Znaleziono 0 artykułów
09.06.2023

Moda gotowa do noszenia

09.06.2023
Ferragamo / Fot. Spotlight. Launchmetrics / Agencja FREE

Angielskiego akronimu „irl” („in real life”) używa się nie tylko w informatycznym żargonie, ale też w celu podkreślenia przejścia ze świata wirtualnego do realnego, np. w kontekście randek i związków. Po pokazach na jesień-zimę 2023 odkryto, że można zastosować go również do opisania tego, co dzieje się w modzie – odrzucenia jej rozrywkowego oblicza, rezygnacji z tworzenia projektów pod algorytm i powrotu do podstaw: ładnych, ale nieonieśmielających ubrań o prostych fasonach i wysokiej jakości. Witajcie w erze prawdziwego ready-to-wear, które przestaje być utartym branżowym terminem i wreszcie symbolizuje modę gotową do noszenia.

Demna był zaskakująco wylewny po pokazie Balenciagi na jesień-zimę 2023 w marcu tego roku. Kilka tygodni wcześniej udzielił obszernego wywiadu Sarze Mower z amerykańskiego „Vogue’a”, w którym opowiadał o zmianach, jakie nastąpiły we francuskim domu mody po fali potępienia wywołanej wśród internautów niesławnymi kampaniami reklamowymi marki z udziałem dzieci. Być może te wywody – kontynuowane przez projektanta w Paryżu – były próbą wybielenia wizerunku, znakomicie jednak dostosowały się do dominującej na tygodniach mody atmosfery. Demna mówił o rezygnacji z efekciarstwa i wrażeniowości na rzecz powrotu do realizowania wizji opartej na tworzeniu prostych ubrań, które równie mocno urzekałyby funkcjonalnością, jak designem.

Loewe, Bottega Veneta, Gucci (Fot. Spotlight. Launchmetrics / Agencja FREE)

Kilkanaście dni wcześniej ten sam wątek poruszyła w Mediolanie Miuccia Prada, która w kolejnej kolekcji stworzonej wspólnie z Rafem Simonsem skupiła się na idei związanego z codziennością uniformu – przeanalizowała rolę, jaką pełni w społecznym dyskursie, zastanowiła się, jak staje się elementem tożsamości i zreinterpretowała go tak, by nadać mu nowe znaczenie już poza zawodowym kontekstem.

Coperni /(Fot. Spotlight. Launchmetrics / Agencja FREE)

Okazało się, że Balenciaga i Prada to zaledwie dwie z wielu marek, które w najnowszych kolekcjach zdecydowały się odejść od teatralnego charakteru ubioru – oparły się pokusie tworzenia projektów z myślą o instagramowym algorytmie, porzuciły koncepcję bazującą na ulotnej wizualnej wrażeniowości oraz zdecydowały się potraktować ideę mody z gatunku ready-to-wear dosłownie, projektując fasony gotowe do noszenia niezależnie od okazji i na tyle wysokiej jakości, by mogły służyć przez lata.

Prada, Balenciaga, Miu Miu /(Fot. Spotlight. Launchmetrics / Agencja FREE)

Dla wielu z nich nie był to wcale zwrot o 180 stopni, były jednak i takie, które tą swoistą pochwałą codzienności zaskoczyły. Bo czy ktoś wcześniej przypuszczał, że w kolekcji mistrzyni nagich sukienek Nensi Dojaki pojawią się wygodne marynarki i bezbłędnie skrojone dżinsy? Albo że dom mody Gucci gwałtownie skręci z baśniowego maksymalizmu uprawianego przez byłego już dyrektora kreatywnego Alessandra Michelego w stronę spokojnej, odrobinę normcore’owej i niepozbawionej grunge’owych elementów estetyki? To dzięki kolekcjom tych marek, a także projektom Jonathana Andersona dla Loewe, Matthieu Blazy’ego dla Bottegi Venety, a także Miucci Prady dla Miu Miu na nowo odkryto piękno codziennej garderoby i leżący w niej potencjał. Dostrzeżono, że „proste” nie musi być jednoznaczne z „przeciętnym”. I że projektowanie zwyczajnie niezwykłego może być przestrzenią do kreatywnej samorealizacji – do eksperymentowania z formą i funkcją oraz zabawy z tkaniną.


Fot. Melanie Rodriguez

Cały tekst znajdziecie w czerwcowym wydaniu „Vogue Polska” z dwiema okładkami do wyboru. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Michalina Murawska
Proszę czekać..
Zamknij