Znaleziono 0 artykułów
21.02.2022

Prawdziwa historia „Pozłacanego wieku”

21.02.2022
Carrie Coon jako pani Russell w „Pozłacanym wieku” (Fot. Alison Cohen Rosa / Dzięki uprzejmości HBO)

Rywalizacja lwic salonowych, ogromne pieniądze i walka o status między starą a nową gwardią śmietanki towarzyskiej. Inspiracją dla „Pozłacanego wieku” było prawdziwe życie amerykańskiej socjety z końca XIX wieku. 

Bohaterka serialu HBO „Pozłacany wiek” pani Russell, w którą wciela się Carrie Coon, jest zdeterminowana, by osiągnąć jeden cel: akceptację nowojorskiej socjety. A to niełatwe zadanie. Choć Russell ma odpowiednią ilość pieniędzy, problem tkwi w tym, że są świeżo zarobione (a więc niewłaściwe). Nie wystarczają, by zrobić wrażenie na starej gwardii nowojorskiej śmietanki towarzyskiej, która rozkazy przyjmuje od pełniącej funkcję ich królowej, pani Astor. Ona woli towarzystwo rodzin ze starej gwardii, które na wysokich stanowiskach zasiadają od czasów wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. 

Pani Russell przyjmuje więc zniewagę za zniewagą. Organizuje przyjęcie, na którym prawie nikt się nie pojawia. Nie jest zapraszana do zarządów modnych organizacji charytatywnych. A gdy proponuje, że za darmo udostępni swoją wspaniałą salę balową, by zorganizować w niej jedno z wydarzeń, spotyka się z odmową, a impreza zostaje przeniesiona w dużo gorsze miejsce, za które trzeba jeszcze zapłacić. Gdy zostawia swoją wizytówkę w domu pani Astor, ta wrzuca ją do ognia. 

Okazuje się, że fikcyjne postacie i scenariusz serialu w dużym stopniu opierają się na faktach. 

Czterystu wspaniałych

Twórca serialu, Julian Fellowes, nie ukrywał tożsamości Caroline Schermerhorn Astor, znanej kiedyś raczej jako pani Astor. Po wojnie secesyjnej, w czasie której imigranci i poszukujący szczęścia mieszkańcy środkowego zachodu Stanów Zjednoczonych tłumnie zjeżdżali do Nowego Jorku, Astor wraz z przyjacielem Wardem McAllisterem stworzyła listę 400 modnych nowojorczyków, którzy według nich liczyli się w towarzystwie (swoją drogą, 400 to liczba osób mieszczących się w sali balowej rezydencji pani Astor w Newport). Ze wsparciem fortuny, którą jej mąż zgromadził, handlując futrami, oraz ze względu na swoje pochodzenie (Astor wywodziła się z rodu holenderskiej arystokracji, która zasiedlała Nowy Jork) to ona podejmowała ostateczne decyzje co do tego, kto liczył się w pierwszych dekadach pozłacanego wieku. By pojawić się na organizowanym przez nią przyjęciu, trzeba było posiadać jej specjalny bilet wizytowy. 

Kupiony status

A co z tymi, którzy takiego biletu nie posiadali? To nuworysze, tacy jak W.K. Vanderbilt i jego żona Alva. Byli oni parą niesamowicie przypominającą fikcyjne małżeństwo Russellów z „Pozłacanego wieku”. Rodzina Vanderbiltów posiadała kolej New York Central, która stanowiła dla niej katapultę do ogromnego bogactwa – dokładnie tak jak w przypadku Russellów. Na początku lat 80. XIX wieku Vanderbiltowie również zbudowali wspaniałą, choć raczej krzykliwą rezydencję, wzorowaną na Château de Blois Ludwika XII (Alva była ekstremalną frankofilką). A jednak, pomimo tego wszystkiego, Astorowie i towarzystwo, w którym się obracali, trzymało Vanderbiltów „na dystans”, jak napisał „The New York Times” w nekrologu W.K. Vanderbilta, który ukazał się w 1920 roku. W.K. i Alva wiedzieli, że istnieje jedna rzecz mogąca mieć wpływ na podejście innych ludzi: pieniądze

Gromadzili więc fortunę tak długo, aż stara gwardia nie mogła ich już dłużej ignorować. „Majątek rodziny Vanderbiltów miał w Nowym Jorku ogromne znaczenie, więc wiele przedsiębiorstw otrzymywało od nich wsparcie finansowe, na czym tracić mogły »stare rodziny«. Najstarsze z nowojorskich rodów musiały zacząć powoli ustępować”, relacjonował „The New York Times”. 

Ustępowały wszystkie poza jednym: Astorami, którzy absolutnie nie chcieli się ugiąć. 

Trwało to do 26 marca 1883 roku. To wtedy Alva Vanderbilt postanowiła zorganizować „wielki bal kostiumowy” na cześć swojej córki, jak w 1941 roku pisał Frank Crowninshield w swoim tekście dla „Vogue’a”. Nie oszczędzano na niczym. W relacji opublikowanej w „New York World” szacowano, że przyjęcie kosztowało 240 000 dolarów – z czego 11 000 dolarów wydano na same kwiaty (biorąc pod uwagę inflację, dziś byłoby to kilka milionów dolarów). Zaproszenia przyjęli nawet najbardziej zagorzali zwolennicy pani Astor. Według Crowninshielda córka pani Astor, Caroline, zakładając, że również znajduje się na liście gości, z zacięciem ćwiczyła kadryla. 

Alva Vanderbilt przed balem w marcu 1883 r. (Fot. Bettmann)

Persona non grata

Informacja o Caroline dotarła również do Vanderbiltów. „Usłyszawszy, na co się zanosi, pani Vanderbilt szybko zauważyła, że ponieważ bilet wizytowy od pani Astor nigdy do niej nie dotarł, udział jej córki w gali jest, niestety, nie do pomyślenia”, pisał Crowninshield. Astorowie zdali sobie sprawę, że bez tego zaproszenia zostaną skazani na towarzyski niebyt. „W ten sposób pani Astor, która znalazła się w sprytnie zastawionej pułapce, musiała po raz pierwszy wybrać się z wizytą do posiadłości pani Vanderbilt. Było to coś jak zapoczątkowanie dobrych stosunków pomiędzy rodzinami Montekich i Kapuletich”, dalej relacjonował Crowninshield. Astorowie poszerzyli grono swoich 400 znajomych o Vanderbiltów oraz inne nazwiska sławne w pozłacanym wieku, takie jak np. J.P. Morgan. A gdy w 1892 roku został założony „Vogue”, pełniący wtedy funkcję newslettera dla socjety, jego pierwszym udziałowcem został Cornelius Vanderbilt. 

Do tej pory ukazały się zaledwie cztery odcinki „Pozłacanego wieku”, nie da się więc powiedzieć, czy rywalizacja pomiędzy Russellami a Astorami znajdzie swoją kulminację w balu za milion dolarów. Jednak jeśli wyciągniemy wnioski z przeszłości, powinniśmy się chyba spodziewać, że ostateczna rozgrywka będzie spektakularna. 

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.com.

 

Elise Taylor
Proszę czekać..
Zamknij