Znaleziono 0 artykułów
23.01.2020

It-girl z Instagrama: Olivia Lopez

23.01.2020
Olivia Lopez (Fot. archiwum prywatne)

Co zrobić, gdy podczas twojego ostatniego dnia pobytu w Paryżu wychodzi słońce? Wziąć rolkę filmu, wsiąść na skuter, a potem przejść się po pierwszej dzielnicy – pisała niedawno na Instagramie Olivia Lopez. Autorkę bloga, a od niedawna także i książki, częściej niż z markową torebką można dziś spotkać z aparatem. Osobliwy miks mody, podróży i designu czyni z niej jedną z najbardziej inspirujących influencerek w sieci.

Gdy przygotowywałam się do rozmowy z Olivią, natknęłam się na materiał, który w 2012 r. przygotował o niej „Teen Vogue”. Amerykanka miała wtedy zaledwie 19 lat, a już od pięciu prowadziła bloga „Lust for life”. Została bohaterką bardzo popularnego w tamtym czasie cyklu „Room of my own”, w którym dziennikarze magazynu odwiedzali sypialnie najbardziej stylowych dziewczyn. Na środku jej pokoju stał odziany w pudrową sukienkę manekin, na drzwiach wisiał łapacz snów, a zza wieszaka z ubraniami nieśmiało wyłaniał się czarno-biały portret Audrey Hepburn. Mimo że nawiązania do klasycznej kinematografii, astrologii i muzyki Lopez zamieniła na elementy związane z modernizmem, nie zmieniło się jedno: wystrój wnętrz zawsze stanowił rezultat jej miłości do vintage. Ewoluował także jej styl, który wtedy opisywała mianem „francuskiej aktorki z lat 60.”. – Cały czas lubię odwołania do francuskich filmów z tamtej dekady, choć teraz raczej w makijażu – mówi, gdy pytam o tamten wywiad. – To, czym dziś się zajmuję, sprawia, że mnóstwo czasu spędzam na targach designu i w galeriach. W modzie chętniej skłaniam się więc ku określonym kształtom, liniom i materiałom. Kocham wełnę i bouclé – dodaje.

Olivia Lopez w Toskanii (Fot. archiwum prywatne)

Bloga zaczęła prowadzić na początku szkoły średniej. Początkowo chciała na nim publikować wspomnienia z festiwali muzycznych i podróży. Szybko jednak zaczęła śmielej eksperymentować ze stylem (modą zainteresowała ją starsza siostra, która przynosiła do domu tony magazynów dla młodzieży) i zobaczyła, że strój także może być świetnym narzędziem do wyrażenia siebie. – Gdy zaczynałam, nie było wielu platform, na których można byłoby zainspirować się w kwestii podroży czy stylu. Strona, na której dawałabym upust swojej kreatywności oraz dzieliłabym się swoim doświadczeniem, była dla mnie czymś nowym i przez to naprawdę ekscytującym – wyjaśnia.

Olivia Lopez (Fot. archiwum prywatne)
Olivia Lopez (Fot. archiwum prywatne)

Miała szczęście, bo była jedną z pierwszych blogerek, które swoim obserwatorom oferowały szerokie spektrum doświadczeń. Oprócz mody równie dużo miejsca poświęcała podróżom i kuchni. Polecała wakacyjne destynacje, ale także – jako rodowita Kalifornijka – ciekawe miejsca w Los Angeles: restauracje, kawiarnie, sklepy z modą vintage i galerie sztuki. I od początku wiedziała, jak dużą siłę przyciągania mają piękne zdjęcia.

Olivia Lopez podczas Art Basel (Fot. archiwum prywatne)

Miłość do fotografii, ale także do swojego rodzinnego miasta, kilka lat później poskutkowała książką „Lust for Los Angeles” – przewodnikiem lub, jak Lopez woli go nazywać, „listem miłosnym do mojego miejsca”. – To zbiór zdjęć, jakie zrobiłam w LA na przestrzeni lat – wyjaśnia. – Ale też eseje o mieście i historie pomagające zrozumieć jego kulturę. Pracowałam nad tą książką dwa lata, więc tym bardziej cieszę się, że udało mi się odzwierciedlić w niej wszystko, co najbardziej kocham w Los Angeles – dodaje. W obtoczonej różową okładką książce Lopez poleca miejsca, które każdy zwiedzający Los Angeles powinien odwiedzić choć raz: restaurację Orsa & Winston, która słynie z zaskakującej mieszanki kuchni japońskiej i śródziemnomorskiej, Conty Ltd., czyli concept store oferujący modę męską i elementy wystroju wnętrz, ikonę modernizmu Neutra VDL House i wiele innych miejsc, w których duch Miasta Aniołów wybrzmiewa najgłośniej.

Olivia Lopez (Fot. archiwum prywatne)
Olivia Lopez (Fot. archiwum prywatne)

Choć Los Angeles niedawno zamieniła na Nowy Jork ( – W zeszłym roku dotarło do mnie, że jeśli mam to zrobić, to teraz, gdy jestem młoda i mam dużo energii – mówi), jej miłość do modernizmu nie osłabła. Przeciwnie, zamiłowanie do perełek designu z tego okresu, ale także mody vintage, przekuła w kolejny projekt. Bon Weekender to sklep internetowy, w którym Lopez oferuje nowym właścicielom rzadkie obiekty pozyskiwane z najróżniejszych miejsc na świecie, od marynarki vintage Yves Saint Laurenta przez archiwalne wydania „Holiday Magazine” aż po oryginalne krzesła projektu Pierre’a Jeannereta. – Fascynują mnie zasady, które przyświecały modernizmowi – mówi, gdy pytam, skąd jej słabość do akurat tego nurtu. – Mimo że dziś jest symbolem luksusu, był zakorzeniony w mocno demokratycznych ideach. Moderniści często projektowali przepiękne budynki, mając do dyspozycji bardzo ograniczone materiały – dodaje.

Książka "Lust for Los Angeles" (fot. archiwum prywatne)

Wystarczy spojrzeć na stylizacje Lopez, by – czy to po formie, czy palecie kolorystycznej – zauważyć, że często wybiera projekty, które są estetycznie spójne z modernistycznym designem. Albo pośrednio nawiązują do miejsc, które odwiedziła. Nie dziwi mnie więc, gdy na pytanie o ulubione marki, odpowiada jednym tchem: – Lemaire, Sophie Bille Brahe, Sophie Buhai, Jill Sander... Na jej liście życzeń na nowy sezon wcale nie ma jednak ubrań i dodatków (może z wyjątkiem kopertówki Bottegi Venety w kolorze musztardy). Jest za to pluszowe krzesło projektu Philip Arctander i pobyt w rezydencji Numeroventi we Florencji. Zaintrygowana szczególnie tą ostatnią, już po chwili przeglądam dostępne pokoje – wszystkie niczym wyjęte z albumu lub magazynu o designie. Via dei Pandolfini numer 20 – chyba zapamiętam ten adres.

 

Michalina Murawska
Proszę czekać..
Zamknij