Znaleziono 0 artykułów
24.04.2020

Mama z Instagrama: Nanuszka

24.04.2020
(Fot. Archiwum prywatne)

To ty jesteś najlepszą mamą dla swoich dzieci. Nie musisz świetnie gotować ani zawsze świetnie się ubrać. Idealna matka nie istnieje – mówi Malwina Obrzut, mama trójki dzieci, która jest kolejną bohaterką naszego cyklu o matkach influencerkach.

Umówiłyśmy się na rozmowę w południe, chociaż MalwinaObrzut, autorka bloga Nanuszka.pl (na Instagramie obserwuje ją ponad 60 tys. osób), ostrzegała, że może nam się nie udać, bo jej najmłodszy syn Kaj, będzie już wtedy po drzemce. Kiedy odebrała telefon, zapytałam niepewnie, czy ma dla mnie czas. – Powiedziałam mężowi, żeby przejął trójkę maluchów, a sama schowałam się w sypialni, żeby nic nam nie przeszkadzało – mówi. – Mam nadzieję, że wytrzymają – dodaje po chwili.

(Fot. Archiwum prywatne)

Życie z trójką dzieci, zwłaszcza w obecnej sytuacji, okazuje się nie lada wyzwaniem. – Mamy wolne zawody, więc zawsze spędzamy z dziećmi dużo czasu. Ale i tak ostatnie tygodnie zamknięcia w domu były prawdziwą szkołą życia. Jesteśmy z dziećmi non stop przez 24 godziny na dobę. Cały czas na pełnych obrotach. To wykańczające. Puszczają nerwy, bo przecież każdy ma swoje granice… – mówi Malwinapodkreślając, że najważniejsze to nie tracić głowy i dbać o swoje zdrowie psychiczne. – Mamy z mężem zasady, których się trzymamy. Od każdej z córek wymagamy tego samego. To są obowiązki adekwatne do ich wieku. Dzieci muszą wiedzieć, że to my jesteśmy rodzicami. Owszem, zawsze mogą nam o wszystkim powiedzieć, ale staramy się przestrzegać pewnych zasad.

(Fot. Archiwum prywatne)

Wolność w wychowaniu dzieci zajmuje jednak bardzo ważne miejsce w domu Malwiny: – Dajemy naszym dzieciom możliwość bycia sobą, tak aby wyrosły na pewnych siebie i nie bojących się życia ludzi – mówi. – Chciałabym, żeby Nadia z Gają wyrosły na świadome siebie kobiety, które mogą o sobie decydować. Zresztą zarówno rodzice Malwiny, jak i jej męża, Michała, mieszkają daleko, dlatego muszą sobie radzić bez pomocy bliskich. Początki nie były łatwe. – Urodziłam Nadię w wieku 26 lat. Gdy zaszłam w ciążę, z mężem znaliśmy się dość krótko. Nie byłam pewna wtedy niczego. To był ciężki czas. Przez pierwsze trzy miesiące tak naprawdę nie cieszyłam się z macierzyństwa. Nadia miała okropne kolki, bardzo dużo płakała, nie spała. Ale to nas tak ukształtowało i pokazało, że jesteśmy w stanie sobie poradzić sami.

(Fot. Archiwum prywatne)

Mama Nadii (7 lat), Gai (4 lata) i Kaja (11 miesięcy) od zawsze chciała mieć dużą rodzinę. – Sama mam dwójkę rodzeństwa. Kiedy urodziła się Nadia, wiedziałam, że po 2–3 latach będziemy chcieli, żeby miała rodzeństwo. Potem zapragnęłam trzeciego dziecka. Gdy kupiliśmy dom, byliśmy gotowi na powiększenie rodziny. Mieszkamy na obrzeżach Warszawy, mamy dużo zieleni i lasu. 

Malwina przyznaje, że przy kolejnych ciążach była spokojniejsza, więc mogła skupić się na rozwoju bloga i Instagrama, które założyła w 2014 roku. Wcześniej pracowała w agencji reklamowej m.in. przy organizacji eventów. – Po urlopie macierzyńskim mogłam wrócić do agencji, ale nie wyobrażałam sobie zostawienia rocznego dziecka z nianią lub w żłobku. Te pierwsze trzy lata jej życia były dla niej najważniejsze, ukierunkowały ją. Narodziny Nadii były bodźcem do powstania bloga – opowiada Malwina. Na początku blog miał być formą pamiętnika. Z czasem stał się sposobem na życie. Zwłaszcza żeMichał jest z zawodu fotografem, więc mogli połączyć swoje umiejętności. – Gdy blog zaczął się rozwijać, pojawiła się druga córka, Gaja. Pisałam o modzie, rodzicielstwie, bliskości. Gdy się przeprowadziliśmy, pojawiły się też tematy wnętrzarskie – dodaje.

(Fot. Archiwum prywatne)
(Fot. Archiwum prywatne)

Narodziny Kaja wywołały kolejną rewolucję, a w rezultacie – poszerzenie tematyki bloga. – Stałam się mamą na nowo. Znajomi mówili mi, że po narodzinach chłopca doświadczę macierzyństwa z każdej strony. Na blogu pojawiły się dodatkowe tematy, poświęcone chłopcom, co sprawiło, że zaczęły mnie obserwować mamy chłopców. 

Malwina przyznaje, że przy trójce dzieci nie jest już w stanie poświęcić blogowi tyle czasu co kiedyś. A że jest estetką, wszystko, co robi, musi być dopracowane w najmniejszym szczególe. – Siedem lat temu była zaledwie garstka blogów. Materiały publikowane na stronie wymagają więcej czasu, zrobienia zdjęć aparatem. Z kolei na Instagram wrzucałam nasze fotografie codzienne, wspólne chwile, często uchwycone telefonem. Te dwie platformy przeplatały się ze sobą – komentuje. Na jej koncie próżno jednak szukać zdjęć z porozrzucanymi zabawkami czy brudnymi naczyniami. Mama trójki maluchów nie czuje potrzeby dzielenia się tym z całym światem: – Nie uważam, że jestem przez to mniej prawdziwa i wiarygodna, ale należy pamiętać, że Instagram jest tylko małą częścią naszego życia. To skrawki naszej codzienności.

(Fot. Archiwum prywatne)
(Fot. Archiwum prywatne)

Kiedy pytam, czy nie obawiała się pokazywania twarzy dzieci w mediach społecznościowych, zdradza, że na początku miała wątpliwości. – Pojawiały się także komentarze ze strony ludzi: Jak później dzieci same na to zareagują? Czy nie będą miały mi za złe? Wiem, że robię to w zgodzie ze sobą. Dzięki mężowi zdjęcia są nieodłącznym elementem naszego życia.

Każda publikacja jest jednak przemyślana. – Nigdy nie publikuję zdjęć, które w jakikolwiek sposób mogłyby ośmieszyć moje dzieci. Nie ma tam żadnej nagości, nic, co mogłoby je w jakikolwiek sposób krępować. Liczę się z tym, że gdy dzieci dorosną, mogą stwierdzić, że nie życzą sobie publikowania ich zdjęć. Nie robimy nic za ich plecami i one mają tego świadomość – dodaje. 

(Fot. Archiwum prywatne)

Wspomina jedną trudną sytuację. Kilka lat temu zdjęcie jej i Nadii zostało ukradzione i rozesłane po całym świecie. Trafiło nawet na AliExpress, gdzie promowało sprzedaż ubrań. Próbowali sądownie odzyskać prawa, niestety się nie udało.

Wraz z rosnącą liczbą obserwujących zaczęły spływać propozycje płatnej współpracy. Nadia i Gaja trafiły do agencji reklamowej. – Nie biegałam nigdy z dzieciakami po castingach, ale zapytania same do nas napływały. Każdy udział w tego typu przedsięwzięciach jest przez nas przemyślany, wszystko jest zgodne z nami i przede wszystkim z dziećmi – dodaje Malwina.

(Fot. Archiwum prywatne)
(Fot. Archiwum prywatne)

Oprócz bloga i Instagrama Malwina od trzech lat prowadzi markę Oh Mess oraz salon kosmetyczny w Warszawie. Jak sama mówi, jest mamą wielozadaniową. W Oh Mess na początku skupiały się ze wspólniczką tylko na ubraniach dla dzieci, później doszły kolekcje dla dorosłych. Stopniowo same zaczęły nosić swoje projekty. Aktualnie to rzeczy dla kobiet są ich głównym produktem. – Chciałyśmy być bardziej eko, zaczęłyśmy więc sprzedawać ubrania głównie w modelu pre-order. Nie magazynujemy rzeczy, stawiamy na jakość, nie na ilość – tłumaczy.

Mimo że udaje jej się łączyć pracę z rodzicielstwem, Malwina podkreśla, że bycie mamą to jej życiowa rola. – Czasami chętnie spakowałabym się i wyjechała z przyjaciółką na kilka dni. Wiem, że chwila dla siebie, zwłaszcza teraz, kiedy jesteśmy zamknięci w czterech ścianach, jest dla zdrowia psychicznego niezbędna. Ale nie wyobrażam sobie budzić się w pustym domu, w którym nie ma ani śmiechu, ani kłótni.

Więcej tematów związanych z macierzyństwem i bliskością  znajdziecie w majowo-czerwcowym numerze „Vogue Polska”. Magazyn trafi do sprzedaży 28 kwietnia. Szczegóły będziemy ujawniać już wkrótce, zachęcamy do śledzenia naszych profili na Facebooku i Instagramie.

Katarzyna Pietrewicz
Proszę czekać..
Zamknij