Znaleziono 0 artykułów
26.12.2022

Kasia Smutniak: Nie godzę się na ograniczenia

26.12.2022
(Fot. Andrea Grandini)

Emocje budzi każdy jej występ nie tylko na ekranie, lecz także na czerwonym dywanie. Teraz równolegle oglądamy ją w kinie w filmie „Il colibrì” i w telewizji jako Liwię Druzyllę w „Dominie”. A jej suknia z weluru od Giorgia Armaniego, oczywiście utrzymana w ukochanym odcieniu czerni, w której pokazała się na festiwalu w Rzymie, należy do najlepszych kreacji roku. Nam Kasia Smutniak opowiada o osiemnastoletniej córce Sophie, przedstawicielce „zupełnie innego pokolenia”, własnym dorastaniu „chłopaczary” i równouprawnieniu w show-biznesie. 

Na każde twoje zdjęcie z czerwonego dywanu nasi czytelnicy reagują zachwytem. „Ucieleśnienie klasy”, piszą w komentarzach. Gale, festiwale i premiery to dla ciebie ważne wydarzenia?

Niespecjalnie. Umówmy się, że to strata czasu. Do tego, by na pięć minut pojawić się na czerwonym dywanie, potrzeba dwóch godzin przygotowań. Na szczęście już dawno znalazłam sposób na to, żeby te chwile przed wielkim wyjściem stały się świetną zabawą, a nie stresem. 

Moi współpracownicy są moimi przyjaciółmi. Przed każdą galą z rzecznikiem prasowym, agentem, stylistką, makijażystką i fryzjerem urządzamy sobie małą imprezę u mnie w domu albo w pokoju hotelowym. Pijemy kawę lub wznosimy toast, gadamy, śmiejemy się. Dzięki nim to, co błahe, staje się wartościową chwilą. Zawsze się potem spóźniam na galę, bo zbyt dobrze się bawię.

Z córką (Fot. Getty Images)

A jak wybierasz kreację?

Przestałam myśleć o tym, jak powinnam wyglądać, co jest modne i w jaki sposób ktoś może mnie odebrać. Wychodzę z założenia, że jeśli czuję się sobą, mam luz, jest mi wygodnie, to łączy się z tym swobodny sposób bycia. Jeśli czujesz się sobą, zachowujesz się naturalnie. Jeśli więc mam do wyboru piękną kreację, w której czułabym się nieswojo, i drugą – odrobinę mniej efektowną, ale bardziej moją, nie zastanawiam się długo. 

Decydując się na zawód aktorki, wiedziałaś, że do twoich obowiązków należeć będzie bywanie?

Nie! Nie pamiętam nawet pierwszego występu na czerwonym dywanie. Widocznie nie wydawało mi się to na tyle istotne, żeby zwrócić na to uwagę. Wiesz co, nikt nie powinien zdawać sobie sprawy z tego, jak często musi się w tym zawodzie pokazywać, bo nie podjąłby pewnie decyzji o tej karierze. 

 (Fot. Getty Images)

Drugorzędna sprawa – wizerunek – stała się teraz sprawą pierwszorzędną. Na debiutantach ciąży ogromna presja. Jeszcze zanim określą się jako artyści, muszą zadbać o wizerunek. Ich agenci kalkulują, jak ich podopieczni powinni być postrzegani przez innych, żeby osiągnąć jak największy sukces.

W show-biznesie pokutuje przekonanie, że wizerunek to swoista deklaracja. Poprzez to, jak wyglądasz, pokazujesz, kim jesteś. A przecież dwudziestolatkowie nie mają jeszcze prawa wiedzieć, kim są! To jest proces. Nie mówiąc już o tym, że artysta nie powinien się nigdy jednoznacznie zadeklarować. Powinien mieć zawsze prawo do wolności i do buntu. Móc być tym, kim chce.

Media społecznościowe w tym nie pomagają?

To pułapka. Wizja świata tam przedstawiana jest niemożliwa do realizacji. Media społecznościowe mają bezpośredni wpływ na życie aktorów. Czuje się nacisk, by pokazywać się tam od jak najlepszej strony. Ja na szczęście już wiem, jak sobie z tym radzić, jak się tym bawić, jak czerpać z tego przyjemność. Ale pod tym względem nie zazdroszczę dzisiejszym debiutantom, którzy nie mają skąd czerpać siły wewnętrznej. Charakter się kształtuje krok po kroku. Dojrzewa się przecież przez całe życie. I nie każdy musi świecić. 

Pod wieloma innymi względami tobie i twoim rówieśniczkom było trudniej przed #MeToo.

Tak, gdy zaczynałam 20 lat temu, show-biznes nie interesował się tym, co mają do powiedzenia młode kobiety. Na szczęście zmiany, które dokonały się w ostatnich latach, są nieodwracalne. Czasem postęp dokonuje się szybciej, czasem wolniej. Ale jedno jest pewne: kobiety nabierają świadomości i siły. Polityczne decyzje, ani w Polsce, ani we Włoszech, nie odzwierciedlają tych zmian – one postępują o wiele szybciej. 

Łatwiej dziś dwudziestoletniej kobiecie wejść do pokoju i zasiąść przy stole, gdzie siedzą też inne kobiety. Dziś dziewczyny wiedzą, jak powinny być traktowane. Kiedyś się o tym nie rozmawiało. Brakowało nam asertywności.  

Twoja osiemnastoletnia córka Sophie postrzega kobiecość inaczej niż ty w jej wieku? 

Zupełnie inaczej. Ona i jej rówieśniczki, które wchodzą w dorosłość, postrzegają świat z większą dozą wrażliwości. Dla Sophie niektóre sprawy są zupełnie naturalne, choćby kwestie tożsamości płciowej. To nam się wydaje, że musimy dokładnie się określać, dla nich wszystko jest płynne. Świat stoi przed nimi otworem.

 (Fot. Getty Images)

A ty jak o sobie myślałaś, gdy dorastałaś? 

Wychowałam się w Pile, w rodzinie wojskowej, z przekonaniem, że mogę być, kim zechcę. Jako szesnastolatka zostałam pilotką samolotu. Nie myślałam w kategoriach tego, co stereotypowo kobiece i męskie. To inne osoby mogły mieć problem z tym, jaka jestem. 

Jeśli określali mnie jako „chłopaczarę”, bo latałam samolotem, jeździłam szybko samochodem i potrafiłam strzelać, to w ich głowach tkwiły te ograniczenia. Ja nie wiedziałam, jak o sobie mówić. „Chłopaczara” nie była trafnym określeniem. Bo przecież nigdzie nie jest powiedziane, że kobieta nie może być pilotem. Ale wtedy czułam, że jako kobieta robię coś, czego nie powinnam, bo to domena mężczyzn.

Z drugiej strony nie było we mnie zgody na stereotypy. Robiłam dokładnie to, czego nie mogłam. Żeby udowodnić sobie i innym, że potrafię. Skoro ktoś to potrafi, to ja też. Do dziś uważam, że wszystko jest kwestią czasu i poświęcenia. Wierzę, że można nauczyć się wszystkiego. Postawa: „Nie umiem, nie wychodzi mi” mnie nie przekonuje. 

W serialu „Domina” grasz Liwię Druzyllę, potężną żonę rzymskiego cesarza Oktawiana Augusta. W kinie i telewizji jest coraz więcej ciekawych ról dla dojrzalszych kobiet? 

Jeszcze 10 lat temu nikt by nie tracił czasu na serial o kobiecie, która rządzi mężczyznami, stoi na czele rodziny, włada imperium. Taki projekt po prostu nie mógłby powstać.

Tak, jest wiele ciekawszych ról dla kobiet. Opowiada się coraz więcej kobiecych historii. To poszukiwanie kobiecej perspektywy jest częścią tej szerzej zakrojonej zmiany. 

 (Fot. Getty Images)

Na przykładzie „Dominy” dobrze to widać. Przenosimy się do starożytnego Rzymu, by pokazać, że to, czego uczyliśmy się w szkole o kolebce naszej cywilizacji, to tylko wycinek. Pokazano nam gladiatora – silnego, męskiego, potężnego. Kobiety były w podręcznikach bohaterkami drugoplanowymi. Historia była pisana tylko i wyłącznie przez mężczyzn. Męski punkt widzenia dominował. 

Teraz możemy być częścią zmiany. Jako artyści musimy wziąć na siebie pewną odpowiedzialność. Dlatego nie przyjmuję już ról, które kiedyś brałabym pod uwagę. Nie mam ochoty grać żony głównego bohatera. Takiego scenariuszowego dodatku do faceta. Nie godzę się na myślenie o kobietach w kategoriach ról drugoplanowych. To dla mnie strata czasu. 

Taka pewność siebie przyszła z wiekiem?

Tak, to zasługa dojrzałości. Mogę pozwolić sobie na to, żeby odrzucać role. Możliwość podejmowania decyzji niesie za sobą moralną odpowiedzialność. Czasu mam do podziału tyle, co kiedyś. Ale obowiązków więcej. Kładę na szali rodzinę, córkę, pracę, hobby. Nie opłaca mi się poświęcać wyłącznie pracy. To nie jest całe moje życie. 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij