Znaleziono 0 artykułów
02.01.2021

Gwiazdy „Bridgertonów” o feminizmie, kostiumach i seksie

02.01.2021
(Fot. materiały prasowe Netflix)

Nasz serial pokazuje kobiecy punkt widzenia – mówi Phoebe Dynevor, czyli serialowa Daphne. – To nasz wkład w dyskusję o męskości na miarę XXI wieku – dodaje Regé-Jean Page, czyli ukochany Bridgertonówny, Simon. Serial Shondy Rhimes na podstawie powieści Julii Quinn od świątecznej premiery utrzymuje się na szczycie netfliksowej top listy.

„Bridgertonowie” to pierwszy projekt Shondy Rhimes dla Netfliksa. W jej serialach kobiety grają pierwsze skrzypce. Czy i tak jest tym razem?

Phoebe Dyvenor: Shonda pokazuje silne, mądre, świadome siebie i swojej roli kobiety. I dla niej, i dla nas wizyta w czasach angielskiej regencji była nowością. Doceniam jej wcześniejsze produkcje i „Bridgertonów” za to, że pokazują kobiecy punkt widzenia. To Daphne obserwuje Simona, przeżywa przebudzenie emocjonalne, erotyczne, egzystencjalne. To w serialu kostiumowym rzadkość. Mogliśmy sobie pozwolić na znacznie więcej niż przy ekranizacji powieści Jane Austen.

(Fot. materiały prasowe Netflix)

Regé-Jean Page: Pokazywanie wciąż tych samych tematów w podobny sposób nie odmienia oblicza telewizji. Dlatego urzekł mnie sposób, w jaki w „Bridgertonach” pokazujemy mężczyzn i męskość w ogóle. Zabieramy głos w dyskusji o romantycznym bohaterze, ale takim wrażliwym, który ma słabości, przeżywa rozterki, nie wstydzi się uczuć. Nasi bohaterowie są nieidealni, inspirują się wzajemnie do bycia lepszymi. Na tym polega nowoczesny romantyzm. I wbrew pozorom to właśnie ułomność czy niemożność poradzenia sobie z traumami czyni te postaci silniejszymi, a fabułę ciekawszą. Postać Simona to mój wkład w rozmowę o męskości w XXI wieku.

Choć nosicie kostiumy, to serial jest bardzo współczesny…

Podobne artykuły„Bridgertonowie”: Bale, intrygi i panny na wydaniuAnna KonieczyńskaPD: Tak! Nigdzie indziej nie posłuchacie klasycznych aranżacji piosenek Rihanny czy Billie Eilish na balu w wiejskiej rezydencji arystokracji, do tego w XIX wieku!

(Fot. materiały prasowe Netflix)

RJP: Widzom wydawało się, że widzieli już wszystko, a nie ma nic lepszego niż pan Darcy z „Dumy i uprzedzenia”. Tymczasem niezależnie od tego, w jakim czasie żyli, ludzie zawsze uwielbiali żarty, bywali poważni, kochali się i nienawidzili, walczyli o niezależność i swobodę, uginali pod władzą silniejszego lub mądrzejszego od siebie. Łączą nas podobne doświadczenia. Wszystkim nam zdarza się rozmyślać nad swoim miejscem w świecie, nad rolą, jaką mamy do odegrania, nad miłością, pożądaniem i poczuciem spełnienia. To uniwersalne tematy.

Casting jest inkluzywny. Simon, królowa, Lady Dunbury, Marina i wiele innych postaci mają ciemny kolor skóry.

(Fot. materiały prasowe Netflix)

RJP: Reprezentacja jest kluczowa. Każdy widz, niezależnie od koloru skóry, statusu czy przekonań, powinien móc w którymś z bohaterów odnaleźć siebie. Dlaczego, do licha, nowy Darcy nie może być czarny? Szkoda, że to możliwe dopiero w XXI wieku, ale skoro serial będzie dostępny na terenie aż 196 krajów, jest szansa, że ktoś to wreszcie zauważy (śmiech).

Seriale kostiumowe kojarzą się z konwencjonalnym obrazem miłości, w „Bridgertonach” oglądamy śmiałe sceny erotyczne.

PD: Miłość, seksualność i erotyzm to dla książki i serialu ważne tematy. Poruszanie ich w produkcji kostiumowej, do tego w tak śmiały sposób, może budzić zdziwienie. To jednak serial Shondy Rhimes, a kobiece bohaterki z „Bridgertonów” dalekie są od postaci, które dobrze znamy. Są lub stają się bardzo świadome siebie, swojego ciała i potrzeb, czują się częścią mocno sformalizowanego społeczeństwa, ale starają się z tych konwenansów wyswobodzić.

(Fot. materiały prasowe Netflix)

RJP: „Bridgertonowie” skupiają jak w soczewce, bez żadnych skrupułów i krygowania się, tematy mocno feministyczne. Kobiece bohaterki są w serialu bardzo aktywne, potrafią sobie poradzić w społeczeństwie, które przypisuje im tylko określone role: matki, żony i córki. To nie lada sztuka. Myślę, że po tym ciężkim roku na to właśnie czekaliśmy.

Podobno korzystaliście ze wsparcia koordynatorów intymności. Jak wygląda taka współpraca?

Podobne artykułyBezpieczny seks w serialach Radhika Seth RJP: Pomoc koordynatora zaczyna się od spotkania w cztery oczy, podczas którego rozmawiamy o bliskości, miłości, erotyce, lękach, granicach, których nie chcemy przekraczać. To jak spotkanie z psychologiem i seksuologiem, a jednocześnie trenerem, który towarzyszy przez cały czas realizowania trudnych scen miłosnych. Na początku miałem pewne opory, szybko jednak doceniłem możliwość odbycia takich konsultacji.

(Fot. materiały prasowe Netflix)

PD: Spotkania przeradzają się w coś na kształt treningu z choreografem, który układa ruchy scen intymnych. Pokazuje, w jaki sposób ustawić ciało, by operator miał na kadr czysty widok, a jednocześnie, żeby widać było pożądanie.

RJP: Ku naszemu przerażeniu okazało się, że te sceny były technicznie i fizycznie najbardziej wymagające. Musieliśmy się z Phoebe nauczyć języka naszych ciał, czuć silne i słabe strony, dokładnie wiedzieć i wyliczyć, kiedy należy się unieść na przedramionach i pod jakim kątem ustawić, żeby nie zasłaniać ekipie widoku. Sceny miłosne to prawdziwa udręka! A ponieważ stanowią istotny element całości, nie mogliśmy sobie pozwolić na improwizację czy odstępstwa od założonego planu.

(Fot. materiały prasowe Netflix)

„Bridgertonowie” to także olbrzymie przedsięwzięcie dla kostiumografów i charakteryzatorów. Każdy z bohaterów ma własny styl, na który wpływają jego status, życiowe doświadczenia i plany. Uchwycić to wszystko w ubraniu, fryzurze czy makijażu to nie lada sztuka.

PD: Ogromna część mojej pracy na planie polegała na przymiarkach absolutnie przepięknych sukien. Sama nie mogę w to uwierzyć, ale miałam do dyspozycji ich aż 108! Zanim rozpoczęliśmy zdjęcia, braliśmy wszyscy udział w sześciomiesięcznym okresie prób. Przymiarki potrafiły trwać trzy godziny dziennie, ale nie narzekałam. Najważniejsze, aby za pomocą kostiumu oddać atmosferę, nastrój, wszystko to, co działo się w głowie i w sercu mojej bohaterki. Zdumiewające było, że do dyspozycji mieliśmy gigantyczny hangar z kostiumami. Otwierając drzwi i przechodząc przez próg, można było się poczuć jak w prawdziwej fabryce włókienniczej, gdzie za wielkimi maszynami do szycia siedzieli prawdziwi mistrzowie swego fachu. Wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z tego, jak duża to jest produkcja. Kiedy tylko weszłam, przybiegło do mnie 10 osób, zarzucając na plecy czy ramiona różne rodzaje tkanin. Ktoś inny wciskał mnie w gorset, ktoś inny dbał o fryzurę, bo przez cały czas noszę perukę, jak zresztą większość obsady.

Podobne artykułyNajlepsze seriale kostiumowe ostatnich latKatarzyna PietrewiczRJP: Ta fabryka kostiumów była również pierwszym, z czym miałem okazję się zetknąć na planie „Bridgertonów”. Do tego każda część garderoby została przygotowana z dbałością o najdrobniejsze szczegóły – zdobienia, hafty, materiały, szwy. Każdy członek głównej obsady miał przygotowane inne fasony koszul, marynarek, spodni, dobranych do swojej sylwetki, pochodzenia i historii. Simon przemierzył kawał świata, zanim wrócił do Anglii, więc w jego garderobie można znaleźć odniesienia do innych kultur, wpływ różnych tradycji. To widać w zdobieniach na jego kamizelkach, kształcie kołnierzyków czy rodzajach wykorzystanych materiałów. Zdaję sobie jednak sprawę, że projekt, w którym do tych aspektów podchodzi się z aż takim zaangażowaniem, rzadko się zdarza. Zamierzam czerpać z tego doświadczenia pełnymi garściami.

Magdalena Maksimiuk
Proszę czekać..
Zamknij