Znaleziono 0 artykułów
18.02.2023

Seks, kłamstwa i książki erotyczne: Z dreszczem podniecenia czy niepokoju?

18.02.2023
Fot. mat. prasowe Netflix

Od „Pięćdziesięciu twarzy Greya” przez trylogię „365 dni” po graną właśnie w kinach „Pokusę” – wszystkie te historie, zanim trafiły na ekrany, przyciągnęły ludzi do księgarń. Statystyki pokazują, że romanse i erotyki to jeden z najchętniej czytanych gatunków w Polsce. – Eksperyment, otwarcie na fantazje seksualne są jak najbardziej wpisane w odkrywanie swojej seksualności – mówi  dr n. medycznych Beata Wróbel – seksuolożka, ginekolożka i filozofka, współautorka „Sztuki kobiecości”, z którą rozmawiamy o książkach erotycznych.

Dlaczego literatura erotyczna jest tak bardzo popularna?

W 2012 r. autorka o pseudonimie E.L. James napisała książkę „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, która swoją popularnością przerosła najśmielsze oczekiwania. W Wielkiej Brytanii zdeklasowała nawet serię o Harrym Potterze. Wiele osób tamtą pozycję przeczytało, mało się do tego przyznawało. Od tamtego czasu powstało całe mnóstwo książek o podobnej tematyce – erotyków, w których pojawiają się dosadne opisy aktów seksualnych i, niestety, często także zachowań przemocowych. Skąd potrzeba czytania takich książek? Powodów jest tak wiele, że nawet nie wiem, od czego zacząć.

Niektóre czytelniczki uważają, że erotyki pomagają im później rozmawiać o swojej seksualności w kobiecym gronie, otwierają je na nowe doświadczenia w sferze seksu.

Jeśli książka erotyczna posłuży mi w odkrywaniu nowego rodzaju pieszczoty, sposobu podniecenia seksualnego i znajduję partnera, który jest otwarty na moją wyobraźnię, a ja na jego – to super. Mamy wtedy do czynienia z więziotwórczą rolą literatury erotycznej. Ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy jest spełniony zakres normy.

Zakres normy?

To znaczy, że wszystko dzieje się z poszanowaniem drugiej osoby, konkretne zachowania seksualne są między nimi ustalone.

Przeczytałam z ciekawości kilka erotyków – zakres normy nie był tam spełniany. Prawie zawsze silną postacią był mężczyzna, a kobieta ulegała wszystkim jego zachciankom. Czemu fabuła tych książek często opiera się na przemocy seksualnej?

To wszystko bierze się z biologii mózgu i rozwoju autorki lub autora. Należałoby zadać pytanie – co ją kształtowało jako kobietę, jego jako mężczyznę. Widzi pani, ja jestem singielką, która nie ma dzieci. Wychowałam się w czułej, dobrej rodzinie. Mnie podniesiony głos, brak pozytywnej komunikacji z partnerem wytrąca z równowagi, doprowadza do płaczu. Nie do podniecenia. Jeśli człowiek doświadcza w procesie wychowania w domu lub środowisku poza domowym jakiegoś rodzaju przemocy – jest od niej uzależniony.

Jak takie uzależnienie przejawia się w życiu?

Niedawno trafił do mnie trzydziestoparoletni pacjent, który wychowywał się w rodzinie patologicznej. W dzieciństwie widział, jak ojciec bije jego matkę. Wiedział, że gdy wejdzie w związek, nigdy nie będzie przemocowy. Poznał kobietę, która rozwiodła się z agresywnym mężczyzną. Była dramatycznie zraniona przemocą z domu rodzinnego, potem z partnerem. Czemu o tym opowiadam? Bo pacjent przyszedł na spotkanie ze mną, ponieważ ta partnerka oczekiwała w łóżku przemocowych zachowań – uderzeń, szarpania, lekceważenia. A on chciał ją pieścić, dbać o grę wstępną, pokazać emocjonalnie przywiązanie. Gdy okazywał jej dobro, ona rozpadała się na kawałki.

Czyli można powiedzieć, że opisywanie przemocy seksualnej to forma autoterapii?

Tak, w wielu przypadkach.
 

Zarówno autorkami, jak i czytelniczkami często są kobiety. Statystyki pokazują też jasno, że romanse i erotyki oraz thrillery, w tym erotyczne, są jednymi z najchętniej czytanych gatunków w Polsce.

Czemu kobiety sięgają po erotyki? Z ciekawości. Z potrzeby silniejszych bodźców. Warto pamiętać, że każda przeczytana książka wpływa na biologię mózgi. Wraz z emocjami, z zaangażowaniem neuronalnym powstają nowe połączenia – każda książka, którą przeczytamy, pozostawia w nas ślad.

Czyli książki erotyczne kształtują też naszą seksualność?

Tak, bo seksualność w całej swojej szerokości – emocjonalnej, umysłowej, psychofizycznej – dojrzewa przez całe nasze życie. I tutaj warto poruszyć ogromne znaczenie zdrowia seksualnego. Czyli tego, kim jesteśmy psychoseksualnie. Niestety, często zapominamy o tym, że nasza seksualność kształtuje się już wtedy, gdy jesteśmy w brzuchach naszych mam. Wszystko to, co się dzieje później, czyli to, jak jesteśmy wychowywani, jaką relację mamy z naszymi rodzicami, czy wychowujemy się w domu pełnym ciepła, czy przemocy – na nią rzutuje.

Czyli jeśli ktoś w wieku dojrzewania przeczyta erotyk z wątkiem przemocy, może uznać takie zachowania za normę?

Tak. Ale nie może już oczekiwać czy wymagać, przeniesienia „przeczytanych czy obejrzanych obrazów” do realnego swojego życia seksualnego. Miałam pacjentkę, której mąż oczekiwał, że będzie miał z nią seks jak z książki „365 dni”. Przyszła do mnie do gabinetu – wysoka, szczupła, mocno umięśniona. Powiedziała, że ćwiczy na siłowni trzy godziny dziennie. Dlaczego? Bo rano mąż się budził i oczekiwał ostrego seksu. Ponieważ ona nie chciała się godzić na pewne zachowania, które można określić jako BDSM, wychodziła o szóstej rano na siłownię i wracała wtedy, gdy mąż już wychodził do pracy.

Zawiódł tu brak dialogu?

W tym przypadku dialogu partnerskiego. Brak dialogu, społecznej dyskusji to ogromny problem. Nie mamy specjalistów, którzy opowiadaliby o psychoseksualności, rozwoju seksualnym, upodobaniach w tym wszystkim co jest zdrowe, naturalne, ale również indywidualnie zmienne. Przeraża mnie to, że do mojego gabinetu przychodzą kobiety, które chcą się ode mnie dowiedzieć, czy są normalne, bo nie akceptują próśb partnerów chcących agresywnego seksu – BDSM, wiązań, uderzeń. Albo, co gorsza, godzą się na to wbrew sobie.

To przez brak edukacji seksualnej?

Tak. Skąd młodzi ludzie mają czerpać wiedzę na temat seksualności? Dlaczego Kościołowi i rządzącym tak bardzo zależy, żeby nie uczyć o seksualności? Trzymanie ludzi w szachu za pomocą niewiedzy jest proste. Politycy wykorzystują seksualność człowieka do rządzenia, do dzielenia społeczeństwa, do budowania lęku. To prowadzi do wielu rodzinnych dramatów. Przychodzą do mnie rodzice z homoseksualnym synem, którego ojciec rozwala się w fotelu i mówi: „Ja jestem z tych, którzy podpalają tęczę”. Nie wiem, kogo bardziej mi żal: tego ojca czy jego dziecka.

Jak w takim razie możemy się edukować?

Pamiętać, że to, co widzimy, zapisujemy jako wzorzec. Treści pornograficzne oglądane w wieku dojrzewania to wlewanie dziesięciu wiader wody do jednego wiaderka. To za dużo bodźców, przyswajanie obrazów, które nie mają przełożenia na rzeczywistość. Należałoby uczyć się o seksualności z wykluczeniem przemocy, seksizmu, mizoginii. Napisałam taką małą książeczkę pod tytułem „Seks pisany miłością”. Pracuję z nią z pacjentami. Dlaczego tak mało powstaje książek erotycznych o kulturalnym związku?

No właśnie: dlaczego?

Zabrzmi to banalnie, ale świat przyspiesza, więc ten seks też jest szybki, gwałtowny. Mówi się o „osiąganiu orgazmu”, a chodzi o jego „doświadczanie”. Potrzebujemy więcej czasu. Więcej czułości, emocji, słów. Zmieniła się filozofia seksualności, warto dać sobie i partnerowi czy partnerce czas – na poznanie siebie i własnych upodobań.
 

Czyli jeśli partnerzy seksualni zgodzą się na wiązanie czy podduszanie, to jest to okej?

Tak, ale muszą o tym wcześniej porozmawiać i ustalić własne granice.

Obejrzała pani serial „Sexify”?

Tak, uważam, że pomysł jest super, natomiast pozostawienie widza z niedopowiedzianymi tyloma historiami jest niedopuszczalne. Eksperymentujmy, ale pamiętajmy, żeby mieć bazę. Tutaj tej bazy nie było. Może warto by nakręcić trzeci sezon i wyjaśnić, skąd się wzięły pewne zachowania seksualne. Aplikacja, która jest przedstawiona w serialu, przecież nie nauczy nas seksualności za nas samych.

Czy książka erotyczna o miłym związku pełnym miłości nie byłaby nudna?

Nie musiałaby. Eksperyment, otwarcie na fantazje seksualne są jak najbardziej wpisane w odkrywanie swojej seksualności. Wszystko jest kwestią rozmowy. Czy naprawdę marzymy o tym, żeby seksowny strażak oparł nas o wóz i namówił do seksu w miejscu publicznym, a potem odjechał gasić pożar? Czy może jednak wolimy długie pieszczoty i doświadczanie orgazmu w miłym miejscu z kochającą nas osobą? Seks pełen miłości jest w książkach erotycznych niemodny, ale w codziennym życiu zdrowy, więziotwórczy piękny i, wbrew zjawisku, o którym rozmawiamy, w życiu codziennym oczekiwany.

Aleksandra Pakieła
Proszę czekać..
Zamknij