Znaleziono 0 artykułów
25.05.2020

Młodzi kreatywni: Ola Dębska

25.05.2020
Ola Dębska (Fot. Archiwum prywatne)

Miamiko, markę z matami do jogi, założyła w wieku 18 lat, dwa lata później powstały roślinne adaptogeny Cosmic Pantry. – Na początku brakowało mi śmiałości. Ale bycie młodszym i mniej doświadczonym wcale nie oznacza, że jesteśmy gorsi. Bardziej doświadczeni ludzie są chętni, by dzielić się wiedzą, więc nie wstydźmy się ich pytać – radzi 23-latka, której dwie firmy nie wystarczają. Już planuje rozwój biznesu. 

Przed rozmową z Olą Dębską przeglądam jej Instagrama, gdzie znajduję zdjęcia estetycznych wnętrz i roślinnych koktajli. Pod kadrem z ciasteczkami z matchą i białą czekoladą sypią się pozytywne komentarze. Nie brakuje też filmów, w których Ola udziela przedsiębiorcom rad w trudnym czasie. Jej Collective Brainstorm łączy ludzi biznesu, by wspierali się w dostosowaniu się do nowej sytuacji na rynku. Kiedy pytam ją o to, jak jej biznes znosi pandemię, spodziewam się, że sprzedaż tylko rośnie. W końcu wiele osób uprawia teraz jogę i pokazuje designerskie maty, takie jak jej Miamiko, w mediach społecznościowych. – Okoliczności są bardzo sprzyjające, ale niestety produkcja mat została wstrzymana. Dla mnie to dobra okazja, by być kreatywną. Jak przyznaje, jest rasową pracoholiczką. Kiedy tylko wstaje rano, rwie się do biurka. Trudno jej zakończyć dzień pracy o stałej godzinie, bo zawsze coś ulepsza. 

Zajmuje się kreatywną stroną prowadzenia Miamiko i Cosmic Pantry, pisze artykuły o holistycznym zdrowiu na blogu Wellspace i wspiera kobiety w biznesie. Nawet w pędzie nie zapomina o swoim zdrowiu psychicznym, a joga, medytacja i ćwiczenia oddechowe stanowią nieodłączną część jej wieczornych rytuałów.

Ola Dębska (Fot. Archiwum prywatne)

Kiedy pytam ją o zakładanie biznesu w tak młodym wieku, wydaje się być zaskoczona komplementami. Pomysł zrodził się spontanicznie, ale nie wątpiła w jego sukces. Nigdy nie czuła, by szkoła karmiła jej kreatywność. Nie chciała też wspinać się po szczeblach korporacji. Nie bała się zakładania biznesu z chłopakiem, bo czuła intuicyjnie, że to dobra decyzja. – Zawsze z tyłu głowy miałam mnóstwo pomysłów na biznesy. Nigdy nic się z tego nie rodziło, aż poznałam Kubę. Kiedy w liceum zatraciłam się w praktyce jogi, zauważyłam, że maty są szare i nudne. Nie podobało mi się, że każda szkoła jogi ma tak samo monotonne wzory. Któregoś dnia powiedziałam Kubie, że marzą mi się kolorowe i estetycznie piękne maty. On szybko zauważył lukę na polskim rynku i wpadł na pomysł, by coś z tym zrobić. Kilka dni później pojechaliśmy na rowery do lasu i doszliśmy do wspólnego wniosku, że ten pomysł za nami chodzi. Zaczęliśmy rozmawiać o biznesplanie i wstępnej strategii. Okazało się, że Kuba zrobił już research i zorientował się, ile by to nas kosztowało. Jeździliśmy rowerami jeszcze przez parę godzin, tworząc wspólnie prowizoryczny plan. I tak to się zaczęło – opowiada Ola.

Nie miała wtedy żadnego doświadczenia, oprócz pracy kelnerki. Brakowało jej też kontaktów w branży czy nakładów finansowych. Zainwestowała całe swoje oszczędności zarobione podczas wakacyjnej pracy w restauracji. Zamówiła pierwszą partię mat, by przetestować je wśród potencjalnych klientów, zanim jeszcze ruszył sklep internetowy. – Byłam pogodzona z tym, że mogę stracić to, co zainwestowałam. Nie myślałam w ogóle o zarabianiu na biznesie. Dużą frajdę sprawiało mi przygotowywanie produktów, zabawa w markę, estetyka – tłumaczy.

Fot. Archiwum prywatne

Dwa lata później Ola zdecydowała się na założenie kolejnej marki. Zainteresowały ją zagadnienia suplementów i ziołolecznictwa, kiedy sama zmagała się z problemami hormonalnymi. – W czasie studniówki odstawiłam antykoncepcję hormonalną i strasznie spuchłam, z dnia na dzień. Potem bardzo szybko to eskalowało w problemy hormonalne i zdiagnozowano u mnie PCOS. Jak się okazuje, problem ten dotyka wielu kobiet i do dziś dostaję masę wiadomości na ten temat. Ginekolog postawił mi wtedy ultimatum – albo będę brać leki hormonalne do końca życia, albo nie wyzdrowieję. Postanowiłam wziąć zdrowie w swoje ręce. Z pomocą przyszły mi adaptogeny, które bardzo szybko pomogły. Po miesiącu odzyskałam regularny okres i wpadłam na pomysł, by przygotowywać mieszanki różnych ziół. Znajomi zaczęli się do mnie zgłaszać z problemami, a ja tworzyłam dla nich roślinne rozwiązania. Wszystko to utrzymałam w klimacie miejskim, dalekim od szamaństwa. Może to właśnie przekonało ludzi, by spróbować. W efekcie wpadłam na pomysł, by pomagać szerszemu gronu ludzi i założyłam z Kubą Cosmic Pantry – opowiada. Mieszanki z Cosmic Pantry nie obiecują cudów, ale poprawiają samopoczucie, koją stres, przywracają równowagę. 

Ola Dębska (Fot. Archiwum prywatne

Ola działa dalej. Na początku tego roku zapisała się na studia z holistycznego zdrowia i odżywiania. Na swoich mediach społecznościowych zorganizowała także akcję Love Yourself, by promować samoakceptację. Granica pomiędzy pracą a pasją zatarła się. 

Kiedy pytam ją o rady dla kreatywnych ludzi, którzy zastanawiają się nad założeniem własnego biznesu, podkreśla rolę odwagi. – Chciałabym przede wszystkim ośmielić młodych ludzi. Na początku brakowało mi śmiałości. Bycie młodszym i mniej doświadczonym wcale nie oznacza, że jesteśmy gorsi. Polecam porady Karoliny Cwaliny-Stępniak, która współtworzy również platformę Her Impact, gdzie kobiety sukcesu dzielą się swoimi doświadczeniami. Bardziej doświadczeni ludzie są chętni, by dzielić się swoją wiedzą, więc nie wstydźmy się pytać – radzi. 

Ola planuje otworzyć sklep stacjonarny Miamiko. Marzy jej się przestrzeń motywująca do ruchu. Z kolei w Cosmic Pantry planuje wprowadzić nową kolekcję pojedynczych składników. W ten sposób klienci będą mogli sami tworzyć mieszanki ziołowe w domach. Skąd Ola czerpię motywację do działania? Śmieje się, że nauczyła się sięgać po swoje, bo pokonała wewnętrznego sabotażystę.

Kamila Wojtkiewicz
Proszę czekać..
Zamknij