Znaleziono 0 artykułów
12.02.2022

Dzianina na nowo według duńskich projektantek

12.02.2022
Nadia Wire / Fot. Sarah Fresco / Nadia Wire

Ubrania robione na drutach, które kojarzą się z ciepłem i wygodą, to prawdopodobnie najbardziej hygge z modowych kategorii. Amalie Roege Hove, Lulu Kaalund i Nadia Wire, trzy duńskie projektantki, udowadniają, że kryje się za nimi coś więcej.

Skandynawki, łącząc tradycję i nowe technologie, poszerzają granice swojego rzemiosła, jednocześnie pamiętając o zrównoważonym rozwoju i artystycznym wymiarze swoich prac. Ich pomysły z Kopenhagi trafiają w najdalsze zakątki świata. Oto okazja, by je poznać.

Amalie Roege Hove: „Od pomysłu prosto do maszyny”

Fot.  Maria & Louise Thornfeldt / A. Roege Hove

W ciągu zaledwie dwóch lat lekkie i, jak sama je opisuje, „konceptualne” dzianiny Amalie Roege Hove stały się ulubionymi projektami redaktorek i miłośniczek street style’u. Łatwo zrozumieć, dlaczego. Przyjazne dla ciała i produkowane w zgodzie z duchem zrównoważonego rozwoju, wpisują się w wiele trendów. Ważne, by w ich opisie nie używać słowa na „s”. ­­– Nie chodzi mi o to, by być bardzo sexy, a raczej o to, by umieścić dzianinę w innym kontekście. Czasem potrzeba do tego trochę odwagi – mówi projektantka. Hove odkryła, że skóra jest idealnym tłem podkreślającym różne ściegi, choć aktualnie najbardziej zajmuje ją budowanie warstwowych stylizacji.

Inspiracją Hove jest forma, szczególnie kształt ludzkiego ciała. Jako studentka na Royal Danish Academy of Fine Arts poznała „idealnie okrągłe w przekroju” (i odpowiedzialnie pozyskiwane) włókno zwane monofilamentem, często stosowane przez chirurgów. Pociągają ją jego właściwości „pozwalające na tworzenie życia bez obecności ciała”. „Szalona rozciągliwość” tego nietradycyjnego włókna sprawia, że każde ubranie, które jest z niego uszyte, jest wyjątkowe i dopasowujące się do sylwetki osoby je noszącej. – Zawsze miałam obsesję na punkcie ciała, a robienie na drutach uświadomiło mi, że mogę pracować z powierzchnią, dotykiem i formą jednocześnie. Nigdy nie byłam zbyt dobra w wycinaniu wzoru z płaskiego kawałka tkaniny. Trudno było mi pracować w ten sposób z ciałem. Myślę, że drapowanie dzianiny przychodzi mi bardziej naturalnie. Gdy poznałam pracę z maszyną dziewiarską, pomyślałam: Okej, teraz mogę bezpośrednio realizować swoje pomysły – wyjaśnia Hove.

Fot. Acielle / StyleDuMonde

Poza ciałem prace A. Roege Hove skupiają się na pojęciu przedmiotu, co współgra ze sposobem, w jaki pracuje – uzależnionym od technologii. Projektantka wcina się we włókna, w centrum uwagi stawiając formę i funkcjonalność.

Lulu Kaalund: „Swoje prace wolę traktować jako sztukę, którą można założyć”

Fot. Lulu Kaalund

Trzeba dużo szczęścia, by zdobyć jedną z prac Lulu Kaalund. Pojawiają się w pojedynczych egzemplarzach, roztaczając pełną luzu atmosferę trochę w stylu lat 70. Jej swetry i sukienki są ręcznie robione na szydełku, nie podążają za żadnym z góry narzuconym wzorem. Opierają się jedynie na intuicji i kaprysach artystki. Choć zapotrzebowanie na nie jest duże, a ich nielegalnie powstające kopie można liczyć w setkach, Dunka sama tworzy swoje projekty jeden po drugim, po czym sprzedaje je na Instagramie. Artystka/projektantka Kaalund nauczyła się szydełkować zaledwie kilka lat temu, gdy dochodziła do siebie po wstrząśnieniu mózgu. Teraz czerpie ogromną przyjemność ze swojego rzemiosła. Jest twórczynią, dla której proces powstawania dzieła jest równie ważny, co sam produkt, i która dobrze czuje się, działając w przestrzeni nieprzystającej do żadnej konkretnej kategorii.

– Uważam, że ważne jest, by zerwać z myśleniem, iż moda i rzemiosło istnieją w oddzieleniu od sztuki. Z punktu widzenia artysty rzemiosło i moda są jak brzydkie kuzynostwo mody. To tak, jakby nie można było ich mieszać. Ale świat się zmienia… Teraz łączenie różnych dziedzin jest konieczne, tak jak zrozumienie, że człowieka nie da się opisać jednym przymiotnikiem. Wszystko się łączy – mówi Kaalund.

Lulu Kaalund dla Anne Sofie Madsen / Fot. Fryd Frydendahl / Lulu Kaalund

Otwartość Kaalund stanowi iskrę pobudzającą jej kreatywność. W dniu, kiedy rozmawiałyśmy, dla zabawy robiła z przyjaciółką torebki, których nie planowała sprzedawać. W zeszłym roku połączyła siły z inną Dunką, Anne Sofie Madsen, z którą stworzyła dynamiczne, unikatowe eksponaty. Praca Kaalund jest czasochłonna, a kontakty z branżą doprowadziły ją do wniosku, że „moda musi być trochę wolniejsza”. Pracuje na włóknach vintage, często przekazywanych jej przez przyjaciół, więc jej projekty istnieją daleko poza sezonowymi trendami. Robi je tak, by były trwałe. – Choć tworzę ubrania, wolę traktować je jako sztukę, ponieważ każde z nich jest wyjątkowe – dodaje Kaalund.

Nadia Wire: „Swoją markę stworzyłam po to, by przywrócić w Danii tradycję produkcji włókienniczej”.

Fot. Sarah Fresco / Nadia Wire

Powiedzieć, że Nadia Wire wierzy w lokalną produkcję, to jak nie powiedzieć nic.  Dwa lata temu absolwentka Central Saint Martins postawiła sobie za cel zbudowanie własnej marki, która będzie produkować ubrania w jej ojczyźnie. Gdy odkryła, że w Danii nie ma fabryk mogących wspierać jej model biznesowy polegający na szyciu na zamówienie, Wire założyła własną.

Przyjaciele myśleli, że oszalała, biorąc na siebie taki projekt. Jak przyznaje Wire, mieli trochę racji. – Myślę, że na początku byłam bardzo naiwna. Założyłam, że wszystko się jakoś ułoży. Wiem, jak działa dziewiarstwo maszynowe, potrzebuję jednej maszyny, którą mogę rozwijać, i to wystarczy, by zacząć produkcję. Później odkryłam, że oczywiście wymaga to bardzo dużo pracy – mówi Wire. Jej upór jednak się opłacił. Wire, jej zespół i maszyna radzą sobie świetnie.

Fot. Sarah Fresco / Nadia Wire

Jak wyjaśnia Wire, to dwustronna komunikacja z maszyną. Program, na którym operuje, mówi im, co jest możliwe, a co nie. To pomaga jej firmie rozwijać się w kierunku produkcji no waste, oraz pozwala na tkanie materiałów o specyficznych kształtach, tak że już z maszyny schodzą na przykład z otworami na ramię.

Aktualnie Wire bawi się zaokrąglonymi formami, m.in. wprowadzając do swoich projektów obszycie przypominające brzeg liścia sałaty. Lubi odnosić się do zmysłu dotyku. – Choć czasem używamy przędzy z poliestru, zawsze staramy się użyć takiego ściegu, dzięki któremu będzie miękka w dotyku. W przypadku dzianiny najważniejsza jest wygoda, w końcu to z niej jest znana. 

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.com.

Laird Borrelli-Persson
Proszę czekać..
Zamknij