Znaleziono 0 artykułów
29.05.2020

Niebezpieczne związki

29.05.2020
(Fot. materiały prasowe)

Członkowie wielkich rodów książęcych i arystokratycznych nie tylko byli mecenasami kultury i nieśli kaganek oświaty, lecz także prowadzili próżniacze i rozwiązłe życie. Manuela Gretkowska w nowej powieści „Faworyty” zrzuca ich z piedestału, zaglądając do sypialni króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Uwielbiałam film „Niebezpieczne związki” (1988) nakręcony na podstawie XVIII-wiecznej powieści Pierre’a Choderlosa de Laclosa ze wspaniałymi rolami Glenn Close, Umy Thurman, Michele Pfeiffer i Johna Malkovicha. Zaczytywałam się w książkach o życiu na dworze w Wersalu, które to budziło we mnie na przemian ekscytację i obrzydzenie. Manuela Gretkowska właśnie wydała powieść „Faworyty”, za pośrednictwem której wytyka nam, że cudzym się zachwycacie, a swojego nie znacie. Okazuje się, że degrengolada na polskim dworze króla Stanisława Augusta Poniatowskiego dorównuje tej we francuskich pałacach w tamtym czasie.

Pisarka przedstawia pierwsze lata panowania Poniatowskiego, a raczej ich wycinek, bo skupia się na jego licznych romansach, libertyńskim otoczeniu, wystawnych ucztach i towarzyszących temu wszystkiemu intrygach. Poniatowski był protegowanym do tronu przez familię Czartoryskich, której wpływowi członkowie tylko przyklaskiwali na wieść o jego romansie z carycą Katarzyną, bo to zwiększało szansę na wygraną w walce o władzę. Wkrótce po koronacji Stanisław August, choć nigdy nie miał opinii monarchy o silnym kręgosłupie, zdecydował, że nie będzie marionetką w rękach swych zacnych patronów. Czartoryscy postanowili go ukarać – najlepiej przez odebranie mu władzy – posługując się przebiegłymi i uwodzicielskimi kobietami.

Poza królem głównymi bohaterkami są trzy jego faworyty, w towarzystwie zwane złośliwie sułtankami: Magdalena Sapieha, Izabela Czartoryska i Elisabeth Lubomirska, ścigające się o pierwszeństwo w łożu monarchy. Każda z nich, rzecz jasna, to mężatka i matka, ale próżno tu szukać czystości i moralności w sakramentalnych związkach arystokracji, błogosławionych zapewne przez znamienitych biskupów, też notabene lubiących sobie pofolgować. No i małżeństwa zawierano dla wpływów i władzy, a nie dla miłości. W porównaniu do „Niebezpiecznych związków”, gdzie nie brakowało również bogobojnych i cnotliwych postaci, tu ze świecą ich szukać. Szczerego uczucia można się dopatrywać w Magdalenie, która rodzi bękarcicę Antosiowi, jak zdrobniale zwracano się do króla.

Manuela Gretkowska (Fot. Adam Stępień/Agencja Gazeta)

Gretkowska nie zagłębia się w politykę, poza rozgrywkami przy stole. A przy stole, na stole i pod stołem dzieje się tyle, że aż mdli. Musiało się dziać, żeby towarzystwo bawiło się wybornie. „Izabela zauważyła w nich [rosyjskim ambasadorze i królu] błysk zniecierpliwienia. Klasnęła i znowu zmieniono nakrycia, tym razem na złote. Dla kontrastu dekoracja stołu była wiejska. Chrust z pieczonego boczku, chaty z płatów mięsa pełne kiełbas. Farbowane na czarno ciasta ułożono w grządki. Między nimi wyrastały marcepanowe kabaczki, świeże pomidory, pozłacane ziemniaki. Z talerzy parował rosół, a między grzędami jaj gęsich, kaczych i przepiórczych przechadzały się żywe kury ras przypominających futrzane zwierzęta”. Autorka fantastycznie odtwarza obyczaje tamtej epoki, nie tylko biesiadne. Z detalami oddaje ulice ówczesnej Warszawy, ale i wnętrza pałaców, komnat, alków czy obowiązujących wówczas strojów. Czytając, czuć fetor otaczający Zamek Królewski, zaduch od mnogości oleistych perfum, widać unoszący się w sypialni pył białego pudru, szczelnie przykrywającego twarze i dekolty dworskich kobiet, słychać szelest wielkich sukni, podpartych na stelażach. „Pod zamkiem stała kareta wysłana przez króla po jego sułtanki. Dwie już czekały. Księżne Czartoryska i Lubomirska, przypudrowane, na wszelki wypadek, gdyby król chciał zażyć miłości francuskiej. Puder fiołkowy, z Tuluzy. Pantalony związywano sznurkami. Na nich stelaż sukni, też wiązany po bokach, żeby z przodu było królowi wygodniej, albo z tyłu. Damski świat zawieszony na tasiemkach i sznurkach poruszanych przez mężczyzn” – czytamy. A jakimi prezentami wytworni, acz bezwstydni panowie obdarowywali swe kochanki? Od brylantów przez wanny sprowadzane z Włoch po kamienice.

Czytając „Faworyty”, może niektórych ogarnąć smutek, a raczej spotkać rozczarowanie. Bo Gretkowska nie zostawia suchej nitki na arystokratach z otoczenia Poniatowskiego, a wielu z nas dziś z takim sentymentem i szacunkiem ich wspomina. Zepsute towarzystwo dworskie, czyli to, które w kraju trzymało władzę, zdecydowanie na drugim miejscu stawiało dobro Polski i patriotyzm, na pierwszym – sypialnie z kochankami, wybredne gry i intrygi. Momentami aż nudno się robi, gdy na kolejnych i kolejnych stronach toczy się w nieskończoność ich próżniacze życie. By jednak sprawiedliwości zadośćuczynić, warto przypomnieć już poza lekturą, że jak słaby pod względem charakteru by nie był Poniatowski, to zaraz po objęciu tronu założył Teatr Narodowy, zaraz potem patronował „Monitorowi”, jednemu z pierwszych czasopism w języku polskim, na jego wniosek w 1773 r. powstała Komisja Edukacji Narodowej, potem Sejm Czteroletni wprowadził ważne zmiany ustrojowe, no i uchwalił Konstytucję 3 maja, której król był współautorem. A to, że później przystąpił do Targowicy, po III rozbiorze abdykował i ostatnie lata spędził na wygnaniu w Rosji, to już inna historia.

Manuela Gretkowska, „Faworyty”, Wydawnictwo Znak

Maria Fredro-Boniecka
Proszę czekać..
Zamknij