Znaleziono 0 artykułów
13.07.2022

Podróż za jeden flakon

13.07.2022
Fot. Getty images

City break w Tel Awiwie? Weekend na Sycylii? A może wizyta u markiza de Sade? Perfumy to najszybszy sposób, żeby przenieść się w egzotyczne miejsca, wrócić do wspomnień albo podróżować w dalekie strony bez ruszania się z domu. Twórcy zapachów mają różne pomysły na interpretację destynacji, do których nawiązują w swoich kompozycjach. Podążamy ich ścieżką.

Wspomnienia zapachowe notujemy w przysadce mózgowej. W naszej prywatnej bibliotece aromatów przechowujemy w ten sposób chwile i miejsca. Dom babci pachnący drożdżowym ciastem, poranna rosa na trawie w Bieszczadach czy woń cytrynowego sorbetu z Amalfi. Perfumy błyskawicznie przypominają znajome destynacje albo zaostrzają apetyt na te jeszcze nieodkryte. Niektóre wędrówki zapachowe są wyobrażeniem dawnych czasów, wyprawą do przyszłości, a nawet w kosmos.

O niezwykłych podróżach opowiadają twórcy i przedstawiciele marek zapachowych, których spotkałam podczas największych targów perfum Esxence w Mediolanie. No to w drogę!

Wiśnie z Tokio, pomarańcze z Palermo

Jednym z pierwszych przyciągających moją uwagę wystawców na targach jest Ulrich Lang New York oraz zdjęcie przytulonych ciał kochanków. Ulrich informuje, że dobrze trafiłam, bo ilustracja do zapachu Lethe (z nutami drzewno-aromatycznymi) jest autorstwa polskiego fotografa, Łukasza Wierzbowskiego. Lang ceni polskich artystów za surowy styl i minimalistyczne formy. Takie też są jego perfumy. A podróże? – Mamy w portfolio wiele prawdziwych i wymyślonych destynacji. Apsu jest najbardziej zielonym z zapachów i został stworzony w kontrze do dzisiejszych czasów. Sugeruje, by zwolnić, a nawet zrobić krok wstecz, żeby celebrować piękno natury. Lethe może być ulubionym kierunkiem, bo zabiera nas w… zapomnienie. Nightscape nawiązuje do Nowego Jorku nocą dzięki paczuli i lekkim skórzanym nutom. Najbardziej konkretną destynacją jest jednak 17 Nandan Road. To adres ulicy, przy której mieści się park w Shanghaju, gdzie osmantus kwitnie jesienią. Słodkie akordy jego kwiatów mieszają się z zielonymi liśćmi, cytrynami i bergamotką – mówi Ulrich Lang.

Fot. Materiały prasowe

Następnie trafiam na sensoryczną wycieczkę włoskiej marki Cale. Siadam w obrotowym fotelu, na uszach mam słuchawki z dźwiękami gwarnego azjatyckiego miasta, a na oczach wirtualną rzeczywistość. Jestem w Tokio. Otaczają mnie kobiety ubrane nowocześnie i tradycyjnie, w kimona. Robią zdjęcia. Obracam się, żeby zobaczyć, co widzą w tle. Najpierw czerwoną bramę ze złotymi ornamentami, a za nią pagodę i ośnieżoną górę Fidżi. Słyszę dźwięki metalowych gongów, widzę spadające płatki kwiatów wiśni. Kiedy tylko się pojawiają, nad moją głową rozpylany jest aromat perfum Ozio. Czuję zieleń, drewno i kwitnące wiśnie. Japonię.

Kolejną podróż odbywam z A’Mmare Carthusia. Pachnie spacerem po Capri: solą, rozmarynem, bergamotką, cedrem. Wspomnienia wracają. Trafiam również na włoskie zapachy Bois 1920 (dostępne w douglas.pl) z Florencji. Lorenzo Galardi, syn Mauro, założyciela marki, zapytany o ulubioną podróż, odpowiada, że chciałby wrócić do Conca d’Oro na Sycylii. Tuż za Palermo, gdzie dojrzewają najsłynniejsze cytrusy i do czego nawiązuje zapach Agrumi Amati di Sicilia. To nie jedyna destynacja, do której zaprasza marka. – Centenario Bois 1920 to opowieść o podróży, która łączy przeszłość z teraźniejszością. Florenckie dziedzictwo – akordy irysa i ciepłe nuty jaśminu, w zmysłowym bukiecie z egzotycznymi kwiatami Tiare oraz ylang-ylang. Sushi Imperiale to znowu hołd dla wschodu (pełen przypraw i nut drzewnych). Natomiast Oro 1920 jest klasyczną włoską kompozycją z akordami skóry, tabaki, które momentalnie „przenoszą” do sklepów z galanterią skórzaną we Florencji z początków XX wieku – mówi Lorenzo Galardi.

Mnie zaskakują trzy nowe zapachy Bois 1920: z konopiami, nutami morskimi i pomarańczami. Idealne na upalne lato. Kwintesencja dolce far niente. 

Bursztyn, asfalt i guma balonowa

Podróże to zabawa skojarzeniami, o czym opowiada Nick Steward z marki Gallivant. Jego ostatnią kompozycją jest Gdańsk. Podróż do portowego miasta jest ciepła i przydymiona. Amber (ang. bursztyn) nawiązuje do bursztynu bałtyckiego, choć to mieszanka żywicy, labdanum, paczuli i wanilii. Jakie nuty jeszcze opowiadają o Gdańsku? Tabaka, śliwka, skóra i drzewo sandałowe. Nick kocha Polskę. Przyleciał specjalnie na premierę zapachu, która miała miejsce w warszawskiej neoperfumerii Galilu. Korzystając z tej okazji, pytam go o inne miasta z jego zapachowej mapy.

London by Gallivant jest opowieścią z utworu „East End Boys and West End Girls” Pet Shop Boys. To wilgoć, ogórek, róże. Co mają wspólnego róże z Londynem? Rosną w moim ogrodzie (śmiech). Jako chłopak z East Endu nie pokazałem idealnego Londynu, ale ten nieco brudniejszy i bardziej mroczny. Wschodni. Podobnie jak Los Angeles. Moja kompozycja, która opisuje wspomnienia z tego miasta, to guma balonowa, tuberoza, rozgrzany asfalt. Zapach jest nieoczywisty. Zupełnie inny jest natomiast Brooklyn. To sentymentalna podróż. Przypomina słodki cytrusowy napój gazowany. Albo wizytę w sklepie z kolorowymi amerykańskimi słodyczami, którą odwiedzasz jako dziecko i chcesz wszystkiego spróbować – mówi Nick Steward. Rzeczywiście Brooklyn działa pobudzająco i natychmiast unosi kąciki mich ust do góry. Podobnie jak wibrujący Naples, w którym sól miesza się z bergamotką i imbirem. Natomiast Tel Aviv nawiązuje do architektury Bauhausu. Jest przestrzenny, powietrzny. Ma delikatne akordy bryzy morskiej, ale pierwsze skrzypce grają w nim nuty jaśminu. – Tel Aviv jest nowocześnie kwiatowy. Lubię go nosić zimą. Jest ucieczką przed szarością. Słońcem, kiedy w styczniu w Londynie jest chłodno i deszczowo. Perfumy to eskapizm. Mogą przenieść nas gdzieś daleko. Jak chociażby do Tokio. Nie stworzyłem kompozycji z nutami kwitnącej wiśni choć cieszę się, że miałem możliwość zobaczenia tego miasta w pełnym rozkwicie. Tokio by Gallivant to wczesny ranek na „jet lagu”. Zanim 25-milionowe miasto się przebudzi i zacznie swój niezwykle szybki rytm – dodaje Steward.

Fot. Materiały prasowe

Tokio jest rześki, świeży. Z mchem, cyprysem i nutami drzewnymi. To zapach białej koszuli i mężczyzny, który skropił się wodą kolońską i właśnie zmierza po poranną kawę.

Magdalenki Prousta i wino u de Sade

Podczas wizyty na Esxcence zakochuję się w pustynnej kompozycji – kadzidlanej i suchej. To Encens Roi Histoires de Parfums (niektóre zapachy dostępne są u nas w Perfumerii Quality), która premierę ma mieć dopiero we wrześniu. Jak opowiada Alexandre Helwani, ambasador marki, o marketingowej sile podróży zapachowych twórcy wiedzieli już w XVIII wieku – przekonuje, że atrakcyjniej brzmi „szypr” niż „mech dębowy dostępny w twoim ogródku”. Natomiast najważniejszą podróżą w życiu można odbyć dzięki rozbudzeniu dawnych wspomnień – to zjawisko reminiscencji, jak w wypadku magdalenek Prousta z „W poszukiwaniu straconego czasu”, których smak i aromat, przywołał żywe wspomnienia. – Celowo nie tworzymy zapachów związanych ze znanymi miejscami, bo nie chcemy, żeby były zbyt dosłowne. Inspiracją do powstania This is not a Blue Bottle 1/.6 był jeden z ulubionych wierszy Géralda (Ghislaine’a, autora perfum, przyp. red.), zatytułowany „Ziemia jest niebieska jak pomarańcza”. Surrealistyczny wiersz opowiada o miłości. Gérald użył do jego stworzenia neroli, ponieważ ta nuta jest jego „magdalenką Prousta”. Aromatem, który przenosi go do lat młodości. Ale ja nie mam dostępu do wspomnień z jego dzieciństwa. Mogę sobie jedynie wyobrazić drzewko cytrusowe na słonecznej prerii i leżenie w jego cieniu z osobą, którą kocham. To już jednak moja interpretacja – mówi Alexandre Helwani. Zapytany, jaka jest jego ulubiona podróż zapachowa, mówi, że wspomnienia z tropikalnej wyspy Reunion, z której pochodzi oraz 1740 Histoires de Parfums. To rok urodzenia markiza de Sade, postaci fascynującej i tajemniczej. Kompozycja oddaje nastrój tamtych czasów. – Wyobraź sobie, że wchodzisz w 1740 roku do Pałacu w Wersalu. Noc jest głucha i ciemna. Idziesz przez puste komnaty i korytarze, podążając za szeptami i śmiechem. Nagle trafiasz na wiązkę światła, która pojawia się tuż pod złotymi drzwiami. Kiedy je otworzysz, twoim oczom ukazują się półnadzy ludzie. Tańczą, piją alkohol. Powietrze jest gęste i wilgotne. Pachnie rozlanym winem, soczystymi owocami, roztopionym woskiem pszczelim i potem. Jęki, śmiechy, parne powietrze, korzenne przyprawy stanowią lubieżny, elegancki i kuszący efekt – dodaje Helwani.

Fot. Materiały prasowe

Lato to doskonały moment, żeby połączyć wyjazdy z odkrywaniem zapachów. Podczas podróży, którą chcemy „zapisać” w głowie, wystarczy używać jednego zapachu, by później łatwo przywołać w myślach konkretną destynację. Perfumy to również świetna pamiątka z podróży. Jej kierunek powinien być indywidualnym wyborem. Nawet jeśli to wycieczka do mrocznej przeszłości lub lot w kosmos.

Maria Kowalczyk/Nostressbeauty
Proszę czekać..
Zamknij