Znaleziono 0 artykułów
26.06.2021

Drag queen Acna Attack: Drag daje mi odwagę

26.06.2021
Fot. Zuza Siwek

Acna Attack poza sceną ma na imię Igor, jest tegorocznym maturzystą. Dragiem zajmuje się od czterech lat, rok temu debiutował na scenie. Wychował się w Pleszewie, mieszka w Warszawie. W poruszającym wywiadzie Igor opowiada między innymi o tym, z czym mierzy się jako osoba trans i dlaczego drag pomaga uporać się z dysforią.

Jakub Wojtaszczyk: Czerwiec to Pride Month, czyli miesiąc dumy społeczności LGBTQ+. Z czego ty jesteś dumny?

Acna Attack: Przede wszystkim jestem dumny z bycia sobą. Przez drag mogę reprezentować przynależność do społeczności LGBTQ+ i nie muszę się z tym ukrywać. Ten miesiąc jest dla mnie również ważny, bo mimo że sam codziennie świętuję Pride, to w czerwcu najwięcej się dzieje – w przestrzeni publicznej i mediach społecznościowych widoczne są tęczowe flagi, a niektóre firmy i korporacje solidaryzują się ze społecznością.

Acna Attack: Inspiracją był „RuPaul’s Drag Race”

Opowiedz mi o narodzinach Acny Attack.

Jestem artystyczną duszą i odkąd pamiętam interesowałem się makijażem. Pociągało mnie, że dzięki niemu mogę całkowicie zmienić twarz, wyjść z siebie i wejść w kogoś innego. Zacząłem od klasycznego beauty make-upu, ale zaczęło mi czegoś w nim brakować. Wtedy zobaczyłem pierwszy sezon „RuPaul’s Drag Race” i zrozumiałem, że chcę spróbować dragu. Od pewnego czasu obserwowałem już polskie podwórko, zachwycałem się tym, co robią Twoja Stara, Shady Lady, Graża Grzech czy Himera. Dziewczyny na pewno były dla mnie wielką inspiracją. Pierwsze wymyśliłem imię. Wzięło się ono od nazwy leku na trądzik, a dalszą część podpowiedziała mi moja znajoma. Jeśli bardzo szybko przeczytasz Acna Attack, też brzmi jak nazwa tego leku.

Fot. Zuza Siwek

Było to prawie cztery lata temu, miałem 15 lat. Gdy na grupie facebookowej Drag Race Poland ogłoszono konkurs inspirowany „RuPaul’s Drag Race” na najlepszy drag dla osób, które dopiero zaczynają, wrzuciłem zdjęcia i wygrałem. Odbiór ludzi był pozytywny, co dało mi kopa do działania. Uświadomiłem sobie, że mam smykałkę do dragu i że to profesja artystyczna, która mnie kręci.

Co inspirowało cię przy tworzeniu Acny Attack?

Instagram, bo tam znalazłem najwięcej inspiracji. Oglądałem też makijażowe tutoriale na YouTubie, ale najczęściej po prostu brałem pędzel i malowałem. Z tych kombinacji wyszedł make-up, który teraz noszę, czyli grube kreski i czerwona szminka. Słucham dużo muzyki, najbardziej lubię dark i new wave i visual kei, czyli ciężki japoński rock. Kolekcjonuję magazyny modowe, z nich również bardzo dużo czerpię. Inspiruje mnie też moja mama, która ma świetny gust modowy. Zawsze mi doradza w wyborze stylizacji.

Co, prócz kostiumów z visual kei, pasuje do twojej postaci dragowej?

Wielkie włosy! Najróżniejsze przepiękne mullety. Do tego cienkie brwi i buty. Typowe buty są na grubym słupku i platformie z przodu, najlepiej jak są lateksowe. W kostiumach najbardziej podoba mi się, że są bardzo krzykliwe i unikatowe. Każdy kostium jest inny, wyjątkowy, ma odwzorować charakter konkretnego artysty. Visual kei to odrębny styl, klimat, które czerpię z gotyku, teatru, performance’u, co mnie bardzo jara. Dlatego dążę, by moje występy były podobne.

Fot. Zuza Siwek

Za sprawą programu RuPual’a w dragowym świecie spotykamy się z wizualnymi i charakterologicznymi szufladkami, do których odbiorcy/odbiorczynie wrzucają osoby występujące. Czy Acna Attack do jakichś pasuje?

Do wielu! Lubię myśleć, że zostawiam to do oceny fanom, ale jeżeli przejrzysz mój Instagram, to zaklasyfikujesz mnie do kategorii „beauty”. Na pewno Acna jest też „fishy”, czyli kobieca, i trochę „sluty”, czyli zdzirowata. Jednak najbardziej kręci mnie moda, a więc jestem też trochę „fashion queen”. W planach mam kurs szycia, bo chcę zacząć tworzyć kostiumy na bazie ciuchów zespołów visual kei. Moja mama kiedyś była krawcową i obiecała, że mi pomoże.

Pochodzisz z Pleszewa, z którego wyprowadziłeś się do Warszawy.

W Warszawie poszedłem do liceum. Tutaj odżyłem, a tym samym mój drag, pod koniec drugiej klasy, z raczkującego zaczął stawać na nogi. W Pleszewie zaczynałem od makijażu, bo uznałem, że nie można zacząć robić full dragu bez umiejętności malowania się. W Warszawie przyszedł czas na kolejne kroki – dobierałem ubrania, robiłem sesje zdjęciowe, wychodziłem na konwenty anime, by w tym dragu pobyć wśród ludzi. Starałem się też pojawiać na imprezach, ale wtedy byłem jeszcze nieletni i zazwyczaj nie chcieli mnie wpuścić.

Co było najbardziej ożywczego w Warszawie?

Zdecydowanie inna mentalność ludzi. Mam wrażenie, że są dużo bardziej otwarci od tych ze wsi czy z małych miejscowości, wśród których się wychowałem. Oczywiście znajdą się osoby negatywnie nastawione do społeczności LGBTQ+, ale wielu nie boi się wyróżniać albo po prostu nie interesować się wyglądem innych.

Acna Attack: Debiut w rytm „Róży” Maanamu

Fot. Zuza Siwek

Na scenie debiutowałeś niedawno.

Debiutowałem podczas imprezy Ciężki Brokat w klubie Pogłos we wrześniu 2020 r., czyli chwilę przed jesienno-zimowym lockdownem. Długo zwlekałem z występem, bo chciałem mieć pewność, że mój drag jest na tyle profesjonalny, że kiedy wyjdę na scenę, będę z siebie zadowolony. Wszystkie elementy, czyli strój, makijaż czy ruch sceniczny, zaczęły się ze sobą łączyć jak puzzle. Zawsze staram się mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, wtedy odbiór jest jeszcze bardziej pozytywny. Chociaż czasem bywam bardzo leniwy i po prostu nie chce mi się Acny robić. Samo jej przygotowanie zajmuje cztery godziny.

Mimo twojej miłości do japońskiego rocka, debiutowałeś lip-synkiem do „Róży” Maanamu.

Słucham najróżniejszej muzyki, po prostu visual kei lubię najbardziej. Do Kory mam wielki sentyment i kocham ją całym serduchem. Trudno powiedzieć, dlaczego uznałem, że akurat ta piosenka Maanamu będzie idealnie pasować do debiutu. Jednak, kiedy zastanawiałem się, co najlepiej odda mój charakter, to ciągle na myśl przychodziła właśnie „Róża”, a przed oczami zobaczyłem cały mój występ.

Jak tworzyłeś jego scenariusz?

Nie było takiego. Jeżeli jakaś piosenka spodoba mi się, to chcę w nią brnąć głębiej i ją prezentować. W tym wypadku przeważyło to, że uwielbiam róże. Jedną mam nawet wytatuowaną. Nie szykowałem się też specjalnie długo przed samym show. Ściągnąłem lustro ze ściany i ćwiczyłem ułożony wcześniej układ. Pamiętam, że bardzo się stresowałem. Było mi tym bardziej przykro, bo żadna znajoma osoba nie mogła wtedy ze mną być na show.

Fot. Zuza Siwek

Podczas występów Acna Attack wygląda bardzo klasycznie: ma czarną suknię do połowy łydek, czarne szpilki i rękawiczki, w dłoniach trzyma wiązankę długich czerwonych róż. Do tego czarna peruka z wpiętym pąkiem róży, czerwone usta i elementy makijażu.

Długo myślałem nad strojem. Suknia sama w sobie jest delikatna, ale ma też pazur, może być seksowna, jeżeli z boku odkryje się nogę. Najlepiej oddaje charakter utworu – sama w sobie wydaje się prosta i niepozorna, ale jest jak róża w piosence: ma mroczne tajemnice i magię. Strój jest czarny, bo to mój ulubiony kolor.

Acna Attack: Czasem nienawidzę się za to, że jestem trans

Kiedy Acna Attack przejmuje Igora?

Już wtedy, kiedy się maluję. Zaczynam się inaczej zachowywać, bo drag daje mi odwagę do bycia bardziej wygadanym, do bycia osobą bardziej społeczną. Acna jest podkręconym Igorem. Potrafię postawić na swoim, pokazać moje poglądy. Tak naprawdę jesteśmy do siebie podobni, oboje ciepli i otwarci na innych, chociaż ludziom się wydaje, że jesteśmy zimni i niemili. Na szczęście to się zmienia po bliższym poznaniu. Acna przejmuje też moją kobiecą stronę, którą na co dzień od siebie odpycham. Jednak wiem, że nigdy się jej nie wyrzeknę. Acna ma też seksapil, którego ja się wstydzę i dlatego wkładam go w nią.

Dlaczego się wstydzisz?

Przez to, że jestem osobą trans, stąd też, kiedy patrzę w lustro, pojawia się nienawiść.

Za co się nienawidzisz?

Tak naprawdę nienawidzę się za to, że jestem trans, ale co ja mogę z tym faktem zrobić? Wyszło, jak wyszło. Cieszyłbym się, gdybym był cis i akceptowałbym moje ciało. Od jakiegoś czasu nad sobą pracuję i wiem, że przyjdzie taki dzień, że poczuję się ze sobą lepiej. Postawiłem sobie za cel, by moje ciało nie stanęło mi na przeszkodzie w osiąganiu tego, co sobie założyłem, np. ćwiczę taniec na rurze, podczas którego staram się nie zwracać uwagi na to, jak wyglądam. Mam priorytety, które przekładam nad dysforię, chociaż jest ona ogromna.

Jak sobie z nią radzisz?

Czasami sobie nie radzę. Najczęściej muszę się wyciszyć, czasami sobie popłaczę, posłucham muzyki. Nie ma na nią lekarstwa, natrafiasz tylko na kolejne trudności. Bo to nie tylko ciało, lecz także to, że trudno znaleźć partnera, który zaakceptuje mnie jako transchłopaka przed hormonami, przed tranzycją i będzie mnie traktować jak stuprocentowego faceta. Zazwyczaj nikt tego nie robi, bo nawet jeżeli będzie zwracać się do mnie poprawnymi zaimkami, to i tak pojawia się bariera. 

Fot. Zuza Siwek

Czy jest jakieś wyjście?

Edukacja, bo jeśli jesteś osobą trans, to wcale nie musisz przechodzić tranzycji, to jest kwestia indywidualna. Niestety wiele osób, też w nieheterospołeczności, nie chce się edukować, bo uważają, że wiedzą najlepiej.

Spotkałeś się z transfobią ze strony społeczności?

Tak, niejednokrotnie. Na przykład dostaję wiadomości na Instagramie, w których ludzie dziwią się, że osoba trans robi drag. Wtedy informuję, że drag to forma artystyczna i każdy ma prawo ją wykonywać. Nie zawsze kończy się na wiadomościach. Dwa lata temu po Paradzie Równości, czyli teoretycznie święcie nas wszystkich, w klubie Metropolis zaczepił mnie koleś i oczywiście mnie misgenderował [zwracanie się do osoby transpłciowej niezgodnie z poczuciem jej tożsamości, np. przez używanie błędnych zaimków – przyp. KW]. Kiedy go poprawiłem i powiedziałem, że jestem facetem, po prostu mnie wyśmiał. Najczęściej jednak nie dochodzi do konfrontacji, napotykam tylko na dziwne spojrzenia, kiedy mówię w rodzaju męskoosobowym.

Jak czujesz się w Pleszewie?

Teraz czuję się dobrze, ponieważ to moje gniazdo rodzinne, do którego zawsze mogę wrócić i odpocząć od szybkiego życia w Warszawie. Dopiero co napisałem maturę, więc mam wakacje i spędzam w Pleszewie dużo więcej czasu niż ostatnio. Brakowało mi tego spokoju małej miejscowości i codziennych, powtarzalnych obowiązków domowych. Jednak wcześniej bywało różnie. W wieku 11 lat wiedziałem, że nie pasuję do większości, zacząłem myśleć o moim dzieciństwie i rzeczach, które wtedy lubiłem. Zrozumiałem, że jestem osobą trans. Jednak coming out przed rodzicami i siostrą zrobiłem dopiero w liceum i to bardzo impulsywnie, przez SMS-a. Na szczęście powiedzieli, że kochają mnie takim, jakim jestem. Pomagają mi, jak mogą, są tolerancyjni, ale też niedoinformowani, dlatego nie lubię w rodzinie rozmawiać na te ciężkie tematy. Najtrudniejsza jest potencjalna konfrontacja w trakcie rozmowy i mój strach przed tym, że mogę zawieść najbliższych, pomimo tego, że nie mam wpływu na moją sytuację. Wiem, że jest to jedynie bariera w mojej głowie, sam ją stworzyłem. Moi rodzice mają firmę, więc w Pleszewie są dosyć znani, a tym samym ja też jestem na świeczniku. Ludzie nic wprost nie powiedzą, tylko plotkują albo krzywo patrzą. Później docierają do mnie ich głupie komentarze.

Fot. Zuza Siwek

Czy Acna Attack pomaga ci w takich sytuacjach?

Dzięki dragowi mogę przełożyć na Acnę swoją kobiecość. Drag całkowicie rozdzielam od dysforii, chociaż są takie momenty, że przeszkadza mi wiele rzeczy, najbardziej dysforia klatki piersiowej. Nawet kiedy jestem w dragu, staram się jej nie pokazywać. Nie ma takiej opcji. Mimo wszystko drag sprawia, że jestem dużo bardziej odważny i dysforia schodzi na dalszy plan.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że jak osiągniesz pełnoletność, będziesz mógł rozpocząć tranzycję. Czy masz ją w planach?

Jestem na nią gotowy, ale czekają mnie długie rozmowy z rodziną. Nie chcę ich zaskoczyć i przyjechać do domu w trakcie tranzycji. Wiem, że najgorsze, co mogę zrobić, to się śpieszyć. Wtedy najłatwiej wpadam w panikę. Był czas, że przez nerwy prawie zrezygnowałem z dragu. Na szczęście do niego wróciłem. 

Co daje ci siłę?

Publiczność i energia, którą od niej otrzymuję. Dlatego bardzo się cieszę ze zbliżających się imprez, tym bardziej podczas Pride Month, gdzie tęczowa flaga powiewa tuż obok biało-czerwonej. Mam nadzieję, że kiedyś, dzięki tej widoczności, nasze narodowe barwy przestaną się kojarzyć z agresją i nietolerancją.

* Jakub Wojtaszczyk – pisarz, dziennikarz związany z portalem www.kulturaupodstaw.pl, współprowadzący podcast o serialach „Nie spać, słuchać”.

Pełen program Pride Weekendu z „Vogue Polska” jest dostępny pod linkiem

Jakub Wojtaszczyk
Proszę czekać..
Zamknij