Znaleziono 0 artykułów
09.02.2023

Filmy reżyserek, które zasługują na oscarowe nominacje

09.02.2023
(Fot. materiały prasowe)

Wśród tegorocznych nominowanych do Oscara w kategorii reżyserskiej ponownie nie znalazła się ani jednak kobieta. A kandydatek nie brakowało. Takie filmy jak „Aftersun” Charlotte Wells, „Saint Omer” Alice Diop czy „Ethernal Daughter” Joanny Hogg najwyraźniej umknęły oscarowemu jury, dlatego zebrałyśmy 10 produkcji minionego roku, które trzeba zobaczyć.

„Aftersun”, reżyseria: Charlotte Wells

 

Zaraz po premierze „Aftersun” okrzyknięto najpiękniejszym debiutem ostatnich lat, a jego reżyserkę, Charlotte Wells, wschodzącą gwiazdą kina. Akcja filmu przenosi nas do słonecznego kurortu w Turcji, gdzie wakacje spędzają Calum (Paul Mescal, czyli Connell z „Normalnych ludzi”) i jego córka Sophie (Frankie Corio). Zabrali ze sobą w podróż kamerę wideo, by dokumentować wspólne chwile. „Aftersun” to wzruszające studium relacji, rodzicielstwa i miłości, zbudowane z krótkich rozmów między bohaterami i skrawków nagrań. Podczas seansu możecie uronić łzę, a potem prawdopodobnie długo nie zapomnicie tej historii.

„Królowa wojownik”, reżyseria: Gina Prince-Bythewood

 

Pracuję w tej branży od przeszło trzech dekad, widziałam jej wzloty i upadki. To, co jednak się nie zmienia, to podejście do historii czarnych kobiet. Raz za razem, wciąż jesteśmy pomijane. Dlatego musimy opowiadać je same – mówiła w rozmowie z „The Hollywood Reporter” Viola Davies na chwilę przed ujawnieniem oscarowych nominacji. Niestety Amerykańska Akademia zupełnie pominęła film Giny Prince-Bythewood, który przywraca z zapomnienia historię Królestwa Dahomej, jednego z najważniejszych państw istniejących w Afryce na przełomie XVIII i XIX wieku. Krajem kierowała w tym czasie królowa Nanisca, która dzielnie stawiała opór kolonizatorom, zapewniając rodakom kruchą niepodległość.

„Całe to piękno i krew”, reżyseria: Laura Poitras

 

„Fotografia jest moim głosem – głosem tych, którzy są go pozbawiani”, mawia legendarna fotografka Nan Goldin. Ona sama długo musiała walczyć o to, by zostać usłyszaną. Gdy kolejni kuratorzy i kolejne galerie odmawiały wystawienia jej prac, zaczęła organizować własne wystawy. Tematem jej prac było życie z całym jego bagażem – od zdjęć z najbliższymi, po autoportret po pobiciu. Jako jedna z pierwszych skierowała aparat na tęczową społeczność Nowego Jorku, w której szybko stała się legendą. Dokument Laury Poitras skupia się na działalności aktywistycznej fotografki, której bronią była sztuka. Goldin od niemal pół wieku działa na rzecz ofiar przemocy domowej, wspiera postulaty zakazu posiadania broni i walczy z korporacjami medycznymi, które skapitalizowały ochronę zdrowia w Stanach Zjednoczonych. „Całe to piękno i krew” to bez wątpienia jeden z najlepszych dokumentów minionego roku.

„W gorsecie”, reżyseria: Marie Kreutzer

 

W tym roku doczekaliśmy się aż dwóch opowieści o losach cesarzowej Sisi. Podczas gdy netfliksowy serial skupił się na pierwszych latach arystokratki na austriackim dworze, „W gorsecie” rozpoczynają jej 40. urodziny. Skonfrontowana z upływem czasu Sisi (świetna Vicky Krieps) zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem i tym, co po nim zostanie. Kolejne zadawane przez nią pytania uświadamiają jej, jak bardzo było ciasne i przewidywalne. Postanawia uwolnić się ze złotej klatki. Dzięki filmowi Marie Kreutzer możemy spojrzeć na słynną monarchinię oczami innej kobiety – to spojrzenie pełne zrozumienia, współczucia i wsparcia.

„The Eternal Daughter”, reżyseria: Joanna Hogg

 

Tilda Swinton w podwójnej roli matki i córki, które przyjeżdżają do swojej dawnej posiadłości, dziś pełniącej funkcję rzadko odwiedzanego hotelu. Pobyt w starym domu budzi dawne demony, tajemnice i konflikty. „The Eternal Daughter” utrzymany jest konwencji gotyckich powieści i pierwszych filmów grozy. Nad tym filmowym eksperymentem czuwa Joanna Hogg. Reżyserka pochyla się nad doświadczeniem winy, pamięci i traumy, które niczym trucizna przesiąkają kolejne pokolenia, nawet wtedy (a być może właśnie wtedy), gdy nie zostają wypowiedziane na głos. Tematy te od dawna fascynują również Swinton (czego dowodem może być jej występ w „Memorii” Apichatponga Weerasethakula), która daje popis aktorskich możliwości, rozmawiając z samą sobą.

„Wulkan miłości”, reżyseria: Sara Dosa

 

On, ona i wulkany. Film cenionej dokumentalistki Sary Dosy to jedna z najoryginalniejszych historii miłosnych, które zdarzyły się naprawdę. Katia i Maurice Krafftowie, duet francuskich wulkanologów, przez 25 lat podróżowali po świecie, razem realizując swoją największą pasję. Zginęli podczas wybuchu wulkanu w Japonii w 1991 roku. Z pomocą tysięcy zdjęć i setek godzin nagrań, które po sobie zostawili, reżyserka w mistrzowski sposób tka piękną opowieść o potędze miłości. Narratorką historii jest Miranda July, również filmowczyni. A owocem tego kobiecego tandemu stał się jeden z najbardziej estetycznych filmów roku.

„Powodzenia, Leo Grande”, reżyseria: Sophie Hyde

 

„Przez 31 lat mój mąż właził na mnie, robił swoje, złaził i znów zasypiał. Nigdy nie miałam orgazmu”, przyznaje Nancy (wspaniała Emma Thompson) w rozmowie z Leo (wschodzący gwiazdor Daryl McCormack). Ona jest emerytowaną nauczycielką, która spędziła życie u boku jednego partnera, on – pracownikiem seksualnym i przedstawicielem nowego pokolenia. Ich spotkanie zmieni ich oboje. Film Sophie Hyde to krytyczny i czuły zarazem obraz pokoleń kobiet, które zamknięto w świecie kompleksów i niespełnionych pragnień. Reżyserka zderza konserwatywną rzeczywistość Nancy z pozbawioną wyraźnych granic, w jakiej żyje Leo, pokazując tabu i stereotypy dotyczące seksu, z obowiązkową szczyptą brytyjskiego humoru.

„Women Talking”, reżyseria: Sarah Polley

 

Ona, Salome i Mariche (Rooney Mara, Claire Foy i Jessie Buckley) żyją w odizolowanej społeczności, która wierzy, że postęp zagraża świętości ludzkiej duszy. Kobiety początkowo są bardzo zaangażowane w życie sekty i posłusznie wypełniają swoje obowiązki. Gdy doznają przemocy seksualnej, zaczynają kwestionować swoją wiarę i inne ustanowione przez mężczyzn reguły. Poruszająca historia kobiecego przebudzenia to adaptacja powieści Miriam Toews w reżyserii Sary Polley, aktorki, która postanowiła z sukcesem sprawdzić się po drugiej stronie kamery.

„Saint Omar”, reżyseria: Alice Diop

 

Nowy film Alice Diop (nie mylić z Mati Diop, inną cenioną twórczynią) szturmem wziął światowe festiwale, podobnie jak rok wcześniej „My, z przedmieść Paryża”. Tym razem znana dokumentalistka postanowiła spróbować sił w produkcji fabularnej, ale punktem wyjścia pozostała dla niej prawdziwa sprawa, która kilka lat wcześniej poruszyła francuską opinię publiczną. „Saint Omar” opowiada o procesie Laurence Coly (Guslagie Malanda), pochodzącej z Senegalu studentki filozofii. Kobietę oskarżono o umyślne spowodowanie śmierci swojej rocznej córki, którą miała rzekomo porzucić na plaży. Sprawie przygląda się pisarka Rama (Kayije Kagame). Kolejne rozprawy Laurence stają się dla autorki cenionych powieści pretekstem do przyjrzenia się własnej przeszłości z nowej perspektywy.

„Saint Omar” był francuskim kandydatem w kategorii najlepszy film międzynarodowy. Ostatecznie, bez większego zaskoczenia, oscarowe jury wybrało pięć filmów nakręconych przez mężczyzn. Akademio, musisz się poprawić!

Julia Właszczuk
Proszę czekać..
Zamknij