Znaleziono 0 artykułów
02.11.2019

Love Me Tinder: Przebudzenie

02.11.2019
(il. Izabela Kacprzak)

Miłość, a przynajmniej seks, przywracają apetyt na życie i prowadzą do zmian. Kolejna bohaterka naszego cyklu za pośrednictwem aplikacji poznała młodszego partnera, który pomógł jej się pozbierać po rozstaniu z mężem. To spotkanie było jak wybuch bomby, odpaliło we mnie niesamowite pokłady energii, radości, ale i pożądania – opowiada. 

Wiecie kim jest MILF? To mom I’d like to fuck. Hot mama. Gorąca, dojrzała kobieta. Od jakiegoś czasu dość popularna kategoria w porno, w popkulturze i, jak się okazuje, w życiu. Nie wiedziałam tego. 

Nie przypuszczałam, że mogłabym nią być. Siedziałam sobie w bańce, gdzie było miło i przyjemnie. Zapomniałam o uniesieniach. Żyłam między pracą, nastoletnimi dziećmi, a małżeńskim wygodnym łożem z osobnymi kołdrami. Nie miałam za bardzo na co narzekać. Wyobrażałam sobie, że tak już będzie do końca moich dni, że zestarzeję się z tym coraz mniej atrakcyjnym facetem, będącym jednak moim kochanym mężem, któremu przysięgałam. Jednak zaskoczył mnie. Za moimi plecami ułożył sobie życie na nowo, z młodszą kobietą. 

Karuzela z chłopakami

Były rozwód i rozpacz. Chociaż też ulga. Nie wiedziałam, co ze sobą dalej zrobić. Czułam jednak, że jako czterdziestokilkulatka mam coś do powiedzenia na rynku randkowym, że może właśnie dostałam od losu szansę, żeby jeszcze coś przeżyć. Ale jak się do tego zabrać, gdzie szukać szczęścia? 

Koleżanki z pracy opowiadały o Tinderze. Jedna z nich kilka lat temu poznała tak o dekadę młodszego chłopaka. Wspominała, jak chcieli iść w weekend do kina. On zaproponował „Jurassic Park”. Ona na to, że dawno to przecież widziała. A on za to nigdy, tym bardziej że premiera filmu była w 1993 roku, a on urodził się w 1995. Śmiałam się z nimi z pokoleniowej różnicy, przede wszystkim jednak myślałam coraz intensywniej o samej aplikacji. 

Kiedy któregoś wieczoru wróciłam do pustego domu, bo dzieciaki były u ojca czy u znajomych, postanowiłam zainstalować to, o czym wszyscy mówią. Nie bardzo miałam pojęcie, jak się z tym obchodzić, ustawiać preferencje, więc przed moimi oczami ukazała się cała paleta chłopców i mężczyzn, młodszych i starszych. Przeglądałam zdjęcia i czytałam opisy, przesuwałam na prawo i lewo jak zahipnotyzowana. Na nowo odkrywałam swój gust.

(il. Izabela Kacprzak)

MILF – współczesna kuguarzyca

Szybko okazało się, że najwięcej par mam z młodymi chłopakami, dwudziestoparolatkami, którzy chętnie do mnie pisali, mieli ochotę się spotkać, a przede wszystkim – wydawali się podnieceni dzielącą nas różnicą wieku. Wtedy w głowie zapaliła mi się lampka, przypomniał mi się film „Absolwent” i postać pani Robinson, z którą swoją drogą od zawsze jakoś sympatyzowałam. Stwierdziłam, że coś jest na rzeczy. Wpisałam parę haseł w Google’a i tak trafiłam na MILF i tego typu sprawy. Trochę było to dla mnie ciekawe, a trochę przerażające. 

Postanowiłam skoncentrować się na starszych użytkownikach Tindera, ale rozmowy z nimi nie kleiły się. Ważyli słowa, poważnie mówili o swoich oczekiwaniach, pytali o moje. Cenili swój czas. Poszłam więc w końcu za ciosem i umówiłam się z chłopakiem dobiegającym trzydziestki.

3… 2… 1 Start!

Miałam obawy. Na zdjęciach chłopak miał tatuaże i szeroki uśmiech, był wyraźnie wysportowany. Ubierając się, oglądałam uważnie swoje ciało. Długo wybierałam sensowny strój, w końcu postawiłam na dżinsy i T-shirt – chciałam czuć się swobodnie. Ostatecznie wyszłam z domu w nerwach, ale też ze świadomością, że nie mam się czego wstydzić, że jestem w pełni sił, dobrze wyglądam i nic mnie nie ogranicza. 

Chłopak był inteligentny i uprzejmy. Mówił „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”. Chemia zadziałała niemal od razu, gadaliśmy bardzo długo, a wieczór skończyliśmy w łóżku. Spędziliśmy w nim niemal cały weekend, a ja przypomniałam sobie, jak bardzo seks może być satysfakcjonujący. Poza tym dostałam mnóstwo atencji i czułam się sama ze sobą świetnie jak chyba nigdy dotąd.

Romantyczna i rozważna

To spotkanie było jak wybuch bomby, odpaliło we mnie niesamowite pokłady energii, radości, ale i pożądania. Myślę, że nazwanie tego doświadczenia seksualnym przebudzeniem nie będzie na wyrost. A może w ogóle przebudzeniem jako kobiety, bo byłam wreszcie w centrum uwagi, a nie tylko matką i żoną, która myśli o innych, a o sobie na końcu. Zdecydowałam się na zmianę fryzury – przefarbowałam włosy na jasny blond. Nie bałam się już opuszczenia bezpiecznej pozycji szarej myszki. Wymieniłam też niemal całą garderobę, kiedy odkryłam, że w starych ciuchach wyglądam jak ciotka. Zupełnie nie pasowały do nowej mnie.

Zaczęliśmy się z X regularnie spotykać, byliśmy jak pijane sobą nastolatki, ja na pewno byłam jak na haju. Kiedy po jakimś czasie trochę ochłonęliśmy, zdaliśmy sobie sprawę, że romans przerodził się nawet nie w zakochanie, po prostu w miłość – nie boję się użyć tego słowa. Chodziliśmy do kina, na kolacje, wyjeżdżaliśmy w weekendy. Było nam ze sobą dobrze, a we mnie zaszła wyraźna, zauważalna zmiana. Przedstawiłam X dzieciom – syn kręcił nosem, córka za to bardzo kibicowała całej mojej przemianie i była zdania, że mam prawo do ułożenia sobie życia, byle nikt nie chciał zastępować jej ojca. Tak więc z X weszliśmy w tę relację świadomie, próbowaliśmy być razem, olewając konwenanse. Mieszkaliśmy osobno, ale byliśmy blisko siebie. 

Sielanka nie mogła trwać wiecznie. W którymś momencie, a nawet całkiem szybko, poczułam, że się duszę w tym związku. Że choć jest mi dobrze, to zaczynam wchodzić na utartą ścieżkę, z której dopiero co zeszłam. Trochę X matkowałam, stawałam się opiekuńcza i ciepła jak wobec byłego już męża. Widziałam też, jak on coraz poważniej traktuje naszą relację, snuje plany na przyszłość. Nie byłam na to gotowa, nie tego oczekiwałam od życia na tym etapie. Wybrałam wolność. Rozstaliśmy się z bólem serca, ale udało nam się pozostać na przyjacielskiej stopie, więc czasem zdarza nam się umówić na seks czy do teatru lub kina. Albo jedno i drugie. 

Nowa ja

Już w trakcie romansu często zastanawiałam się, czy w naszym przypadku zadziałał stereotyp lub chcieliśmy mu sprostać? Ja być hot mamą, a X jurnym młodzieńcem. Trochę do tego stereotypu nie pasowaliśmy, różnica wieku nie była ogromna i za bardzo nam nie przeszkadzała. 

Miałam raczej wątpliwości o podłożu bez wątpienia kulturowo-społecznym. Trudno mi było wyobrazić sobie, że nasz związek jest przyszłościowy. Pamiętałam oczywiście filmowo-serialowy przykład Samanthy i Smitha z „Seksu w wielkim mieście”, ale przecież tu chodziło o prawdziwe życie. Wyobrażałam sobie, jak X przedstawia mnie swojej matce – starszą o ponad dekadę rozwodniczkę z dwójką dzieci – a ta mówi, że chcę jej syna wykorzystać. Poza tym nie chciałam być dla niego ciężarem w przyszłości, stać się mało atrakcyjną kompanką życiową. Nie chciałam opiekuna na dalszą lub bliższą przyszłość, ale kochanka, bycia adorowaną i pożądaną tu i teraz. 

Sądzę, że o rozstaniu zadecydowała przede wszystkim moja potrzeba niezależności. Byłam wystarczająco obciążona dorastającymi dziećmi, a uczucie do X wyzwalało we mnie potrzebę gotowania mu obiadów i prania skarpet. Bałam się, że mam jeden związkowy schemat, w którym jestem matką i sama siebie skrzywdzę. A chciałam przecież czytać, oglądać, zwiedzać, rozwijać się. Seks, odkrywanie i realizowanie seksualnych potrzeb jest super, ale przecież nie tylko one istnieją. 
To, że X był młodszy i zainteresowany mną, pobudzało mnie seksualnie i dowartościowało, pomogło pozbierać się po rozwodzie i dopuścić do głosu tak długo ukrywany apetyt na życie, na nowe doświadczenia.
Mam nadzieję, że ten apetyt będzie mi towarzyszył jak najdłużej.

 

 

Wysłuchała Paulina Klepacz
Proszę czekać..
Zamknij