Znaleziono 0 artykułów
15.09.2022

Świat katastrof klimatycznych: Ciepło, cieplej, gorąco

15.09.2022
Fot. Getty Images

Ogrzewając Ziemię i zaburzając stabilność klimatu, popchnęliśmy pierwszą kostkę domina – nie wiemy, jak długo i jak daleko będą upadać. Ale wiemy, że jedną z zagrożonych kostek jesteśmy my. Wciąż jednak możemy utrzymać globalne ocieplenie na poziomie, który zapewni nam, ludziom, warunki do życia.

Twarze kobiet umorusane są smarem, a ich ubrania brudne i postrzępione. W rękach ściskają kanistry. To ich skarb, będą o niego walczyć. Przed chwilą inna kobieta upadła pod ciężarem pojemników wypełnionych ropą. Przepędziły ją i stają naprzeciwko siebie. Tupią, krzyczą, uderzają kanistrami jak ptaki, które próbują odgonić wroga, bijąc skrzydłami powietrze. Wygrać może tylko jedna.

W świecie stworzonym przez eksperymentalny Teatr 3.5 z Dzierzgonia nie ma litości, nikt nikomu nie będzie okazywać łaski. I nikt z nikim nie będzie się dzielić. Plenerową sztukę „Cant escape”, zbiór obrazów z przyszłości, obejrzałam w Jonkowie w ramach Wioski Teatralnej organizowanej przez słynny Teatr Węgajty. Patrzyłam, jak aktorzy proszą publiczność o wodę, jak maszerują w procesji sławiącej ropę, jak uciekają przed sobą i jak się ze sobą biją. Był lipcowy dzień, temperatura spadła do 15 stopni, spoglądaliśmy z niepokojem w górę – czy zaraz nie lunie, czy strugi wody nie zaleją nas i aktorów. Kilka dni wcześniej przez Polskę przeszła kolejna fala upałów, temperatura sięgała ponad 30 stopni, w wielkopolskim Kórniku padł rekord ciepła: 37,9 st. C.

Obrazy z przyszłości przedstawiane przez aktorów nie przerażały mnie bardziej niż obrazy z teraźniejszości: ciemnoczerwona mapa prognozy pogody, płonące lasy w Hiszpanii i w czeskiej Szwajcarii, Wisła, którą można przejść w bród, bo poziom wody spadł do 33 centymetry, miejskie betonowe patelnie, w których na rozgrzanych chodnikach aktywiści smażą jajecznicę.

Lato 2022 to kolejne najcieplejsze lato w historii prowadzenia pomiarów. Włosi doświadczają najgorszej suszy od 70 lat, w Stanach pierwszy raz od 40 lat wysycha Rio Grande – zostały z niej kałuże, w których duszą się ryby, a w Indiach wyczerpane upałem ptaki spadają z nieba.

Przyszłość już nadeszła.

Uruchomiliśmy ciąg zmian, których nie potrafimy zatrzymać

Fot. Getty Images

Od czterech dekad każde kolejne dziesięciolecie jest najcieplejszym zanotowanym od 1850 roku. Tylko w ostatnich kilku latach umarła połowa koralowców budujących Wielką Rafę Koralową, w Arktyce odnotowano temperaturę 38 st. C, w australijskich pożarach zginęły 3 miliardy zwierząt, a podczas suszy w Kalifornii uschło 100 milionów drzew. W Polsce susze nie zdarzają się już raz na pięć lat (jak w latach 80.), tylko co rok.

Powodzie w Niemczech, Południowej Afryce i w Chinach, błotne lawiny w Japonii i Szwajcarii, tajfuny na Filipinach i huragany w Stanach, topniejące lodowce w Alpach, fale upałów na wszystkich kontynentach. Jeszcze jakiś czas temu nazywaliśmy to wszystko anomalią. Dzisiaj wiemy, że to jest nowa norma – i że tegoroczne gorące lato najprawdopodobniej i tak jest chłodniejsze niż to, które nadejdzie za rok.

Bill McGuire, brytyjski wulkanolog i klimatolog, którego książka „Hothouse Earth” właśnie pojawiła się w księgarniach w Wielkiej Brytanii, uważa, że nie mamy już szansy na uniknięcie załamania klimatu: „Planeta szklarnia […] to świat, w którym zabójcze fale upałów i temperatury przekraczające 50 st. C, w tropikach nie będą wiadomością godną opisywania w listach do domu; to świat, w którym zimy w strefach umiarkowanych zmaleją do zera, a upalne lata staną się normą; to świat, w którym oceany skazane są na przegrzanie, a rtęć podnosząca się do 30 st. C za kołem podbiegunowym nie będzie niczym nadzwyczajnym” – pisze we wstępie do książki.

Osiągnęliśmy punkt bez powrotu. Piszą o tym naukowcy w pierwszej części raportu IPCC z 2021 roku. IPCC, Międzynarodowy Zespół do spraw Zmian Klimatu, to naukowy panel przy ONZ. Istnieje od 1988 roku i zajmuje się metaanalizą badań na temat klimatu. W zeszłym roku IPCC opublikowało pierwszą część szóstego już raportu – „Zmiana klimatu 2021. Podstawy fizyczne” (jego podsumowanie przetłumaczyli na polski naukowcy z portalu Nauka o klimacie). To, co opisuje raport, jest naprawdę przerażające: nawet jeśli osiągniemy ujemne emisje dwutlenku węgla – czyli ograniczmy przemysł paliw kopalnych i znajdziemy sposób na usunięcie części gazów cieplarnianych, które już znajdują się w atmosferze – choć „wzrost temperatury powierzchni Ziemi […] zostałby stopniowo odwrócony, [to i tak] inne następstwa zmiany klimatu postępowałaby w obecnym kierunku jeszcze przez czas od dekad do tysiącleci”. Jako przykład naukowcy podają globalny średni poziom morza: żeby zmienić trajektorię podnoszących się wód, już teraz potrzeba co najmniej kilku stuleci. Uruchomiliśmy ciąg zmian, których nie potrafimy zatrzymać. Do tego, co było, nie da się wrócić. Żyjemy w świecie przejściowym, a przyszłość będzie jeszcze bardziej rozgrzana i jeszcze bardziej niestabilna. Jak bardzo? To ciągle zależy od nas.

Fot. Getty Images

Świat ogrzany o 3 stopnie będzie wyjątkowo trudnym miejscem do życia

Naukowcy nie pozostawiają wątpliwości, że to my ludzie odpowiadamy za zmiany klimatu. Raport IPCC zaczyna się od konkluzji: „jest bezdyskusyjne, że działalność człowieka ogrzała atmosferę, oceany i lądy”. Bezpośredni wpływ na klimat człowieka pokazuje również najnowsza analiza przeprowadzona przez Carbon Brief  – stronę informującą o badaniach na temat zmian klimatycznych i w przejrzysty sposób wizualizującą dane. Carbon Brief przeanalizował 500 ekstremalnych wydarzeń klimatycznych z ostatnich lat i – wykorzystując metodę atrybucji – sprawdził, jak wpłynęła na nie działalność człowieka. Wyniki opisuje „The Guardian”. Dwanaście wydarzeń – wśród nich fale upałów w Stanach, Europie i Japonii, wysokie temperatury na Syberii i „pocące się” oceany u wybrzeży Australii – w ogóle nie miałyby miejsca, gdyby człowiek nie zdestabilizował klimatu. Gdyby nie my, szanse na rekordowe upały z lat 2014–2016 nie wyniosłyby więcej niż 0,03 proc. Inne ekstremalne zjawiska, takie jak tajfuny i cyklony, byłyby łagodniejsze i siałyby mniej zniszczenia, gdyby nie świat oparty na spalaniu paliw kopalnych.

Zmiany, które obserwujemy, wydają się drastyczne, a przecież Ziemia ogrzała się dopiero o trochę więcej niż 1 st. C. Żeby utrzymać wzrost globalnej temperatury na poziomie 1,5 st. C – tak jak zakłada porozumienie paryskie – musielibyśmy w ciągu ośmiu lat zredukować emisje dwutlenku węgla aż o 45 proc. To bardzo mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że co roku je zwiększamy. Dzisiaj dążymy do świata podgrzanego o prawie 3 stopnie. Co to znaczy?

IPCC prognozuje, że już przy wzroście o 2 stopnie aż 420 milionów więcej ludzi będzie narażonych na ekstremalne fale upałów i aż 270 milionów ludzi więcej będzie doświadczać coraz częstszego braku wody, wymrze 18 proc. znanych nam gatunków owadów, 16 proc. gatunków roślin i 8 proc. gatunków kręgowców, natomiast aż 99 proc. raf koralowych po prostu zniknie z powierzchni ziemi. Ekstremalne wydarzenia pogodowe – susze, powodzie, cyklony i tajfuny – które wydarzały się raz na pięćset, osiemset czy nawet tysiąc lat, będą pojawiać się praktycznie co roku.

Świat ogrzany o 3 stopnie będzie miejscem jeszcze trudniejszym do życia. Jak pisze McGuire: „Dziecko urodzone w 2020 roku będzie żyło w o wiele bardziej nieprzyjaznym świecie niż jego dziadkowie. W porównaniu z kimś, kto miał szczęście urodzić się w 1960 roku, według jednego z badań będzie – średnio – doświadczać siedem razy częściej fal upałów, dwa razy częściej susz i trzy razy częściej powodzi i nieudanych zbiorów”.

Fot. Getty Images

Upał oznacza większe ryzyko śmierci niż tajfun, powódź czy błotna lawina

Rozgrzana Ziemia to nie tylko wyschnięte rzeki, pożary i rozpalone miasta. To nasze coraz bardziej zmęczone ciała, które już nie potrafią regulować własnej temperatury. My też jesteśmy częścią zaburzonej przyrody. Choćbyśmy nie wiem jak chcieli odciąć się od myśli, że jesteśmy zwykłym zwierzęciem, nie możemy uciec od faktu, że na naszą fizjologię wpływa to, co dzieje się ze środowiskiem.

Kiedy zewnętrzna temperatura wzrasta powyżej 30 st. C, nasze ciała za wszelką cenę próbują utrzymać stałą wewnętrzną temperaturę. Więcej się pocimy, przez co tracimy więcej wody. To może prowadzić do obrzęków, wysypki, skurczów mięśni, odwodnienia i omdleń. Kiedy temperatura na zewnątrz osiąga 38 st. C, wysychają nasze gruczoły potowe – załamuje się zdolność ciała do regulacji, nasze wnętrze rozgrzewa się nawet do 40 st. C. Zaczyna boleć nas głowa, serce szybciej bije, mogą pojawić się nudności i złe samopoczucie. Jeśli nie schowamy się przed słońcem, nie wypijemy dużo wody i nie zrobimy zimnych okładów na głowę lub szyję, możemy dostać udaru cieplnego. Kiedy ciało rozgrzewa się do ponad 40 st. C, pojawia się otępienie i dezorientacja: nie wiemy, co się z nami dzieje. Zaczynają się drgawki, skóra staje się gorąca i sucha. Często tracimy przytomność. To stan zagrożenia życia – zwłaszcza jeśli wewnętrzna temperatura utrzymuje się powyżej 40 st. C dłużej niż przez 45 minut – przestają w prawidłowy sposób funkcjonować narządy wewnętrzne, uszkadza się mózg. Udar cieplny może prowadzić do śmierci.

Z analizy Carbon Brief wynika, że przez ostatnie trzydzieści lat jedna na trzy śmierci spowodowanych upałem była „bezpośrednim wynikiem globalnego ocieplenia, do którego przyczyniła się działalność człowieka”. Upał powoduje większe ryzyko śmierci niż tajfun, powódź czy błotna lawina.

Ogrzewając Ziemię i zaburzając stabilność klimatu, popchnęliśmy pierwszą kostkę domina – nie wiemy, jak długo i jak daleko będą upadać. Ale wiemy, że jedną z zagrożonych kostek jesteśmy my.

Fot. Getty Images

Jedyny sposób na uniknięcie globalnej katastrofy to akceptacja tego, jak bardzo jest źle

Świat, który znaliśmy, zniknął. Ten, którego jeszcze nie zdążyliśmy oswoić, nieustannie się zmienia. Nie wiemy, jak będzie wyglądać nowa stabilizacja, być może będzie to po prostu brak jakiejkolwiek stabilizacji. Ale wiemy, że ciągle możemy powstrzymać najgorsze. Że jeszcze możemy utrzymać globalne ocieplenie na poziomie, który zapewni nam – ludziom – warunki do życia.

Od kilku lat tworzę katalog rzeczy, które tracę. Są tam i nosorożce białe północne, i polskie sosny. Kiedy nie uciekam i nie odwracam wzroku od historii o pożarach, powodziach, suszach, tajfunach, huraganach, podnoszących się wodach i wymierających gatunkach, mam szansę poczuć wagę problemu. Zobaczyć, jak odchodzi świat, który kocham. Świadomie przeżyć emocje związane z żałobą po świecie, w którym żyłam. Z tego miejsca łatwiej jest mi działać. Wierzę, że zmierzenie się z własnym smutkiem i strachem to dla mnie najlepsza droga.

Moją intuicję potwierdza koncepcja głębokiej adaptacji stworzonej przez profesora Jema Bendella. Uważa on, że zapaść społeczna spowodowana czynnikami ekologicznymi jest nie do uniknięcia. Ale nadal jeszcze możemy „przyznać sobie prawo do żałoby, przekroczyć, na ile to możliwe, typowe lęki, które wszyscy mamy, by nadać sens nowym sposobom istnienia i działania”. Wtóruje mu Bill McGuire, który twierdzi, że jedyny sposób na uniknięcie globalnej katastrofy to akceptacja tego, jak bardzo jest źle. Udając, że powróci świat sprzed globalnego ocieplenia – z mroźnymi zimami i ciepłym latem, w którym temperatury nie przekraczają 28 st. C – jeszcze bardziej sobie szkodzimy. „To już nie jest pytanie o to, co możemy zrobić, żeby uniknąć [załamania klimatu], ale o to, czego powinniśmy się spodziewać w nadchodzących dekadach, jak możemy zaadoptować się do szklarnianego świata z bardziej ekstremalną pogodą, i co możemy zrobić, żeby zapobiec dalszemu pogłębianiu się tej ponurej sytuacji”. Tylko rozumiejąc, co już się stało i dokąd zmierzamy, będziemy w stanie działać, żeby uniknąć najgorszych scenariuszy.

Tak, świat podgrzany o trochę ponad 1 st. C jest pełen katastrof, straty i żałoby. Ale to świat, w którym ciągle jeszcze większość z nas może żyć. Tak jak i w tym podgrzanym do 1,5 st. C. Możemy uniknąć wizji przyszłości, w której walczymy między sobą o ostatnią kroplę ropy i ostatnią kroplę wody. Ale musimy zacząć działać już teraz.

Katarzyna Boni
Proszę czekać..
Zamknij