Znaleziono 0 artykułów
28.08.2022

Bez miary

28.08.2022
Jacquemus wiosna-lato 2022 /(Fot. Hunter Abrams/ Vogue)

Rosnąca chemizacja życia pozostawia na skórze coraz wyraźniejszy ślad. Używamy za dużo za mocnych kosmetyków. Ale nadchodzi trend na mikrodawkowanie.

Duża dawka substancji psychodelicznych prowadzi do halucynacji oraz całej masy skutków ubocznych. Mała dawka już nie. Wpływa na funkcje kognitywne mózgu, ale nie jest obarczona wielkim ryzykiem negatywnych konsekwencji. Zakrojone na coraz szerszą skalę badania próbujące ocenić możliwość wykorzystywania psychodelików do leczenia depresji, uzależnień i zachowań kompulsywnych przynoszą dowody, że mikrodawki mogą być przyszłością dla nieuleczalnych dotąd chorób. Technika badania zachowania leków u ludzi poprzez podawanie dawek tak niskich, że jest mało prawdopodobne, aby wywołały skutki w całym ciele, ale wystarczająco wysokich, aby umożliwić badanie odpowiedzi komórkowej, nosi nazwę mikrodozowania lub mikrodawkowania. Ten medyczny schemat ma szansę zaistnieć w dermatologii jako deska ratunku dla skóry, która na fali „pielęgnozy” dostaje w kość. Bo od kiedy prawie każdy kosmetyk zawiera składnik aktywny, a rutyna pielęgnacyjna obrasta w wieloelementowość, na naskórek działa potężna dawka stężeń preparatów chemicznych, które robią to, co do nich należy, ale bez oglądania się na skutki. A te mogą być opłakane. Dermatolodzy informują, że coraz częściej do ich gabinetów zgłaszają się pacjenci ze stanami zapalnymi wywołanymi przedawkowaniem kosmetyków. Zbyt agresywne obciążanie skóry powoduje jej osłabienie, czego efektem może być zaburzona autoregeneracja.

Mniej znaczy więcej

Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, to tylko dawka czyni truciznę, powiedział Paracelsus. Też tak uważam. Do mojego gabinetu często przychodzą pacjentki, zwłaszcza młode, które stosują za dużo agresywnych produktów. Najczęściej te ze skórą trądzikową, które używają kosmetyków złuszczających. Zaczynają od żelu, później stosują tonik, nakładają serum i krem, a każdy z nich ma duże stężenie składników aktywnych – mówi dermatolożka Agnieszka Bliżanowska z kliniki Wellderm. Pokusa nadużywania kosmetyków rośnie proporcjonalnie do liczby produktów, zwłaszcza tych, które kiedyś były zarezerwowane dla lekarzy do leczenia w gabinecie, a teraz lądują na półkach w drogeriach i aptekach. Miejsce ich dystrybucji poszerzyło się o nasze łazienki. Producenci chętnie chwalą się wysokim stężeniem procentowym w składzie produktów do stosowania w domu, ponieważ większa koncentracja przyniesie, w domyśle, szybszy rezultat. – Taką mamy naturę, że chcemy dobrze i szybko. A z pielęgnacją jest jak z rzeźbieniem ciała na siłowni: nie podnosimy ciężarów przy pierwszej wizycie, ale regularnie trenujemy mięśnie, zwiększając obciążenia i dzięki systematyczności po pewnym okresie mamy oczekiwane rezultaty – dodaje dermatolożka.

Fot. Agnes Lloyd Platt,

Cały tekst znajdziecie w wydaniu specjalnym „Vogue Polska Beauty”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania

Izabela Cieplińska
Proszę czekać..
Zamknij