Znaleziono 0 artykułów
17.01.2022

Filmowe sukienki, które zmieniły popkulturę

17.01.2022
(Fot. East News)

Kto by pomyślał, że jedna sukienka może wzniecić rewolucję? Społeczną, seksualną albo modową. Mała czarna Audrey Hepburn w „Śniadaniu u Tiffany’ego”, budząca kontrowersje miniówka Sharon Stone w „Nagim instynkcie” – to je mamy przed oczami, gdy myślimy o danym filmie. Są wzorem dla kolejnych pokoleń projektantów i kobiet na całym świecie. Przypominamy siedem filmowych sukienek, które zmieniły popkulturę.

Slip dress Michelle Pfeiffer z „Człowieka z blizną” (1983): Wzór dla pokoleń

Slip dress Michelle Pfeiffer z „Człowieka z blizną” (Fot. East News)

W latach 90. – grunge’owa Winona Ryder, nonszalancka Kate Moss i zmysłowa Monica Bellucci. Dziś – eteryczna Kaia Gerber, streetwearowa Bella Hadid czy zakochana w stylu Y2K Iris Law. Gwiazdy kolejnych generacji dają się porwać satynowemu urokowi slip dresses. Ale gdyby nie Patricia Norris, kostiumografka „Człowieka z blizną”, opartego na romansowym życiu Ala Capone, jedwabiste sukienki mogłyby pozostać jedynie wspomnieniem z czarno-białych filmów lat 30.

Gdy w 1983 roku Norris dostała angaż w filmie Briana De Palmy, postanowiła nie ulegać obfitościom lat 80. – kultowi lepkiego samoopalacza, falban, tapirów i perłowych cieni do powiek. Zamiast tego cofnęła się do nieco zapomnianej w tamtym czasie estetyki złotej ery Hollywood. Jako że „Scarface” był remakiem filmu Howarda Hawksa z 1932 roku, wizerunek kochanki bossa – Elviry granej przez Michelle Pfeiffer – Patricia ukształtowała na wzór Ann Dvorak z pierwowzoru produkcji. Tak powstała atłasowa suknia z głębokim dekoltem obszytym kryształami górskimi, w której Pfeiffer przez okrągłe trzy godziny uwodziła rywalizujących o nią baronów narkotykowych oraz widzów. Do tego papieros w ustach i bob z grzywką – Norris zadbała o każdy szczegół, składając hołd klasycznemu kinu i przywracając go do głównego nurtu mody.

Naked dress Marleny Dietrich ze „Spraw zagranicznych” (1948): Nagość na ekranie

Naked dress Marleny Dietrich ze „Spraw zagranicznych” (Fot.Paramount Pictures/Collection Christophel/East News)

Rok 2014, gala CFDA. – Moje cycki ci przeszkadzają? One są pokryte kryształkami Swarovskiego, dziewczyno! – powiedziała zapytana o brak stanika Rihanna ubrana w transparentną suknię projektu Adama Selmana. Ale nie ona pierwsza taką kreację założyła.

Tak przezroczysta, że można mieć wrażenie, jakby jej nie było. Na tyle odkrywająca, że nazywa się ją „nagą”. A zarazem na tyle zakrywająca, że ta nagość pozostaje iluzją. Choć naked dress pojawiała się już w latach 20. XX wieku (przykład: przejrzysta toga Clary Bow z filmu „My Lady of Whims”), za tę, która zapoczątkowała trend, uznaje się cekinową suknię Marleny Dietrich ze „Spraw zagranicznych”. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie zaprojektowała jej przełomowa kostiumografka Edith Head (współpomysłodawczyni ubrania Marleny w męski smoking). Kreację z siateczki obszytej tysiącami koralików stworzyła Irene Lentz Gibbons na potrzeby jednego z 500 występów Dietrich w bazach alianckich żołnierzy w objętej wojną Afryce, we Włoszech, w Niemczech i we Francji. „Sprawy zagraniczne” były zatem stylowym zwieńczeniem wielkiego tournée. A właściwie dobrą rozgrzewką. Za przykładem Marleny po naked dress sięgały kolejno Cher, Sharon Stone w „Kasynie”, Beyoncé czy Kate Moss. Dziś szturmem podbija wybiegi i ulice światowych stolic mody.

Miniówka Sharon Stone w „Nagim instynkcie”: Być kobietą

Miniówka Sharon Stone w „Nagim instynkcie” (Fot. East News)

Film można by opisać tak: Rockandrollowiec Johnny Baz (Bill Cable) zostaje brutalnie zamordowany. Podejrzenie pada na jego ukochaną, zjawiskową pisarkę Catherine Tramell (Sharon Stone), która ostatnią książkę poświęciła niemal identycznej zbrodni. Śledczy Nick Curran (Michael Douglas) wplątuje się w uwodzicielską grę.

Jej elementem jest skandalizująca scena przesłuchania Catherine. I jej kultowa sukienka – mała biała z wełnianej krepy, zabudowana pod szyję i niesięgająca nawet połowy uda. – Jest miło? – pyta sugestywnie Tramell, krzyżując nogi i eksponując brak bielizny. „Chciałam zaprojektować coś, co na zawsze wgryzie się w waszą pamięć” – mówiła kostiumografka Ellen Mirojnick. Czy można się z nią nie zgodzić?

Suknia z operowymi rękawiczkami Rity Hayworth z „Gildy” (1946): Ubrany striptiz

Suknia z operowymi rękawiczkami Rity Hayworth z „Gildy” (Fot. Columbia Pictures Corporation/Collection Christophel/East News)

Nie wolno przedstawiać zbrodni, obscenicznych zachowań, homoseksualizmu, związków międzyrasowych, picia alkoholu czy nagości. Ma być wyraźny podział na dobro i zło, by nikt nie miał wątpliwości, jak postępować – głosił spisany w 1931 i obowiązujący aż do 1968 roku konserwatywny „Kodeks Haysa” dotyczący amerykańskich filmów. Jak zatem, omijając cenzurę, przedstawić scenę przepełnioną erotyzmem? Odpowiedź na nurtujące pytanie odnaleźli kostiumograf, reżyser i scenarzysta „Gildy”.

Tytułowa bohaterka Gilda (Rita Hayworth) stosuje niezliczone sztuczki, chcąc wzbudzić w Johnnym Farrellu (Glenn Ford) zazdrość. Zwieńczeniem jej usilnych starań jest scena w kasynie. Kobieta wyłania się z mroku w czarnej sukni z zabudowanym gorsetem i spódnicą sięgającą ziemi. Emanując erotycznym magnetyzmem, śpiewa wymowną piosenkę „Put the Blame on Mame” i robi striptiz, ściągając… rękawiczkę. Satynowa suknia, za której projektem stał Jean Louis, momentalnie zawładnęła wyobraźnią widzów. Ugruntowała status Rity Hayworth jako ikony dekady i nowego archetypu femme fatale.

Suknia z zasłon Vivien Leigh z „Przeminęło z wiatrem” (1939): Kobieta niezależna

Suknia z zasłon Vivien Leigh z „Przeminęło z wiatrem” (Fot. Everett Collection/Everett Collection/East News)

Jak głosi anegdota, kostiumograf Walter Plunkett przed przystąpieniem do prac nad ekranizacją bestsellerowej powieści Margaret Mitchell trzykrotnie przeczytał książkę, zaznaczając wszystkie fragmenty dotyczące strojów. Pozwoliło mu to zaprojektować ponad 5 tysięcy elementów garderoby obrazujących zmiany społeczne i estetyczne – przejście od szerokich spódnic czasów wojny secesyjnej do turniur okresu wiktoriańskiego. Jednak za najsłynniejszą kreację z filmu i książki uchodzi oliwkowa suknia Scarlett O’Hary (Vivien Leigh) uszyta z zasłon.

A jak do tego doszło i w powieści, i na ekranie? Niszcząca Amerykę bratobójcza wojna spustoszyła południowe Stany. Dotknęło to także plantację O’Harów. Ostatnią deską ratunku dla popadającej w ruinę posiadłości był majątek Rhetta Butlera (Clark Gable) przebywającego w więzieniu. W desperackim zrywie Scarlett, na co dzień pracująca w polu, ściągnęła zasłony, które jako jedyne ocalały po napaści żołnierzy. Z nich uszyła suknię na widzenie z dawnym adoratorem. Oto filmowy manifest niezależności, siły i determinacji kobiet.

Różowa tuba Marilyn Monroe z „Mężczyźni wolą blondynki” (1953): Ikona nad ikonami

Różowa tuba Marilyn Monroe z „Mężczyźni wolą blondynki” (Fot. East News)

Jej repliki nosiły Paris Hilton, Anna Nicole Smith, Kylie Jenner oraz lalki Barbie. A także Margot Robbie w „Ptakach Nocy” czy Madonna w „Material Girl”. Suknia Marilyn Monroe, w której wyśpiewała odę do błyskotek od Tiffany & Co., Cartiera czy Harry’ego Winstona „Diamonds Are a Girl’s Best Friend”, uchodzi za najczęściej odtwarzaną kreację w historii kina. A mogła nie powstać.

Gdy rozpoczęto zdjęcia do „Mężczyźni wolą blondynki”, kostiumograf William Travilla dostał dość łatwe, jak na współpracę z Monroe, zadanie – miała być najseksowniejszą kobietą na ekranie. W mgnieniu oka zaprojektował transparentne body, do którego przymocował sterty kamieni szlachetnych o łącznej – zawrotnej, jak na tamte czasy – wartości 4 tysięcy dolarów. Kostium jednak nigdy nie opuścił atelier Travilly. Na dwa dni przed zakończeniem prac na planie wypłynęły nagie fotografie Marilyn. Na fali skandalu producenci postanowili ugrzecznić wizerunek aktorki. I tak w ekspresowym tempie powstała suknia tuba z jaskraworóżowego atłasu. Do tego operowe rękawiczki i tony biżuterii. Aby udobruchać cenzorów, kreację podszyto czarnym filcem, który zapobiegał zarysowywaniu się bujnej sylwetki seksbomby na tkaninie.

Mała czarna Audrey Hepburn ze „Śniadania u Tiffany’ego” (1961): Narodziny gwiazdy

(Fot. Courtesy Everett Collection)

Był rok 1926, kiedy na łamach amerykańskiego „Vogue’a” ukazał się szkic z domu mody Chanel. Przedstawiał smukłą kobietę w kapeluszu cloche i niepozornej czarnej sukience z długim rękawem. Mała czarna, bo o niej mowa, została obwołana przez redaktorów „drugim Fordem T”, bo była szeroko dostępna, podobnie jak model amerykańskiego samochodu. Zdemokratyzowała modę, burząc podziały społeczne. Zgodnie z przewidywaniami szybko zaczęła ją nosić niemal cała Europa. Ale nie Ameryka.

(Fot. AF Archive/Mary Evans Picture Library/East News)

A teraz kadr, który rozsławił małą czarną w Stanach: Nowy Jork, świt, w witrynę salonu jubilerskiego Tiffany & Co. wpatruje się brunetka w wieczorowej sukni tubie z czarnej satyny, operowych rękawiczkach, szylkretowych okularach przeciwsłonecznych i sznurze pereł. W lewej dłoni trzyma kawę, w prawej – croissanta. Tak, w kreacji projektu Huberta de Givenchy (choć na ostateczny kształt kreacji wpłynęła kostiumografka Edith Head, która na prośbę producentów przedłużyła spódnicę, by sięgała ziemi) rozpoczyna się opowieść o uroczej, ekscentrycznej i nieco nieokrzesanej Holly Golightly (Audrey Hepburn) ze „Śniadania u Tiffany’ego”.

Dziś krążą teorie, że film miał celowo zapoznać mieszkańców Stanów z obrazem nowoczesnej kobiety. Pokazać, że na ubrania wcale nie trzeba wydawać fortuny, a paryski szyk jest dostępny dla każdego. Ale co pewne – Audrey sprawiła, że kobiety na całym świecie zapragnęły drzemać w sofie-wannie, dla świętego spokoju schować telefon do walizki i leczyć smutki wyprawami do Tiffany’ego lub chociaż dostać zaręczynowy pierścionek z brylantem. I co w tym wypadku najważniejsze – mieć w szafie małą czarną.

Pola Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij