Znaleziono 0 artykułów
12.10.2020

Katedra mody Dyplomy Katedry Mody ASP. Poruszająco!

12.10.2020
Katarzyna Przytuła (Fot. Lola Banet)

Egzaminy w Katedrze Mody ASP w Warszawie odbyły się dopiero jesienią. Spóźnione kolekcje były jednak wyjątkowo poruszające – nigdy wcześniej projektantki i projektanci w Polsce nie opowiadali o tak ważnych i prywatnych sprawach. Nigdy nie sięgali tak głęboko. Przyglądamy się inspiracjom i motywom, które doprowadziły do powstania czterech wyjątkowych kolekcji dyplomowych. Poruszający przekaz towarzyszy dobrze zaprojektowanym ubraniom.

Sara Kukier: Nie ma potępienia

Sara Kukier (Fot. Ola Bydlowska)

– Głównym celem mojej kolekcji jest opowiadanie o żywej relacji z Jezusem. Wiara jest wolnością, a poznanie Jezusa początkiem nowego życia. Podjęłam ryzyko opowiedzenia o tym poprzez modę. Wiele osób mnie przed tym przestrzegało – mówi Sara Kukier. Pytania, które zadała sobie projektantka, to m.in: czy moda i religia mają ze sobą coś wspólnego? Czy moda i Jezus mogą stworzyć spójną wypowiedź? Kolekcja Kukier nie pozostawia żadnych wątpliwości: projektowanie mody może być religijno-duchowym przeżyciem, a nawet narzędziem w teologicznych rozważaniach.

Projektantka nie zreprodukowała na ubraniach symboli czy obrazów religijnych, jak większość zafascynowanych religią twórców. Nie powieliła też kroju szat duchownych i świętych. Jedyną formą, która ma pierwowzór w ikonografii religijnej, są postrzępione, porozdzierane, drapowane materiały. – W Ewangelii według św. Mateusza opisana jest śmierć Jezusa i jej następstwo: „Jezus zaś donośnie zawołał i oddał ducha. Wtedy zasłona przybytku rozdarła się na dwoje”. Kiedy Jezus oddał swoje życie za ludzi, rozerwała się zasłona opisywana w Starym Testamencie jako nierozerwalna. Otworzyło się miejsce spotkania z Bogiem, dostępne bez konieczności składania ofiar i spełniania warunków – tłumaczy Sara Kukier.

Chrześcijańskie idee materializują się w kolekcji w różny sposób: nie ma w niej rasizmu, seksizmu, homofobii, transfobii, ageizmu, a nawet podziału na płeć, który religie komunikują zwykle bardzo wyraziście. Sara nikogo nie stygmatyzuje i nie uprzedmiotawia. Protestuje przeciwko używaniu religii i Biblii do usprawiedliwiania i podsycania przemocy. Kukier opowiada o wartościach płynących z budowania wspólnot, o byciu razem i sile przyrody. Na zdjęciach towarzyszących kolekcji nie ma ołtarzy, są za to drzewa.

Sara Kukier (Fot. Ola Bydlowska)

Tytuł kolekcji „Dekonstrukcja kultury poprawności religijnej” wiąże się ze wspomnieniami. Projektantka obejrzała zdjęcia przodków. – Każdy ma na nich tę samą poprawną minę charakterystyczną dla eleganckiego portretu. Każdy z nich jest podobnie ubrany, odświętnym kołnierzykiem lub sweterkiem zakrywa szyję do połowy. Gdy przeglądałam zdjęcia, przypomniałam sobie, że babcia przed wyjściem do kościoła wiązała mi na szyi apaszkę, żeby zakryć nagą szyję i dodać mi elegancji – mówi. – Kilka lat temu w mojej rodzinie zaczęliśmy doświadczać żywego Boga, spotkania z Jezusem, osobistej relacji. Wtedy mama powiedziała mi, że jej zachowanie i religijna pilność wynikały z tego, że całe życie żyła w podświadomym strachu, że zgrzeszy. Właśnie ten strach i działanie pod jego wpływem nazwałam kulturą religijnej poprawności – tłumaczy artystka.

Kolekcji towarzyszy wideo i muzyka techno, w której słychać przyjaciół Sary krzyczących: „Nie ma potępienia!”. To samo krzyczą jej ubrania. „Dekonstrukcja kultury poprawności religijnej” to być może pierwszy w historii mody religijny coming out, do którego doszło w wyniku głębokiego, mistycznego przeżycia.

Sara Kukier (Fot. Ola Bydlowska)

Jan Kardas: Dowód istnienia

Jan Kardas (Fot. Markus Lambert)

– Rozpoczynając pracę nad kolekcją, zacząłem zastanawiać się nad tym, dlaczego natura stworzyła homoseksualizm. Chciałem odpowiedzieć sobie na pytania, kim jestem i gdzie jest moje miejsce. W rezultacie moda stała się namacalnym dowodem mojego istnienia – tłumaczy Jan Kardas. Pochodzący z Bydgoszczy projektant tworzy w momencie, w którym homofobia jest w Polsce niebywale groźna. – Codzienne obcowanie ze strachem nie pozwala w pełni rozwinąć skrzydeł. Dorastanie w Polsce to nieustanne tłamszenie, wewnętrzne uciszanie emocji – mówi Kardas. Moda jest dziedziną, w której te emocje wybuchają.

Projektant przeanalizował prace Edwarda Osborne’a Wilsona i Jamesa O’Keefe’a, naukowców dowodzących, że osoby homoseksualne są ważną i spajającą częścią społeczeństw, wspólnot, rodzin. – Wymyśliłem też własną teorię, która mówi o tym, że osoby homoseksualne to anioły zesłane na ziemię przez Boga. Zostałem wychowany w religii katolickiej. Uczęszczałem do katolickiej szkoły. Dziś jestem osobą niewierzącą, ale ukształtowała mnie religia – opowiada. – Bóg zesłał homoseksualistów, aby byli jego pomocnikami na ziemi, by dbali o dobro i pokój. Dzięki takiemu myśleniu nie czuję się już jak wyrzutek – podkreśla. Projekty Jana to stroje dla aniołów.

Tytuł kolekcji „Oh, what a world we live in” wywodzi się z tytułu piosenki Rufusa Wainwrighta „Oh What a World”. – Rufus śpiewa o tym, że osoby homoseksualne błądzą po omacku. Ciągłe poczucie niepewności i niezrozumienia sprawia, że czujemy się nieszczęśliwi i wyobcowani – opowiada Kardas. Wśród źródeł wymienia także twórczość Roberta Mapplethorpe’a, jego portrety oraz artystyczną pornografię, która prezentuje spektrum seksualnych przeżyć.

Jan Kardas (Fot. Markus Lambert)

Skóra, metalowe koła, zapięcia, łańcuchy nawiązują do odzieży BDSM. Brudna, powycierana, ochlapana farbą skóra wygląda, jakby była używana. To ubranie z historią. Satyny to echa ekskluzywnych szlafroków. Ręczniki to rzeczy z drugiej ręki – opowiada o kolekcji. – Z recyklingu pochodzi większość tworzyw. Wyeksponowałem i pogłębiłem ich zepsucie i zużycie. Na tkaninach, używając wybielacza, odbiłem kształty zabawek seksualnych. Spodnie są wąskie i nisko osadzone. Przywołują na myśl chłopaka, który prowokująco podciąga sobie spodnie na rogu ulicy. Bufiaste marynarki przywodzą na myśl młodego panicza. Gorset przełamuje płciowe schematy. Ściskające pasy komunikują ból i ubezwłasnowolnienie. Dodatkiem są m.in. kieszonki na prezerwatywy.

Utopijna i naiwna, dziecięca fantazja dotycząca anielskiego pochodzenia homoseksualnych mężczyzn doprowadziła Kardasa do stworzenia kolekcji idealnej.

Jan Kardas (Fot. Markus Lambert)

Katarzyna Przytuła: Kobieta kobietom

Katarzyna Przytuła (Fot. Lola Banet)

Lekturą poprzedzającą powstanie kolekcji Katarzyny Przytuły była książka Judith Butler „Uwikłani w płeć”. Projektantka, podobnie jak filozofka, nie zgadza się z twierdzeniem, że role płciowe są niepodważalne i wynikają z wrodzonej natury. Mówi o płci społeczno-kulturowej, o cechach i rolach płciowych kreowanych przez kulturę. Według Butler płeć jest kostiumem, w którym odgrywamy życie. Kategoria gender i zagadnienie performatywności (odgrywania) płci posłużyło projektantce do zbadania lesbijskiej tożsamości.

– Przeprowadziłam wywiady z lesbijkami i dziewczynami nie-heteroseksualnymi z różnych środowisk. Pytałam o tożsamość seksualną, o doświadczenia związane z dorastaniem w Polsce, o pierwsze miłości, pierwsze pożądanie i towarzyszące mu emocje. Wiele rozmówczyń już od dziecka miało świadomość, że miłość kobiety do kobiety to coś, o czym nie należy mówić na głos – mówi Katarzyna Przytuła.

Pracę nad kolekcją uzupełniła analizą dziejów kultury i sztuki, w której wizerunki kobiety od zawsze kształtowane były z męskiej perspektywy. Katarzyna dostrzegła również, że w polskiej kulturze brakuje przedstawień lesbijek. – Na przestrzeni wieków pary lesbijskie postrzegane były jako mieszkające razem bliskie przyjaciółki, siostry, stare panny – zauważa Przytuła. Z uwagi na brak przykładów w rodzimej sztuce sięgnęła m.in. po fotografie Amerykanki Joan E. Biren, która w latach 70. dokumentowała grupowe wyjazdy lesbijek spędzających czas na odludziu, na łonie natury, swobodnie i jednocześnie w ukryciu. Projektantka chłonęła także fotografię portretową Catherine Opie i malarstwo Gluck. Zainteresował ją stereotypowy, lecz fascynujący wizerunek lesbijki. – Większość badanych przeze mnie przedstawień ukazuje kobiety ubrane w męskie stroje. Surowa prostota i elegancja męskiego garnituru to jedna z najstarszych fascynacji odzieżowych obecnych w kulturze lesbijskiej – tłumaczy.

W ten sposób powstała najprawdopodobniej pierwsza polska kolekcja otwarcie odwołująca się do kultury i ikonografii lesbijskiej. Pierwszy lesbijski coming out w polskiej modzie może być początkiem rewolucji.

Katarzyna Przytuła (Fot. Lola Banet)

Paulina Szczepańska: Sublimacja plam

Paulina Szczepańska (Fot. Lola Banet)

Kolekcja Pauliny Szczepańskiej powstała po przeczytaniu artykułu opisującego pracę ludzi czyszczących mieszkania po zmarłych – samobójcach i ofiarach morderstw, których ciała bardzo długo leżą w mieszkaniach i zmieniają się w cuchnące plamy. Wyciekające z nich płyny przesączają się przez materace, meble, a nawet przez betonowe podłogi i stropy. Bohater tekstu „Blood, maggots and sadness: Inside the death houses where forensic cleaners face daily horrors – and the murders aren't even the worst of it”, który opublikowano w 2017 roku w „Daily Mail”, mówi o smrodzie, wszechobecnych larwach, muchach, wydzielinach.

Paulina Szczepańska (Fot. Lola Banet)

Opisując kontekst powstania kolekcji, Paulina wspomina również o własnej chorobie – depresji i stanach lękowych, które zmusiły ją do przerwania studiów na dwa lata. Przeprowadziła się wtedy do mieszkania, które przypominało jej pomieszczenia z makabrycznych zdjęć z „Daily Mail”. Pracowała w pralni, gdzie usuwała plamy podobne do śladów po wyciekach z trupów. – W wyniku choroby zmieniało się moje ciało, twarz. Nie rozpoznawałam siebie, patrząc w lustro, dlatego dokumentowałam fotograficznie każdy dzień. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że przez pewien czas byłam właśnie takim negatywem, plamą, czymś, co pozostało po tej osobie, którą do tej pory znałam – czytamy w opisie kolekcji.

Na bazie plam powstały ozdobne nadruki na ubrania, które połączyły się z motywem kwiatów. Smutek i makabra zmieniły się w dizajn i sztukę.

Paulina Szczepańska (Fot. Lola Banet)

 

* O kierowniku Katedry Mody warszawskiej ASP Januszu Noniewiczu  i jej wyjątkowym programie przeczytacie w październikowo-listopadowym numerze „Vogue Polska”.

"Vogue Polska" październik-listopad 2020 (Fot. Stanisław Boniecki)

 

Marcin Różyc
Proszę czekać..
Zamknij