Znaleziono 0 artykułów
11.02.2019

„Obywatel Jones”: Holland walczy o Złotego Niedźwiedzia

11.02.2019
Agnieszka Holland (Fot. Jacek Poremba)

Nowy film Agnieszki Holland ma szansę zrobić zamieszanie w konkursie Berlinale. Zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Jej „Pokot” dwa lata temu wygrał Srebrnego Niedźwiedzia. Czy w tym roku reżyserka dołączy do kolekcji złotego?

Pamiętacie bohaterkę „Pokotu”, Janinę Duszejko, która walcząc o sprawiedliwość, weszła w śmiertelny konflikt z myśliwymi? Bohater nowego filmu Agnieszki Holland też walczy o sprawiedliwość, tylko że piórem. Nazywa się Gareth Jones i jest walijskim dziennikarzem, absolwentem Cambridge, który w 1933 r. na własną rękę wyjechał do Moskwy, żeby przekonać się na własne oczy, jak wygląda cud komunizmu, wychwalany m.in. przez Waltera Duranty’ego, korespondenta „New York Timesa” w Moskwie. Na miejscu niespełna 28-letni dziennikarz szybko uświadomił sobie, że nie pozna prawdy w stolicy, a już na pewno nie od urzędników powtarzających mu partyjne slogany o wielkim postępie i geniuszu Stalina. Postanowił wyruszyć pociągiem na Ukrainę. Pierwszy szok przyszedł, gdy zobaczył, jak w przedziale podróżni rzucają się z siedzeń na podłogę po skórkę po mandarynkach. Podczas swojej wędrówki po ukraińskich wsiach i kołchozach spotkał setki wygłodzonych ludzi. Był świadkiem największych aktów desperacji i okrucieństwa spowodowanego głodem.

Film jest oparty na faktach. Gareth Jones żył naprawdę i wsławił się bezkompromisowością w dążeniu do prawdy. Ta prawda jest dojmująca. W latach 1932-1933 na skutek klęski głodu zmarło 3,3 mln obywateli Ukrainy. Jeśli weźmiemy pod uwagę lata 1921–1947, liczba ta wzrasta do ok. 10 mln ludzi zagłodzonych na śmierć. Znacie jakiś film na ten temat? Bo ja nie. Gdy oglądałem „Obywatela Jonesa” Agnieszki Holland, zastanawiałem się: dlaczego dopiero teraz? Powstały setki, jeśli nie tysiące filmów o Holocauście. Wśród nich przynajmniej kilka to dzieła wybitne. Nie sposób zrozumieć, dlaczego filmowcy tak długo zwlekali z pokazaniem tego, co działo się na Ukrainie. Agnieszka Holland wypełnia białą plamę w historii kina. Choćby za to należą jej się słowa uznania.

Kadr z filmu "Obywatel Jones" (Fot. Materiały prasowe)

Ofiary, sprawcy i świadkowie

Kluczem do „Obywatela Jonesa” jest figura świadka, powracająca w twórczości polskiej reżyserki. – Co jakiś czas znajdujemy się na szachownicy globalnych konfliktów, kiedy historia gra nami niczym pionkami. Zwykle dzieją się wtedy dramatyczne wydarzenia, w których ludzie są obsadzani w rolach ofiar, sprawców i świadków. Świadków jest zawsze najwięcej – mówi Agnieszka Holland w rozmowie z Vogue.pl. – Gareth jest nie tylko świadkiem, ale też posłańcem. Ma misję. Czuje, że musi dać świadectwo prawdzie – dodaje.

Holland też ma misję. Reżyserka często zabiera głos w wielu sprawach. Otwarcie mówi o tym, co myśli. Jak Gareth Jones. Gdy pytam ją o to, czy tak widzi swoją rolę, odpowiada twierdząco: – Mimo własnego oporu, ciągnie mnie do trudnych tematów. Często wypowiadam się na tematy publiczne, mimo że z punktu widzenia mojej kariery czy zwykłej wygody nie jest mi to do niczego potrzebne.

Publicystyczne zacięcie reżyserki widać w filmie. Bohater publikuje artykuły na temat głodu na Ukrainie, ale jego głos jest uciszany. Wspomniany korespondent „New York Timesa” próbuje podważać jego reportaże, podobnie jak sowieccy decydenci, którzy oskarżają go o szpiegostwo i wydają mu dożywotni zakaz wjazdu na teren ZSRR.

Nudna prawda

Już w latach trzydziestych media miały związane ręce, ze względu na naciski polityków i biznesmenów, którzy robiąc interesy z ZSRR, chcieli cenzurować materiały dziennikarskie. Łatwo tu o analogię, bo temat wolności słowa w Polsce dawno nie był aktualny tak bardzo, jak dziś. Wystarczy włączyć telewizję publiczną, aby przekonać się, że większość wiadomości jest bezkrytyczna wobec działań rządu. – Nie ma wolności słowa, gdy media są zależne od polityków. Pierwszy obowiązek dziennikarza to relacjonowanie faktów. Drugim jest interpretacja, przy czym te dwie rzeczy powinny być wyraźnie oddzielone. Wierzę, że została jeszcze przestrzeń dla uczciwego dziennikarstwa. Wierzę w dziennikarzy, którzy potrafią powiedzieć politykowi: „kocham cię, ale bardziej kocham prawdę” – mówi Holland.

„Obywatel Jones” jest filmem o herosie dziennikarstwa. Jones jest uparty i bezkompromisowy. Mężny i sprawiedliwy. Nie ma wątpliwości – to prawdziwy bohater. Szkoda tylko, że to postać dziwnie zimna, wręcz marmurowa. Wcielający się w główną rolę James Norton zagrał człowieka z idei. Mimo że jego bohater przeżywa na Ukrainie chwile największej grozy i sam doświadcza głodu, chwilami trudno uwierzyć w jego emocje. Jones reprezentuje ideały, które są większe od niego. Prawda przykrywa człowieka.

Ale może jest jeszcze za wcześnie na realistyczny film o głodzie na Ukrainie, biorąc pod uwagę, że „Obywatel Jones” to jedna z nielicznych prób zmierzenia się z tym tematem na wielkim ekranie? – Nie chciałam dosłowności. Gdy Jones dotarł do ukraińskich wsi, większość z nich była wymarła. Podczas pracy nad „Obywatelem Jonesem” zastanawiałam się, jak wyrazić pustkę, której był świadkiem – tłumaczy reżyserka.

Agnieszka Holland na planie filmu "Obywatel Jones" (Fot. Marzena Bugala-Azarko/Polska Press/East News)

Prawda nie zawsze jest tak ekscytująca jak nieprawda. Fake newsy w sieci zwyciężają dziś z rzetelnym dziennikarstwem, bo przekazują informacje nacechowane dużym ładunkiem emocjonalnym. Prawda bywa też po prostu niewygodna. – W latach 60. i 70. zachodni intelektualiści byli skłonni przymknąć oczy na zbrodnie sowieckie, ponieważ chcieli wierzyć, że komunizm jest dobrą alternatywą dla kapitalizmu – mówi Holland.

Jones zapłacił najwyższą cenę za swoją pracę. Żył zaledwie 30 lat. Jego wysiłek nie poszedł na marne, czego najlepszym dowodem jest „Obywatel Jones”.

Ogłoszenie wyników konkursu Berlinale nastąpi 17 lutego.

Łukasz Knap, Berlin
Proszę czekać..
Zamknij