Znaleziono 0 artykułów
31.12.2019

Podsumowanie dekady: Najważniejsze filmy

31.12.2019
(Fot. East News)

W ciągu ostatnich dziesięciu lat do głosu doszli nowi twórcy, rozkwitły kinematografie narodowe: meksykańska, włoska i polska, zmieniły się też modele produkcji i dystrybucji filmów. Zobaczcie, które tytuły elektryzowały nas najbardziej.

„Melancholia” (2011 rok), reż. Lars von Trier

Kadr z filmu Melancholia  (Fot. East News)

Gdy wiemy już, że zmiany klimatyczne będą miały nieodwracalny wpływ na Ziemię, a w nieodległej przyszłości czeka nas koniec świata, jaki znamy, „Melancholia” Larsa von Triera nabiera nowego znaczenia. W psychologicznym science fiction oglądamy przygotowania do wesela w cieniu nadciągającej apokalipsy. Nasza planeta ma zderzyć się z dziesięciokrotnie większą planetą, Melancholią. Spektakularny finał wciąż robi piorunujące wrażenie. Przez obraz von Triera przebijają wszechogarniający lęk, zwątpienie i pustka, ale też pragnienie oczyszczenia. To jeden z najbardziej niezwykłych filmów o depresji – chorobie dotykającej coraz większą grupę ludzi, a reżyserowi znanej z autopsji.

„Drive” (2011 rok) reż. Nicolas Winding Refn

Kadr z filmu Drive  (Fot. East News)

Reżyser osiem razy nie zdał egzaminu na prawo jazdy, co nie przeszkodziło mu nakręcić filmu, który jest mokrym snem samochodowych fetyszystów. Efektowne pościgi stylowymi furami nie wyczerpują jednak przepisu na sukces, którym okazało się dzieło duńskiego reżysera. „Drive” to ulepiona z cytatów z kina klasy B, podkręconych synthpopowowymi kawałkami, hipsterska baśń o rycerzu i księżniczce. Rycerz to emanujący seksapilem czuły drań grany przez Ryana Goslinga, ona – niewinna dziewczyna o sarnim spojrzeniu (Carey Mulligan). „Drive”, film o miłości i zemście, jest subtelny, brutalny i stylowy. Refn wcisnął gaz do dechy i zdefiniował na lata pojęcie filmowej grzesznej przyjemności.                                      

„Post Tenebras Lux” (2012 rok) reż. Carlos Reygadas

(Fot. East News)

Objawienie kina meksykańskiego, które odcisnęło duże piętno na drugiej dekadzie XXI wieku, o czym świadczą dokonania takich twórców, jak Alfonso Cuarón, Guillermo del Toro i Alejandro González Iñárritu. Carlos Reygadas jest dziś najgorętszym nazwiskiem światowego arthouse’u, dobrze znanego widzom wrocławskich Nowych Horyzontów. „Post Tenebras Lux” (po łacinie: po ciemności światło) opowiada historię młodego małżeństwa wychowującego dwójkę dzieci w domu na wsi. Ten pozbawiony klasycznej narracji film łączy perwersję z metafizyką, zachwyt codziennością z gnostycko-manichejskim odczuwaniem świata. Reygadas czerpie z własnych doświadczeń, w jego filmach często grają członkowie rodziny. To przykład kina, które nie idzie na żadne kompromisy, odważnego, szukającego nowej drogi. „Prawdziwe kino jest jak muzyka. Muzyka niczego nie reprezentuje, po prostu wyraża emocje” – taki właśnie jest ten film.

„Wielkie piękno” (2013 rok) reż. Paolo Sorrentino

 

Z perspektywy kilku lat widzimy wyraźnie, że ten słodko-gorzki portret 65-letniego bon vivanta Jepa Gambardellego był profetyczny. Przepowiedział kryzys elit kulturalnych i depresję Włoch wykończonych kapryśnymi rządami Silvia Berlusconiego. Nagrodzone Oscarem „Wielkie piękno” potwierdziło niezrównany talent Paola Sorrentina do zderzania przeciwieństw: wysokiego z niskim, metafizyki z libacją, sztuki z kiczem, poczucia pełni życia z przygnębieniem, życia ze śmiercią, powagi z ironią i wreszcie tytułowego piękna z brzydotą. To wszystko z niezwykłym obrazem Rzymu daje wybuchową filmową mieszankę, która uderza do głowy. A potem nie daje o sobie zapomnieć.

Toni Erdmann (2016), reż. Maren Ade

Reżyserka była przerażona, gdy zdała sobie sprawę, że robi długi i smutny film, którego nikt nie będzie chciał oglądać. Zaskoczenie przyszło, gdy „Toni Erdmann” zaczął być rozchwytywany przez selekcjonerów najważniejszych festiwali. Potem przyszły pierwsze ważne wyróżnienia i nagrody, m.in. w Cannes i aż pięć nagród Europejskiej Akademii Filmowej. Ale i tak największym zaskoczeniem dla reżyserki było to, że widzowie zobaczyli w jej filmie niezwykle przejmującą… komedię o współczesnej rodzinie i o tym, że miłość i nienawiść dzieli bardzo cienka granica. Podobnie jest ze śmiechem i płaczem. Podczas seansu obie reakcje pojawiają się jednocześnie.

„Moonlight” (2017 rok) reż. Barry Jenkins

 

Subtelna, niemal poetycka, a przy tym niezwykle sugestywna opowieść o wychodzeniu z ograniczeń, które narzucane są nam przez wychowanie, pozycję społeczną i otoczenie. Głównym bohaterem jest Chiron, czarnoskóry gej wychowany w dysfunkcyjnej rodzinie. Scenariusz, praca kamery, światło, aktorstwo – każdy aspekt tego filmu wymyka się stereotypowym sposobom obrazowania dorastania w toksycznym środowisku. „Moonligt” był jednym z największych zaskoczeń Oscarów – ten brutalny i czuły dramat niezależny zdobył aż trzy statuetki.

„Tamte dni, tamte noce” (2018 rok) reż. Luca Guadagnino 

 

 „Pamiętaj, że nasze serca i ciała dane są nam tylko raz. Ale zanim to pojmiemy, nasze serce jest już zużyte. Przychodzi też moment, gdy nikt nie patrzy na twoje ciało i coraz mniej osób pragnie znaleźć się blisko niego. Teraz przeżywasz smutek i ból. Nie wypieraj ich, bo zniszczysz też całą radość, jaką czułeś” – mówi w jednej ze scen tego egzystencjalnego melodramatu ojciec do przeżywającego rozterki miłosne syna. To opowieść nakręcona z czułością, której w swojej słynnej już przemowie noblowskiej domagała się Olga Tokarczuk. Opowieść poruszająca, ciepła i mądra. „Tamte dni, tamte noce” to filmowy alfabet zakochanych.

"Roma" (2018 rok) reż. Alfonso Cuarón

Kadr z filmu Roma  (Fot. East News)
Kadr z filmu Roma  (Fot. East News)

Gdyby światem rządziły bohaterki Alfonsa Cuaróna, bylibyśmy uratowani. „Roma” opowiada o kobiecej solidarności – przekraczaniu własnych uprzedzeń i granic między klasami społecznymi. Wątki te są coraz bardziej obecne w światowym kinie (np. w „Parasite”), jednak w „Romie” wybrzmiały szeptem, ale wyraźnie. Znakiem czasów jest to, że nagrodzone trzema Oscarami – nie bójmy się tego określenia – arcydzieło zostało wyprodukowane przez Netfliksa, który wraz z innymi platformami redefiniuje rynek światowej produkcji filmowej.

Kino Pawła Pawlikowskiego: „Ida” (2013 rok) i „Zimna wojna” (2018 rok)

Kadr z filmu Zimna wojna  (Fot. East News)

Kino autorskie, a zarazem uniwersalne. W filmowym języku Polaka zakochał się cały świat. „Ida” i „Zimna wojna” to zamknięte w czarno-białych obrazach opowieści o spotkaniach jednocześnie bliskich i dalekich sobie osób. Ich zetknięciu towarzyszy zawsze w tle wielka historia. Bohaterowie Pawlikowskiego szukają wolności wbrew wszelkim ograniczeniom. Jego kino jest skupione, uważne i precyzyjne, ale jest też w nim miejsce na improwizację. Jak w dobrym jazzie, rozbrzmiewającym w obu filmach. „Ida” i „Zimna wojna” opowiadają skomplikowaną polską historię elegancko i bez skrótów.

„Joker” (2019 rok) reż. Todd Philips

To więcej niż film. Joker (w tej roli wybitny Joaquin Phoenix) stał się symbolem oporu – przebierają się za niego protestujący na ulicach – od Santiago przez La Paz po Bejrut, Bagdad i Hongkong. To paradoksalne, że wybierają maskę bohatera, którego historia została opowiedziana przez Hollywood. Fabryka snów jest przecież emanacją liberalnego kapitalizmu. Ale siła „Jokera” zasadza się właśnie na paradoksach – to w końcu przewrotny moralitet. Po seansie pod powiekami zostaje obraz śmiechu i tańca bohatera – złowrogiego, ale też niezwykle sugestywnego symbolu czasów, które wynoszą na szczyt naprawdę niebezpiecznych klaunów.

Inne znakomite filmy, które braliśmy pod uwagę:

„Córki dancingu”, „Ostatnia rodzina”, „Komunia”, „Scena zbrodni – The Act of Killing”, „Tylko nie mów nikomu”, „Projekt Floryda”, „Wieża. Jasny dzień” „Wilk z Wall Street”, „Dzikie historie”, „Życie Adeli”, „Body/Ciało”, „Elle”, „Faworyta”, „La La Land”, „The Grand Budapest Hotel”, „Lady Bird”, „Wyśnione miłości”, „Barany”, „Kler”, „Paterson”, „Portret kobiety w ogniu”, „A Ghost Story”, „Ból i blask”, „Grawitacja”, „Niemiłość”, „Rozstanie”, „Aquarius”, „Tangerine”, „Nieznajomy nad jeziorem”, „Turysta”, „Climax”, „Słodki miód”

Łukasz Knap
Proszę czekać..
Zamknij