Znaleziono 0 artykułów
11.09.2019

It-girl z Instagrama: Stephanie Broek

11.09.2019
Stephanie Broek (Fot. Eva Cordia)

Holenderka miała 13 lat, gdy na poważnie zaczęła się interesować modą: pogłębiała swoją wiedzę o projektantach, w galeriach z wybiegów szukała inspiracji i powoli definiowała swój styl. – Byłam zafascynowana marką Chloé – mówi. Nic dziwnego, skoro dyrektor kreatywną francuskiego domu mody była wtedy Phoebe Philo.

Poznacie ją po długich blond włosach, okularach typu aviator i filigranowej sylwetce, którą lubi otulać ekstremalnie oversize’owymi fasonami. Stephanie Broek, była redaktorka jednego z największych w Holandii magazynów o modzie, mistrzowsko poluje na perełki vintage. Z pracy na etacie odeszła w czerwcu, jako wolny strzelec nadal realizuje się dziennikarsko, ale bycie influencerką pochłania coraz więcej jej czasu. – Nie tęsknię za niekończącymi się deadline’ami – śmieje się.

Stephanie Broek (Fot. Eva Cordia)

Broek urodziła się i nadal mieszka w Rotterdamie. Gdy była dzieckiem, jej kontakt z modą ograniczał się do zamiłowania do ubrań z wizerunkami Myszki Miki i Spice Girls, które chciała nosić codziennie. Przez kilka lat marzyła, by zostać tancerką. Później pojawiło się pragnienie zgłębienia tajników świata polityki. Zrobiła więc dyplom z filozofii.

Stephanie Broek (Fot. Eva Cordia)

W szkole średniej odkryła jednak uroki idei mody z drugiego obiegu, której dziś jest nieoficjalną ambasadorką. – W tamtych czasach w ogóle nie było zainteresowania modą vintage – mówi. – Razem z mamą i siostrą co wtorek chodziłyśmy na lokalny targ w Rotterdamie, gdzie pewien pan sprzedawał używane buty. Uwielbiałyśmy polować na najbardziej nietuzinkowe pary. Na studiach większość jej garderoby stanowiły ubrania i dodatki upolowane w second-handach. – Nie miałam zbyt dużych funduszy na ubrania, ale nie chciałam, by przeszkodziło mi to w wyrażaniu siebie i interpretowaniu sylwetek, które wcześniej widziałam na wybiegach – wyjaśnia Broek. – Nadal kocham zakupy vintage.

Stephanie Broek (Fot. Eva Cordia)

Wystarczy spojrzeć na konto Stephanie na Instagramie (w tej chwili obserwuje je już prawie 90 tysięcy osób), by się przekonać, że nie rzuca słów na wiatr. Jej zakupy z drugiej ręki nie ograniczają się jednak do ubrań i dodatków. Równie dobrze wychodzi jej wyszukiwanie ceramiki, mebli i bibelotów, dla których często znajduje zupełnie nowe zastosowanie (fragment greckiej kolumny służy jej na przykład jako podstawka pod doniczkę). Sama o sobie mówi, że jest maksymalistką, która coraz mniej uwagi zwraca na trendy. – Dla osób, które śledzą moje stylizacje i wiedzą, jak się ubieram, może to zabrzmieć dziwnie, ale zauważyłam, że w ostatnim roku chętniej inwestowałam w klasyczne i ponadczasowe elementy – mówi. – Skończyłam 30 lat, a to zawsze dobry czas na zmianę nawyków. Bardzo bliski jest mi także temat zrównoważonej mody.

O tej ostatniej Broek opowiada z równie dużą fascynacją, co o zaletach nabywania rzeczy z przeszłością. Kupowanie to dla niej forma oddawania głosu, udzielania poparcia marce, która dany element wyprodukowała i wypuściła na rynek. – Oczywiste jest więc, by „głosować” na marki, które zmierzają we właściwym kierunku – stwierdza Broek. – A jeszcze lepiej – kupować po prostu od tych, które już wcielają zasady zrównoważonej produkcji, odpowiednio wynagradzają swoich pracowników i tworzą wysokiej jakości projekty przy zastosowaniu przyjaznych środowisku materiałów. Sama wciela te zasady w życie. Kupując od największych domów mody, stawia na projekty, które nosi nawet przez kilka lat, w rozmaitych konfiguracjach (tak jest chociażby z niezniszczalną – jak mówi – torebką Paco Rabanne). Wśród nowo powstających marek szuka tych, które stoją po stronie dobrej zmiany w modzie. I obala mit, jakoby w związku z tym nie mogły być luksusowe.

Stephanie Broek (Fot. Eva Cordia)
Stephanie Broek ( Fot. Eva Cordia)

O zrównoważonej modzie Broek zaczęła sporo myśleć sześć lat temu, tuż po katastrofie budowlanej w Szabharze. Pracowała wtedy dla jednego z holenderskich portali. Akurat w momencie, gdy zawalił się kompleks Rana Plaza (w katastrofie życie straciło 1134 pracowników), miała dyżur w dziale newsów. – Zaczęłam czytać o sytuacji osób pracujących w branży tekstyliów w Chinach, Bangladeszu czy Kambodży. Oglądałam też sporo filmów dokumentalnych na ten temat – mówi. – To wtedy się dowiedziałam, że branża mody jest drugą najbardziej zanieczyszczającą środowisko gałęzią przemysłu. Serce mi pęka, gdy wiem, że nadal ogromny procent pracowników nie otrzymuje godnego, nawet minimalnego wynagrodzenia i musi się na co dzień mierzyć z nieludzkimi i niebezpiecznymi warunkami pracy.

Stephanie Broek (Fot. Eva Cordia)

Wystarczy zamienić z Broek kilka słów, by zauważyć, że mocno się wyróżnia na tle koleżanek z branży. Na pewno ma to związek z tym, że cały czas ma wrażenie, że jest w niej „nowa”. Czuje się w takim samym stopniu influencerką, co dziennikarką. Nie ukrywa jednak, że kocha wolność, jaką daje jej praca wolnego strzelca, bycie swoim własnym szefem i posiadanie niezależnej platformy. – To ja decyduję o tym, czym chcę się podzielić, z kim chcę pracować i jaką wiadomość chcę przekazać swoim odbiorcom – mówi. Jej recepta na sukces? – Ciężko pracuj i miej w sobie dużo pokory – wyznaje. – Mnie zaprowadziło to naprawdę daleko.

 

Sesja została zrealizowana w Gallery of Decoration w Rotterdamie.

Michalina Murawska
Proszę czekać..
Zamknij