Znaleziono 0 artykułów
24.01.2022

Jacob Elordi: „Euforia” mówi prawdę o nastolatkach

24.01.2022
Fot. Getty Images

Jako dzieciak statystował u boku Johnny’ego Deppa w „Piratach z Karaibów”. Teraz widzowie znają go z trylogii „The Kissing Booth” na Netfliksie i „Euforii” na HBO. Jacob Elordi w kontrowersyjnym serialu gra Nate’a Jacobsa, nastolatka zmagającego się ze swoją seksualnością. – Nie da się stworzyć tarczy, która chroni aktora przed emocjami jego bohatera – mówi.

W „Euforii” często podkreślana jest twoja cielesność, dużo w serialu nagości i scen seksu. Jak się z tym czujesz?

Nie mogę narzekać na przedmiotowe traktowanie męskiego ciała, skoro ten problem dotyczy przede wszystkim kobiet. Traktujmy ludzi jak ludzi! Skupiajmy się na tym, co sobą reprezentują, a nie na tym, jak wyglądają.

Dużo cię kosztuje granie chłopaka, który zmaga się ze swoją seksualnością i skłonnościami do przemocy?

Nie da się stworzyć tarczy, która chroni aktora przed emocjami jego bohatera. Jeśli jesteś wrażliwym człowiekiem, przeżywasz wszystko razem z postacią. Mroczne doświadczenia trzeba odchorować. Praca aktora polega na tym, że decydujemy się z tymi trudnymi sytuacjami mierzyć. Wiedziałem, na co się piszę. Gdy oglądam na ekranie stworzonego przez siebie bohatera, który jest przekonujący, czuję się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Fot. Eddy Chen/HBO

Z jakimi reakcjami widzów spotykasz się najczęściej?

Ludzie szaleją, gdy okazuje się, że spotkali aktora z „Euforii”. „Stary, to naprawdę ty!?”, słyszę często. Przerwa między pierwszym a drugim sezonem sprawiła, że nowe odcinki były jeszcze bardziej niecierpliwie wyczekiwane. Bardzo często widzowie pytają mnie też o Erica Dane’a, czyli mojego ekranowego ojca. Jest w naszym serialu prawdziwą gwiazdą, bo cały świat oglądał go wcześniej w „Chirurgach”.

Dobrze ci się z nim pracuje?

Jest niesamowitym aktorem, obdarzonym fantastycznym zmysłem improwizacji. Twórca „Euforii” Sam Levinson każe nam trzymać się scenariusza, co nie zmienia faktu, że potrafi docenić dobry pomysł kogoś z obsady i zachować go w montażu. Eric często dodaje wypowiedź, która wzmacnia wydźwięk sceny. Podziwiam go za to. Pamiętam scenę, w której mój Nate jest strasznie smutny. Starałem się jak najlepiej oddać te emocje. Erik przy włączonej kamerze powiedział mi coś tak wzruszającego, że łzy zaczęły mi napływać do oczu. To było mistrzowskie zagranie.

Fot. materiały prasowe HBO

Niektórzy uważają, że „Euforia” jest zbyt dosłowna w pokazywaniu seksualności, uzależnienia od narkotyków, przemocy.

A prawdziwy świat niby jest dosłowny? Nie staramy się szokować, tylko pokazać rzeczywistość współczesnych nastolatków. To ważne, by rodzice oglądali „Euforię”. Wielu z nich odkrywa dzięki nam, jak rozmawiać z dzieciakami o trudnych tematach. Od młodych ludzi słyszę natomiast, że dzięki „Euforii” dowiedzieli się, czego nie robić albo że nie są samotni w swoich problemach. Myślę, że to bardzo ważne, bo samotność jest obezwładniająca. Poza tym „Euforia” to też piękna opowieść o miłosnym trójkącie, co łączy ją z inną produkcją o młodych ludziach, którą bardzo lubię, „Marzycielami” Bernarda Bertolucciego.

Jak znajdujesz równowagę między pracą na planie a życiem prywatnym?

Ostatnio mam wrażenie, że nie do końca ją zachowuję, bo zawaliłem terminy związane z odnowieniem wizy, której jako Australijczyk potrzebuję w Stanach Zjednoczonych na pobyt dłuższy niż trzy miesiące. Muszę się tym jak najszybciej zająć. Cieszę się, że będę mógł wrócić do mojego kraju, bo zdążyłem się już stęsknić i za Australią, i za Australijczykami.

Artur Zaborski
Proszę czekać..
Zamknij