Znaleziono 0 artykułów
22.06.2022

Justyna Kopińska: Zbrodnie, które nadal są pod dywanami

22.06.2022
(Fot. Getty Images)

Przywiązywanie dzieci do łóżek, bicie, trzymanie w klatce – tak wedle bohaterów reportażu Dariusza Farona i Szymona Jadczaka zakonnice i niektórzy świeccy opiekunowie mieli się zachowywać w stosunku do podopiecznych w DPS w Jordanowie. Z perspektywy osoby, która badała przemoc zarówno w ośrodkach świeckich, jak i zakonnych, uważam, że te przestępstwa się różnią. Chodzi o zmowę milczenia i odwracanie oczu od faktów, gdy sprawcami są duchowni.

„Można milczeć długo, można długo
Na dno pamięci upychać obrazy.
Zastanawiać, kto był temu winny 
I pytać: ojcze po trzykroć przedziwny”.

Słowa Kory Jackowskiej odnoszą się do przestępstw osób duchownych.

– Ubieram to w artystyczny przekaz, żeby każdy mógł zobaczyć, że problem istnieje. Także ci, którzy twierdzą, że pedofilii w Kościele nie ma. A ja właśnie dlatego, że sama byłam ofiarą księdza, mam prawo mówić, że się mylą – podkreślała wokalistka na łamach „Wprost”.

Kora Jackowska doznała również przemocy ze strony sióstr zakonnych w ośrodku w Jordanowie. – Jeśli dzieci nie trzymały moczu, musiały całą noc spać w mokrym prześcieradle. Smarowano je kałem, stosowano przemoc psychiczną i fizyczną – mówił „Faktowi” mąż Kory, Kamil Sipowicz. – Polecam słowa Jezusa, które zna większość z nas: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili”. Fundamentalna, piękna wypowiedź Jezusa, która powinna być wyryta na tym domu w Jordanowie. Tam i wszędzie, gdzie dorośli znęcają się nad dziećmi i molestują je seksualnie. Niech wiedzą, że plują temu Jezusowi w twarz – dodał Sipowicz.

„Wychowali cię w stajni”, „twoja matka jest prostytutką”, „jak będziesz niedobra, dostaniesz wpierdol” – tak zakonnice i niektórzy świeccy opiekunowie mieli się zwracać do podopiecznych z niepełnosprawnością intelektualną w DPS w Jordanowie wedle bohaterów reportażu Dariusza Farona i Szymona Jadczaka z Wirtualnej Polski. W tekście czytamy o przywiązywaniu dzieci do łóżek, biciu, trzymaniu w klatce.

Moja książka „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie” została wydana na początku 2015 r. Opisuję w niej kilkadziesiąt lat okrutnych kar stosowanych przez siostry boromeuszki w Zabrzu. Dzieci zamykane były w pokojach na klucz. Przywiązywano je do słupa lub kaloryfera, myto w zimnej wodzie, wkładano im za karę mydło do ust. Nazywano zboczeńcami, ułomami, debilami. Dorośli wychowankowie gwałcili młodszych. Siostra Bernadetta została skazana za pomocnictwo w gwałtach.

Po publikacji reportażu siostra dyrektor, która przez lata odraczała karę ze względu na chorobę gardła i podeszły wiek (59 lat), została odprowadzona do zakładu karnego. Zmieniono też prawo w Polsce.

(Fot. Getty Images)

Przeraża mnie ogrom zbrodni, które nadal są pod dywanami. Kora Jackowska podkreślała, jak trudno było mówić jej o swoich przeżyciach. W 2017 r. opisałam historie księdza, który porwał i kilkadziesiąt razy zgwałcił dziewczynkę. Po odsiedzeniu krótkiej kary w więzieniu ponownie odprawiał msze święte. Byłam na mszy, podczas której dawał dzieciom komunię do ust.

Z perspektywy osoby, która badała przemoc zarówno w ośrodkach świeckich, jak i zakonnych, uważam, że te przestępstwa się różnią. I nie chodzi jedynie o to, że zbrodni dokonuje osoba uznawana społecznie za wzór. Chodzi o zmowę milczenia i odwracanie oczu od faktów, gdy sprawcami są duchowni. Kilka lat temu pisałam reportaż na temat świeckiego ośrodka w Łysej Górze – tam wychowawcy również nie byli przygotowani do pracy w placówce. Doszło do zbiorowego gwałtu na wychowance. Sprawa jednak została szybko wykryta. Wychowawcy wracali do swoich domów i opowiadali, co dzieje się w ośrodku. Jeszcze zanim ruszył proces, w społeczności Łysej Góry głośno było o nadużyciach przy prowadzeniu placówki.

Okrutna przemoc w ośrodku sióstr zakonnych w Zabrzu według relacji bohaterów trwała od lat 70. Wychowankowie opowiadali mi o metodach pracy siostry Scholastyki, które następnie kontynuowane były przez dyrektor Bernadettę. Siostry spały i pracowały w jednym miejscu. Jedna siostra pilnowała niekiedy dwudziestu kilku wychowanków w wieku od czterech do dwudziestu lat z różnymi niepełnosprawnościami, problemami psychicznymi. Nawet te siostry, które były dzieciom przychylne, nie omawiały problemów z rodziną. Czuły strach, bo dla wielu z nich całe życie stanowił zakon. Wychowankowie, nawet jeśli nie potrafili nazwać tych procesów, to bardzo dobrze je wyczuwali.

Tak o siostrze mówił jeden z chłopców: – Powiedziałem siostrze Franciszce, że dwójka starszych chłopaków rozebrała mnie do naga i dotykała po całym ciele. Później mnie zgwałcili. Ta siostra była bardzo dobrym człowiekiem. Uściskała mnie i długo płakaliśmy razem. Ale co ona mogła zrobić?

Podczas przesłuchań szczególnie młodsi wychowankowie byli zaskoczeni pytaniem o reakcje sióstr. Dzieciom nie mieściło się w głowie, że siostry mogłyby iść na policję lub zgłosić w kuratorium, że potrzebują pomocy, bo w ośrodku dochodzi do gwałtów. Przecież siostry nie mogły nic zrobić – powtarzali.

Ważnym aspektem jest także specyficzna rola Kościoła w Polsce. Podczas ostatnich miesięcy odbyłam trzy podróże dokumentacyjne do Ukrainy. Mój kolega ze Lwowa zauważył, że jestem zaskoczona dużą otwartością księży na dziennikarzy i klarownością ich przekazu. Jeden z księży powiedział, że mam wolny dostęp do każdego miejsca w parafii, przekształconej w centrum pomocy uchodźcom.

Przypomniałam sobie, jak trudno w Polsce otrzymać informacje podczas dziennikarskich śledztw związanych z instytucją Kościoła. Pamiętam sytuacje, gdy zwracano się do mnie z pogardą w odpowiedzi na rzeczowo sformułowane pytania. Dopiero po publikacjach, gdy następowało społeczne wzburzenie, zmieniała się także forma komunikacji.

Osoby stosujące przemoc psychiczną, seksualną czy fizyczną zdarzają się w każdym sektorze – w szpitalach, w wojsku, w domach dziecka. Nie mamy wpływu na to, że istnieje procent osób o osobowości zdolnej do bestialskiego zachowania. Mamy wpływ na to, w jaki sposób będą kontrolowane instytucje w Polsce. Socjolog Erving Goffman pisał o instytucjach, w których wszystkie czynności zaczyna wykonywać się pod kontrolą tych samych osób, w każdym momencie życia człowiek nie jest sam. „Jeśli nowo przybyła osoba zdradza przejawy buntu, to natychmiast zostaje ukarana, przy czym karę stopniowo się zaostrza do momentu, gdy winowajca uzna swe upokorzenie i zmieni się w zapłakaną bezwolną istotę” – pisze socjolog. Zaznacza, że im bardziej zamknięta instytucja, tym większej kontroli wymaga. Powinna być ona przeprowadzana przez organy niezależne politycznie, ideologicznie i społecznie.

Jeden z bohaterów książki „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie” mówił mi:

– My żyliśmy w pewnej hipnozie; molestowanie i bicie w ośrodku było, jest i będzie. Siostry też były w tym stanie. Nie wiem, dlaczego to wszystko się wydarzyło. Ludzie mówią, że Bóg zawsze ma powody. Myślę, że czasem tych powodów nie ma.

Justyna Kopińska
Proszę czekać..
Zamknij