Znaleziono 0 artykułów
09.03.2022

Maria Antonina: Królowa mody, iluzji i skandalu

09.03.2022
Kirsten Dunst w filmie "Maria Antonina" (Fot. materiały prasowe)

„Maria Antonina nie była modna, ona była modą” – podkreśla konserwatorka i kuratorka wystaw Wersalu, Hélène Delalex. Była pierwszą ikoną stylu i prawdziwą it-girl XVIII wieku. Tworzyła trendy, miała pierwszą stylistkę w historii. Była uzależniona od hazardu, ale choć lubiła bawić się do białego rana, stroniła od alkoholu. Skandale w prasie, perwersyjne plotki, pornograficzne pamflety stworzyły wizję buntowniczej, skrajnie nieodpowiedzialnej i żyjącej obsesyjnie luksusowym życiem, biseksualnej królowej. Co z tego jest prawdą, a co mitem? 

Bogato zdobione apartamenty, klatki schodowe i ukryta sieć korytarzy dla służby tworzą w wiedeńskim pałacu Hofburg prawdziwy labirynt. Urodzona w posiadłości Maria Antonina czy Antonia, jak nazywała ją rodzina, dobrze go znała. Beztrosko ganiając po nim ze swoim rodzeństwem – szczególnie z ukochaną siostrą, Marią Karoliną – nie mogła się spodziewać, że wkrótce zostanie królową Francji. „Nie mogę nie podziwiać, jak los wybrał mnie na Królową najpiękniejszego królestwa w Europie”, będzie pisać do matki z Wersalu w 1774 roku. Takiego obrotu spraw nie spodziewał się nikt. Nawet planująca wszystko z wieloletnim wyprzedzeniem, snującą imperialne wizje cesarzowa Austrii, Maria Teresa. 

Maria Antonina / Fot. Getty Images

Najmłodsza z arcyksiężnych – „leniwa i wyjątkowo niepoważna”

Maria Teresa imperium chciała zbudować na zasadach „Bella gerant alii, tu, felix Austria, nube!”. Często powtarzana w związku z habsburską strategią polityczną łacińska maksyma dokładnie oznacza: „Niech inni prowadzą wojny, ty, szczęśliwa Austrio, zawieraj związki małżeńskie!”. Co za tym idzie, córki Marii Teresy przeznaczone były wypływowym władcom. Antonia była piętnastym z szesnaściorga dzieci (trzynaścioro przeżyło okres niemowlęcy) i jedenastą córką. Nic nie zapowiadało, że będzie istotnym zawodnikiem w wykreowanej przez matkę grze. Niespodziewana śmierć starszych sióstr spowodowała efekt domina, przez co mała Antonia została wybrana na delfinę Francji. Dlatego też przez lata nie przykładano specjalnie wagi do wykształcenia arcyksiężnej. W wieku 10 lat nie potrafiła poprawnie pisać nawet po niemiecku, w języku ojczystym, nie mówiąc już o innych dworskich językach, takich jak francuski czy włoski. Była za to uzdolniona muzycznie. Nauczyła się grać na harfie, klawesynie i flecie. Po matce odziedziczyła piękny głos, którym urozmaicała wieczory w pałacach Schönbrunn i Hofburg. W wieku siedmiu lat poznała słynnego rówieśnika, Wolfganga Amadeusza Mozarta, który miał być nią oczarowany. Legenda głosi, że się jej wówczas oświadczył. Braki w wykształceniu Marii Antoniny zaczęto nadrabiać w wieku 13 lat, gdy jej los stał się jasny. W 1768 roku do Wiednia przybył wysłany przez Ludwika XV francuski nauczyciel, Mathieu-Jacques de Vermond. „Jest bardziej inteligentna, niż się powszechnie uważa, ale ponieważ jest raczej leniwa i wyjątkowo niepoważna, trudno ją czegokolwiek nauczyć”, donosił francuskiemu władcy. 

Bilet w jedną stronę 

Zanim czternastoletnia Maria Antonina ruszyła w drogę bez powrotu, musiały zostać dopilnowane wszelkie kwestie prawne. Antonia nie mogła ruszyć do Paryża jako narzeczona przyszłego Króla Francji, musiała być jego żoną. Dlatego też jeszcze w Wiedniu zorganizowano ceremonię ślubną. Małżeństwo zostało zawarte przez pełnomocnika. Rolę Ludwika Augusta odgrywał brat Marii Antoniny, Ferdynand Habsburg. Dopiero wtedy, jako delfina, mogła przekroczyć francuską granicę. Zaaranżowane w lasku przy Compiègne przekazanie przyszłej władczyni zobowiązywało ją do pozbycia się wszystkiego, co austriackie – łącznie z bielizną czy ukochanym pieskiem – i przyjęcia francuskich odpowiedników. „We Francji mamy dużo psów”, miała usłyszeć. Swojego przyszłego męża Maria Antonina pozna dopiero po przyjeździe do królewskiego pałacu. 16 maja 1770 roku w wersalskiej kaplicy Ludwika XV odbył się oficjalny ślub młodej pary. Już sama ceremonia miała zwiastować pecha i być powodem omawianego w Paryżu skandalu.

Przed wersalską kaplicą 

Suknia ślubna Marii Antoniny, założona zaledwie kilka dni po przyjeździe do Wersalu, była niezwykle zdobna, ekstrawagancka i ociekająca luksusem. Uszyta z najlepszej jakości białych i srebrnych tkanin, cała udekorowana niezliczoną ilością diamentów. Sunąc do ołtarza, delfina wyglądała jak mieniąca się błyskotka. Był tylko jeden problem. W trakcie pracy nad kreacją musiał nastąpić błąd podczas odczytywania wymiarów arcyksiężnej. W efekcie suknia była za mała. Żaden gorset nie był w stanie ścisnąć nastolatkę na tyle, by się w nią zmieściła. Musiała więc przejść przez środek kościoła w niedopiętej sukni. Na domiar złego podczas podpisywania aktu ślubu pióro panny młodej wylało się, tworząc nieestetyczny kleks. Na zachowanym do dzisiaj dokumencie widzimy mało zgrabny, napisany ręką nastolatki podpis przyszłej królowej – z nowym, przetłumaczonym na język francuski imieniem, Marie Antoinette Josepha Jeanne – pochylający się ku dołowi kartki. Na dworze – na którym przez lata wojen nienawiść wobec Austrii była długo hodowana – plotkowano, że to zły omen. 

Fot. Getty Images
Norma Shearer jako Maria Antonina / Fot. Getty Images

Wersal jak reality show 

Już w noc poślubną Maria Antonina zrozumiała, że jej życie bezpowrotnie się zmieniło i nie ma nic wspólnego z dworskim życiem w Wiedniu. W Wersalu wszystko wiązało się z odpowiednią ceremonią, a życie przypominało prawdziwe reality show, które odbywało się na oczach dworu. Przy posiłkach, kąpielach, ubieraniu, wypróżnianiu czy nawet porodzie uczestniczyło od kilkunastu do kilkudziesięciu notabli. Wszystko było przedstawieniem. A to dlatego, że – zgodnie z przekonaniem Ludwika XIV – jeśli dwór kłóci się o to, kto założy królowi koszulę nocną, nie ma czasu, by przeciwko niemu spiskować. Dla Marii Antoniny był to obcy świat. Zupełnie absurdalny, o czym nie bała się mówić na głos. W noc poślubną do małżeńskiego łoża parę nastolatków odprowadzali najważniejsi członkowie dworu, uważnie przyglądając się, jak przed oczami powoli zasuwano baldachim. „To doprawdy irytujące! Wręcz śmieszne”, miała powiedzieć Maria Antonina, kiedy podczas ceremonii ubierania kilkanaście minut stała, drżąc z zimna, nago, ponieważ wejście kolejnej, ważniejszej księżniczki do pokoju oznaczało, że to właśnie ona ma przywilej ubrania delfiny w bieliznę. „Nakładam róż i myję ręce na oczach całego świata”, pisała Maria Antonina 12 lipca 1770 roku. Przyjemność sprawiały jej drobnostki, które przypominały o dzieciństwie w Austrii, jak np. wiedeński rogalik „Kipferl”, który jadała każdego ranka, popijając przy tym kawę lub gorącą czekoladę. Poprosiła, by podobne upieczono w Wersalu, w efekcie czego powstał francuski croissant. Choć wiązana z hucznymi przyjęciami, nie była fanką alkoholu, który pijała niezwykle rzadko. Zdecydowanie bardziej wolała lemoniadę lub wodę z kwiatami pomarańczy. 

Ikona stylu 

Kiedy oficjalnie, po czterech latach mieszkania w Wersalu, w 1774 roku została królową Francji, nie zamierzała dłużej podporządkowywać się etykiecie czy dworskiej modzie. Stworzyła własną modę, którą traktowała jak swego rodzaju zbroję, na którą wydawała prawdziwą fortunę. Zatrudniła nawet minister mody, Rose Bertin, paryską krawcową, uznawaną za pierwszą stylistkę w historii, bowiem razem z fryzjerem Léonardem Autié dokładnie opracowali wizerunek królowej. Wspólnie tworzyli trendy, które narzucano później w Wersalu i które później zalewały całą Francję, a nawet Anglię i Hiszpanię. Królowa czerpała z mocno rozwijającego się wówczas we Francji rynku dóbr luksusowych. W tamtych czasach jedna trzecia Paryżan pracowała w tej branży. Maria Antonina rozsławiała nie tylko określone kroje czy kolory, lecz także fryzury – szczególnie le pouf, czyli uczesanie, tworzące wielką konstrukcję nad głową, którą ozdabiano piórami, owocami, sztucznymi kwiatami czy klejnotami. Im większe zasoby finansowe, tym wyższy był le pouf. Królowa słynęła oczywiście z najbardziej ekstrawaganckich fryzur, które sięgały często ponad metr nad głowę i miały w sobie najdziwniejsze dekoracje. Na tyle wysokie i wystawne, że podróżując w karecie, musiała kucać, a najwyższą część uczesania wystawiać za okno. Pewnego razu na jej głowie dwór mógł podziwiać dużych rozmiarów model statku. Był to swego rodzaju manifest polityczny, który miał za zadanie przekonać lud, że decyzja jej męża, Ludwika XVI, by pomóc Amerykanom podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, była słuszna. 

Ostentacyjne bogactwo w czasach kryzysu 

Faktem jest, że ingerencja w tę wojnę była dla Francji – której budżet i tak był mocno nadszarpnięty – niezwykle kosztowna. Choć sytuacja w kraju pogarszała się z miesiąca na miesiąc, jego królowa naiwnie i lekkodusznie ją ignorowała, jeszcze mocniej zatapiając się w luksusach. Wydawała fortunę na stroje (w 1776 roku kupiła kolczyki z sześcioma masywnymi diamentami za astronomiczna kwotę 460 tysięcy funtów, na które Ludwik XVI wziął czteroletni kredyt), a fryzurę pudrowała specjalną pomadą stworzoną na bazie mąki. Tej samej, której Francuzom brakowało na chleb. Choć nigdy nie wypowiedziała przypisanych jej słów: „Nie mają chleba, niech jedzą ciastka”  (Jean Jacques Rousseau zacytował je po raz pierwszy w 1737 roku, pisząc o innej księżniczce, kiedy Maria Antonina miała zaledwie 9 lat) - lud nie miał wątpliwości, że mogłyby do niej pasować. Powoli rodziła się nienawiść wobec ekscentrycznej i rozrzutnej królowej. Szczególnie że chcąc być jak najdalej Wersalu, poprosiła męża, by sprezentował jej własny pałac. Ludwik XVI, nie potrafiąc jej odmówić, przekazał jej Le Petit Trianon, należący wcześniej do znienawidzonej du Barry. To była jedna z jej najgorszych decyzji. 

Kirsten Dunst w filmie "Maria Antonina" (Fot. materiały prasowe)

Życie usłane złymi wyborami

Kiedy Maria Antonina dała Francji syna, czuła, że jej obowiązek został spełniony. Zajęła się więc sprawianiem sobie przyjemności. Nigdy nie zaakceptowała wersalskich ceremonii, większość czasu spędzała więc w Le Petit Trianon, z dala od dworu. Ten był przez to wściekły. Do Wersalu miał wstęp każdy. By wejść do Le Petit Trianon, trzeba było mieć zaproszenie, specjalnie wygrawerowaną monetę. Tam Królowa spędzała czas nie z tymi najwyższymi w hierarchii, ale tymi, których lubiła najbardziej, w jej wieku. „W Le Petit Trianon nie jestem królową, jestem sobą”, pisała naiwnie. Wieczory spędzała na hazardzie, grze w karty, przegrywając gigantyczne sumy. Tak bardzo chciała prywatności, że w swoim pałacu kazała zamontować mechaniczne, wychodzące z podłogi, ściany zakrywające okna, by nikt nie mógł podejrzeć, co dzieje się w środku. To oczywiście zrodziło jeszcze większe domysły – o homoseksualnych zapędach królowej i orgiach. Były to oczywiście pomówienia. Nie ma żadnych dowodów na to, że kiedykolwiek zdradziła Ludwika XVI, nawet z mężczyzną, którego kochała najbardziej – Axla von Fersen. Maria Antonina długo nie robiła sobie nic z prześmiewczych, często pornograficznych pamfletów (w 1791 roku państwo zalały plakaty, na których była ukazana jako kaczka obwieszona naszyjnikami, a pod spodem widniał napis: „Bez trudu połykam klejnoty, ale konstytucji nie przełknę”, wciąż wydając fortunę. Niedaleko Le Petit Trianon kazała wybudować sobie uroczą wioskę, Hameau de la Reine. To był jej azyl, raj, w którym królewskie krynoliny zamieniała na muślinowe sukienki i udając pasterkę, pasała owce. Za horrendalne pieniądze stworzyła iluzję „prostego”, „normalnego” życia. Dookoła, na niezwykle suchym terenie, kazała stworzyć system rzek oraz jezioro. Na wszystko godził się Ludwik XVI, przez co szybko zaczęły po Paryżu krążyć plotki, że to tak naprawdę ona, Austriaczka, rządzi Francją i dąży do jej zagłady. Nie pomógł fakt, że kazała namalować swój portret na koniu, siedząc jak mężczyzna, okrakiem – w taki sposób mieli prawo pozować jedynie królowie – ani plotka, że w Le Petit Trianon nakazuje służbie ubierać się zgodnie z wiedeńską etykietą. Niechęć podsycał też fakt, że aby zreperować pusty skarbiec państwa, król nakładał kolejne podatki, które nie tyczyły się magnatów i arystokracji. Płacili więc najbiedniejsi. 

Machina propagandy 

Choć w końcu Maria Antonina przebudziła się, było już za późno. Wszelkie, nawet pozytywne ruchy były niczym w porównaniu z gigantyczną machiną propagandy, która zbezcześciła jej imię. Paradoksalnie dwór, chcąc zniszczyć Marię Antoninę, zniszczył sam siebie. Niektórzy, podobnie jak ona, trafili na szafot, inni musieli uciekać z kraju. Nie mogli jednak zapobiec jednemu – Maria Antonina, zapisując się w historii jako postać dumna (ostatnie jej słowa do kata, któremu przypadkowo nadepnęła na stopę, brzmiały: „Przepraszam monsieur, nie chciałam”), niezrozumiana i tragiczna, żyje wiecznie. 

Kara Becker
Proszę czekać..
Zamknij