Znaleziono 0 artykułów
16.01.2019

Kate Moss: Buntowniczka z natury

16.01.2019
Kate Moss na pokazie Versace (Fot. PL Gould/IMAGES, Getty Images)

Nigdy nie narzekaj, nigdy się nie tłumacz – brzmi motto Kate Moss. To nie są puste słowa. Ikona modelingu kieruje się nimi na co dzień, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Łamie serca, popełnia błędy i na każdym kroku udowadnia, że ideały owszem, istnieją, ale są mocno przereklamowane. Brytyjska supermodelka świętuje dziś 48. urodziny.

Historie drogi na szczyt niektórych supermodelek to gotowy materiał na książkę lub film. Christy Turlington odkrył lokalny fotograf, gdy jeździła konno w Miami. Natalia Vodianova nielegalnie sprzedawała owoce, by pomóc swojej rodzinie. Claudia Schiffer bawiła się w klubie nocnym w Düsseldorfie, by za chwilę zamienić parkiet na wybiegi. Kate Moss także miała sporo szczęścia. Czternastolatkę, której uroda i sylwetka nijak nie wpisywały się w panujące wtedy kanony, na lotnisku Kennedy’ego w Nowym Jorku odkryła Sarah Doukas – założycielka Storm Model Management. Brytyjska agencja pozostała zresztą jedyną, z jaką przez całą swoją karierę Moss była związana. Odeszła dopiero, gdy sama postanowiła zająć się managementem i łowieniem nowych talentów.

Z Naomi Campbell w 1993 roku (Fot. Dave Benett, Getty Images)

Koniec lat 80. i początek 90. wcale nie zwiastował tego, że świat mody otworzy się na ekstremalnie chude i nieco androgeniczne modelki. Buntowniczy charakter Moss, jej brak obycia, tak naturalny przecież dla odkrywającej świat nastolatki, oraz hipnotyzująca twarz sprawiły, że potrzebowała zaledwie kilku sezonów, by przetrzeć szlaki innym, także obdarzonym oryginalnymi rysami i chłopięcą figurą dziewczynom – Kristen McMenamy, Stelli Tennant czy Kirsten Owen.

Kate Moss w słynnej transparentnej sukience Calvina Kleina (Fot. Rex Features, East News)

Narodziny i upadek gwiazdy

Na pokazie Isaaca Mizrahiego w 1993 roku (Fot. PL Gould/IMAGES, Getty Images)

Sukces nie przyszedł jednak błyskawicznie, a jedynymi zleceniami, na jakie Moss mogła liczyć w pierwszym roku po podpisaniu kontraktu z agencją, były podrzędne katalogi. – Miałam gdzieś to, że za każdy dzień pracy płacili mi wtedy 200 dolarów – mówiła w wywiadzie dla „Business of Fashion”. – Wolałam zrobić za darmo sesję w „The Face” (popularnym magazynie poświęconym popkulturze – przyp.red.) niż być fotografowaną za dobre pieniądze, ale w okropnie nudnych ciuchach dla babć. Marzenie 14-letniej Kate miało spełnić się dwa lata później. I to niejednokrotnie. Zanim jednak zadebiutowała na łamach swojego ulubionego magazynu, wzięła udział w historycznym, bo ostatnim organizowanym w Londynie, pokazie Johna Galliano. Z projektantem szybko połączyła ją wyjątkowa więź, która z czasem przekształciła się w przyjaźń. Galliano zaprosił ją do udziału w swoim pierwszym pokazie na tygodniu mody w Paryżu, zaprojektował suknię, w której poślubiła Jamiego Hince'a, wypalił z nią miliony papierosów i wypił morze alkoholu. Bo do tego ostatniego oboje mieli ogromną słabość.

Kate Moss w 2014 roku (Fot. David M. Benett, Getty Images)

Podobne artykułyNieśmiertelne ikony stylu lat 90.Michalina MurawskaMoss-imprezowiczka szybko stała się niemal tak rozpoznawalna jak Moss-topmodelka. W latach 90. szalała w klubach w towarzystwie Naomi Campbell i Grace Jones, na afterparty po pokazach wypijała czasami tyle, że następnego dnia w pracy pojawiała się pijana, nie rozstawała się z papierosem. Taki tryb życia przysporzył jej wielu przyjaciół, ale był też odpowiedzialny za rozpad jej związku z Johnnym Deppem. Cegiełkę do tej porażki dołożyło też zamiłowanie modelki do kokainy. Dzięki zażywanym systematycznie trzem gramom, które popijała butelką wódki, szybko zyskała w branży przydomek „cysterna”.  Testem dla jej dalszej kariery i lojalności przyjaciół ze świata mody był narkotykowy skandal, w którego centrum znalazła się w 2005 roku. Opublikowane przez „Daily Mirror” zdjęcia, na których zażywa kokainę, wprawdzie kosztowały ją kilka milionów funtów i kontrakty z takimi markami, jak Burberry, H&M i Chanel, ale paradoksalnie wcale nie zaszkodziły jej karierze. Bo wyzwolona, mająca słabość do niedomytych rockmanów modelka, która we flanelowej koszuli i zabłoconych kaloszach intrygowała tak samo, jak w wysadzanej kryształami kreacji, była już wtedy żyjącą legendą. A legendom przecież wybacza się wszystko.

„Kochamy Cię, Kate”

Kate Moss i Johnny Depp w 1994 roku (Fot. Ron Galella Collection, Getty Images)

– Kate jest tylko człowiekiem – mówiła wtedy jej agentka, Lucy Baxter. Alexander McQueen wyszedł po swoim pokazie w T-shircie z napisem „Kochamy Cię, Kate”. W branży, gdzie ilość fałszywych przyjaźni znacznie przewyższa te prawdziwe, Moss znalazła sprzymierzeńców. Przeprosiła za swój wybryk i została oczyszczona ze wszystkich zarzutów. Powiedzieć, że odbiła się od dna, to jednak za mało. Z charakterystyczną dla siebie nonszalancją, porażkę przekuła w sukces. W kolejnym roku pobiła rekord, zarabiając 30 milionów funtów i występując w 14 (!) kampaniach reklamowych, między innymi Stelli McCartney, Versace, Louis Vuitton i Diora. Powróciła też jako ambasadorka Calvina Kleina.

Na pokazie Calvina Kleina w 1999 roku (Fot. Trevor Gillespie, Getty Images)
Ślub Kate Moss i Jamiego Hincea (Fot. Indigo, Getty Images)

Ten ostatni kontrakt z pewnością znaczył dla niej wtedy najwięcej, bo o ile Sarę Doukas można nazwać matką chrzestną sukcesu Moss, tak Klein jest zdecydowanie jego ojcem. Amerykański projektant błyskawicznie dostrzegł w młodziutkiej Brytyjce potencjał, a jej androgeniczną urodę wykorzystał w ociekających seksem kampaniach: linii CK w obiektywie Patricka Demarcheliera, Calvin Klein Underwear w obiektywie Herba Rittsa, w której towarzyszył jej Mark Wahlberg czy popularnych w latach 80., a później nieco zapomnianych perfum „Obsession”. Intymna opowieść o może nie do końca dojrzałej, ale namiętnej i obsesyjnej wręcz miłości, stała się dziełem kultowym i przepustką do wielkiej kariery zarówno dla Moss, jak i jej ówczesnego chłopaka i autora zdjęć, Mario Sorrentiego.

Kate Moss w 1994 roku (Fot. Catherine McGann, Getty Images)

Mimo niezliczonej liczby pokazów, w których chodziła, okładek, na których wystąpiła, kampanii, w których reklamowała projekty najbardziej luksusowych marek świata i niezmiennego od lat statusu gwiazdy, Moss pozostaje osobą niezwykle skrytą. Rzadko udziela wywiadów (niektórzy do tej pory nie wiedzą, jak brzmi jej głos), na Instagramie posiada konto, o  którego istnieniu wiedzą tylko jej bliscy znajomi, nie mówi wcale o życiu prywatnym. Jedni powiedzą, że to celowe podsycanie zainteresowania swoją osobą. Inni zwrócą uwagę na to, że odrealniona Moss, o której się marzy i fantazjuje, jest też jedną z nas. Czterdziestoparolatką, która podejmuje złe sercowe wybory, samotnie wychowuje dziecko, nienawidzi siłowni, nie zawsze przestrzega wszystkich zasad prawidłowej, przeciwstarzeniowej pielęgnacji i jeśli tylko chce, łamie wszystkie modowe przykazania. Kobietą-kameleonem, nonszalancką za dnia i zmysłową wieczorem, która jednego dnia inspiruje się paryskim szykiem, a kiedy indziej pretenduje do miana ikony stylu boho. „Kate może stać się każdym, kim chcę, by się stała”, mówił o niej kiedyś Calvin Klein. Sama dziś jest nie tylko modelką, ale sprawną bizneswoman. W Kate Moss Agency, z którą ruszyła w 2016 roku, jest miejsce dla nietuzinkowych postaci, oryginalnych twarzy, utalentowanych wokalistów i aktorów. – Nie chcę ładnych ludzi – mówi o nich Moss. – Chcę kreować gwiazdy.  

Michalina Murawska
Proszę czekać..
Zamknij