Znaleziono 0 artykułów
12.04.2022

Mieszkanie Jagody Marudy w żoliborskiej kamienicy z lat 30.

12.04.2022
Fot. w_środku

– Z jednej strony czuję potrzebę, żeby nie zagracić domu, a z drugiej mam marzenie, żeby coraz więcej tych starych przedmiotów posiadać. Z biżuterią jest łatwiej, mam sklep, którego ważną częścią jest biżuteria dawna, i córkę, która daje mi pretekst i usprawiedliwienie do poszerzania kolekcji – mówi Jagoda Maruda. Odwiedzamy pełne zaskakujących skarbów mieszkanie twórczyni i właścicielki marki jagg.

Na pytanie o narodowość w pierwszej kolejności odpowiedziałaby pewnie: żoliborzanka. Od kilkunastu lat i sześciu mieszkań nie opuszcza tej dzielnicy Warszawy. – Wcześniej mieszkałam w centrum, przeprowadziłam się tutaj 13 lat temu i już nie wyobrażam sobie, żebym mogła żyć gdzie indziej. Żoliborz to takie miasteczko w mieście. Z jednej strony wsiadam pod domem do tramwaju i w 15 minut jestem w centrum, w moim butiku, z drugiej – Żoliborz jest taką spokojną, zieloną enklawą oddzieloną od reszty miasta – mówi Jagoda Maruda. 

Cztery lata, pięć remontów

Przez ostatnie lata sporo się na Żoliborzu zmieniło – wokół placu Inwalidów powstało mnóstwo knajp, Cytadela została odzyskana jako miejsce spacerów, powstał Targ Śniadaniowy, wróciło kino Elektronik. – Jesteśmy całkowicie autonomiczni – mówi Jagoda. Jej ulubione knajpy to Ósma Kolonia, Sam i włoska restauracja Da Aldo, do której ma wielki sentyment. – Przez kilka lat zmieniałam mieszkania na Żoliborzu, było ich w sumie pięć, wszystkie w promieniu półtora kilometra od siebie, aż w końcu znalazłam to mieszkanie, a właściwie jego połowę – dodaje. Kiedy się tu wprowadzała, mieszkanie miało 70 mkw. Było wykończone w wysokim standardzie w stylu lat 90., czyli kompletnie nie w jej estetyce. – Moja przyjaciółka, projektantka wnętrz Zosia Wyganowska, która od lat jest moim totalnym guru, jeśli chodzi o wnętrza, pomogła mi w remoncie – opowiada. – W kuchni zrobiłam nowe blaty i fronty, podłogę, ale układ pozostał ten sam. Kompletnie zmieniłam łazienkę.

Fot. w_środku

Kilka miesięcy po tym, jak skończył się remont, Jagoda dowiedziała się, że jest w ciąży, a dwa lata później zajęła się drugą częścią mieszkania. A były jeszcze butiki. – Obliczyłam ostatnio, że jestem w piątym remoncie od czterech lat –śmieje się. 

Oryginalna podłoga i czarne cokoły

– Kiedy wprowadzałam się do tego mieszkania, byłam singielką i w tych 70 mkw. było mi naprawdę wygodnie, nie wyobrażałam sobie, że może być lepiej – mówi. – Ale któregoś dnia sąsiadka powiedziała mi, że jej mieszkanie było pierwotnie z moim połączone. Jak to usłyszałam, to oszalałam! Niemalże wymusiłam na niej obietnicę, że jeśli kiedykolwiek pomyśli o sprzedaży, to powie mi o tym pierwszej. Trochę to trwało, w sumie kilka lat, zamieszkałam z moim narzeczonym i urodziła się nasza córka Mimi, ale w końcu się udało – dwa lata temu odkupiłam drugą część mieszkania od sąsiadki i przywróciłam ten dawny, pierwotny stan.

Teraz mieszkanie Jagody to w sumie 160 mkw. – Remont ciągnął się w nieskończoność i w zasadzie się jeszcze nie skończył. Drzwi do kilku pokoi, garderoby i łazienki wciąż są w renowacji, ale czuję, że to moje miejsce na ziemi i nie potrzebuję więcej do szczęścia – mówi. 

Fot. w_środku

Podczas remontu zdecydowali się utrzymać klimat kamieniczny z lat 30., bo to budynek z 1932 r. Nie robili gładzi na ścianach. Pozostawili oryginalną drewnianą podłogę – jest cyklinowana i olejowana, klimatycznie trzeszczy. Czarne cokoły to pomysł Zosi Wyganowskiej. Granicę między dawnymi dwoma mieszkaniami wyznacza teraz jedynie mosiężny próg w salonie. W dołączonej części mieszkania, którą Jagoda odkupiła od sąsiadki, znajdują się pokój Mimi, sypialnia Jagody i Antka, która ma połączenie z prywatną łazienką, WC, garderoba i pomieszczenia gospodarcze.

Sarenki, jaskółki, wazony

W salonie uwagę przykuwa przede wszystkim regał modułowy z palisandru z lat 60. zaprojektowany przez duńskiego projektanta Kaia Kristiansena. – Kupiliśmy go z myślą o książkach, ale potem okazało się, że ściana z karton-gipsu może nie wytrzymać takiego ciężaru – mówi Jagoda. – Wtedy pomyślałam, że wykorzystam ten regał, żeby ustawić część skarbów, które zebrałam przez lata, ale narzeczony jest minimalistą, więc negocjujemy obecność na półce każdego kolejnego przedmiotu z mojej kolekcji.  

Jagoda mówi o sobie, że jest zbieraczką. Kolekcjonuje biżuterię, stare przedmioty z duszą. Część jej kolekcji to także rodzinne pamiątki, przede wszystkim Antka. – Z jednej strony czuję potrzebę, żeby nie zagracić domu, a z drugiej mam marzenie, żeby coraz więcej tych starych przedmiotów posiadać. Z biżuterią jest łatwiej – mam sklep, którego ważną częścią jest biżuteria dawna, i córkę, która daje mi pretekst i usprawiedliwienie do poszerzania kolekcji. Rzeczy po dziadkach i pradziadkach – świeczniki, tace, drobiazgi – na przykład XIX-wieczny zegar, mają w naszym domu swoje naturalne usprawiedliwienie. Gorzej z przedmiotami, które wynajduję na targach staroci czy w internecie – przyznaje Jagoda.

Fot. w_środku

W salonie w oczy rzuca się kolekcja sarenek, jaskółek i wazonów – jest ich dużo, są różnej wielkości, w różnych stylach. Każdy wazon jest inny – od secesyjnego, który Jagoda znalazła u antykwariusza w Poznaniu, przez czarny szklany wazonik z lat 70. po zmarłej ciotce po pomarańczową paterę, którą w mieszkaniu zostawiła sąsiadka Jagody. Na stole w salonie stoi z kolei kultowy już wazon projektu Anissy Kermiche. – Nie wiem, skąd u mnie ta obsesja na punkcie wazonów – mówi. – Może z dzieciństwa? W moim domu rodzinnym zawsze brakowało wazonów, zawsze kwiaty były na wazon za długie albo bukiet za duży, żeby się zmieścił. U mnie w domu zdecydowanie nie ma tego problemu!

Fot. w_środku

Osobne miejsce ma figurka Madonny naznaczona zębem czasu, którą wiele lat temu dostała od koleżanki. Każdy przedmiot ma swoją historię.

Lampy od projektantów i kanapa z Ikei

Ale Jagoda zabytkowe rzeczy traktuje użytkowo. Starego srebrnego dzbanka do mleka używają w łazience do spłukiwania włosów Mimi. Podobny stosunek ma do marmuru, który wykorzystała w kuchni i obu łazienkach. – Marmur ma to do siebie, że zostają na nim ślady użytkowania, plamy, zarysowania, zacieki. Nie mam z tym problemu. To element ich historii – mówi.   

Fot. w_środku

W kuchni w szklanej górce od kredensu na ścianie Jagoda trzyma między innymi czajniczki i patery i stare flakony apteczne, które kupiła na warszawskim Kole. – Ta gablota wisiała w moim pierwszym żoliborskim butiku, potem butik przeprowadził się do centrum, a ona do mojej kuchni – mówi. W kuchni przy okrągłym rozkładanym stole vintage stoją krzesła – każde inne, w tym takie klasyki, jak bauhausowa Cesca projektu Marcela Breuera.

Fot. w_środku

W salonie stoi fotel z podnóżkiem Lounge Chair & Ottoman Vitra według projektu Charlesa i Raya Eamesów z lat 50. Stół to z kolei duński vintage, a krzesła są projektu Antonina Sumana dla czeskiej Tatry – odnowione ze zmienioną tapicerką. Vintage’owych mebli Jagoda szuka przede wszystkim w internecie, np. na vntg.com czy pamono. Lubi strony polskich firm, które wykonują już wstępną selekcję, jak na przykład Retronauci, to u nich znalazła stojący w salonie marmurowy włoski stolik z lat 70. Kanapę ma z kolei z Ikei. Nie boi się takich połączeń, chętnie kupuje w Zara Home.

Ma też słabość do lamp. Na tekowej duńskiej komodzie z lat 50. stoi lampa Flower Pot, na ścianie w salonie dwa kinkiety Cobra, stworzone w 1947 r. przez szwedzką projektantkę Gretę Magnusson-Grossman, a w sypialni i łazience uwagę przykuwają lampy Zangra – wykonywane ręcznie w stylu vintage.

Kolekcja przez duże K

W zupełnie innej kategorii „zbieractwa” mieszczą się przedmioty zabytkowe w zbiorach Jagody, jak kolekcja srebrnych malutkich torebek z przełomu XIX i XX w.

Fot. w_środku

Uwagę przykuwają też szkatułka z aniołkiem po prababci Jagody, miniaturowa ramka na zdjęcia wysadzana diamentami, a w niej portret małej Mimi, stary aparat fotograficzny po cioci i srebrna cukiernica, którą Jagoda dostała na urodziny od narzeczonego. Oraz – najważniejsze! – kolekcja XIX-wiecznych pudełeczek na biżuterię. Jagoda ma ich duuużo, niektóre są ozdobą sklepu i klienci często pytają, czy można je kupić, ale nie sprzedaje ich nigdy. Podobnie jak biżuterii żałobnej ze swojej prywatnej kolekcji, której sama też zresztą nigdy nie zakłada – należą do niej na przykład broszki pochodzące z wiktoriańskiej Anglii czy bransolety z Austro-Węgier, które ozdabiano czarną emalią czy włosami zmarłych. – Onieśmiela mnie historia tych przedmiotów, cudowne są też dawne punce na srebrze czy złocie. Kto to wykonał i w którym roku? Czy to carska Rosja, czy lata 30.? Warszawa czy Kraków? Siedzę z lupą i chłonę.

Fot. w_środku
Fot. w_środku
Fot. w_środku
Fot. w_środku
Fot. w_środku
Fot. w_środku
Fot. w_środku

 

Magdalena Żakowska
Proszę czekać..
Zamknij