Znaleziono 0 artykułów
29.09.2022

Le Domaine: Nowa marka kosmetyczna Brada Pitta

29.09.2022
(Fot. Getty Images)

W wieku 58 lat słynny aktor, zdobywca Oscarów i filantrop, rozpoczyna zupełnie nową działalność na rynku kosmetycznym inspirowaną naturą, debiutując urodową marką Le Domaine. Tylko w rozmowie z „Vogiem” aktor zdradza, ile w dbaniu o skórę zawdzięcza Gwyneth Paltrow, co myśli o tytule „barona piękna”, dlaczego nie wierzy w anti-aging i jaka wiedza o procesach starzenia stoi za linią kosmetyków neutralnych płciowo.

Brad Pitt nie przeczytał notatki o urodowym tutorialu, który ma zaprezentować. Od 25 minut przeprowadzam ekskluzywny wywiad z aktorem produkującym filmy oraz wina, filantropem i świeżo upieczonym założycielem marki kosmetycznej. Jesteśmy w Château Miraval, rozległej posiadłości i winnicy na południu Francji, którą Pitt kupił z byłą żoną Angeliną Jolie w 2012 r. Po paru pytaniach na rozgrzewkę docieramy do nieuchronnej części wywiadu, która czeka każdego, kto stworzył własną linię kosmetyków: – Jak wygląda twoja pielęgnacyjna rutyna? – pytam z obawą. – Czy możemy zademonstrować produkty? Pitt wzdraga się, uśmiechając: – Nie ma mowy, nie robimy tego!Może po prostu porozmawiajmy o tym, jak twoja rutyna się zmieniała na przestrzeni lat? Żeby nie robić samego product placementu jak w telesprzedaży? – sugeruję zwycięzcy Oscara, mając nadzieję, że zmieni on zdanie co do pomysłu nakładania kremu na twarz przed kamerą. – I tak nie wiedziałbym, jak to zrobić, o ile nie byłaby to komedia – mówi Pitt, śmiejąc się. – Razem z Sandy [Sandrą Bullock – przyp. aut.] mieliśmy kiedyś pomysł na film o historii małżeństwa, które odnosi sukces w telesprzedaży, ale zaczyna się nienawidzić. Rozwodzi się, a wszystkie brudy wywleka podczas sprzedaży na żywo w telewizji… Tylko tyle udało mi się w tym temacie osiągnąć.

Choć świat nigdy nie ujrzał komedii romantycznej duetu Pitt-Bullock, na którą z pewnością zasługuje, 58-latek daje mu za to Le Domaine, linię kosmetyków neutralnych płciowo łączącą naukę z naturą. Markę rozwinął we współpracy z rodziną winiarzy Perrin z renomowanego Château Beaucastel, która jest także partnerem Pitta w produkcji hitowego Château Miraval Côtes de Provence Rose.

(Fot. Getty Images)

Choć podjął świadomą decyzję, by nie być twarzą Le Domaine (nie będzie kampanii z jego udziałem, Brada na TikToku ani zbyt wielu wywiadów po naszej rozmowie), Pitt zajął się opracowaniem samego konceptu opartego na znanych cechach antyoksydacyjnych winogron, które są od dawna badane przez uznane marki kosmetyczne. Le Domaine podeszło do nauki w unikalny sposób – angażując jednego z wiodących specjalistów na świecie w dziedzinie wina i zdrowia,  Pierre’a-Louisa Teissedre’a, profesora enologii z Uniwersytetu w Bordeaux, by określił, które z 13 odmian winogron hodowanych przez rodzinę Perrin na ich posiadłościach mają najbardziej istotne właściwości antyoksydacyjne.

Badania te rozpoczęły się ponad 15 lat temu i zaowocowały wielkim odkryciem w pielęgnacji skóry: GSM10 – molekułą obecną w serum, kremie, podkładzie i oczyszczającej emulsji Le Domaine, która łączy ze sobą silne właściwości nasion z winogron Grenache z nasionami i skórką winogron odmian Syrah i Mourvedre. To skuteczne antidotum na stres oksydacyjny, który niszczy kolagen, przyczyniając się do fizycznych oznak starzenia. Profesor Nicolas Lévy, wiodący naukowiec specjalizujący się w progerii – niezwykle rzadkim genetycznym zaburzeniu, które przyspiesza starzenie się u małych dzieci, zapewnił  dodatkowe spojrzenie w projekt. Po zidentyfikowaniu sposobu, w jaki progeria wpływa na proces starzenia, rozwinął on ProGr3 – drugi opatentowany przez Le Domaine składnik aktywny, który pochodzi z resweratrolu – organicznego związku pozyskiwanego z winorośli, utrzymującego komórki skóry zdrowszymi na dłużej.

Dużą rolę odgrywa tu magiczna natura samej gleby Miraval – terroir, jak nazywają ją enolodzy, dyskutując o unikalnych warunkach wzrostu konkretnych winorośli. W tym przypadku chodzi o połać pod drzewami oliwnymi, ciągnące się kilometry nieziemskich lasów oraz powietrze tak bardzo pachnące lawendą, że w pewnym momencie poważnie zastanawiam się, czy nie jest sztucznie wzmacniane. W Miraval nie używa się żadnych pestycydów, a cała uprawa wykonywana jest metodą biodynamiczną. Glina i wysokowapienna gleba są orane, a winorośla nie są dodatkowo podlewane, co sprawia, że ich korzenie sięgają głęboko pod ziemię po nawodnienie. Im głębiej sięga korzeń, tym lepsze oddziaływanie na glebę, która powoduje tak pożądaną złożoność winogron z Miraval, a także oliwy z oliwek, która jest produkowana na terenie posiadłości. To wszystko razem daje bazę dla naturalnej w 96 proc., wegańskiej i zrównoważonej linii kosmetyków. Opakowania wielokrotnego użytku dopełnia pomysłowy detal: drewniane zakrętki recyklingowane z winnych beczek.

Gdy wracając z Francji, czekałam na terminalu EasyJetu w Marsylii razem z profesorem Teissedre, naukowiec powiedział mi, że badania prowadzone nad tym projektem były niesamowite, nawet w jego mniemaniu. Z tego samego powodu najbardziej cieszy się też Pitt. – W ciągu wieków zamek Miraval był ośrodkiem słynącym z kreatywności. Nadal oferuje tyle do odkrycia, że masz ochotę usiąść, myśleć, rozwijać się, poznawać i tworzyć piękne rzeczy – opowiada mi, stojąc w miejscu z widokiem na boisko do piłki nożnej, które stworzył dla swojej rodziny.

Pitt przyznaje, że gdyby nie skuteczność Le Domaine, pewnie nie wszedłby na przesycony kosmetyczny rynek. – Wiem, że każdego dnia powstają nowe produkty, które ludzie próbują wprowadzić do sprzedaży, więc gdybym nie widział realnej różnicy w mojej skórze, odpuścilibyśmy to sobie. Trudno się nie zgodzić z tą logiką, siedząc tak blisko, że bez przeszkód można podziwiać jego gładką i muśniętą słońcem cerę.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by Vogue (@voguemagazine)

Właśnie wtedy Pitt wyjawia mi swój ,,mały, prosty rytuał”, zdradza, jak Gwyneth Paltrow wpłynęła na jego nawyki pielęgnacyjne i dlaczego miłość do samego siebie może być największym sekretem dobrego starzenia się.

Jak doszło do projektu Le Domaine?

Rozmawialiśmy o tym tak długo, że nie pamiętam, jak do tego doszło. Długo czytaliśmy o zdrowotnych właściwościach skórki winogron, więc to właśnie jakoś w tym miejscu wszystko się zaczęło. Miraval jest przesiąknięte kreatywnością, to płodna ziemia. Robimy tutaj oliwę z oliwek, stąd są trufle i miód. I żelbet. Żelbet! To niesamowite! W latach 40. XIX w. Joseph-Louis Lambot wynalazł żelazocement i stworzył betonową łódź, którą finalnie wyłowiono z tutejszego stawu i która teraz jest w muzeum w Brignoles. Mieliśmy nawet parę testowych słupów na tutejszym podwórzu. To on stworzył dwa pierwsze budynki w żelazobetonie, a teraz oczywiście wszystko buduje się w ten sposób. Naprawdę uważam to za nadzwyczajne.

Czy linia pielęgnacyjna wynika z tej kreatywności? Czy przez cały czas myślałeś skrycie: muszę mieć swoje kosmetyki”?

Nie, i prawdę mówiąc, nie zrobiłbym tego, gdybyśmy nie czuli, że to coś przekonującego, coś oryginalnego i skutecznego. Cały czas ludzie przesyłają mi różne rzeczy do testowania.... Dla mnie to wszystko jest takie samo. Ale w zeszłym roku testowaliśmy Le Domaine i byłem naprawdę zaskoczony rezultatami. Czułem, że warto to kontynuować.

Czy zawsze miałeś dobre nawyki pielęgnacyjne?

[Po długim namyśle]. Nie.

Byłam pewna, że powiesz, że tak, bo można się domyślać, że jesteś pod bardzo dobrą opieką specjalistów…

Dobrze, skoro jestem pod dobrą opieką, to tak, mam dobre nawyki pielęgnacyjne. Chcę, żeby dbanie o skórę było jak najprostsze, rozumiesz, o co mi chodzi? Teraz jestem rzeczywiście bardzo skrupulatny. Wróciłem do formy dzięki zaprzyjaźnionej makijażystce, z którą znam się od 30 lat – Jean Black. Jest naprawdę wyjątkowa. Dba o mnie, gdy jesteśmy na planie, podsuwając mi kolejne produkty i mówiąc ,,spróbuj to”, ,,wypróbuj tamto”.

Wygląda na to, że z natury masz świetną skórę. Domyślam się, że nie potrzeba jej wiele.

Nie, raczej niespecjalnie, nie wiem zresztą… Ale mam swój mały prosty pielęgnacyjny rytuał.

Jaki? Używasz gua sha?

Nawet nie wiem, co to jest.

(Fot. Getty Images)

Robisz jakieś zabiegi na twarz?

Rzadko. Robię się w trakcie nich nerwowy i niecierpliwy.

Czy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie siebie jako barona piękna?

[Śmiech]. Nie jestem pewien, co właściwie oznacza ten tytuł…

To tak, jakbyś osiągnął sukces pokroju Estée Lauder.

Jeśli Le Domaine osiągnie sukces, dostaniemy status barona? Nie wyobrażałem sobie tego nigdy. To miejsce, Château Miraval, otworzyło mnie na wiele pomysłów, których normalnie nigdy bym nie rozważył. Dużą częścią tego jest zrównoważenie i koncept zero waste, który jest bardzo ważny dla tego obszaru, ale także dla mnie. Jak przyjechaliśmy tutaj za pierwszym razem, nawet nie myślałem o posiadaniu własnych winorośli. Po prostu szukałem pięknego miejsca do zamieszkania w tym regionie i tak się złożyło, że miało też winnicę. Okazało się, że sporo kosztuje, bo trzeba było ją utrzymać. A potem zrobiliśmy research i znaleźliśmy Marca Perrina oraz jego rodzinę.

Sprytnie. Czytałam, że studiowałeś dziennikarstwo.

Tak, nigdy go nie ukończyłem, ale studiowałem.

Czy żałujesz, że nie kontynuowałeś tej drogi?

[Śmiech]. Myślę, że jestem bardzo zadowolony z tego, jak się potoczyły sprawy! Nie miałbym nic przeciwko, ale czuję się dobrze z pracą, jaką mam.

A co myślisz o biznesach i firmach zakładanych przez gwiazdy filmowe?

Gdy zaczynałem to, z jakiegoś powodu występowanie w reklamach było uznawane za wstyd. Mówiono, że się sprzedałeś. Tak naprawdę myślę, że zmieniła to branża związana z hip-hopem. Raperzy sprawili, że stało się to okej, a nawet cool, by rozwinąć skrzydła, by próbować innych rzeczy. Teraz jest to po prostu ekscytujące, że możesz odkrywać inne zakamarki swojej kreatywności, trochę tak, jak robili to renesansowi artyści. Bardzo podoba mi się to, co Gwyneth Paltrow zrobiła z Goop. Wciąż jest moją dobrą przyjaciółką, która zbudowała imperium. Od zawsze miała w sobie ducha bizneswoman, a firma to dobre ujście dla jej kreatywności. Gdy dobrze się nad tym zastanowię, to myślę, że to właśnie Gwyneth była pierwszą osobą, która przekonała mnie do oczyszczania twarzy dwa razy dziennie…

Czy czujesz presję związaną z wiekiem w przemyśle filmowym? 

Nie chcę uciekać przed starzeniem się. To rzecz, przed którą nie uciekniemy, i chciałbym, by nasza kultura zaakceptowała to trochę bardziej. To coś, o czym dyskutowaliśmy [zakładając Le Domaine – przyp. aut.] – pielęgnacja ,,anti-aging” to absurd, bajka. To, co jest naprawdę realne, to traktowanie swojej skóry w zdrowy sposób. I to jest coś, czego nauczyłem się dla mojego biznesu i co sprawia, że czuję się lepiej. Dorastałem z wiejską mentalnością: mydło raz dziennie i koniec. A myślę, że nauczenie się miłości do siebie i lepszego traktowania własnej osoby ma długofalowe zalety. Więc po prostu starzejmy się zdrowo, na zdrowych zasadach.

Wczoraj wieczorem oglądałam „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”. Czy to było dziwne uczucie widzieć siebie starszego w tej roli?

Nie, nie było w ogóle. Byłem tym raczej zafascynowany, naprawdę. Swoją drogą cała charakteryzacja zajmowała sześć godzin! Zniszczyła mi moją skórę!

Dlaczego ważne jest dla ciebie to, by Le Domaine były kosmetykami neutralnymi płciowo?

Bo wierzę w bycie inkluzywnym tak bardzo, jak to możliwe. A może to chodzi o nas, mężczyzn, i potrzebę pomocy w zrozumieniu tego, jak właściwie traktować skórę? Mam na myśli to, że sam prawdopodobnie najwięcej dowiedziałem się w tym temacie od moich partnerek. W Le Domaine utrzymaliśmy zapach neutralny, świeży i bardzo, bardzo delikatny. Sam należę do osób, które zmienią pokój hotelowy, jeśli ktoś wcześniej użył w nim wody kolońskiej! Dla mnie to za dużo zapachu! Wybieraj subtelne perfumy, które pozwolą ludziom podejść do ciebie i nie narzucaj tego zapachu innym – to moja zasada (śmiech).

Czy masz jakieś specjalne wspomnienia związane z Miraval?

Poprzednia wiosna była naprawdę niezwykła. Spędziliśmy tutaj pięć czy sześć tygodni. Historie, jakie słyszy się o Prowansji wiosną, to powód, dla którego ludzie tutaj przyjeżdżają. Nie umiem tego do końca opisać, ale chodzi o świeżość w powietrzu, światło… Nie wiem, to jest po prostu uczucie spokoju i harmonii, kojących nocy. Latem słychać symfonie żab, które kołyszą cię do snu. Mam wielu przyjaciół artystów z różnych dziedzin, którzy byli ze mną tutaj wiosną. To był wspaniały czas pełen śmiechu. Jeden z nich pracował nad swoją muzyką w Studio Miraval, drugi malował, trzeci projektował kolekcję ubrań i tak dalej. Pilnie pracowali nad swoimi projektami, a potem spotykaliśmy się, by wymieniać myśli podczas posiłków lub by pograć w petanques, w miejscu, w którym jesteśmy właśnie teraz. Stworzenie tu społeczności artystycznej było moim marzeniem od zawsze i miło widzieć, jak to wszystko się realizuje.

Jak zapowiada się twoja przyszłość?

Im jestem starszy, tym więcej myślę o jakości życia, o spędzaniu czasu i jestem pewien, że chciałbym iść w tym kierunku. Myślę, że po lockdownie wiele osób o tym myśli, jak spędzamy nasze życie, dlaczego się tak rozdrabniamy i czemu się poświęcamy. Uważam, że na koniec dnia to rodzina i przyjaciele są wszystkim, co się liczy.

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.com.

Kathleen Baird-Murray
Proszę czekać..
Zamknij