Znaleziono 0 artykułów
07.09.2022

Małe czarne na każdą okazję

07.09.2022
(Fot. Jo Metson Scott)

Christopher Moore pisał, że mała czarna to „garderobiany odpowiednik broni jądrowej”, bo tak jak ona ma niezwykłą moc rażenia. Karl Lagerfeld, że w sukience tej „nie sposób wyglądać zbyt skromnie ani zbyt elegancko”, a Stella McCartney dopowiedziała po latach, że poza stylem dodaje pewności siebie. Wybór najpiękniejszych z ogromu prezentowanych w lookbookach projektantów i mniejszych marek byłby nie lada wyzwaniem. Obraliśmy więc klucz – znaleźć nie tylko podążające za trendami oraz ponadczasowe, lecz także skrojone na każdą okazję.

Proenza Schouler: Oda do przeszłości

(Fot. materiały prasowe)

Sukienkę projektu Coco Chanel z 1926 roku, uznawaną za pierwszą w historii małą czarną, redaktorzy „Voguea” ogłosili „drugim Fordem T”. Bo w mgnieniu oka stała się niemal tak popularna jak święcący triumfy model amerykańskiego samochodu. Dziś na równą sławę zasługuje propozycja od Proenza Schouler. Ta, podobnie do pierwowzoru, została skonstruowana na bazie prostych linii, wykonana z lejącej się i zarazem architektonicznej wełny merino oraz pozbawiona ozdób. Urzeka samą formą – długimi rękawami zwieńczonymi rozkloszowaniem w okolicach nadgarstka, drapowaniem w talii i asymetrycznym kołnierzem zapinanym na połyskujący jak laka guzik.

Zara: Nagi instynkt

(Fot. materiały prasowe)

„Miała coś z kameleona. Mogła dopasować się do każdego, o każdej porze i w każdym miejscu” – pisała, jak mogłoby się zdawać, o sukience z Zary Courtney Cole. Nie wadzi jej długość sięgająca kostek, organzowy bustier ani artdecowskie wiązanie na plecach – za sprawą dodatków (bomberki ze spatynowanej skóry, sneakersów lub wiązanych sandałków) może wielokrotnie zmieniać swoje oblicze. Od rocknrollowego po romantyczne. A jeśli ma być jeszcze bardziej zmysłowe, polecamy wersję z transparentną koronką pokrywającą cały gorset.

Pann: Z milenijnej dyskoteki

(Fot. materiały prasowe)

Jeśli nie w Blumarine, to w Pann znajdziecie najbardziej pożądane projekty w stylu Y2K. A że estetyka przełomu mileniów nie stawia ograniczeń i nie uznaje zasady „mniej znaczy więcej”, można zaszaleć. Dobrym wyborem będzie sukienka Sonia z drapowanej krepy. Ma marszczony gorset, długość midi oraz odpinane bolerko. A dzięki temu, że jedynie luźno czerpie z mody lat 2000., sprawdzi się na dłużej niż dwa sezony.

(Fot. Getty Images)

Esse Studios: Maksymalny minimalizm

(Fot. materiały prasowe)

Chociaż założycielka Esse Studios, Charlotte Hicks, otwarcie mówi, że marka powstała z myślą o minimalistkach i ich kapsułowych garderobach (stąd też nazwa ESSEntials), jesteśmy pewni, że rozkloszowana sukienka zadowoli również ekstrawaganckie maksymalistki. Jej dopasowana góra będzie pięknym płótnem dla opalizującej biżuterii, odkryte ramiona dodadzą seksapilu, a spódnica z bufiastej krepy – wyjątkowości nawet najbardziej casualowym okazjom.

Bec & Bridge: Brylantowa perfekcja

(Fot. materiały prasowe)

We Francji małą czarną rozsławiła wspomniana już sukienka projektu Coco Chanel, a w Ameryce niezapomniana kreacja Huberta de Givenchy, w której w „Śniadaniu u Tiffanyego” wystąpiła Audrey Hepburn. Coś z niej – formę kolumny, kwadratowy dekolt, a może minimalizm w najczystszej postaci – ma model z Bec & Bridge. Urzeka w nim talia podkreślona wcięciem, które ciągnie się aż po plecy. Ale wystarczy dodać kaszmirowy sweter i baleriny, by sukienka jak z wizyty w salonach Tiffanyego zamieniła się w towarzyszkę bardziej przyziemnych spotkań.

SIR: Naprawdę mała czarna

(Fot. materiały prasowe)

Gdyby modelka stała tyłem, można by pomyśleć, że to powracające do łask ogrodniczki. Bo przez plecy sukienki SIR przebiegają jedynie dwa smukłe paski przypominające szelki. Projektanci marki nazywają ją projektem wielowarstwowym. Wystarczy bowiem, że sparuje się ją z białym T-shirtem i loafersami noszonymi do skarpetek, by uzyskać stylizację do pracy czy na luźne spotkanie ze znajomymi. A za sprawą garniturowej tkaniny sprawdzi się również w odsłonie black tie ze złotymi kolczykami i butami na szpilce do kompletu.

(Fot. Getty Images)

Jil Sander: Diabeł tkwi w szczególe

(Fot. materiały prasowe)

Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że długa sukienka od Jil Sander nie pasuje do innego anturażu niż czerwony dywan. Ale każdy fan mody wie, że nawet najbardziej casualowy projekt w rękach dyrektorów kreatywnych marki – Lucie i Luka Meierów – nabiera splendoru. Dzięki plisowanej tkaninie kolumnowa sylwetka kreacji pięknie opływa ciało, a za sprawą dżerseju pasuje do klasycznych sandałów ze skóry i czółenek. Dekolt ze stójką, geometryczne rękawy i długość sięgająca kostek mogłyby ją zaprowadzić nawet na 79. Festiwal Filmowy w Wenecji.

Więcej inspiracji znajdziecie we wrześniowym magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych lub online z wygodną dostawą do domu.

(Fot. Hördur Ingason)
Pola Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij