Znaleziono 0 artykułów
22.05.2020

Mama z Instagrama: Tola Piotrowska

22.05.2020
(Fot. Archiwum prywatne)

Gustaw sprawia, że się otwieram, zmieniam. Powoduje, że inaczej podchodzę do pewnych spraw – mówi kolejna bohaterka naszego cyklu o mamach influencerkach. Tola Piotrowska jest z wykształcenia psycholożką, z zamiłowania fotografką, no i mamą trzyletniego Gustawa. 

Tola Piotrowska prowadziła blogi, odkąd pamięta. Zmieniała się tylko tematyka. Pisała o książkach, o podróżach – długo pod pseudonimem. Przedstawiła się czytelniczkom i czytelnikom dopiero, gdy zaczęła pisać o sobie i swojej codzienności. – Czułam, że to jest ważne nie tylko dla mnie, lecz także dla osób, które mnie czytają i oglądają – opowiada. – Widzą, że można sobie radzić w życiu, nie będąc rekinem biznesu i nie stawiając wszystkiego na jedną kartę, tylko godząc to, co nam w duszy gra z rzeczywistością, która nas otacza.

(Fot. Archiwum prywatne)

Nieodłączną częścią rzeczywistości, która otacza Tolę, od trzech lat jest Gustaw. – Byliśmy z mężem razem 10 lat, kiedy urodził się nasz syn. To była przemyślana decyzja, która w nas dojrzewała. Wiedziałam, że zanim zdecyduję się na dziecko, muszę uporządkować swoje emocje, potrzeby, dowiedzieć się, na czym mi zależy – tłumaczy Tola, która z wykształcenia jest psycholożką. Pracuje jako fotografka. O tym, że jest w ciąży, dowiedziała się, gdy kończył się sezon ślubny. – Kolejny sezon musiałam odpuścić, ale pogodziłam się z tą myślą – wspomina. Początki macierzyństwa nie były łatwe: – Zdarzają się dzieci, przy których możesz stawać na rzęsach, a one i tak płaczą w nieskończoność. Na to, jak możesz im pomóc, wpadasz np. dopiero po dwóch miesiącach. Tak było u nas. – mówi Tola. Miała wtedy poczucie, że to, co robi, nie jest wystarczające. Towarzyszyło jej uczucie pustki i osamotnienia. Nie opuszczało zmęczenie. – Najtrudniejszy był brak pewności, że wiem, jak sprostać oczekiwaniom dziecka. 

(Fot. Archiwum prywatne)
(Fot. Archiwum prywatne)

Tola na bieżąco dzieliła się wątpliwościami ze swoimi czytelnikami. Kiedy Gustaw miał trzy miesiące, na blogu powstał wpis zatytułowany „Macierzyństwo bez lukru”, w którym zastanawiała się, czy w przyszłości będzie jeszcze więcej trudu i niewiadomych, czy tych weselszych, dobrych stron. Kiedy dziś wspomina tamten czas, wie, że z każdym miesiącem było lepiej. – To, czego nauczyłam się dzięki Gustawowi i powtarzam młodym mamom, to: że wszystko się zmienia. Nie można się przyzwyczajać do tego, co złe, ani do tego, co dobre, bo przychodzi nowe i trzeba na nowo układać rzeczywistość.

W ich domu krokiem milowym był moment, w którym Gustaw zaczął mówić, bo zdecydowanie łatwiej było się z nim porozumieć. Okazało się też, że mówienie o jego emocjach, bycie blisko i pokazywanie mu, że jest kochany, taki jaki jest – przynosi efekty.  – Gustaw potrafi powiedzieć, że jest mu smutno, że zrobiło mu się przykro z jakiegoś powodu. Kiedy wyrzuca z miski wszystkie jabłka, mówi, że się zezłościł. Staram się mu pokazać, że go rozumiem i akceptuję, że ma taką potrzebę. O ile nie robi nikomu krzywdy, to jest dla mnie w porządku.

(Fot. Archiwum prywatne)

Według Toli bycie z dzieckiem to przede wszystkim praca nad samą sobą: – Jeśli ja czuję spokój i nie zgadzam się na coś, na co Gustaw ma ochotę, to wtedy jest mi łatwiej być opanowaną i opowiedzieć mu, dlaczego nie może czegoś zrobić. Staram się nie zarażać go swoimi emocjami, jestem spokojna i łatwiej przyjmuję jego złość. Choć bywa to trudne. Mama Gustawa nie boi się także prosić o pomoc: – Nigdy nie chciałam zgrywać bohaterki. Mam szczęście, że blisko mieszka moja mama, która zostaje z Gustawem, gdy wyjeżdżam na sesje zdjęciowe, a z mężem mamy podobne podejście do wychowania. Mąż Toli pracuje na etacie. Zanim wybuchła pandemia, dwa razy w tygodniu pomagała im opiekunka, która jest z nimi, odkąd Gustaw skończył rok i trzy miesiące. Dzięki temu Tola może pracować z domu. Duża część tej pracy to Instagram. 

(Fot. Archiwum prywatne)
(Fot. Archiwum prywatne)

Zastanawiam się, czy Tola nie bała się pokazywania twarzy syna w mediach społecznościowych: – Dyskutowaliśmy z mężem o tym, zanim jeszcze urodziłam dziecko. Byłam obecna na Instagramie i tworzyłam na blogu posty o naszej rzeczywistości, dlatego czułam, że nie chcę tego ukrywać. Gustaw jest i ma na mnie bardzo duży wpływ. To, jaki jest, sprawia, że otwieram się, zmieniam i powoduje, że inaczej podchodzę do pewnych spraw – wyjaśnia.

Podkreśla, że w oczekiwaniach i wymaganiach wobec matek i kobiet w dzisiejszym świecie można się zapętlić: – Mój blog pokazuje, że można skupić się na sobie, zastanowić się nad tym, co mi pomaga, co mi jest potrzebne. To taki wentyl bezpieczeństwa dla mnie, moich myśli i jednocześnie portfolio moich fotografii.

Za pomocą fotografii stara się dostrzegać też małe radości: – Zawsze miałam melancholijną duszę, która w kreatywnych działaniach odnajdywała spokój. Kiedy zaczęłam robić zdjęcia, zobaczyłam w tym magię i potencjał, żeby być wdzięczną za to, co dobre w moim życiu

(Fot. Archiwum prywatne)

Kiedy pytam, co jest najprzyjemniejsze w byciu mamą, odpowiada, że możliwość rozwijania się jako rodzic: – Proces stawania się matką trwa i będzie trwać przez całe życie. To mi się bardzo podoba. Gustaw otworzył mi oczy na to, że można się rozwijać, będąc w relacji z dzieckiem, i to jest fajne. Zaznacza, że stara się nie udzielać rad innym mamom, bo każde macierzyństwo jest inne: – To, co działa u mnie, niekoniecznie może działać u kogoś innego. Większość rad najczęściej można schować gdzieś głęboko do szuflady i o nich zapomnieć. Najlepiej jest mieć wokół siebie wioskę kobiet czy inne bliskie mamy, z którymi można się dzielić doświadczeniami i które pomogą nam przejśćprzez to, co w macierzyństwie trudne, ale nieuniknione.

*

Więcej tekstów związanych z macierzyństwem i bliskością znajdziecie w majowo-czerwcowym numerze „Vogue Polska”. 

Katarzyna Pietrewicz
Proszę czekać..
Zamknij