Znaleziono 0 artykułów
04.01.2020

Historia mody w obrazach: Edward Coley Burne-Jones „Sydonia von Borck”

04.01.2020
„Sidonia von Bork” według Edwarda Burne-Jonesa z 1860 roku (Fot. Wikipedia)

Sydonia von Borck mogłaby być pierwszą damą renesansu, ale los, czy też porządek społeczny, skazał ją na tortury, śmierć i pohańbienie. Suknia, w której przedstawia ją Edward Coley Burne-Jones jest rodzajem rehabilitacji. O obrazie „Sydonia von Borck” pisze kierownik Katedry Mody Wydziału Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. To nowy odcinek cyklu, który przybliża historię mody, widzianą przez pryzmat dzieł światowego malarstwa. 

W 1860 roku malarz Edward Coley Burne-Jones namalował wyimaginowany portret Sydonii von Borck – bohaterki, która jest jednocześnie prawdziwa i wymyślona, realna i literacka, historyczna i legendarna. W tytule dzieła Burne-Jones odsyła nas do zamierzchłej przeszłości, ale patrząc na obraz, mamy przekonanie, może nawet jesteśmy pewni, że to, co historyczne, jest tu przede wszystkim przebraniem, kostiumem, maską.


Edward Burne-Jones upozowany w stroju artysty malarza (fot. D.W. Wynfield, ok. 1860 / Wikipedia)

Sydonia von Borck jest postacią historyczną – pomorską szlachcianką, urodzoną w roku 1548, a zmarłą w 1620 roku, kiedy to w wyniku oskarżenia o czary, trucicielstwo i obcowanie ze złymi duchami wykonano na niej wyrok śmierci. Publiczna egzekucja poprzez ścięcie mieczem miała miejsce w Szczecinie przy ówczesnej Bramie Młyńskiej, a ciało Sydonii zostało spalone i pochowane na cmentarzu, który znajdował się w miejscu dzisiejszej ulicy Sowińskiego. 

Podaję te szczegóły za encyklopedyczną notką, by pokazać, jak bardzo była to postać historyczna i jak bardzo udokumentowane są jej życie i śmierć.

Jednak Sydonia z portretu Burne-Jonesa to postać przede wszystkim literacka. Jej życiorys i legenda dotarły do Anglii w połowie XIX wieku poprzez powieść pomorskiego pisarza Johannesa Wilhelma Meinholda „Sidonia von Bork: die Klosterhexe”, którą przetłumaczyła na angielski jako „Sidonia: the Sorceress” Francesca Speranza. Był to literacki pseudonim poetki, polityczki, bojowniczki o wolność Irlandii i prawa kobiet Lady Jane Wilde – matki Oscara Wilde’a. 

W powieści Sydonia otrzymuje wychowanie niezgodne z normami propagowanymi na dworze pomorskich książąt z rodu Gryfitów w Wołogoszczy. Wbrew etosowi opartemu na surowych zasadach religijnego purytanizmu ojciec zachęca ją, by podążała za własnymi ambicjami, mierzyła wysoko i nikogo się nie bała. 

To raczej wątek literacki, bo w rzeczywistości Otto Borck zmarł w 1551 roku, kiedy Sydonia miała najprawdopodobniej trzy lata. Zapowiada jednak cechy, które zadecydowały o jej faktycznych losach.

Cechy te nie odnoszą się jedynie do czasów renesansu. Pozycja kobiety i sposób postrzegania jej roli w życiu społecznym nie uległy wielkim zmianom pomiędzy wiekiem XVI a XIX, kiedy Burne-Jones namalował swój obraz. W roku 1860, w epoce wiktoriańskiej – pomimo że na czele najpotężniejszego wówczas imperium stała królowa – ideał kobiety zawierał się w słowach pure, chaste, refind, modest (czysta, cnotliwa, subtelna, skromna), a realizacji tego ideału sprzyjać miały społeczne normy i prawa, których kobiety powinny przestrzegać. Jedną z takich norm było to, że kobieta nie mogła samodzielnie występować w sądzie jako strona pozywająca. 

Miano czarownicy ściągnęły na Sydonię liczne procesy, w których domagała się dla siebie praw i szacunku. 300 lat po jej śmierci jej sposób bycia kobietą był ciągle niedopuszczalny, sprzeczny z prawem, a nawet niemoralny. 

Sukni, w którą ubrał Sydonię, Edward Coley Burne-Jones nie kupił w second handzie. Zaczerpnął ją z renesansowego portretu, niejako przemalował. Podobnie jak John Everett Millais w przypadku „Ofelii” i ten malarz, żeby namalować postać swojej bohaterki, potrzebował prawdziwej sukni: potężnej, bogatej, wyrazistej, dostojnej. Nie jakiegoś tam ubrania, ale sukni-obiektu.

Pożyczył ją z obrazu Giulia Romana (ok. 1499-1546), ucznia Rafaela. Po pierwsze dlatego, że portret namalowany przez włoskiego artystę pochodzi z epoki, więc w pewnym sensie może odgrywać rolę historycznego kostiumu. Po drugie, na portrecie autorstwa Romana widziano w czasach Burne-Jonesa Isabellę d’Este – włoską arystokratkę z książęcej rodziny, zwaną „pierwszą damą renesansu”. Suknia z portretu tak ważnej postaci miała więc to wszystko, czego malarz potrzebował dla ukazania Sydonii von Borck – była symbolem wielkości, siły i potęgi. Znakiem władzy. 

(Fot. akg-images/EAST NEWS)

Jedna z prawomocnych koncepcji źródeł mody jest taka, że rodzi się ona nie ze sposobu, w jaki się szyje suknie, ale ze sposobu, w jaki się je ozdabia. Zwróćmy uwagę, że suknia, w którą ubrane są obie bohaterki, składa się niemal wyłącznie z ozdoby. To, co nadaje jej kształt sukni, jest właściwie bielizną, na którą nałożono monstrualną konstrukcję, skomponowaną z rozlicznych węzłów i splotów uszeregowanych w łańcuchy z ozdobnych wstęg.
Używam słowa „ozdobnych”, ale to, co widzimy, to nie tyle ozdoby, ile ozdobniki. Ostentacyjna demonstracja smaku i artystycznej inwencji. Oblicze piękna rozumianego jako popis ludzkich zdolności i możliwości. Modowa koloratura. 
To nie są symboliczne wijące się węże, jak chce popularna interpretacja. To precyzyjnie zaprojektowane sploty i węzły, które niczego nie udają. Nie przedstawiają niczego innego poza sobą. Węzły i sploty mają bowiem w renesansie same w sobie wartość estetyczną, artystyczną i intelektualną. W Mediolanie ich projektowanie było niezależną sztuką, która osiągnęła wysoki stopień zaawansowania.

Autorem projektu tego konkretnego układu jest poeta i intelektualista Niccolò di Correggio (to on podobno nazwał Isabellę d’Este „pierwszą damą renesansu” i rozpropagował to określenie). Dodaję słowo „intelektualista”, bo obawiam się, że poetę można posądzać o nadmiar nieuporządkowanej fantazji. Tymczasem tu nie chodzi o jakieś tam esy floresy, maziaje czy bazgroły. Węzły i sploty, zwane po włosku fantasie dei Vinci, to zdyscyplinowana forma geometryczna wymagająca precyzyjnego wykreślenia i dokładnych wyliczeń. To skomplikowana wiedza i wyjątkowa umiejętność. Taki wzór wymaga znajomości reguł sztuki, matematyki, geometrii, piękna. Dlatego musi być dziełem nie tylko artysty, ale i intelektualisty. 
O projekcie wzoru złożonego z węzłów i splotów korespondowały siostry Isabella i Beatrice d’Este w roku 1493. Z ich listów dowiadujemy się, że ornament taki został zaprojektowany na ich zamówienie przez Niccolò di Corregio; że Isabella waha się, czy chce go wykorzystać, a Beatrice ma pomysł by użyć go przy sukni, którą planuje na ślub Bianki Sforzy. 
Nie wiadomo, czy piszą konkretnie o tym wzorze, który znamy z obrazów Romana i Burne-Jonesa, ale widać z listów, jak wielką wagę przywiązywano do węzłów i splotów i jak doniosłą rolę odgrywały one w ówczesnym stroju. Były jednością piękna i praktyczności, intelektualnego wysiłku i gry wyobraźni. A pozwalać sobie mogły na nie tylko wyjątkowe kobiety. 

Skazana na śmierć czarownica Sydonia von Borck na obrazie Burne-Jonesa ma i w sobie, i na sobie moc, siłę, piękno i potęgę przynależną władczyniom. Mogłaby równie dobrze być „pierwszą dama renesansu”, choć los – który nazwać tu można historią albo społecznym porządkiem – skazał ją na niesławę, więzienia, tortury, śmierć i pohańbienie. Suknia, w której przedstawia ją Edward Coley Burne-Jones, jest rodzajem rehabilitacji. Tej konkretnej tytułowej czarownicy, a kto wie, czy i nie każdej innej, przeszłej i przyszłej. 
Tym bardziej że w roli Sydonii występuje na obrazie Fanny Cornforth, którą samodzielne decyzje życiowe mogłyby zaprowadzić na stos dla czarownic, gdyby takie płonęły w wiktoriańskiej Anglii. 

Społeczeństwa tak naprawdę nigdy nie zrezygnowały z polowań na czarownice, widząc je we wszystkich kobietach, które nie zgadzały się pokornie na przypisane im rolę. 

 
Janusz Noniewicz
Proszę czekać..
Zamknij