Znaleziono 0 artykułów
23.06.2020

Lady Di: Buntowniczka w pałacu Buckingham

23.06.2020
(Fot. Getty Images)

Aktywistka, filantropka, królowa ludzkich serc. Wydawało się, że wiadomo o niej wszystko – paparazzi nie opuszczali jej na krok, a ona o rozwodzie opowiadała w telewizji. A jednak pozostawała i pozostaje tajemnicą. 

Gdy dorastamy, mocniej przeżywamy złamane serce niż konflikty zbrojne, bardziej obchodzą nas szkolne intrygi niż wybory prezydenckie, a wydarzenia wagi państwowej wydają się mieć wagę piórkową w porównaniu z naszymi planami na przyszłość. Potrzeba wybuchu wojny, lądowania na Księżycu albo zabójstwa JFK, żeby wytrącić nastolatków z równowagi. Moje dojrzewanie naznaczone było trzema wydarzeniami – wejściem Polski do Unii Europejskiej (2004), atakiem na World Trade Center (2001) i śmiercią księżnej Diany.

Lady Di jako dziecko (Fot. Getty Images)

Nigdy nie zapomnę chwili, gdy się dowiedziałam, że Diana uległa wypadkowi. Wakacje we Włoszech, lepki upał końca lata, w lazurowym basenie odbijało się równie błękitne niebo. Gdy CNN przerwało program, by na żywo śledzić rozwój wydarzeń z Paryża, wszyscy zamarli. Zastygłam w pół gestu, widząc wielki czarny samochód jadący prosto w ścianę. Potem zaczęto pokazywać setki symulacji wypadku, przywoływać wydarzenia z życia królowej ludzkich serc, modlić się o to, by tragedia okazała się tylko złym snem. Ale czerwone paski u dołu ekranu nie pozostawiały wątpliwości. Lady Diana zmarła 31 sierpnia 1997 roku w paryskim szpitalu Salpêtrière w wyniku obrażeń, których doznała w wypadku samochodowym w tunelu pod mostem Pont de l’Alma. Nocą z 30 na 31 sierpnia po kolacji w Ritzu jadących limuzyną Dianę i jej ostatniego ukochanego Dodiego Al-Fayeda śledzili paparazzi na motocyklach. Za jedno zdjęcie pary mogli dostać nawet 600 tys. dolarów. Szofer Henri Paul, który miał we krwi zdecydowanie za dużo promili, chcąc uciec od natarczywych spojrzeń, przyspieszył. Gdy samochód roztrzaskał się o mur, część fotografów próbowała pomóc ofiarom wypadku, reszta nie wypuściła z rąk aparatów.

Zaręczona z Księciem Karolem, początek lat 80. (Fot. Getty Images)

To było piękne lato

Kilka dni wcześniej Diana przepłynęła z Dodim jachtem nieopodal miejscowości, w której zatrzymaliśmy się z rodzicami. A prasę obiegły zdjęcia z wybrzeży Sardynii, na których Diana, ubrana w turkusowy kostium kąpielowy, patrzy tęsknie w dal. Ale po jej twarzy błąkał się uśmiech. Jej ostatnie lato było przecież takie piękne.

Rok wcześniej, 28 sierpnia 1996 roku, sfinalizowano jej rozwód z Karolem. On wreszcie mógł się związać z ukochaną Camillą Parker-Bowles,  a Lady Di mogła robić swoje. O życiu poza pałacem opowiedziała w wywiadzie dla letniego wydania „Vanity Fair”, które ukazało się zaledwie miesiąc przed jej śmiercią. Ostatnie, jak się okazało, oficjalne portrety księżnej wykonał Mario Testino. – To był jeden z najbardziej niezapomnianych dni mojej kariery – wspominał potem fotograf.

W maju księżna odwiedziła miasto Lahaur w Pakistanie, żeby u boku przyjaciela, mistrza krykieta Imrana Khana zbierać pieniądze na otwarcie kliniki onkologicznej. Miała ją do Pakistanu wezwać także potrzeba serca. Podobno przez dwa lata związana była z kardiochirurgiem Hasnatem Khanem. Wielu wciąż nazywa go ostatnią miłością Diany i uznaje Dodiego Al-Fayeda za zmyłkę dla prasy. Z synem egipskiego miliardera Mohameda Al-Fayeda związała się bliżej w St. Tropez, zaledwie dwa tygodnie przed wypadkiem, który złączył ich losy na zawsze.

Młoda mama w połowie lat 80. (Fot. Getty Images)

Ostatnie urodziny Diana świętowała 1 lipca. Ubrana w wyciętą czarną suknię od Jacques’a Azagury’ego uczestniczyła w gali z okazji jubileuszu stulecia Tate Gallery w Londynie. Dostała 90 bukietów róż, a syn Harry z kolegami zaśpiewał jej przez telefon „Happy Birthday”. W połowie lipca po raz ostatni spotkała się z Matką Teresą w Nowym Jorku (zakonnica zmarła w Kalkucie niecały tydzień po Dianie). Także w lipcu w nowojorskim Christie’s Diana wystawiła na aukcję swoje najsłynniejsze kreacje. 79 sukni sprzedano za ponad 3 mln dolarów, kwotę w całości przekazano na cele charytatywne. Rekordowe 222,5 tys. zapłacono za welurowy projekt Victora Edelsteina, w którym Diana tańczyła z Johnem Travoltą w Białym Domu.

Zanim odeszła, Lady Di opłakiwała śmierć jednego z najlepszych przyjaciół – projektanta Gianniego Versace, zamordowanego przed swoją willą w Miami w połowie lipca (przyjaźniła się głównie z takimi jak ona charyzmatycznymi neurotykami – Eltonem Johnem, Giannim Versace czy Freddie’em Mercurym).

Na początku sierpnia w Sarajewie po raz kolejny wypowiadała się przeciwko minom przeciwpiechotnym.

Z Johnem Travoltą w Białym Domu w 1985 roku (Fot. Getty Images)

Na polu minowym

Gdy zapytałam mamę, rówieśniczkę Lady Di, czy oglądała ślub stulecia (zgromadził przed odbiornikami 750 mln widzów), gdy 20-letnia Diana Spencer powiedziała „tak” Karolowi, odpowiedziała, że wtedy – w głębokim PRL, w szarych od smogu Katowicach – nie potrzebowała bajki. Wielowarstwowa suknia Diany projektu małżeństwa Emanuelów równie dobrze mogła należeć do Kopciuszka. Była od mojej mamy odległa o lata świetlne. Potem okazała się znacznie bliższa. Podobno już podczas miesiąca miodowego Karol dawał Dianie do zrozumienia, że nie może zapomnieć o Camilli. A ona płakała. W końcu miała tylko 20 lat, a wydawało się, że już nigdy nie będzie szczęśliwa.

W dniu ślubu w 1981 roku (Fot. Getty Images)

Życie Diany mogło się zakończyć happy endem, ale okazała się księżniczką, której pragnienia wykraczały poza ramy dobranocki dla grzecznych dzieci. Urodziła się jako czwarta z pięciorga dzieci hrabiego Johna Spencera 1 lipca 1961 roku w Sandringham. Do dziewiątego roku życia uczyła się w domu, a odkąd skończyła 12 lat – w prestiżowej szkole z internatem West Heath School. Chciała zostać baletnicą, ale za bardzo urosła. Nie była najlepszą uczennicą, po maturze nie poszła na studia, tylko została przedszkolanką. Niewinna blondynka, trochę prowincjuszka, kochająca dzieci, a na dodatek z odziedziczonym po przodkach tytułem „lady” – Windsorowie nie mogli sobie wtedy wymyślić lepszej żony dla następcy tronu. Gdy potem się okazało, że Diana ma ambicje aktywistki i duszę rebeliantki, chcieli ją uciszyć. Skutecznie.

Z synami na początku lat 90. (Fot. Getty Images)

Karola poznała, gdy miała 16 lat, a on umawiał się z jej siostrą Sarah. Przed ślubem spotkali się zaledwie 12 razy. Oświadczył się jej, gdy miała 19 lat, rok później byli już małżeństwem, a dwa lata później – rodzicami pierworodnego syna Williama. W 1984 roku, gdy na świat przyszedł Harry, Diana uważała małżeństwo za skończone. Musiała w nim jednak wytrwać kolejnych 12 lat.

Buntowała się, na każdym kroku podkreślała swój indywidualizm, budowała pozycję  aktywistki, filantropki i ulubienicy poddanych. Skonfliktowana z pałacem Buckingham (napięcia między królową Elżbietą II a Dianą ma pokazać kolejny sezon serialu „The Crown”), nie przestawała zajmować się trudnymi tematami. Choremu na AIDS podała rękę bez rękawiczek. Chodziła po polach minowych. Mówiła głośne „nie” niesprawiedliwości. Ubierała się na żółto, pomarańczowo i różowo. Cała była sprzeciwem wobec konwenansów. Plotkowano, że wdawała się w romanse, by wzbudzić zazdrość Karola. Śledzono każdy jej ruch. Ale nigdy nie podważano tego, jak dobrą była matką.

W byłej Jugosławii w połowie lat 90. (Fot. Getty Images)

Ostatnia prawdziwa księżniczka

Dziś mam prawie tyle lat, co ona, gdy jej życie zakończyło się nagle w paryskim tunelu. Nie przestaje mnie fascynować. Nie potrafię powstrzymać się przed przeglądaniem jej zdjęć. Gdy widzę ją w kasku i kamizelce na polu minowym, drzemiącą podczas gali w Muzeum Victorii i Alberta albo przytulającą synów, którym zdecydowanie zbyt wcześnie los odebrał matkę, wydaje mi się, że zbliżam się do prawdy o niej. Nie mnie jednej. Diana wciąż należy do najbardziej uwielbianych postaci XX wieku. A jednocześnie dołączyła do panteonu nieśmiertelnych – Grace Kelly, Elvisa Presleya czy Jamesa Deana. Wciąż roztacza wokół siebie aurę ostatniej prawdziwej księżniczki. Księżniczki ludzi, ludzkiej księżniczki.

Kate Middleton i Meghan Markle, które konkurują o schedę po Dianie, budzą skrajne emocje, bywają nienawidzone, irytują. Obie chciałyby nosić tytuł królowej ludzkich serc, obie chciałyby uchodzić za równie bezinteresowne, obie, idąc w jej ślady, wspierają organizacje charytatywne, ściskają poddanych i świetnie się ubierają. Czegoś im jednak brakuje. Legendzie nie da się dorównać.

Księżne są już dziś starsze niż Lady Di w chwili śmierci. Używają Instagrama, czym uchylają poddanym drzwi do pałacu. Pokazują się jako żony, matki i feministki. Nie są księżniczkami, tylko kobietami z krwi i kości. Nie zostały utkane z marzeń, oczekiwań i pragnień wielbicieli. Diana, choć była jedną z pierwszych osób w takim stopniu zaszczutych przez media, choć wydawało się, że wiedziano o każdym jej romansie, choć płakała przed kamerą podczas rozwodowego wywiadu – pozostawała i pozostaje tajemnicą.

„Goodbye England's rose may you ever grow in our hearts”, śpiewał Elton John w hołdzie dla Diany w specjalnej wersji piosenki „Candle in the Wind”. Jedyny raz wykonał utwór podczas pogrzebu przyjaciółki, który odbył się 6 września w Westminster Abbey. W telewizji ostatnią drogę Diany śledziło 2,5 mld ludzi, a na ulicach Londynu pożegnało ją milion poddanych. Jej ciało złożono w rodzinnej posiadłości Spencerów w Althorp. W 20. rocznicę śmierci w Kensington Palace, gdzie dziś mieszka z rodziną syn księżnej, książę William, otwarto na jej cześć ogród. Tu zaręczyny ogłosili Harry i Meghan.

Singiel Eltona Johna sprzedał się w rekordowych 33 mln kopii – dochód przekazano na organizacje charytatywne wspierane przez księżną. „Żegnaj, angielska różo. Obyś zawsze rosła w naszych sercach” – śpiewał przyjaciel, a Anglia i cały świat myśleli, że ona była takim właśnie delikatnym kwiatem. Jak Róża z „Małego księcia”. Wciąż nieodgadniona.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij