Znaleziono 0 artykułów
25.10.2020

„Gambit królowej”: Piękny umysł

25.10.2020
(Fot. materiały prasowe)

Netflix wziął Anyę Taylor-Joy, jedną z najbardziej charyzmatycznych aktorek młodego pokolenia, doświadczonych scenarzystów i wciągającą powieść o geniuszu, szachach i Ameryce lat 60-tych. Powstał jeden z najlepszych seriali Netfliksa od lat.

Ilekroć polski aktor gra w zagranicznej produkcji, z wypiekami na twarzy oczekujemy efektów jego pracy. Media uwielbiają wypytywać Joannę Kulig, Tomasza Kota czy Zofię Wichłacz o wrażenia z zagranicznych planów filmowych. Marcin Dorociński pojawia się w „Gambicie królowej” jako zapadający w pamięć bohater drugoplanowy. Grywał już na świecie role większe, choćby w „Małżeńskich porachunkach”. Ale udział w jednym z najlepszych seriali Netfliksa ostatnich lat to strzał w dziesiątkę.

(Fot. materiały prasowe)

Tytuł wziął się od powieści Waltera Tevisa. Aż trzy książki Amerykanina zostały wcześniej zekranizowane – i to z sukcesami, bo mowa o „Bilardziście” Rossena z Paulem Newmanem, „Kolorze pieniędzy” Scorsesego z Newmanem i Cruisem i „Człowieku, który spadł na Ziemię” Nicolasa Roega z niezapomnianą rolą Davida Bowiego. W slangu szachowym gambit królowej to jedna ze skomplikowanych strategii, której celem jest natychmiastowe wywarcie presji na przeciwnika. W centrum opowieści są szachy, niegdyś gra, która wstrząsała światem, dziś sport nieco zapomniany, elitarny.

Młodziutka Beth Harmon (Anya Taylor-Joy) trafia do katolickiego sierocińca po wypadku, w którym traci matkę. To nie placówka z horroru, dziewczynki są tu czyste i zadbane. Ale trudno mówić o psychologicznym wsparciu i domowym cieple. Lekarstwem na traumy są arbitralnie wygłaszane rady i zielone kapsułki, od których Beth szybko się zresztą uzależni. Pod ich wpływem rozwija na suficie wyimaginowaną szachownicę, na której rozgrywa pionki. Bo dla Beth – w przeciwieństwie do marzących o adopcji koleżanek – siłą napędową stanie się szachowa pasja.

(Fot. materiały prasowe)
(Fot. materiały prasowe)

Podstaw gry nauczy się od szkolnego dozorcy, pana Shaibla (Bill Camp). Mężczyzna szybko orientuje się, że Beth ma wyjątkowy talent, ale jej raczkująca lokalna kariera zostanie przedwcześnie zakończona, gdy nastolatka dopuści się rażącego niedotrzymania regulaminu. Za karę pudełeczko z pionkami zostanie jej odebrane. Dopiero, kiedy Beth zaadoptują państwa Wheatley, wszystko zacznie się powoli zmieniać. Co prawda pan domu, Allston, wkrótce porzuci rozedrganą emocjonalnie żonę, bo „praca wzywa”. Ale Alma dostrzeże w pasji Beth potencjalne źródło przychodu i będzie zachęcać córkę do stawania w szranki na coraz większych zawodach. Choć nigdy nie przestanie traktować talentu Beth jako świetnego patentu na wygodne życie, jednocześnie da jej przyjaźń, bezwarunkowe wsparcie, a w końcu chyba też miłość. Niuanse i niedoskonałość tej postaci fenomenalnie chwyta Marielle Heller, znana przede wszystkim jako świetna reżyserka (m.in. „Wyznania nastolatki”, „Czy mi kiedyś wybaczysz”, „Cóż za piękny dzień”). Obserwowanie ekranowej relacji Almy i Beth to wspaniała lekcja empatii.

W „Gambicie” na etapie castingu siły połączyli profesjonaliści odpowiedzialni choćby za hity Martina Scorsesego, Stevena Spielberga czy serial „Fleabag”. Dorociński (nieprzenikniony rosyjskiego arcymistrz Wasilij Borgow, nemezis Beth) na pewno nie obrazi się, jeśli powiem, że niekwestionowaną gwiazdą „Gambitu...” jest Anya Taylor-Joy, znana widzom jako Casey Cooke ze „Split” i „Glass”, Gina Grey z „Peaky Blinders” czy tytułowa bohaterka dramatu kostiumowego „Emma” na podstawie książki Jane Austen. Taylor-Joy dźwiga większość serialu na swoich szczupłych ramionach. Tylko przez półtora odcinka gra ją młodsza aktorka, potem to ona obecna jest dosłownie w każdym kadrze. Taylor-Joy od dłuższego czasu zwraca uwagę widzów. Oczywiście jest to kwestia nieoczywistej urody (w żyłach aktorki płynie krew hiszpańsko-szkocko--argentyńska), ale przede wszystkim nieokiełznanej energii. Imponuje też jej niezwykłej precyzja. Beth Harmon to nie tylko twarz, charakterystyczna stylizacja, włosy. Charakter postaci zaznacza się w każdym centymetrze ciała aktorki: od ruchów dłoni przez sposób ułożenia ramion i stawiania stóp, po gest, jakim sięga po butelkę z piwem. Świetnie obsadzono też role mężczyzn, którzy na różnych etapach wpływają na jej życie: pierwszej miłości, D.L. Townesa (Jacob Fortune-Lloyd), Harry’ego Beltika (Harry Melling) i niepokornego mistrza szachowego Benny’ego (znany z „Gry o Tron” Thomas Brodie-Sangster).

Choć zmieniają się sceneria i okoliczności, a zwroty akcji mnożą się jeden po drugim, całość rozwija się gładko. To zasługa Scotta Franka, doświadczonego scenarzysty, który zanim zaadaptował książkę Tevisa, stworzył m.in. nominowane do Oscara scenariusze do „Logana” czy „Co z oczu to z serca”, a także wielkie hity pokroju „Raportu mniejszości”. Frank napisał już wcześniej serial z nieoczywistą kobietą w centrum – wyróżniony trzema nagrodami Emmy „Godless” z Michelle Dockrey (także do obejrzenia na Netfliksie). Teraz też Frank stanął za kamerą.

(Fot. materiały prasowe)

„Gambit...” jest bez wątpienia miłosnym listem do szachów, które na 64 polach tworzą przestrzeń najwyższej próby intelektualnych starć. Ale szachy stają się na ekranie także idealnie skrojonym wytrychem do opowiadania o napięciach w Ameryce lat 60-tych. Świata, w którym płeć, kolor skóry i korzenie potrafiły napisać scenariusz życia, jeszcze zanim jego bohater wypowiedział pierwsze słowo. Między kolejnymi wciągającymi sekwencjami gry „Gambit...”  opowiada o męskocentrycznej mentalności tamtych czasów, wpisanej w struktury społeczne pruderii, i szablonowemu myśleniu, które potrafiło bruździć jednostkom niepasującym do schematu tak jak Beth. Mówi także o ryzyku, z jakim może wiązać się piękny umysł. O mroku, który czyha, gdy widzi się więcej. Sile, której wymaga balansowanie między dwoma stronami ludzkiej duszy. Nawet po napisach końcowych nie możemy z pewnością powiedzieć, w którą stronę przechyli się szala dalszych losów Beth.

Do „Gambitu...” już się wcześniej przymierzano. Współtwórca scenariusza do miniserialu, Alan Scott („Nie oglądaj się teraz”) chciał najpierw powierzyć go Michaelowi Aptedowi, potem projekt miał stać się reżyserskim debiutem tragicznie zmarłego Heatha Ledgera. W roli Beth widziano Ellen Page („Juno”, „Umbrella Academy”). Cieszę się, że „Gambit...” miał szansę poczekać na czasy po #MeToo. Może dzięki temu uniknął klisz. Choć kolory szachowej planszy są monochromatyczne, w „Gambicie...” nic nie jest czarne ani białe.

Anna Tatarska
Proszę czekać..
Zamknij