia Daphne Guinness wchodzi do pomieszczenia, wzbudza zainteresowanie wszystkich dookoła. Drobna, w butach na ogromnej koturnie (bez obcasów!) projektu Massaro, i z charakterystyczną fryzurą, ta charyzmatyczna postać od razu przyciąga spojrzenia. Jej ubrania można było podziwiać na wystawie w Fashion Institute of Technology w 2011 roku. Artystka z krwi i kości swoje prawdziwe powołanie odkryła dopiero jako rozwódka z trójką dzieci. I kilkudziesięcioma milionami dolarów na koncie.

Dziedziczka i matka

Arystokratka i dziedziczka fortuny Guinnessów talent do szokowania ma w genach. Jej matka, francuska modelka Suzanne Lisney, obcowała ze światem sztuki bardzo blisko. Była muzą Salvadora Dalego, którego dom stał w sąsiedztwie posiadłości Guinnessów w Hiszpanii. Często przebywali tam również inny artyści, w tym David Hockney. Z kolei babka Daphne, Diana, to jedna z niesławnych sióstr Mitford, która poślubiła założyciela brytyjskiej partii faszystowskiej i uważała Hitlera za swojego bliskiego przyjaciela. Ich ślub odbył się w domu Goebbelsa, a sam Führer znalazł się na liście gości. Jej cioteczna babka, siostra Diany, również pozostająca w bliskich relacjach z nazistami, popełniła samobójstwo na wieść o wypowiedzeniu przez Wielką Brytanię wojny Niemcom.

Po tym jak zamordowano jej matkę, młoda Daphne trafiła pod skrzydła babci, uważanej za skandalistkę lat 40. Swój czas młoda arystokratka dzieliła więc między domy w Anglii, Irlandii i w Cadaqués. Odrestaurowany stary klasztor położony na wybrzeżu w okolicach Barcelony określała mianem hiszpańskich Wichrowych Wzgórz. Choć miejsce to było pełne szczęśliwych wspomnień, pytana o to, gdzie jest jej prawdziwy dom, piosenkarka odpowiada: – Planeta ziemia jest naszym domem! Jednak wróżki wzywają mnie nieustannie do Irlandii. To miejsce, z którym łączy mnie niezwykła więź – zdradza w rozmowie z Vogue.pl.

Daphne Guinness  (Fot. Jacques Burga)

Nie tylko Zielona Wyspa działała na nią jak magnes. To samo tyczy się świata muzyki: – Muzyka jest najbardziej emocjonalnie sugestywną formą sztuki, a jednocześnie najmniej namacalną – wyznała piosenkarka.– W swojej najczystszej postaci traktuje wszystkich tak samo, bez względu na język, rasę, kolor, religię czy poglądy polityczne.

Zafascynowana muzyką za młodu to właśnie z nią planowała związać swoją przyszłość. Życie miało jednak zupełnie inne plany. Po ślubie z 12 lat starszym greckim miliarderem Spyrosem Niarchosem 19-letnia Daphne przeprowadziła się do Nowego Jorku. To dla niego zrezygnowała z prestiżowej Guildhall School of Music. W wywiadach podkreśla, że była młoda i zakochana. A on podobno zaborczy i zazdrosny. Zdaniem jej przyjaciół podcinał jej skrzydła, pozbawiając pewności siebie. Małżeństwo przetrwało 12 lat. Po życiu w złotej klatce ograniczającym się do podróży odrzutowcami między Nowym Jorkiem, St Moritz i Spetsopouli, wyspą należącą do rodziny Spyrosa, wiecznie w otoczeniu sztabu ochroniarzy, pozostała jej trójka dzieci i, jeżeli wierzyć plotkom, 40 milionów dolarów majątku. To właśnie w tym momencie rodzi się Daphne Guinness, jaką świat zna dzisiaj.

Muzyczna poezja

Daphne Guinness (Fot. Jacques Burga)

 Jestem istotą kreatywną. Żyję naprawdę tylko wtedy, kiedy mogę realizować nowe pomysły – wyznała Vogue.pl. Jej przygoda z muzyką zaczęła się jednak dość niespodziewanie. Pojawiła się w studiu nagraniowym w Irlandii, żeby nagrać utwór Boba Dylana w hołdzie swojemu zmarłemu bratu, Jasperowi. Osoba, która miała jej w tym pomóc, nie pojawiła się na sesji: – Skończyło się tym, że nagrałam swój autorski utwór – opowiada artystka. W pracy zarówno przy drugiej, jak i przy pierwszej płycie bardzo dużą rolę odegrał legendarny producent muzyczny Tony Visconti, którego poznała dzięki Davidowi Bowie’emu: – Praca z Tonym to błogosławieństwo. Posiada ogromną wiedzę zarówno muzyczną, jak i techniczną. Zawsze ma mnóstwo nowych pomysłów – zachwyca się Daphne. – Jego aranżacje z udziałem orkiestry są wybitne. Poza tym mamy to samo poczucie humoru. Jest przezabawny!

Jej drugi krążek Daphne & The Golden Chord, utrzymany w klimacie glam rock, różni się od debiutanckiego albumu: – To kontynuacja, ale wydaje mi się, że ta płyta ma w sobie więcej energii – wyznaje wokalistka. – Utwory są w dalszym ciągu poważne, ale zawierają w sobie element humorystyczny. Wszystkie teksty piosenek artystka stworzyła sama. Czasami najpierw powstawała melodia, a czasami tekst w formie wiersza, który pozwalał Daphne ułożyć nuty: – Często również mój przyjaciel Malcolm, z którym tworzę, zaczynał grać kilka akordów na gitarze akustycznej i pierwszy wers piosenki po prostu sam się nasuwał. 

Ten album to forma autobiografii samej piosenkarki: – W swoje piosenki wkładam całą siebie i śpiewam z głębi serca. Artystce nie chodzi jednak tylko o zwierzenia, czy swego rodzaju terapię: – Śpiewam o rzeczach, których doświadczają inni. O miłości i relacjach między ludźmi, z którymi każdy może się utożsamić. Nie opiera się na jednym źródle inspiracji. Pozwala natchnieniu swobodnie działać. Właśnie w tym dostrzega magię muzyki: – Czerpię inspirację ze swojego codziennego życia. Począwszy od złożonego piękna natury, po zmiany zachodzące w moim życiu prywatnym! Wszystko przechodzi przez moje piosenki. Na jej najnowszym albumie wyraźnie widać wpływy twórczości m.in. Davida Bowie’ego czy T.Rexa.

Daphne Guinness (Fot. Jacques Burga)

Kosmitka McQueena

Mimo że za przełomowe momenty w swojej karierze uznaje te związane z muzyką, w tym m.in. współpracę z Tonym Viscontim oraz skompletowanie zespołu, to świat zna ją bliżej jako modowego kameleona. Faktycznie nie boi się eksperymentować. Zabawy modą uczyła się bowiem od najlepszych. Do grona jej najbliższych przyjaciół należeli słynna stylistka Isabella Blow oraz projektant Alexander McQueen. To właśnie Blow załatwiła jej pracę w magazynie „Tatler”. Daphne zwierzała jej się ze swojej fascynacji twórczością McQueena. Bardzo chciała go poznać, ale bała się, że projektant uzna ją za zwariowaną fankę. Los chciał, że spacerując ulicami Londynu w kimonie jego projektu, spotkała Alexandra na ulicy. Podbiegł do niej i przedstawił się jako „osoba, której nie chcesz poznać”: – Od razu między nami zaskoczyło i zostaliśmy przyjaciółmi – zwierzyła się Vogue.pl.

Artystka mocno przeżyła ich śmierć. Oglądanie najnowszego filmu dokumentalnego o życiu i pracy projektanta przyszło jej z wielkim trudem: – W dalszym ciągu jestem w pewnym sensie w żałobie, więc było to trudne doświadczenie. Płakałam, śmiałam się, ale przede wszystkim pamiętam ich jako moich przyjaciół i to, jakimi wspaniałymi ludźmi byli. Okropnie za nimi tęsknię.

O przywiązaniu Daphne do obojga świadczy fakt, że artystka po śmierci Isabelli wykupiła całą jej garderobę. Zaprezentowała ją potem na wystawie w Somerset House w Londynie. Założyła też fundację Isabella Blow Foundation. Do twórczości McQueena dalej ma ogromny sentyment i uważa, że nie było do tej pory drugiego, równie genialnego twórcy: – Świat mody nie widział nikogo równie wielkiego. Był wizjonerem i naprawdę wielkim artystą. Noszę jego ubrania na okrągło i dzięki temu podtrzymuję jego niezwykłą energię i wizję.

Guinness nie korzysta z usług stylisty. Częstoteż sama przerabia kupione projekty. Nie chce wtopić się w tłum. Ciągle próbuje nowych rzeczy. Wyreżyserowała film krótkometrażowy „The Phenomenology of Body”, sfinansowała i wyprodukowała inny krótkometrażowy obraz „Cashback”, który był nominowany do Oscara. Zaprojektowała kolekcję koszul dla Dover Street Market, stylizowała sesje dla Stevena Kleina i Davida LaChapelle’a, z którymi się przyjaźni, stworzyła perfumy z pomocą Comme des Garcons oraz linię kosmetyków dla NARS i MAC. A pytana o to, z kim chciałaby współpracować, gdyby tylko miała okazję, odpowiada bez zastanowienia: – Brian Eno byłby bardzo ciekawą postacią, tak samo jak Michael Clarke. Taniec to dziedzina, której jeszcze nie miałam okazji zgłębić. Znając niepohamowany apetyt Daphne na nowe doświadczenia, można przypuszczać, że po tę formę ekspresji jeszcze kiedyś sięgnie. I dopisze do imponującego CV także rolę tancerki.

Zdjęcia: Jacques Burga

Katarzyna Pietrewicz
Proszę czekać..
Zamknij