Znaleziono 0 artykułów
15.09.2022

Projektanci migranci

15.09.2022
 Alek Wek i Demna Gvasalia, Fot. Getty Images

Świat uszyty jest z emigrantów. Ale choć zachód obiecywał uciekinierom bezpieczeństwo, dobrobyt i realizację marzeń, często patrzył na nich z góry. Teraz ludzie mody buntują się przeciwko krzywdzącym stereotypom.  

W czasie nasilenia ksenofobicznych nastrojów, projektanci, projektantki, modelki i modele postanowili pokazać światu, że moda w Ameryce i nie tylko stoi na imigrantach. Wystarczy wymienić kilkoro: urodzona w Belgii pół-Greczynka, pół-Mołdawianka Diane von Fürstenberg, Nepalczyk urodzony w Singapurze Prabal Gurung, Thakoon z Tajlandii, Holender z Brunei założyciel Sies Marjan Sander Lak, córka koreańskich imigrantów Carol Lim czy syn Peruwiańczyka i Chinki Humberto Leon z Opening Ceremony. Co najmniej 80 proc. amerykańskich projektantów to imigranci lub dzieci imigrantów. Nie mówiąc o podwykonawcach. Masowo się wściekli. Wybiegi zalały akcenty polityczne, powstało nawet wideo, w którym oprócz wymienionych wyżej osób migają twarze Anji Rubik, Grace Coddington, Edwarda Enninfula i wielu, wielu innych. „I’m an immigrant” – mówią, dając najlepszą rekomendację potencjalnym przyjezdnym. 

Diane von Furstenberg i Katy Perry w 2019 r. na Met Gali, Fot. Getty Images

Im częściej władzom zdarzała się podobna hipokryzja, tym częściej podnoszono kwestie zawłaszczeń kulturowych. Jeśli jesteśmy gorsi, czemu kradniecie naszą kulturę i sprzedajecie ją dalej – zdawali się pytać aktywiści z Indii, krajów Afryki i Azji. Pytanie o granice inspiracji i wrażliwość społeczną niejeden dom mody wpędziły w tarapaty. Gucci musiało gęsto się tłumaczyć z tradycyjnego turbanu sikhów w roli modnego nakrycia głowy, Marc Jacobs z doczepionych białym modelkom dredów, Riccardo Tisci z przyklejonych dekoracyjnie do czoła baby hair i biżuterii skradzionej latynoskiej subkulturze chola. Bardziej sceptyczni komentatorzy krzyczeli, że w tej atmosferze poprawności politycznej nie da się tworzyć. Domy mody, chcąc uniknąć skandalu, przybrały postawę konformistyczną. Postanowiły trzymać się historycznych kodów swoich marek, a technik i inspiracji, zamiast w krajach Południa i Dalekiego Wschodu, zaczęły szukać lokalnie. Taki zwrot całkowicie zmienił dynamikę branży. Nie dość, że ratował europejskie manufaktury i zakłady rzemiosła od upadku, to jeszcze otworzył rynek dla twórców z krajów peryferyjnych dotąd w świecie mody. Ktoś musiał wypełnić niszę po znikających z wybiegów wpływach z regionów dawniej określanych krajami Orientu czy egzotyki. Konsumenci nasiąknięci ideami kultury Woke domagali się autentycznego wzornictwa z mniej uprzywilejowanych krajów, a ciekawscy fashioniści jak zwykle tego, co inne i nowe. Pochodzenie spoza kanonu, choć do dziś daleko mu do przywileju, stało się wartością. 


„Nowa droga mody” to hasło przewodnie wrześniowego wydania „Vogue Polska”, gdzie znajdziecie cały tekst. Magazyn do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Fot. Materiały prasowe

 

Kamila Wagner
Proszę czekać..
Zamknij