Znaleziono 0 artykułów
21.01.2023

Myślenie wymiarami: Geometryczne abstrakcje Paula Bika

21.01.2023
Fot. Tomo Yarmush

Jego znakiem rozpoznawczym są geometryczne abstrakcje, które – ostatnio coraz bardziej zdecydowanie – przekraczają wymiar płaszczyzny. Paul Bik pracuje z papierem, drewnem, gipsem, żywicą epoksydową, sięgając przy tym po typowo rzeźbiarskie narzędzia: piły, dłuta, szlifierki.

– Lubię język geometrii, bo wydaje mi się najbardziej uniwersalny, zrozumiały na poziomie emocjonalnym wszędzie i dla każdego. Działa bez względu na doświadczenie i kontekst kulturowy odbiorcy – mówi Paul Bik. Kiedy opowiada o swoim stylu i o tym, co go ukształtowało, wymienia architekturę brutalistyczną, rzeźbę abstrakcyjną, malarstwo konstruktywistów i kubistów. – Trudno nie zachwycić się Duomo w Mediolanie, na moją wyobraźnię bardziej działa jednak budynek Oscara Niemeyera zaprojektowany dla Mondadori. Z przyjemnością chodzę do Pinacoteca di Brera obejrzeć sztukę renesansową, ale więcej czasu spędzę przed Malewiczem czy Arpem – deklaruje.

Technika, w której się porusza, ciągle ewoluuje. Zaczynał od bardzo subtelnego, płaskiego reliefu wycinanego precyzyjnie nożykiem z cienkiego czerpanego papieru. Teraz jego prace zagarniają coraz więcej przestrzeni. Karton opracowany ręcznie, jak wcześniej papier, nadal jest szkieletem jego prac. Nie gra już jednak pierwszoplanowej roli, jest tylko jednym z wielu materiałów, jakich używa artysta. – Myślę raczej w trzech wymiarach niż w 2D – opowiada Paul.

Fot. Tomo Yarmush

Sztuka jest dla niego przygodą, którą rozpoczął niemal przypadkiem; rozdziałem, który otworzył się dość nieoczekiwanie w jego wartkiej biografii. Nie pochodzi z klasycznie artystowskiego domu, ale z takiego, który dawał rzetelną lekcję z wyobraźni, wrażliwości, prac manualnych, sprawczości i samodzielności. Mama, nauczycielka wczesnoszkolna, zabierała go do galerii i muzeów i podrzucała pomysły, jak się nie nudzić, co zrobić z kartonu czy kawałka plasteliny. Dzięki ojcu, który samodzielnie, od podstaw, wybudował drewniany dom na Mazurach, nauczył się sprawnie operować młotkiem i zdobył szacunek dla ręcznej pracy. – To, co robię, jest gdzieś na granicy sztuki i rzemiosła. Zanim wezmę do ręki farbę, żeby malować, muszę się najpierw nieco napocić. Fizyczny wymiar pracy, czas i wysiłek są dla mnie bardzo istotne – mówi artysta. Wybrał studia psychologiczne, ale w zawodzie nie przepracował ani jednego dnia. – Cały mój studencki czas wypełniały clubbing i nauka. Do tego pracowałem, żeby móc się utrzymać. Jakoś udawało mi się wszystko pogodzić. Bardzo się z tego cieszę, bo z perspektywy lat trudno mi teraz ocenić, które z tych zajęć nauczyło mnie więcej o sobie samym – wspomina. Jego pierwsza praca była związana z życiem nocnym. Pod koniec liceum dorabiał w szatni w klubie Barbados. Potem – na przekór swojej introwertycznej osobowości – jako selekcjoner w kilku warszawskich klubach. Zaraz po studiach na kilka lat wciągnął go świat mody. Prowadził dwie autorskie marki: z biżuterią streetową i tatuażami tymczasowymi, odrabiając przy tym lekcję z marketingu. To wtedy zaczął uczęszczać jako wolny słuchacz do ASP w Warszawie. Architektura wnętrz przyciągała go z coraz większą siłą; ośmielił się, by realizować własne projekty. Chcąc się rozwijać, zdecydował się na przeprowadzkę za granicę. Padło na Mediolan, mekkę designerów, gdzie Paul Bik mieszka do dziś.

Podpis

Cały tekst znajdziecie w drugim wydaniu „Vogue Polska Living”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Aleksandra Krasny
Proszę czekać..
Zamknij