Znaleziono 0 artykułów
20.12.2020

Najważniejsze filmy 2020 roku

20.12.2020
„Emma.” (Fot. materiały prasowe)

Choć wybuch pandemii zamieszał w kinowym kalendarzu, a wiele długo wyczekiwanych premier przesunięto na kolejny rok, wybraliśmy 10 filmów, które warto znać.

„Nigdy, rzadko, czasami, zawsze”, reż. Eliza Hittman: Moje ciało, moja sprawa

 

Autumn (debiutantka Sidney Flanigan), licealistka z małego miasteczka w Pensylwanii, zachodzi w niechcianą ciążę. Nie mogąc liczyć na wsparcie konserwatywnej społeczności, dziewczyna wraz z przyjaciółką wyrusza do Nowego Jorku, by tam dokonać aborcji. Po drodze będzie musiała zmierzyć się z przeciwnościami.

Nagrodzony na festiwalu w Berlinie „Nigdy, rzadko, czasami, zawsze” wpisuje się w czas kolejnych protestów Polek, a także Argentynek, Nigeryjek i wielu kobiet na całym świecie, domagających się poszanowania ich praw. Choć to nierówna walka, reżyserka pokazuje potęgę kobiecej solidarności, która może zmieniać bieg historii, zarówno małej, jak i wielkiej.

„Pierwsza krowa”, reż. Kelly Reichardt: (Nie taki) Dziki Zachód

 

Podobne artykułyNajlepsze filmy o przyjaźni Julia WłaszczukXIX w., Fort Tillicum, przyszły stan Oregon. Osadę w sercu puszczy zamieszkują przybysze ze wszystkich stron świata i rdzenni mieszkańcy, poszukiwacze przygód i zbiegli więźniowie, drobni kupcy i złodzieje. Wśród nich są również Otis „Cookie” Figowitz (John Magaro) i King Lu (Orion Lee). Przypadkowa znajomość szybko przeradza się w przyjaźń. Wpadają na pomysł na wspólny biznes – słodkie wypieki na bazie podkradzionego mleka od jedynej krowy w okolicy.

W „Pierwszej krowie” Kelly Reichardt bawi się konwencją westernu – zamiast klasycznej opozycji natura kontra kultura (znanej chociażby ze „Zjawy”), zanurzamy się w świat pomiędzy. Otaczająca bohaterów puszcza nie przeraża, a skłania do refleksji. Bohaterowie bezustannie igrają z losem, a widmo tragedii unosi się nad sielankowym krajobrazem. To jednak właśnie ta starannie wyważona mieszanka emocji decyduje o mocy filmu. 

„Pięciu braci” (Fot. materiały prasowe Netflix)

„Pięciu braci”, reż. Spike Lee: Krytyka systemu


Czterej czarnoskórzy weterani – Paul, Otis, Eddie i Melvin – wracają do Wietnamu, by odnaleźć szczątki dowódcy, Stormina Normana (Chadwick Boseman) i ukryty przed laty skarb. Będą musieli zmierzyć się też z dawnymi wrogami, siłami natury i ciągle żywą pamięcią o okrucieństwach krwawej wojny.

Najnowszy film Spike’a Lee to, jak mówił sam twórca, jego najambitniejszy projekt. Reżyser, który jako pierwszy czarnoskóry filmowiec w historii stanął na czele canneńskiego jury, umiejętnie miesza fikcję z historią i humor z makabrą, by rozliczyć się z amerykańskim imperializmem, przemocą i hipokryzją, której skutki rezonują na cały świat. Premiera „Pięciu braci”, która zbiegła się z kolejną falą protestów Black Lives Matter, otworzyła na nowo dyskusję na temat inkluzywności w Hollywood, zarówno w obsadzie, jak i wymowie opowiadanych historii.  

„Emma.”, reż. Autumn de Wilde: Nowa klasyka

 

Adaptacja jednej z najsłynniejszych powieści Jane Austen. Rezolutna arystokratka Emma (Anya Taylor-Joy) jest przekonana o swoim talencie do swatania, postanawia więc połączyć losy przyjaciółki z lokalnym pastorem. Nie dostrzega, że sama stała się obiektem westchnień pewnego dżentelmena.

Choć do tej pory najpopularniejszą ekranizacją klasyka Austen był film z Gwyneth Paltrow w roli głównej, Autumn de Wilde zdobyła serca nawet najbardziej zagorzałych fanów produkcji z lat 90. Jej Emma jest niepokorna i przewrotna, jest zarazem brytyjską damą i współczesną nastolatką. Od przeestetyzowanego obrazu, przywodzącego na myśl kino Wesa Andersona w lżejszej wersji, ciężko oderwać wzrok, przede wszystkim za sprawą pełnych przepychu kostiumów Alexandry Byrne i pastelowych kadrów. 

„Może pora z tym skończyć” (Fot. materiały prasowe Netflix)

„Może pora z tym skończyć”, reż. Charlie Kauffman: W krainie snów

 

Podobne artykułySeriale Netfliksa, które obejrzysz w jeden weekendJulia WłaszczukMłoda dziewczyna (Jessie Buckley) nie widzi przyszłości nowego związku, ale zgadza się na wyjazd na rodzinną farmę chłopaka. Na miejscu zastaje ich śnieżyca, która uniemożliwia powrót. Bohaterka, zdana na towarzystwo partnera i jego rodziców (przerażająco dobry duet Toni Collette i Davida Thewlisa), zaczyna podawać w wątpliwość wszystko, co do tej pory myślała o sobie, innych i świecie. Luźna adaptacja powieści Iana Reida o tym samym tytule.

Nowy film Charliego Kauffmana, scenarzysty „Adaptacji” i „Zakochanego bez pamięci”, najlepiej ogląda się w samotności, późno w nocy. Surrealistyczny obraz wciąga do tego stopnia, że rano ma się wątpliwość, czy to przypadkiem nie był jeden z tych dziwnych snów, których nie dotyczy logika rzeczywistości.

„Rocks”, reż. Sarah Gavron: Władcy much

 

Piętnastoletnia Rocks (okrzyknięta wschodzącą gwiazdą Bukky Bakray) marzy o karierze makijażystki, ma grono oddanych przyjaciółek i dobrze się uczy. Pewnego dnia po powrocie ze szkoły odnajduje liścik od matki: „Potrzebuję przestrzeni, musiałam pomyśleć” i kilka funtów na zakupy. Zagubiona dziewczyna musi zadbać o siebie i młodszego brata. Rozpoczyna grę pozorów, od której zależy całe jej dotychczasowe życie.

Przez historię Rocks Sarah Gavron szkicuje obraz całego pokolenia nastolatków, którzy w obliczu nieodpowiedzialności starszych, katastrofy klimatycznej i kryzysu ekonomicznego zostają brutalnie wrzuceni w dorosłość. Dzieci nie są jednak ofiarami systemu, mówi Gavron. Drzemie w nich ogromny potencjał, który zmieni świat.

„Ema” (Fot. materiały prasowe)

„Ema”, reż. Pablo Larraín: Doświadczenie zmysłowe

 

Młoda tancerka Ema (Mariana Di Girolamo) postanawia odejść od męża, Gastona (Gael García Bernal), który jest jednocześnie choreografem jej zespołu. Kobieta próbuje zacząć życie na nowo, nie mogąc uporać się z poczuciem winy po tym, jak oddała do sierocińca adoptowanego syna. Straumatyzowany chłopiec zaczyna sprawiać coraz większe problemy, Gaston nie może poradzić sobie z odejściem Emy, a ona sama szuka ukojenia w pasji.

„Ema” to jeden z najbardziej widowiskowych filmów minionego roku. Dopracowana w najmniejszych detalach wizja Pablo Larraina, świetne zdjęcia Sergio Armstronga i elektryzująca muzyka Nicolasa Jaara sprawiają, że seans „Emy” to wielozmysłowe doświadczenie.

„Asystentka”, reż Kitty Green: Skostniały system

 

Jane (Julia Garner) marzy o karierze producentki filmowej. Zaraz po studiach otrzymuje stanowisko asystentki giganta branży. Stopniowo zaczyna odkrywać, że świat kina jest bezlitosny, przemocowy i okrutny.

Film Kitty Green można śmiało uznać za jeden z najlepszych horrorów (sic!) minionego roku. Choć nie znajdziemy tu wrogich sił, zjaw czy psychopatów, to gdzieś tam, poza kadrem, krążą prawdziwe potwory. Trzy lata po #MeToo „Asystentka” dobitnie pokazuje, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Reżyserka wydaje się pytać, czy prawdziwa zmiana jest naprawdę możliwa w skostniałym systemie, w który przemoc wpisana jest w najdrobniejsze gesty, słowa czy działania.

„Sala samobójców. Hejter” (Fot. Jarosław Sosiński/materiały prasowe)

„Sala samobójców. Hejter”, reż. Jan Komasa: W sieci kłamstw

 

Tomek (Maciej Musiałowski) zostaje wyrzucony ze studiów prawniczych, ale postanawia ukryć ten fakt przed dobroczyńcami, Kracuskimi, rodzicami jego przyjaciółki z dzieciństwa i niespełnionej miłości Gabi (Vanessa Aleksander). Gdy oszustwo wychodzi na jaw i wszyscy się od niego odwracają, chłopak planuje zemstę. Okazja nadarza się, gdy chłopak zaczyna szerzyć nienawiść, trollując gwiazdy jako pracownik prestiżowej agencji reklamowej. A jak skuteczniej zniszczyć kogoś niż z pomocą internetu?

Blisko dekadę po premierze „Sali samobójców” Jan Komasa powrócił do wirtualnego świata jego sequelem. Nie jest to jednak dosłowna kontynuacja. W końcu przez te kilka lat technologia pognała do przodu, nie oglądając się na nikogo. Tym razem reżyser mierzy się z takimi problemami, jak trolling, fake newsy czy postprawda. Choć oglądając „Hejtera”, wiemy, że jest to tylko film, przez cały seans nie sposób uwolnić się od wrażenia, że jest on boleśnie realistyczny, a to wszystko mogło wydarzyć się naprawdę. A może już się dzieje? 

„Na lodzie”, reż. Sofia Coppola

 

Podobne artykułySprawdzone filmy na poprawę humoruJulia WłaszczukWydawałoby się, że Laura (Rashida Jones) ma wszystko – kochającego męża, dwójkę uroczych dzieci, piękny apartament w sercu Nowego Jorku. Mimo to, w obliczu zbliżających się 40. urodzin, kobieta coraz częściej czuje, że nie jest szczęśliwa. Na dodatek zaczyna podejrzewać, że Dean, jej mąż, ma romans. Zagubiona szuka rady u ojca, zadowolonego z siebie, podstarzałego podrywacza Feliksa (Bill Murray). Razem postanawiają odkryć prawdę. Wspólne śledztwo okazuje się świetną okazją, by naprawić relację, a przy okazji lepiej poznać samych siebie.

Nowy film Sofii Coppoli nie zawodzi. Jest tu dużo ironicznego humoru przeplatanego refleksją nad przemijaniem czasu, różnicami pokoleniowymi i znaczeniem rodziny. Nie zabrakło świetnych kreacji aktorskich. Felix i Laura przypominają trochę dojrzalsze wersje Boba i Charlotte z „Między słowami” – tym razem jednak bohaterka grana przez Jones jest świadomą kobietą, która bez problemu dotrzymuje kroku Murrayowi. W tle przedpandemiczny Nowy Jork. Kolejny film Coppoli, który dodajemy do naszej listy filmów poprawiających samopoczucie.

Julia Właszczuk
Proszę czekać..
Zamknij