Znaleziono 0 artykułów
06.06.2023

Filipka w wielkim mieście: Szminka na zębach

06.06.2023
Filipka Rutkowska, dokumentacja performance'u „Co zostaje po przemianie takie samo”, Fundacja Galerii Foksal, 2022 (Fot. Wojciech Sobolewski)

„Gdy po raz pierwszy pomalowałam usta na czerwono, wyglądałam, jakbym rozgryzła owoc granatu. To, co ja postrzegałam jako wolność, reszta interpretowała jako brak obycia. Moje koleżanki zaciągnęły mnie siłą do toalety, mówiąc: „Kotek, my ci pokażemy, jak to zrobić!”. Ledwo stałam się kobietą, a już zaczęłam być dyscyplinowana. I to na dodatek przez inne kobiety”, pisze Filipka Rutkowska w drugiej odsłonie cyklu „Filipka w wielkim mieście” o doświadczeniu niebinarności.

Wykonałam kilka podejść do nauki francuskiego. Żadne z nich nie dało zadowalającego efektu. Mój ciężki akcent w połączeniu z brakiem intuicji do tego języka doprowadził mnie nie dalej niż do kilku podstawowych zwrotów. Żaden z nich nie okazał się wystarczający podczas zaliczenia, które w moim liceum łączono z obowiązkowym objazdem śladami Marii Walewskiej, kochanki Napoleona, której zasługi upamiętniają perfumy tak intensywne, że kopią mocniej niż poppers.

Filipka Rutkowska, portret kobiety od francuskiego, Tusz na papierze, 23 x 16 cm, 2008.

W tym czasie bardziej niż o zakamarkach klasycystycznych założeń pałacowych fantazjowałam o pierwszym wypadzie na imprezę do Berlina. Z wycieczki pamiętam więc inny motyw, który znacznie silniej ukształtował moje poczucie estetyki. Szminka, która wylądowała na zębach profesorki, kiedy ta podczas jazdy autokarem po wyboistej drodze poprawiała makijaż.

Filipka Rutkowska, autoportret w stylu francuskim. Pastel, akryl, folia aluminiowa, 30 x 30 cm, 2010.

To zdarzenie zostało odnotowane przez wszystkich uczniów, co zaowocowało serią mało dyskretnych żartów i uśmieszków. Odrobina farby okazała się być zabawniejsza niż niejeden misternie napisany stand-up, co umówmy się, nie jest aż tak trudne. Krwiste usta szczególnie dobrze wkomponowały się w kolejną scenę. Usłyszałam z nich, że jeśli pojadę do Francji, to z moim francuskim będę pośmiewiskiem. Ewidentnie poległam na przyswojeniu najbardziej elementarnych umiejętności. Moja przewaga nad kobietą od francuskiego polegała jednak na tym, że w przeciwieństwie do niej byłam tego świadoma.

Filipka Rutkowska, Oczy i usta kobiet. Tusz na papierowym zaproszeniu, 15 x 20 cm, 2015.

Po powrocie długo nosiłam się z myślą, czy ziarenka maku w szparach między zębami albo skrawek sałaty po kanapce  wzbudziłyby równie intensywny rechot. Kiedy 10 lat później sama zaczęłam malować usta, początkowo w ogóle nie zakładałam, że przyda się do tego jakaś technika. Pomadkę postrzegałam jako malutki zbiorniczek z farbą, którą można swobodnie nakładać na ciało. Podczas spontanicznej inicjacji na jednej z imprez wyglądałam, jakbym rozgryzła owoc granatu. Moje koleżanki zaciągnęły mnie wtedy siłą do toalety z komendą: „Kotek, my ci pokażemy, jak to zrobić!”. Ledwo stałam się kobietą, a już zaczęłam być dyscyplinowana. I to na dodatek przez inne kobiety.

Praca Alicji Wysockiej inspirowana fotografią z lat 30. XX wieku. Bez tytułu druk riso na papierze, 42 x 30 cm, 2023, dzięki uprzejmości Her Clique.

Mój 25-letni poślizg w podstawach wizażu był przyczyną obustronnej konsternacji. To, co ja postrzegałam jako wolność, reszta interpretowała jako brak obycia. Nikt nigdy wcześniej nie instruował mnie, jak mam się malować. I uważałam, że piękne jest to, że robię to sama z siebie i po swojemu. Ale z kobiecością jest jak ze zjazdami rodzinnymi – nie można przyjść od razu na gotowe. Naiwnie zakładałam, że uda mi się ominąć męki, jakie przechodziła moja młodsza siostra, kiedy siłą wciskano ją na święta w sukienkę. Malowanie ust szło mi tak topornie, że z perspektywy czasu dziwię się, że nikt nie wręczył mi szablonu. Takie wynalazki powszechnie wykorzystywano przed epoką szminki w sztyfcie, kiedy to przy pomocy pędzelka nawet najbardziej niespokojne dłonie miały szansę na odmalowanie perfekcyjnego wzoru. 

Filipka Rutkowska, dokumentacja performance'u „Co zostaje po przemianie takie samo”, Fundacja Galerii Foksal, 2022 (Fot. Wojciech Sobolewski)

Malowanie ust nie jest jednak mechaniczną czynnością i skrywa w sobie o wiele więcej znaczeń. Jest rytuałem, który podkreśla, że można mieć silny i niezależny głos. Stawia do gotowości, buduje skupienie w obliczu tego, co ma się wydarzyć. Podczas mojego ostatniego performance'u ustawiłam na środku sali wieżę z ulubionych pomadek. W przypływach natchnienia widziałam w niej wieżowiec, obok którego łagodnie opadam na spadochronie. Nie ma jednej funkcji dla tak uniwersalnego przedmiotu. Malowanie ust, tak jak wiele innych idei, ma sens tylko wtedy, jeśli potrafimy wprowadzić je do życia na własnych zasadach.

Filipka Rutkowska  (Fot. Karolina Zajączkowska)

 

Filipka Rutkowska
Komentarze (1)

Gość06.06.2023, 13:32
Filipko nie musisz sie tak starac. Masz naturalnie ładny wykrój ust.
Proszę czekać..
Zamknij