Znaleziono 0 artykułów
06.04.2018

Paul Bik: Chłonę sztukę pod każdą możliwą postacią

06.04.2018
Paul Bik (Fot. Iza Grzybowska)

Z wykształcenia psycholog, były makijażysta i architekt wnętrz, a od kilku lat uznany artysta tworzący w technice reliefowej. W Warszawie trwają obecnie dwie wystawy poświęcone twórczości Paula Bika. Zapytaliśmy go o to, co oznacza dziś bycie artystą, dlaczego Mediolan to miejsce idealne i kiedy moda ma szansę stać się sztuką.

Przez wiele lat pracowałeś jako makijażysta. Byłeś związany z branżą mody. Kiedy zdecydowałeś, że to jednak sztuka będzie twoim planem na życie?

Z wykształcenia jestem psychologiem, a zanim na dobre zająłem się sztuką, po ukończeniu kursów z projektowania na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, zacząłem pracować jako architekt wnętrz. Wyprowadziłem się z Polski, pracowałem dla mediolańskiego studia projektowego. Jednak nie byłem do końca usatysfakcjonowany tym, co robię. Dlatego zacząłem coraz bardziej angażować się w coś, co jeszcze wtedy traktowałem czysto hobbistycznie – w moje obrazy.

Oczywiście nie wiedziałem, że ostatecznie staną się one sposobem na życie. To było dziełem przypadku. W Mediolanie odwiedził mnie mój znajomy, świetny designer Marcin Rusak, któremu bardzo spodobały się wiszące w moim domu obrazy. Nie miał pojęcia, że są mojego autorstwa – był pewien, że stworzył je jakiś uznany artysta. To właśnie Marcin zasugerował mi, żebym spróbował wstawić je do jakiejś galerii.

Wysłałem parę zdjęć pierwszych obrazów do SaatchiArt i… spodobały się. Pierwszy sprzedałem do Portugalii, kolejny do Stanów Zjednoczonych. Ale nawet wtedy nie miałem świadomości, że sztuka zostanie moją pełnoetatową pracą – nie jest to najbardziej stabilny i najłatwiejszy kawałek chleba. Dziś jednak, kiedy rozpoczęły się moje dwie indywidualne wystawy w Warszawie i podpisałem umowy z galeriami, które będą mnie reprezentować w Hiszpanii oraz w Brazylii, już nie mam wątpliwości.

Composition 64, Paul Bik

Co spowodowało, że postanowiłeś wyprowadzić się z Warszawy?

Potrzebowałem zmiany. Mieszkałem tu przez ponad 30 lat. Tu się urodziłem. To miasto jest mi bliskie głównie ze względu na ludzi. Zacząłem się jednak trochę dusić. Potrzebowałem odetchnąć nowym powietrzem. Chciałem się wyprowadzić na jakiś czas do któregoś z krajów europejskich. Znaleźć pracę w studiu architektonicznym. Mediolan wydawał się być miejscem idealnym.

Dlaczego?

To stolica europejskiego designu i architektury. Świetnie skomunikowana z Polską, od której nie zamierzałem tak zupełnie uciec. Pewnie tak naprawdę mógłbym mieszkać gdziekolwiek, jednak Mediolan okazał się wymarzonym miejscem do życia – nie za duży, otwarty i pełen sztuki.

Into The Gray, Paul Bik

Skąd w twojej twórczości tyle trójwymiarowości i geometrii?

Kiedy zacząłem tworzyć moje pierwsze obrazy (w nieco innej technice niż obecnie) pochłonięty byłem pracą dla studia, które projektowało przestrzenie komercyjne i design użytkowy wprowadzany do szerokiej produkcji. Nasza praca skupiała się na kreśleniu skomplikowanych, technicznych planów w programach do projektowania. Mój świat sprowadzał się do linii prostych, łuków i kreskowań, z których tworzyłem plany realizowanych przestrzeni i obiektów.

Z czasem te proste, konstruktywistyczne formy zaczęły mnie ze sobą oswajać. Moja uwaga zaczęła koncentrować się na rytmie, harmonii i proporcji. Z uwagą chłonąłem architekturę, zwłaszcza tę modernistyczną i postmodernistyczną. Znużony codzienną, techniczną pracą potrzebowałem po godzinach wyżyć się artystycznie. I okazało się, że z przyjemnością sięgam po te same narzędzia: linie proste i łuki, które łączyłem w abstrakcyjne formy moich obrazów.

Jak osiągasz taki efekt?

Technika, którą się posługuję jest całkowicie autorska i cały czas ewoluuje. Łączę techniki reliefowe z lat 50. i 60., materiały: karton, drewno, płyty pilśniowe z bardziej nowoczesnymi materiałami, takimi jak żywica epoksydowa. Wszystko zaczyna się od szkiców na papierze, po których następuje etap technicznych rysunków, ręcznego wycinania poszczególnych elementów, szlifowania, naklejania warstwa po warstwie i utwardzania żywicą. Na końcu ponownie to szlifuję i maluję. Z punktu widzenia techniki to proces długi i mozolny. Paradoksalnie, czas pracy zamiast skracać się z obrazu na obraz – bo nabieram doświadczenia – wydłuża się coraz bardziej. Coraz usilniej dążę do perfekcji wykonania i trwałości obrazu, dodaję kolejne etapy i warstwy żywicy. Tym samym, jeden obraz tworzę już nie kilka dni, a kilka tygodni.

Mówi się, że twoim pracom blisko jest zarówno do abstrakcji, jak i figuratywizmu.

Jak na razie większość moich prac to czysta abstrakcja – trudno doszukiwać się w nich przedstawienia konkretnych postaci czy obiektów. Oczywiście nie zabraniam nikomu widzieć w nich sprecyzowanych form, ale to już kwestia wyobraźni odbiorcy.

W sposób intuicyjny daję się prowadzić liniom. Mam w głowie nie konkretne przedmioty a rytm i harmonię abstrakcyjnego układu. Kiedyś wspomniałem, że pracuję nad serią obrazów nawiązujących do twórczości pewnego bardzo znanego artysty, ale nie powstało jeszcze nic więcej poza szkicami. Chyba muszę więc jeszcze trochę do tego figuratywizmu dojrzeć.

Paul Bik (Fot. Iza Grzybowska)

Co poprzez swoją twórczość chcesz komunikować odbiorcy?

Nie chciałbym dopisywać do mojej twórczości zbyt głębokiej filozofii. Z pewnością nie jest to sztuka konceptualna, którą chcę zmieniać świat – chociaż osobiście uważam, że jest w nim wiele rzeczy, które należałoby zmienić. Jest to raczej osobista historia o poszukiwaniu ładu, ucieczka od chaotycznego świata i uporządkowanie go w mikroskali moich obrazów. Myślę, że wiele osób docenia w tych pracach właśnie ten minimalistyczny spokój, rytm i porządek, które stają się pewnego rodzaju remedium na otaczającą nas na co dzień kakofonię informacji, obrazów, dźwięków i emocji.

Composition 74, Paul Bik

W czym tkwi twoim zdaniem przewaga reliefu nad malarstwem na płótnie?

Trudno mi powiedzieć, czy relief ma przewagę nad malarstwem tradycyjnym. Jest obarczony pewnymi ograniczeniami – nie każdy kształt da się uzyskać wycinając go w drewnie, czy w kartonie. Łatwo jest stworzyć proste geometryczne formy, trudniej byłoby z subtelnym, drobnym detalem. Do tego jest bardzo czasochłonny, nierzadko wymaga użycia siły i dużo większej ilości narzędzi niż tylko pędzli.

Często powtarzam, że w przypadku reliefu ten najbardziej atrakcyjny proces kreacji jest ograniczony do początkowego etapu: szkicu i wstępnych rysunków. Pomiędzy nim a momentem nagrody w postaci zwieńczenia dzieła podpisem artysty, następuje długi etap rzemieślniczej, benedyktyńskiej pracy – wycinania, szlifowania, naklejania. To wszystko powoduje, że tak mało artystów sięga po tego typu technikę.

Myślę, że tu właśnie mogę znaleźć przewagę reliefu nad malarstwem. Jako że jest on tak rzadko wykorzystywany, mogę zaprezentować coś innego, unikatowego i charakterystycznego dla mnie.

Wśród swoich największych inspiracji wymieniasz często architekturę, widać też, że bardzo bliskie jest ci działanie przestrzenią. W czym jeszcze odnajdujesz natchnienie?

Inspiracja architekturą jest chyba najbardziej widoczna w tym, co robię. W dużej mierze wpływa też na sam wybór reliefu jako formy wyrazu – działanie przestrzenią jest mi bardzo bliskie. Jednak wpływ na estetykę, która wybrzmiewa w moich reliefowych obrazach, ma też wiele innych rzeczy. Przede wszystkim sama sztuka, którą uwielbiam od najmłodszych lat.

Ze szczególnym zainteresowaniem obserwuję grafikę oraz street art, głównie graffiti. Dużą ilość czasu spędzam w muzeach i galeriach. Staram się odwiedzać wszystkie możliwe targi sztuki. Chłonę sztukę pod każdą jej możliwą postacią i – siłą rzeczy – inspiruję się nią.

Wielu artystów stara się unikać oglądania prac innych, aby uchronić się przed zbyt silnym wpływem cudzej twórczości na własną pracę. Ja nie mógłbym pozbawić się tej przyjemności obcowania ze sztuką. Na szczęście poruszam się w rzadko wykorzystywanej technice. Dzięki temu unikam możliwości nawet podświadomego naśladowania innych. Jeśli już odwołuję się bardziej bezpośrednio do jakiegoś artysty, jest to przefiltrowane przez mój charakterystyczny język reliefu, który nadaje bardzo wyraźny cudzysłów inspiracji.

Fascynuje mnie też design. Z tego modernistycznego, podobnie jak z architektury, czerpię formę. Ten współczesny z kolei skłania mnie do zastanowienia nad materiałem, strukturą.

Composition 63, Paul Bik
Paul Bik, (Fot. Iza Grzybowska)

Śledzisz, co dzieje się w modzie?

Bardzo uważnie. Długo byłem związany z tą branżą, więc pewnie stąd wynika moja szczególna na nią wrażliwość. Jest to dziedzina dynamiczna, bardzo zróżnicowana, a zarazem bardzo wrażliwa na zmiany zachodzące we współczesnym społeczeństwie. W mojej sztuce chyba jednak trudno byłoby znaleźć bezpośrednie odniesienia do mody.

Uważasz, że moda może być sztuką? Większość artystów jest za rozdzieleniem tych pojęć.

Moda, podobnie jak sztuka, to pojęcia niezwykle szerokie, o trudno definiowalnym zakresie. Niewątpliwie można znaleźć sporą część wspólną, ale jej granice będą nieostre.

Na pewno tam, gdzie w intencji mody leży zysk, trudno mówić o sztuce. Zysk wymaga od mody szerokiej sprzedaży, a więc dostosowania się do potrzeb wielu. To z kolei zaprzecza pewnemu elitaryzmowi i nonkonformizmowi, którymi sztuka powinna się cechować. Sztuka powinna być ponad potrzebami, a nie dostosowywać się do nich.

Co oznacza dziś bycie artystą?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że istnieje wiele możliwych modeli – inaczej funkcjonuje Jeff Koons, a inaczej artystka kurpiowska tworząca tradycyjne wycinanki. Aby zdobyć szerszą rozpoznawalność, osiągnąć tak zwany sukces, nie wystarczy skupić się na procesie tworzenia i czekać, aż zostanie się zauważonym.

Dziś artysta nie może zaniedbywać PR-u, marketingu, musi być obecny w mediach społecznościowych. Nowa rzeczywistość wymaga od nas posługiwania się nowymi narzędziami, które nieustannie się zmieniają. Jeszcze parę lat temu Instagram był miłą aplikacją do nakładania filtrów na zdjęcia z wakacji. Obecnie jest medium, którego nie zaniedbują najwięksi współcześni artyści i najważniejsze galerie. Oczywiście, jeżeli już trafi się do dobrych galerii, część pracy związanej z promocją wezmą na siebie one. Zanim jednak to nastąpi i żeby to nastąpiło, ogrom pracy musi wykonać sam artysta. Żeby zostać zauważonym - trzeba się pokazać.

Michalina Murawska
Komentarze (1)

Aleksy Wójtowicz
Aleksy Wójtowicz07.04.2018, 20:36
Saatchi Gallery (prestiżowa galeria Charlesa Saatchiego) to nie to samo co popularna internetowa platforma sprzedażowa Saatchi Art to raczej redakcja powinna wiedzieć. I tym samym nie podpisywać Bika jako reprezentowanego przez tę pierwszą galerię, bo tym samym wprowadzacie czytelniczki i czytelników w błąd.
Proszę czekać..
Zamknij