Znaleziono 0 artykułów
26.01.2023

Bumble: Kobiety piszą pierwsze

26.01.2023
(Fot. materiały prasowe)

Czy Bumble odpowiada na potrzeby zmęczonych użytkowników Tindera? Jak twierdzą niektórzy, nowa aplikacja wyróżnia się tym, że nie stawia na pierwszym miejscu seksualności. Inni mówią, że randkowanie online nie zmienia charakteru, niezależnie od rozwiązań technicznych. Jednak twórcy Bumble deklarują, że zależy im na wprowadzeniu ważnej zasady, czyli promowaniu wzajemnego szacunku wśród korzystających z aplikacji.

Bumble można używać w trzech trybach: date (randkowy), bff (do szukania nowych przyjaciół) i bizz (do nawiązywania znajomości biznesowych). Tak jak w Tinderze, dodajemy swoje zdjęcia i opis oraz wybieramy osoby, z którymi aplikacja nas zmatchuje. Ale w przeciwieństwie do Tindera, z jego czerwonym logo w kształcie płomienia ognia (które ma symbolizować „żar uczuć” i „bycie hot”), identyfikacja wizualna Bumble jest graficznie neutralna. Kolorem aplikacji jest żółty, a logo w kształcie ula nawiązuje po prostu do budowania sieci kontaktów.

Różnic jest więcej. Przede wszystkim, gdy od zmatchowania miną 24 godziny, informacja o tym znika, co pozwala wyeliminować z listy „martwe dusze”. W trybie date, w przypadku osób szukających relacji heteroseksualnej, obowiązuje też zasada, że pierwsza pisze kobieta. W założeniu twórców aplikacji ma to wyzwolić użytkowników od przestarzałych zasad randkowania i zapewnić kobietom większą sprawczość. Tak przynajmniej o tej zmianie mówi Whitney Wolfe, współtwórczyni Bumble, która najpierw współtworzyła Tindera, ale tę pracę zakończyła pozwem o dyskryminację i molestowanie seksualne. Bumble, „przyjazna kobietom aplikacja”, to jej reakcja na tamte wydarzenia.

Przyjaznymi elementami aplikacji są na przykład podpowiadane użytkownikom artykuły, z których dowiadujemy się, jak radzić sobie z poczuciem odrzucenia, ghostingiem czy brakiem dopasowań (krótko mówiąc, jak nie brać ich do siebie). Dobrostan użytkowników mają też zapewnić zasady Bumble, zgodnie z którymi nie wolno na przykład opublikować selfie zrobionego bez koszulki, w lustrze. Trzeba też obowiązkowo przestrzegać podziału na sekcje, czyli zabronione jest szukanie partnera romantycznego w sekcji bff czy bizz. Istotną różnicą w porównaniu z Tinderem jest też możliwość zgłoszenia obsłudze aplikacji, że ktoś wprowadził nas w dyskomfort, nawet jeśli tuż po tym usunął nas z listy par. W Tinderze zniknąłby dla nas zupełnie, w Bumble pozostaje jako wyszarzony, nieaktywny profil, podobnie jak profile mężczyzn, do których kobiety nie odezwały się jako pierwsze przez 24 godziny.

Wydaje się, że aplikacja w większym stopniu niż Tinder promuje wzajemny szacunek wśród użytkowników. Ale to teoria. Jakie są doświadczenia osób, które jej używały?

Odpowiedź na podstawowy problem Tindera

(Fot. materiały prasowe)

Wiktor (31 lat), dziennikarz z Warszawy, zdecydował się skorzystać z aplikacji Bumble namówiony przez kolegę. Obu skusiło to, że kobiety będą pierwsze wysyłać do nich wiadomości. – Uznaliśmy, że to odpowiedź na podstawowy problem Tindera, czyli ghosting. Miałem dosyć dziewczyn, które się matchują, a potem nie odpisują na moje wiadomości. I różnica, dotycząca tej sprawy, podobała mi się w Bumble. Ale pozostałe elementy były minusami – relacjonuje.

Wiktor korzystał z aplikacji około trzech miesięcy, po czym ją usunął. Głównie przez dużo mniejszą niż na Tinderze (z którego nadal korzystał) liczbę użytkowników i to, że często natrafiał na te same, co na Tinderze osoby. W ciągu trzech miesięcy na Bumble umówił się tylko na jedną randkę i nie był z niej zadowolony.

– Są różne strategie korzystania z takich apek. Ja jestem z tych, którzy usuwają konto, ale potem wracają. Teraz nie mam żadnej aplikacji, ale może jutro założę – mówi Wiktor. Wierzy jednak, że ta seria się skończy. Nie chciałby wciąż wracać do aplikacji. Gdy pytam, kogo szuka, zaznacza, że nie chodzi mu o jednorazowy seks, choć go nie wyklucza. Nie wyklucza też znalezienia koleżanki czy partnerki do związku. Plany, jak mówi, układa dopiero, gdy kogoś pozna.

– Nie jestem wielkim fanem poznawania ludzi przez aplikacje, ale tak dziś wygląda świat. W pewnym momencie możliwość poznania ludzi w realnym świecie radykalnie się kurczy – przekonuje. Dziewczynę, z którą był w ostatnim związku, poznał w pracy. Teraz takie nawiązanie relacji nie byłoby możliwe, bo w jego firmie wszyscy pracują zdalnie. Dlatego, gdy zaczyna czuć się samotny, wraca do swipe'owania. Choć często czuje przy nim zmęczenie i znudzenie. – Przy takim natłoku zdjęć twarzy, włosów, oczu, nosów, zaczynasz tych ludzi traktować jak eksponaty w muzeum – podsumowuje.

Na Bumble stworzył ok. 20 do 30 par, a napisała do niego połowa z tych kobiet. Zwykle po prostu: „Hej, co tam?”. – Ale kiedy odpisywałem, często zapadała cisza. Może jedna czwarta chciała kontynuować rozmowę, reszta nie. Nie wiem, dlaczego.

Jak nie brać do siebie, że ktoś milczy

(Fot. materiały prasowe)

– Sytuacje, w których ludzie nie odpisują sobie nawzajem, są bardzo częste. I to nic dziwnego. Powiedzmy, że masz 15 par i to są spoko osoby. Z dwiema zaczynasz gadać, rozmowa się klei. Większość ludzi uzna, że to im wystarczy, nie mają czasu prowadzić 15 rozmów jednocześnie. I w pozostałych 13 przypadkach milczą. I już. Ludzie powinni zrozumieć, że to tak działa, nie brać tego do siebie – mówi Adam (38 lat), nauczyciel akademicki z Wrocławia.

On także korzysta z Bumble, a jednocześnie z Tindera, gdzie konto ma od kilku lat. Ale, choć wielokrotnie spotkał się z brakiem odpowiedzi na swoją pierwszą wiadomość na Tinderze, to, że tylko kobiety mogą pisać na Bumble jako pierwsze, ocenia negatywnie.

– Zacznijmy od tego, że to jest fetyszyzacja tego pierwszego odezwania się. Bo tak naprawdę nie ma znaczenia, kto pisze pierwszy. Odrzucenie jest odrzuceniem. Czy powodem jest brak odpowiedzi, czy brak wejścia w konwersację, co za różnica. No i to jest leczenie patriarchatu za pomocą młotka. Chłopy piszą głupoty w aplikacjach? To odetnijmy im głos. Ale to jakby walczyć ze złodziejstwem, zakazując wychodzenia z domów. I tak, to jest seksistowskie. Facetom mówi się: nie odzywajcie się lepiej, bo tacy jesteście beznadziejni – tłumaczy.

Jak mówi, „internet funkcjonuje całkiem inaczej niż real”. – Jeśli podchodzisz do kogoś i zagadujesz go w kawiarni, a ten ktoś ci nie odpowiada, jest to zupełnie inna sytuacja, niż kiedy siedzisz i przesuwasz zdjęcia w aplikacji. Abstrahując od rozważań, co jest fajniejsze, bardziej ludzkie i czy cywilizacja zmierza w złą stronę, utrzymywanie, że to mają być podobne doświadczenia, prowadzi do frustracji. To nie jest takie same doświadczenie. Każdy, kto zakłada Tindera czy Bumble, zaczyna w pewnym momencie błyskawicznie przerzucać profile. To jest coś innego niż wyjście na miasto, obczajanie ludzi na parkiecie.

Dlaczego aplikacja powoduje poczucie odrzucenia

(Fot. materiały prasowe)

Marta (31 lat), psycholożka z Trójmiasta, używa Bumble od miesiąca. O istnieniu tej aplikacji dowiedziała się od koleżanki z Warszawy, która poznała dzięki niej swojego obecnego chłopaka. – „Nie uwierzysz, tam są faceci, którzy lubią design. Design, rozumiesz?”. Tak zarekomendowała mi tę aplikację – wspomina ze śmiechem.

I tłumaczy: – Cenię sobie dobrodziejstwa kultury w różnych postaciach. Bardzo lubię chodzić do kina, czytać, często chodzę na wystawy, interesuję się architekturą. Długo wydawało mi się, że potrzebuję kogoś, z kim będę dzielić zainteresowania. I wciąż tak uważam, ale zaczynam już myśleć, że gdybym poznała miłego komornika czy sprytnego stolarza, to też byłoby OK. Byle był dobry i nie dostawał wysypki od spojrzenia na obraz.

– Czym jest dla ciebie Bumble? – pytam. – Podobnym do Tindera prezentem z Doliny Krzemowej, opakowanym w mniej kojarzący się z seksualnością, żółty papier. Próbuje być bardziej prokobiecy, ale mam wątpliwości, czy rzeczywiście jest.

Poza tym, że sama korzystam z tej aplikacji, ze względu na mój zawód słyszę o niej opinie innych osób. I ostatnio pacjentka powiedziała mi, że Bumble wcale jej się nie podoba, bo generuje wśród kobiet jeszcze większe poczucie odrzucenia i bycia niewystarczającą. Bo „mężczyzna tylko siedzi i widzi, ile lasek do niego pisze”, a potem im nie odpisuje. No tak, to może być niezły zastrzyk dla męskiego ego. Ale to, co moja pacjentka zarzuca facetom, jest tym samym, czego oni doświadczają na Tinderze. To wiem z relacji pacjentów. Wielu mężczyzn upokarza pisanie pierwszych wiadomości wielokrotnie pozostawianych bez odpowiedzi – tłumaczy Marta.

Z jej obserwacji wynika, że na Bumble jest więcej mężczyzn o wyższym wykształceniu niż na Tinderze. Dostrzega też w tej aplikacji dużo więcej Polaków mieszkających za granicą i odwiedzających w Trójmieście rodziny i znajomych, a mało mieszkających w kraju na stałe. Korzysta z Bumble, bo chciałaby poznać kogoś, z kim mogłaby stworzyć długotrwałą relację. Z drugiej strony, nie wyklucza poznania kogoś, kto, jak mówi, „zaraziłby ją swoją pasją” czy zabrał w ciekawe miejsce, niekoniecznie na randkę. Z przyjaciółmi okazji do spędzania razem czasu jest coraz mniej, bo pozakładali rodziny i są zbyt zajęci.

– Tinder ostatnio nie przynosił mi szczęścia. Ale miałam też kiedyś przyjemność stworzyć szczęśliwy związek z facetem, którego poznałam przez tę aplikację – mówi Marta. Gdy ich drogi się rozeszły, szukała partnerów wśród ludzi dzielących z nią różne pasje, ale bez powodzenia, bo wielu z nich pozakładało już rodziny. Założyła konto na Tinderze, a potem na Bumble. – Ale nie byłam jeszcze na żadnym spotkaniu dzięki tej drugiej aplikacji. Lubię mężczyzn, wciąż chcę ich lubić, ale niestety ten aplikacyjny świat potrafi do nich zniechęcić. Dzięki Bogu, tylko na chwilę.

Ważne, żeby usłyszeć czyjś głos

Dominik (34 lat), fotograf z Gdańska, na początku września poznał przez Bumble dziewczynę, co do której już po pierwszym spotkaniu wiedział, że chciałby żeby przerodziło się to w coś poważniejszego. To stan rzeczy na teraz, choć na początku nie było to oczywiste.

– Zanim pierwszy raz się spotkaliśmy, przez ponad dwa miesiące mieliśmy kontakt tylko przez aplikację. To było dla nas obojga bardzo nietypowe, żadne z nas nie korespondowało wcześniej z kimś tak długo przed spotkaniem. Wydawało nam się to bez sensu. Ale, jak się okazuje, nie było – uśmiecha się.

Długi czas ograniczania się do aplikacji wynikał z tego, że tuż po zmatchowaniu się z Dominikiem Kasia miała w planach miesięczny wyjazd. W międzyczasie on zaczął się spotykać z kimś innym, ale ten związek nie przetrwał. Gdy pytam, jaki wpływ na to, co się między nimi wydarzyło, miała aplikacja, Dominik zwraca uwagę na aspekt, o którym moi inni rozmówcy nie wspominali.

– Bumble, w przeciwieństwie do Tindera, umożliwia nagrywanie wiadomości głosowych. Zaczęliśmy z tego korzystać, co dla mnie było naprawdę ekstra. To, że usłyszałem jej głos, zupełnie zmieniło dynamikę całego naszego randkowania. Głos i sposób, w jaki ktoś coś mówi, są tak ważne! Gdyby nie to, że się usłyszeliśmy, pewnie nigdy nic by się między nami nie wydarzyło – mówi Dominik.

Pierwszy raz spotkali się w grudniu, a gdy rozmawiamy pod koniec stycznia, Dominik jest właśnie z Kasią na wakacjach, na które doleciał do niej spontanicznie na inny kontynent. Takich spotkań także, podobnie jak długiego randkowania online, nigdy wcześniej nie doświadczył.

Oktawia Kromer
Proszę czekać..
Zamknij