Znaleziono 0 artykułów
01.06.2023

Duet Elmgreen & Dragset: Prada na pustyni i inne artystyczne niespodzianki

01.06.2023
Elmgreen & Dragset, Prada Marfa, 2005 (Fot. James Evans)

Elmgreen & Dragset komentują współczesne realia ze szczyptą cierpkiego humoru. Twórczość artystów wydaje się równie absurdalna, co opisywany przez nią świat. Nikt przecież nie spodziewa się konia na biegunach w roli pomnika ani eleganckiego butiku na środku pustyni.

W 2005 roku w Teksasie wybudowano butik Prady. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie kilka frapujących szczegółów. Ascetyczny biały budynek z przeszkloną witryną stanął na zupełnym pustkowiu, tuż przy drodze krajowej US90. Od najbliższego miasta Marfa dzieli go 40 minut jazdy, a od granicy z Meksykiem niespełna 20 kilometrów. Wokół nic, tylko piach i suche trawy. Chociaż przez szybę widać starannie poustawianą we wnętrzu galanterię, to do luksusowego salonu nie sposób się dostać. Próżno szukać ekspedientów, a pozbawione klamki drzwi pozostają wiecznie zamknięte.

Beyoncé na tle pracy Prada Marfa, 2012 (Fot. iam.beyonce.com)

Michael Elmgreen i Ingar Dragset tworzą artystyczny duet z nutką ironii

Położony na bezludziu sklep włoskiego domu mody to w rzeczywistości „Prada Marfa” – instalacja Duńczyka Michaela Elmgreena i Norwega Ingara Dragseta. Od połowy lat 90. ten artystyczny duet tworzy sztukę, która polityczne, społeczne i kulturowe problemy współczesnego świata komentuje z dozą błyskotliwego, acz ciętego żartu i ironii. Ich subwersywne dzieła (nierzadko osadzone w przestrzeni publicznej) podejmują m.in. tematy władzy, nierówności, konsumpcjonizmu, tolerancji, tożsamości. Rzeźby i instalacje Skandynawów przyjmują formę estetycznie wykonanych obiektów, których dosadny, krytyczny przekaz kryje się pod woalem wysmakowanego humoru.

Ingar Dragset i Michael Elmgreen (Fot. Getty Images)

W 2009 roku podczas 54. Biennale w Wenecji, Elmgreen & Dragset przeobrazili duński i nordycki pawilon w prywatny dom fikcyjnego kolekcjonera – Pana B. Przedstawiająca go rzeźba pływa w basenie niczym topielec, podczas gdy zwiedzający oglądają jego zbiory sztuki, spacerując po rezydencji. To alegoria snobizmu, a zarazem refleksja nad życiem osób, które bez ustanku gromadzą i otaczają się cennymi przedmiotami. Z kolei w 2021 roku na pustym cokole przy londyńskim Trafalgar Square artyści umieścili rzeźbę „Powerless Structures: Fig.101”. W miejscu, w którym spodziewalibyśmy się reprezentacyjnego konnego pomnika generałów czy admirałów, pojawiła się brązowa statua chłopca na koniku bujanym. Nie jest to memoriał bohaterskich wydarzeń historycznych, lecz wyraz nostalgii za beztroską dzieciństwa. Podobnej zmiany znaczenia Elmgreen & Dragset dokonali w pracy „Han” (2012) – parafrazie posągu Małej Syrenki, słynnego symbolu Kopenhagi. Miejsce kobiety-hybrydy z baśni Andersena zastąpił młodzieniec – tytułowy „on”, podważając genderowe klisze, obecne także w dziecięcej literaturze.

Jak Marfa stała się artystyczną mekką pośrodku niczego

„Prada Marfa” wpisuje się w ramy artystycznej praktyki Elmgreena & Dragseta, odwracającej sens i zmieniającej kontekst. Już samo ulokowanie butiku Prady na miejskich peryferiach, a zarazem w jałowym krajobrazie pustyni Chihuahua, wydaje się subwersywnym zabiegiem. Miasteczko Marfa, którego populacja nie przekracza 2 tysięcy mieszkańców, powstało w XIX wieku jako przystań, gdzie lokomotywy parowe mogły uzupełnić zapasy wody. Podczas II wojny światowej znajdowała się tu baza wojskowa. I pewnie na tym skończyłaby się historia ospałej miejscowości, gdyby nie sztuka.

(Fot. Getty Images)

W 1977 roku Donald Judd, artysta i jeden z najważniejszych przedstawicieli minimal artu, osiedlił się w Marfie, by w pomilitarnych budowlach urządzić swój dom, pracownię oraz muzeum non profit. Tak też się stało. Dziś na 340 akrach mieści się Chinati Foundation, prezentująca twórczość nie tylko Judda, lecz także Dana Flavina, Johna Chamberlaina, Roberta Irwina czy Carla Andre. Z kolei w 2003 roku w budynku, który w latach 20. służył jako lokalny dansing, powstała Ballroom Marfa – przestrzeń wystaw sztuki współczesnej. Miasto z pogrążonego w letargu zaścianka stało się artystyczną mekką, do której co roku pielgrzymują tysiące turystów.

Nieoczekiwana popularność „Prada Marfa” 

– Początkowo chcieliśmy zrealizować nasz plan w Nevadzie, ponieważ podobało nam się brzmienie zbitki „Prada Nevada”. Jednak właścicieli kasyn ani producentów porno nie obchodziło, że jacyś kolesie ze Skandynawii chcą zrobić pop-, landartowy projekt na środku ich pustyni – wspominał Dragset. Ostatecznie artystów ściągnęły do Teksasu lokalne instytucje sztuki, a małą parcelę ofiarowała im właścicielka wielkiego rancza, Smokey Brown. Imitacja butiku Prady stała się częścią artystycznego życia Marfy. Sąsiedztwo instalacji Elmgreena & Dragseta z dziełami amerykańskich twórców nie pozostaje bez znaczenia. Nawet jeśli nieintencjonalnie, „Prada Marfa” nawiązuje dialog z surową geometrią sztuki minimalistycznej, a także krajobrazowymi interwencjami spod znaku land artu. Stoi w szczerym polu niczym betonowe bryły Donalda Judda z kolekcji Chinati Foundation („15 untitled works in concrete”, 1980-1984).

(Fot. Getty Images)

O istnieniu „Prada Marfa” wiedzieli nieliczni. – Na wernisażu zjawiło się mniej niż sto osób. Lokalni mieszkańcy przyjeżdżali swoimi pickupami z piwem, tequilą i muzyką country – mówił Elmgreen. – Jeden kierowca wysiadł z ciężarówki i stanął przed butikiem, drapiąc się po głowie. To było bardzo satysfakcjonujące – dodał. Instalacja dziwiła każdego, kto przejeżdżał przez pustkowie. Tak naprawdę miała być sekretnym i nieoczekiwanym punktem na mapie. Wszystko uległo zmianie, gdy tablica wskazująca kierunek „Prada Marfa 1837 mil” pojawiła się w serialu „Plotkara”. Pustynny butik szybko stał się popkulturowym zjawiskiem. Wkrótce na jego tle sfotografowała się rodowita Teksanka, Beyoncé, a w ślad za nią poszli jej fani i tłumy podróżnych. O osobliwym sklepie pisał „The New York Times”, a także „The Guardian”, „The Art Newspaper” i amerykański „Vogue”. Pojawił się nawet w jednym z epizodów kreskówki „Simpsonowie”.

Butikiem Prady w konsumpcjonizm

Nagły rozgłos wokół „Prada Marfa” zwrócił uwagę nie tylko amatorów sztuki, lecz także wandali. Prócz ataków grafficiarzy instalacja padała ofiarą złodziei, którzy połasili się na markowy asortyment, wart łącznie 80 tysięcy dolarów. Butik jest atrapą, aczkolwiek „sprzedawane” w nim akcesoria pochodzą wprost z mediolańskiego domu mody. Gdy kradzieże stały się rutyną, Elmgreen & Dragset ograniczyli pary obuwia tylko do prawego buta, a torebki pozbawili dna. Poskutkowało. Można zastanawiać się jednak, czy zawłaszczając identyfikację wizualną Prady, rabusiami nie są też sami artyści. – Dostaliśmy zgodę. Potrzebowaliśmy dokładnych parametrów kolorów miętowozielonych półek, a także logotypu. Ponadto otrzymaliśmy bardzo uprzejmy list od Miucci Prady, popierającej nasz pomysł – zdradził Elmgreen. Projektantka osobiście wyselekcjonowała elegancką galanterię z jesienno-zimowej kolekcji z 2005 roku. Znana z patronowania sztuce współczesnej, służyła pomocą w realizacji projektu Skandynawów, mimo że naigrawa się on z branży mody, której Włoszka jest częścią.

dzieła Donalda Judda w Chinati Foundation, Marfa (Fot. Getty Images)

Teksański butik to zresztą niejedyne przedsięwzięcie Elmgreena & Dragseta związane z Pradą. Już w 2001 roku skandynawski duet upozorował istnienie markowego sklepu. Witrynę nowojorskiej galerii Tanyi Bonakdar artyści zasłonili afiszem obwieszczającym: „Prada – otwarcie wkrótce”. To jednak nigdy nie nastąpiło. Wnętrze pozostawało zupełnie puste, a drzwi zamknięte. Plakat wzorowany był na tych, które zapowiadały powstanie salonu Prady u zbiegu Prince Street i Broadwayu. Co znamienne, sklep – projektowany przez Rema Koolhaasa – zastąpił (wcześniej istniejący w tym miejscu przez dekadę) muzealny oddział Guggenheim SoHo. Sztuka ustąpiła pod naporem komercji.

„Prada Marfa” to wysublimowany paszkwil na hedonistyczny materializm i nadprodukcję dóbr. Piętnuje współczesny kapitalizm, elitaryzm i nierówności ekonomiczne. Biorąc na celownik butik z ekskluzywną modą, natrząsa się ze snobizmu, logomanii, nietrwałości trendów i wątpliwych wartości. Każdy element tej instalacji – jej forma, lokalizacja i sposób funkcjonowania – wskazuje na absurdalność niepohamowanego konsumpcjonizmu. Dlatego też artyści stworzyli permanentnie zamknięty sklep-atrapę na skraju pustyni, w którym nie można kupić kosztownych, a do tego niepraktycznych przedmiotów. Mimo to siła marki przyciąga.

Praca Elmgreena & Dragseta przeczy pierwowzorowi, który naśladuje. Artyści zbudowali butik z materiałów, które w surowym klimacie pustyni z biegiem lat miały obrócić się w proch. Marne są na to szanse, gdyż społeczność Marfy – urzeczona instalacją (albo aurą luksusu Prady) – cyklicznie dokonuje jej konserwacji, podtrzymując przy życiu sklep-iluzję. – To jak wyprowadzka nastolatka z domu – komentował Dragset. – W pewnym momencie tracisz nad sztuką kontrolę.

Wojciech Delikta
Proszę czekać..
Zamknij