Znaleziono 0 artykułów
01.04.2018

Ab ovo. Jajko Fabergé

01.04.2018
Jajko Faberge (Fot. FABIANO/SIPA, EAST NEWS)

Kosztowna fanaberia carów i wirtuozerski popis jubilerów. Dla Vladimira Nabokova symbol złego gustu, dla wielu – pamiątka po dekadenckiej dynastii Romanowów i mroczny przedmiot pożądania. W czym tkwi magia tych najdroższych pisanek świata?

Marzyciele nie przestają marzyć

Malcolm Forbes zwykł mawiać: Kiedy przestajesz marzyć, przestajesz żyć i w poszukiwaniu legendarnych jaj Fabergé zjeździł cały świat, zdobywając ostatecznie dziewięć. Po śmierci kolekcja dzieł sztuki, jaką zgromadził, miała zostać wyprzedana pojedynczo.

Ale tu wmieszał się kolejny marzyciel. Urodzony w mieście Brunona Schulza – czyli Drohobyczu – rosyjski oligarcha Wiktor Wekselberg użył swych koneksji i zaangażował znaczne środki, żeby „carskie wielkanocne arcydzieła” wystawiono en block. Dopiął swego i w 2004 roku w słynnym londyńskim domu aukcyjnym Sotheby’s wylicytował chlubę zbiorów amerykańskiego magnata prasowego – dziewięć powstałych w pracowni Petera Carla Fabergé jaj. Miał za nie zapłacić bagatela sto milionów dolarów. Następnie wynajął pałac w Petersburgu i w 2013 roku otworzył w nim muzeum, gdzie w pancernych gablotach ulokował monarsze skarby. Żartowano, że oto narodziła się nowa tradycja i oligarchowie na Wielkanoc będą święcić jaja Fabergé. Rzeczywistość okazała się nie aż tak odległa od tej wizji.

Jajko Faberge (Fot. Neil Hall / Rex Features, Rex Features, EAST NEWS)

Wekselberg powołał fundację Więź czasów i oprócz przywracania Rosji utraconych kulturowych i historycznych drogocenności, rekonstruował ich historię. Nierzadko przypomina to składanie antycznej wazy w sytuacji, gdy wielu kawałków nie da się już odnaleźć.

Tak też się stało w przypadku znajdującego się w kolekcji miliardera „Orderu św. Jerzego”. Jajo to Maria Fiodorowna Romanowa otrzymała od swego syna, cara Mikołaja II na Wielkanoc 1916 roku.

Jajko Fabergé (Fot. East News)

Całuję ciebie po trzykroć i dziękuję z całego serca za twoją miłą kartkę i przecudowne jajko z miniaturami – napisała na pocztówce, którą wysłała do głównego sztabu w Mohylewie – Dobry Fabergé sam przywiózł. Niezwykle piękne. Bardzo smutno nie być razem.

Mistrz zgromadził zespół i jego członkom zlecał przygotowywanie wielkanocnego podarku. Zwykł przechadzać się między nimi i gdy coś mu się nie spodobało młoteczkiem rozbijał wykonaną pracę

Niewielkie, liczące zaledwie dziewięć centymetrów wysokości, pokryte białą emalią, na której widnieje zielona siatka oraz charakterystyczna żółto-czarna wstęga i dwie miniatury jednego z najwyższych carskich odznaczeń – Orderu Świętego Jerzego właśnie, było dla niej najcenniejsze. Choć nie miała go przy sobie w październiku 1917 roku, kiedy to wybrała się do Kijowa. Tam zastała ją rewolucja i nie mogła już wrócić do Petersburga. Wysłała jednak do stolicy pokojówkę, która wykradła jej ukochane jajo z Pałacu Aniczkowa, wywożąc przy tym szkatułkę z kosztownościami. Po czym dołączyła do swojej pani na Krymie.

Do półwyspu nieuchronnie zbliżała się armia bolszewicka i Maria Fiodorowna, świadoma kresu monarchii wsiadła na brytyjski pancernik Marlborough. Jak podaje legenda, już na pokładzie prosiła wnuczkę Irinę, aby jak najdłużej podtrzymywała jej lornetkę...

Jajko Fabergé (Fot. East News)

Skarby w ogniu

Była rosyjska cesarzowa – zapisano w folderze Więzi czasów – nie rozstawała się z ostatnim wielkanocnym podarkiem syna aż do samej śmierci. Na „Orderze Świętego Jerzego” nie kończy się jednak kolekcja.

W 1917 roku na Paschę, czyli święta Wielkiej Nocy, Mikołaj II zamówił kolejne dwa. W kraju już wrzało i jajko zwane „Brzozowym” nigdy nie trafiło do cesarzowej matki, zniknąwszy na dekady z annałów historii. Zaś ostatnia w zbiorach „Konstelacja” nie została skończona i jej losy zawierają więcej niewiadomych niż faktów.

Jajko Faberge (Fot. Sergey Pyatakov, SPUTNIK Russia, EAST NEWS)

Trudno się temu dziwić. Carskie jaja już w czasie rewolucji były jednym z nieformalnych symboli monarchii Romanowów i bolszewicy znali ich oszałamiającą wartość nie tylko materialną, ale i symboliczną. Przetrząsali więc komnaty Ermitażu i wywracali na nice wszystkie schowki, aby je zdobyć. Miały stać się dobrem obywateli Kraju Rad i być dostępne w muzeach, zapewniali propagandyści. Młoda władza, u progu krwawych i głodnych lat, potrzebowała jednak pieniędzy, żeby utrzymać się u steru i dlatego trudno nawet oszacować, ile skarbów powymieniano na broń.

od 1885 roku Aleksander III przez kolejnych dziewięć lat na Paschę obdarowywał swą żonę misternie wykonanym z najcenniejszych materiałów – i zawsze z niespodzianką w środku – jajem

Był też i trzeci aktor tamtych czasów, który ramię w ramię z marynarzami z Aurory wchodził do pałaców i rozglądał się za precjozami. To czerwoni dekadenci, którzy w rewolucji dostrzegli sposób na zatracenie się w chaosie. Jedna z takich szalonych dusz, Łarysa Reisner – jak głosi plotka – odziana w futro carskiej księżniczki i walonki na nogach zawłaszczonym rolls-royce’em przemierzała Piotrogród. I nietrudno sobie wyobrazić tę urodzoną w Lublinie rewolucjonistkę, jak ciska jajem Fabergé do Newy.

Jajko Faberge (Fot. MARKUS SCHREIBER, Associated Press, EAST NEWS)
Wystawa Faberge w pałacu Buckingham (Fot. Neil Hall / Rex Features, East News)

Zwolennikom Lenina nie udało się jednak przeciwdziałać tym wszystkim pannom służącym czy portierom, którzy wierni swym chlebodawcom narażali się by wydostać ich kosztowności. Najprawdopodobniej w ten właśnie sposób większość z pięćdziesięciu czterech jaj wywieziono za granicę.

Rozwścieczeni bolszewicy postanowili więc odwiedzić twórcę arcydzieł w pracowni. Na ulicy Złotej, bo tak nieformalnie zwano Bolszą Morską, nie powiodła się grabież w świetle majestatu. Słynny jubiler wynajął już cały dom szwajcarskim dyplomatom i budynek zyskał status eksterytorialny. Wraz z arendą Karl Fabergé powierzył na przechowanie również sześć sakwojaży. Każdy z nich wart był ponad milion rubli w złocie, co dziś dałoby ćwierć miliarda dolarów. Wśród drogocenności były klejnoty carskich arystokratów.

Ogień rewolucji nie gasł i jesienią 1918 roku Fabergé musiał opuścić Rosję. Tuż po jego odjeździe obrabowano szwajcarską ambasadę. Posądzano o to szajkę włamywaczy. Potem ktoś ich widział na dworcu, jak targali sakwojaże, ale nikt nie śmiał przeszkadzać ludziom w skórzanych kurtkach Czeki (przyp. red. – akronim nazwy policji politycznej w Rosji Sowieckiej w latach 1917–1922).

From Russia with love

Historia carskich jaj rozpoczęła się w świecie, do którego umierający w 1920 roku w Lozannie Fabergé żadną miarą nie mógłby już wrócić. Imperialna Rosja, będąca dla niego inspiracją, ze swoim przepychem, nadmiarem i baśniowością odchodziła w przeszłość. W wielkanocnych arcydziełach odzwierciedliła się również charakterystyczna dla monarchii Romanowów cecha – gotowość do zapożyczeń.

Mąż Marii Fiodorowny, niemal dwumetrowy car Aleksander III, który w dłoniach łamał podkowy i nad francuskie wina przedkładał ruskie trunki, niezwykle kochał swą duńską żonę i zapragnął dać jej najpiękniejszy prezent. Choć nie był wytrawnym koneserem sztuki, wiedział, że jego małżonkę zauroczyły spinki przygotowane przez Karla Fabergé – naśladujące te, odnalezione w antycznych wykopaliskach z Kerczu. Monarcha zwrócił się więc do sprawdzonego mistrza i zamówił u niego jajeczko.

Jajko Faberge (Fot. MARKUS SCHREIBER, Associated Press, EAST NEWS)
Balmain, 2012 (Fot. Imax Tree)

Ta idea również nie była nowa. W 1720 roku najprawdopodobniej w Paryżu wykonano trzy złote owalne precjoza, zawierające w środku biżuterię. Jedno z nich przechowywano w skarbcu w Kopenhadze i bez wątpienia córka króla Danii, zwana później Marią Fiodorowną, widziała je i podziwiała.

Car Mikołaj II przez dwadzieścia jeden lat, z przerwą na niespokojne lata 1904 i 1905, wręczał na Wielkanoc jedno jajo matce, Marii Fiodorownie, i jedno żonie, Aleksandrze Fiodorownie

Fabergé nie ograniczył się jednak do skopiowania. Przez piętnaście lat pracował jako rzeczoznawca w Ermitażu, wcześniej ukończył szkołę wyższą w Niemczech, po czym terminował u tamtejszych złotników. Obyty, wykształcony i uzdolniony uznał, że oto nadszedł jego czas i po kilku miesiącach dostarczył swą „Kurkę” Aleksandrowi III. Jajko pokryte jest białą emalią i na pierwszy rzut oka wygląda jak naturalne. Wewnątrz, niczym w ruskiej matrioszce kryje się wykonana z żółtego złota kula. Żółtko z cennego kruszcu otwiera się i w środku jest kurka o oczach z rubinów i piórach z różnokolorowego cennego metalu. Ptak także ma tajemnicę. Po jego otwarciu ukazuje się carska korona, ale i ta jest matrioszką i ma w sobie wisiorek z rubinowym jajeczkiem.

Balmain jesień-zima 2012-2013 (Fot. East News)

Cesarzowa była wniebowzięta, nie mniej cieszył się jubiler, który uzyskał tytuł nadwornego mistrza. I od 1885 roku Aleksander III przez kolejnych dziewięć lat na Paschę obdarowywał swą żonę misternie wykonanym z najcenniejszych materiałów – i zawsze z niespodzianką w środku – jajem. Po jego śmierci tradycję tę przejął i rozszerzył monarszy syn.

Guo Pei Haute Couture lato 2017 (Fot. Imax Tree)

Car Mikołaj II przez dwadzieścia jeden lat, z przerwą na niespokojne lata 1904 i 1905, wręczał na Wielkanoc jedno jajo matce, Marii Fiodorownie, i jedno żonie, Aleksandrze Fiodorownie. Wiadomo, że nie każde z nich przygotowywał sam Fabergé. Mistrz zgromadził liczny zespół i jego członkom zlecał przygotowywanie wielkanocnego podarku. Zwykł przechadzać się między nimi i gdy coś mu się nie spodobało – głosi anegdota – młoteczkiem rozbijał wykonaną już pracę. W gronie wybrańców sztuki jubilerskiej wyróżniali się Finowie, wśród których niczym perła w koronie błyszczała swym talentem kobieta – Alma Pihl. Postać godna oddzielnego omówienia. Jako dwudziestopięciolatka zaprojektowała i wykonała „Zimowe”, które zdaniem znawców jest jednym najpiękniejszych z całej kolekcji. Jego chłodnym pięknem cieszy się dziś czarnobrewy emir Kataru, Hamad ibn Chalif Al Sani.

Moda jajem się toczy

Jaja carskie łączą estetykę Zachodu z Bizancjum. Takie porozumienie ponad konwencjami trwa i dziś w wysokim krawiectwie, czyli Haute couture, nic więc dziwnego, że aluzje do prac Fabergé można znaleźć zarówno u Gianfranco Ferrégo, projektującego w latach 90. XX wieku dla Diora, jak i Ralfa & Russo (jesień-zima 2015/2016), Gilesa (2016) czy Marchesy w kolekcji z pre-fall 2017. Czasem są to luźne skojarzenia, a czasem, jak u Guo Pei (wiosna-lato 2017), autora sukni-jajecznicy Rihanny, bogato zdobione skorupko-kokony wprost odnoszące się do kosztownej pisanki.

Prawdziwe apogeum inspiracji imperialnym jajkiem przypada jednak na rok 2012. W jednym z londyńskich domów aukcyjnych odbywała się wówczas spektakularna wystawa, na której można było po raz pierwszy obejrzeć w takiej liczbie pamiątki należące do Elizabeth Taylor. Wśród tysiąca siedmiuset siedemdziesięciu ośmiu eksponatów była biżuteria od najlepszych światowych jubilerów i jajo petersburskiego mistrza; jedno z kilkunastu wykonanych dla odbiorców spoza monarszej rodziny.

Ralph & Russo Haute Couture 2015 (Fot. Imax Tree)

Fiołkowooka gwiazda była jedyną postacią z show-biznesu, która weszła w posiadanie takiego skarbu i do tego stopnia uwielbiała jego estetykę, że na jednym z przyjęć zauroczyła gości tortem w kształcie jubilerskiego cacka. Forbes żartował później, że wyrób cukierniczy był nie mniej kosztowny niż oryginał.

Sprzedane za zawrotną sumę stu osiemdziesięciu pięciu tysięcy pięciuset dolarów (pierwotnie wycenione na zaledwie 6 tys.) miniaturowe jajeczko Taylor pokryte było jasnobłękitną emalią ze złoceniami, diamentami i księżycowymi kamieniami. Dużo skromniejsze od carskich, również kryło w sobie niespodziankę – buteleczkę na perfumy. I to ono zainspirowało mało znanego wówczas Oliviera Rousteinga do zaprojektowania swojej bodaj najsłynniejszej kolekcji Balmain z 2012 roku. Bogato zdobione kamieniami, wyszywane złotymi nićmi, układającymi się w charakterystyczny owal sukienki, marynarki i bluzki zapełniły szafy największych elegantek. A w 2015 roku dzięki współpracy domu mody z odzieżowym potentatem H&M carskie motywy weszły do masowej produkcji. Choć minęło już kilka lat, popularność tych modeli nie słabnie i do dzisiaj są po wielokroć kopiowane w bardziej lub mniej udany sposób.

Balmain jesień-zima 2012-2013 (Fot. East News)

Nie powinno to jednak dziwić, skoro już w połowie lat 90. XX wieku na nowojorskim Brooklynie powstało całe zagłębie utalentowanych rosyjskich jubilerów. Produkowali oni na tyle udatne kopie imperialnych wyrobów, że w nowojorskim Metropolitan Museum zorganizowano nawet wystawę „Fauxberges”. Kurator i znawca carskich precjozów dr Geza von Habsburg przytaczał z tej okazji anegdotę, zgodnie z którą Anastas Mikojan, totumfacki Stalina, miał wyprowadzać ze Związku Radzieckiego nie tylko zachowane pamiątki, ale i pieczęcie służące do sygnowania Fabergérowskich jaj.

Nigdy nie brakowało jednak i zagorzałych przeciwników twórczości petersburskiego jubilera. Jednym z najsłynniejszych jest Vladimir Nabokov, który zwykł mawiać: Moja rodzina pogardzała obiektami Fabergé, jako emblematami groteskowej jaskrawości.

Być może ślad tej emocji widnieje w pracach Jonathana Monaghana – „After Fabergé”. W XXI wieku, zdobna biżuteria i bibeloty, którymi tak chętnie obsypywał Elizabeth Tylor jej Richard Burton, wraz ze swoistą wyprzedażą w domu aukcyjnym Christie’s, odeszły do lamusa.

Dzisiaj, gdy nie mamy już miejsca ani czasu na bezużyteczny zbytek, także ozdoby muszą mieć utylitarne atuty. Stad też Monaghanowskie quasi-jaja wykonane z portów USB, mikrotranzystorów, fragmentów mebli i okraszone globalnymi logo, np. Starbucksa. A wszystko to w wirtualnej, dwumiarowej przestrzeni cyfrowej odbitki.

Niezmiennie pewne jest tylko jedno – jaja Fabergé nie pozostawiają obojętnym.

Marta Panas-Goworska i Andrzej Goworski - pisarski duet. Interesują się kulturą i historią krajów Europy Środkowo-Wschodniej oraz Rosji. 

Marta Panas-Goworska i Andrzej Goworski
Komentarze (1)

Adam Szymanski
Adam Szymanski08.05.2018, 00:04
Jak na mój gust za dużo nieścisłości. Polecam jednak lekturę książki Faberge. Historia i arcydzieła.
Proszę czekać..
Zamknij